No i zostały niecałe dwa tygodnie.
Raz mi się udaje wyluzować, a raz się przejmuje strasznie.
MaleoRR - nie mam sporo ludzi do pomocy, załatwiamy wszystko razem z Narzeczonym i jeszcze moja Mama.
Na szczęście goście z mojej strony wszyscy dali znać, kto będzie i w jakim składzie. Ze strony rodziny Narzeczonego ciągle jakieś niespodzianki, i w sumie to jest źródło stresu. Na zaproszeniach podaliśmy informacje, aby goście dali znać do 12.09, czyli do wczoraj, czy przyjadą. Z jego strony większość zaproszonych nie przyjedzie, o czym nawet sami nie poinformowali.
To już jest smutne, bo będzie pewnie gości 2:1. Śmieszniejsze jest to, ze Ci, co planują przyjechać, też nie dali znać, a kiedy Ł zadzwonił wczoraj, okazało się, ze przyjadą z dziećmi choć zapraszaliśmy tylko dorosłych, ze względu na koszty i charakter przyjęcia. Nawet nie zapytali, uznali to za pewnik. A my nie byliśmy na to przygotowani. No ale jakoś sobie poradzimy. Kolejny przykład: siostra Narzeczonego chciała, aby ją zaprosić z chłopakiem. Rozstała się z nim jakieś 3 tygodnie temu, o czym dowiedzieliśmy się z portalu społecznościowego.
Tez nie raczyła przedzwonić, czy będzie sama, czy z kimś innym (?), a telefonów nie odbiera. W efekcie nie znamy ciągle liczby gości, nie możemy zamknąć budżetu ani dogadać się ostatecznie w lokalu, ani drukować winietek, ani zamówić tortu itd.
Najlepszy przyjaciel - świadek mojego Ł. właśnie dał znać, że nie jest już ze swoją żoną (oboje ich znamy i zapraszaliśmy razem), nie rozwiódł sie, ale ma nową partnerkę, zna ją dwa lata
no i przyjdą razem. Nie czuję się z tym za dobrze.
Niestety to nie jedyne perełki.
Do jakiej ja rodziny wchodzę.
Inny problem, który mi chodzi teraz po głowie, to podziękowania dla rodziców. Mam za co dziękować mojej Mamie i jej partnerowi (mój ojciec nie żyje już wiele lat), bo byli dla mnie ogromnym wsparciem, szczególnie przez te miesiące, i przede wszystkim Mama wzięła na siebie większość kosztów, choć do bogatych nie należy. Była wsparciem również dla Ł.
Natomiast jego rodzicielce zawdzięczam tylko upokorzenia, przykre słowa o mnie i mojej rodzinie, o jakiejkolwiek pomocy w organizacjach nie było nawet mowy, w sumie miala wszystko w d... Nie dała mu nawet odpisu aktu urodzenia, po który musieliśmy jechać do innego miasta. Generalnie kłody pod nogi zamiast pomocy.
Mimo wszystko ciągle jestem dla niej miła (ze względu na Narzeczonego) i moja mama zaprosiła ją do siebie na błogosławieństwo przed ślubem. Na początku nawet nie chciała przyjść, ale chyba jednak się pojawi.Pewnie będzie na ślubie i przyjęciu (choć był już moment, kiedy oddała zaproszenie. Potem powiedziała, że żartowała
) i ja czuję się w obowiązku podziękować przy gościach mojej mamie, ale jej nie mam za co.
Nawet nie mogę powiedzieć, że za to, że dobrze mi wychowała męża, bo niestety ale nie była to zdrowa rodzina, co się dla niego zakończyło na kilku terapiach, zanim stanął na nogi. Moja Mama mówi, ze faktycznie sytuacja jest niezręczna, i woli, żebym w ogóle nie dziękowała przy gościach.
A Wy jakbyście to rozwiązali?