- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 kwietnia 2011, 15:22
Witam wszystkie Panny Młode :-)
na samym początku chciałabym zaznaczyć, że ten post nie wiąże się z żadnym moim autorskim pomysłem, lecz inspiracja pochodzi z bloga zespołu doublewings, prowadzonego przez Pana Sylwestra Laskowskiego. Oto adres: http://zespol.na-wesele.pl/2011/01/
Pomysł pochodzi z "32 niebanalnych pomysłow na wesele" i dotyczy rezygnacji z popularnego i nieco trywialnego "sto lat" na rzecz piesni "syćka se wom zycom". ciekawa jestem waszego zdania na ten temat :-)
a oto list Pana Sylwka:
Aby oddać istotę jakiejś sprawy, trzeba ją osobiście rozumieć i przeżywać, albo przynajmniej kiedyś przeżyć, a dziś nosić w sobie jej ciągle żywe wspomnienie.
Nie da się chyba nie zaśpiewać (w tej czy innej wersji) "Sto lat" na weselu. A niejednokrotnie śpiewa się to kilkakrotnie :)
"Sto lat, sto lat niech żyją, żyją nam...",
"Sto lat, sto lat, sto lat, sto lat,
niechaj żyją nam...",
"I jeszcze jeden i jeszcze raz...",
"Sto lat mało jeszcze...",
"Niech im gwiazdka pomyślności..."
I tak dalej, i tak dalej...
Jakie rodzą uczucia w Tobie te "przyśpiewki"?
Mnie jakoś nigdy specjalnie nie wzruszały.
Na nieszczęście najchętniej, najodważniej (i najgłośniej) śpiewają je ludzie, gdy już trochę wypiją. Bo na trzeźwo to tak niemrawo (oczywiście nie zawsze i nie wszyscy), pod nosem i nie wiadomo, co z oczami zrobić...
Dlaczego na nieszczęście?
Bo najrozumniej, najbardziej prawdziwie i sensownie życzyć można wtedy, gdy ma się trzeźwy umysł.
Kropka.
Klimat jaki powszechnie towarzyszy śpiewaniu "Sto lat" na weselach sprawił (w moim odczuciu), że jeśli nawet towarzyszą temu jakieś dobre odczucia, to raczej nie są to już odczucia zbyt głębokie.
Istnieją alternatywy religijne jak np.: "Niech Cię Pan błogosławi i strzeże..."
Tych jednak zbyt często się na weselach nie śpiewa. Religijność po prostu w wielu momentach nas krępuje. Zaraz jakoś się dziwnie smutno robi...
Są oczywiście alternatywy bardziej pogodne jak choćby: "Sto lat niech nam żyją, niech nam żyją długie lata..." czy "Plurimos annos plurimos..." Te jednak znowu, przez swoją lekkość charakteru tracą nieco z głębi przesłania.
Znam (i Ty, na pewno też :) jedno "Sto lat" religijne, które na moje odczucie jest bardzo głębokie (i takie odczucia rodzi), a zarazem nie powinno krępować ludzi, którzy je będą śpiewać, czy nie znając tekstu - przysłuchiwać się mu.
Na szczęście fragmenty tekstu się powtarza, więc ludzie się mogą co chwila (właśnie na zasadzie powtarzania) włączać. Tak więc takich, co tylko słuchają nie musi być wielu.
To "Sto lat" napisali górale. I właśnie ten fakt - góralski charakter - sprawia, że bardzo jasny przekaz religijny nie rodzi skrępowania. A przy tym czuje się bardzo wyraźnie głębię treści i moc życzeń, które właśnie są składane.
I wiele osób naprawdę się wzrusza, choć smutno bynajmniej nie jest.
No ale do rzeczy.
Napisali ją górale dla... Jana Pawła II.
Podaję tekst.
Syćka se Wom zycom to i owo,
Syćka se Wom zycom to i owo,
A my Wom zycymy,
A my Wom zycymy
Scyłscio, zdrowio.
Zycymy Wom zdrowio najlepsego,
Równego pstrągowi w Morskim Oku,
A do tego sieły
Do kaździutkiej zyły
W setnym roku.
Coby Wom Pon Jezus błogosławił,
Coby Wom Pon Jezus błogosławił
I na długie lata,
I na długie lata
Nom zostawił.
Cobyście nom, Ojce, długo zyli,
Cobyście nom, Ojce, długo zyli
I do syćkich ludzi,
I do syćkich ludzi
Miłość mieli.
Jeśli jeszcze nie zostało usunięto, to znajdziesz nagranie tej pieśni tu: YouTube http://www.youtube.com/watch?v=7_vKlTxpWzw&feature=related
Wystarczy tylko zastąpić słowo "Ojce" na "Młodzi" i na wesele jak ulał. :)
Czy to nie przesada, adaptować taką piosenkę - napisaną na taką okazję i dla takiego Człowieka na potrzeby "Sto lat" weselnego? Na moje odczucie nawet w najmniejszej mierze - nie.
Na ile tylko znam nauczanie Jana Pawła II na temat małżeństwa, to nie mam najmniejszych złudzeń, że pewnie jedynie przez szacunek dla Kurpiów, Mazurów, Kaszubów czy innych, Papież nie napisał jakiegoś listu pasterskiego na temat obowiązku śpiewania "Syćka se Wom zycom" na weselach.
Ale Ci co Papieza znoli (łosobiście, cy tez jeno ze słuchania cy cytania) to wiedzom, ze taki list chcioł napisoć. I to chcioł bardzo. Jeno nie zdązył...
Ale obowiązek jest.
No więc my z Zonkom i chopokomi z zespołu, temu niepisonemu obowiązku wysli juz na pseciw :) Skutecnie, z radościom i głębokuśkim przesłaniem.
Syćkiego, co dobre dlo Ciebie - łod Pano Jezuska i łode mnie!
- Sylwek :)
Edytowany przez danaegarden87 5 kwietnia 2011, 15:25
5 kwietnia 2011, 16:44
5 kwietnia 2011, 16:46