Temat: Kochanka - czyja wina? czyli zdrada

Hej, 

ostatnio po pewnej analizie z przyjaciółką doszłyśmy do wniosku, że na palcach jednej ręki możemy policzyć pary wśród znajomuch/rodziny w których nie było zdrady. No a przecież o ilu się nawet nie wie :)  W tytule napisałam kochanka ale chodzi też o kochanków - ogólnie o zdradę.

Zapraszam do LUŹNEJ rozmowy na ten temat bez oceniania postaw moralnych tej czy tego drugiego. 

Bardziej chodzi mi o Wasze doświadczenia w tym temacie - osobiste lub znajomych, rodziny. 

Jak często chodziło o sam seks a jak często ktoś budował tak na prawdę drugą - bardziej pasującą mu relację?

Ile znacie przypadków, że taki fakt rozwalił małżeństwo? 

A ile takich, że przez zdradę któregoś powstała nowa prze szczęśliwa para bo jedna osoba zdecydowała się zostawić przeszłość i zawalczyć o miłość? 

A ile znacie takich par które ciągną związki na siłę bo nie mają odwagi sięgnąć po marzenia i po prostu z godnością się rozstać. 

Chodzi o to, żebyście podzieliły się doświadczeniami, zapraszam do dyskusji :)  

dla mnie zdrada to bylby koniec zwiazku... niewybaczalne jak dla mnie. W obie strony.

Zdrada to z pewnością koniec zaufania do partnera i ogromna rana w sercu. Nie da się zapomnieć, nie da się skutecznie przeprosić. 

Uważam że lepiej nigdy się o zdradzie nie dowiedzieć! Ja się niestety dowiedziałam i moje małżeństwo się posypało przy pierwszej okazji. Może gdybym nie była świadoma jego zdrady miałabym siłę przezwyciężyć kryzys? 

Chyba nic potem już nie jest takie same...

Mam odrobinę odmienne zdanie - każdy zdradzany powinien wiedzieć. Ma do tego pełne prawo, prawo do tego, żeby wiedzieć z kim żyje i kto nie szanuje przysięgi którą składał. Taka chęć życia w niewiedzy to tak na prawdę przyzwolenie na to, żeby bzykał inne panienki a na wieczór wracał dawał buziaka ustami którymi przed chwilą całował inną (żeby tylko)i udawał dobrego Męża/Partnera.

Z pewnością jest to ogromna rana na sercu, rozrywa je i zabiera wszelkie nadzieje na jakiś czas które nie zawsze wracają. 
Może wywołać depresję, zaburzenia samooceny, brak wiary w szczęście z drugim człowiekiem ale to tylko na początku. 
Szacunek i miłość do siebie powinny być na pierwszym miejscu.

dokontaktuzadministracja napisał(a):

Mam odrobinę odmienne zdanie - każdy zdradzany powinien wiedzieć. Ma do tego pełne prawo, prawo do tego, żeby wiedzieć z kim żyje i kto nie szanuje przysięgi którą składał. Taka chęć życia w niewiedzy to tak na prawdę przyzwolenie na to, żeby bzykał inne panienki a na wieczór wracał dawał buziaka ustami którymi przed chwilą całował inną (żeby tylko)i udawał dobrego Męża/Partnera.Z pewnością jest to ogromna rana na sercu, rozrywa je i zabiera wszelkie nadzieje na jakiś czas które nie zawsze wracają. Może wywołać depresję, zaburzenia samooceny, brak wiary w szczęście z drugim człowiekiem ale to tylko na początku. Szacunek i miłość do siebie powinny być na pierwszym miejscu.

A jakie są Twoje doświadczenia w związkach? :)

Annne17 napisał(a):

dokontaktuzadministracja napisał(a):

Mam odrobinę odmienne zdanie - każdy zdradzany powinien wiedzieć. Ma do tego pełne prawo, prawo do tego, żeby wiedzieć z kim żyje i kto nie szanuje przysięgi którą składał. Taka chęć życia w niewiedzy to tak na prawdę przyzwolenie na to, żeby bzykał inne panienki a na wieczór wracał dawał buziaka ustami którymi przed chwilą całował inną (żeby tylko)i udawał dobrego Męża/Partnera.Z pewnością jest to ogromna rana na sercu, rozrywa je i zabiera wszelkie nadzieje na jakiś czas które nie zawsze wracają. Może wywołać depresję, zaburzenia samooceny, brak wiary w szczęście z drugim człowiekiem ale to tylko na początku. Szacunek i miłość do siebie powinny być na pierwszym miejscu.
A jakie są Twoje doświadczenia w związkach? :)

Nie byłam zdradzona (przynajmniej o tym nie wiem) jeśli do tego pijesz :) 

Tak sobie teraz myślę że faktycznie osoba notorycznie zdradzana powinna wiedzieć.

Ale ja w pierwszej chwili pomyślałam o zdradzie hm jednorazowej, o przygodzie miłosnej, chwili słabości czy jak to nazwać... I w tej kwestii podtrzymuje zdanie. 

Zdrada to koniec. Moze jestem zbyt dumna ale to by mmie tak ubodlo, ze przestalby byc dla mnie interesujacy. Chociaż nie powiem,problem maja ci, ktorzy maja kredyty wspolne itp. Ja nie wchodze z nikim w spolki, nawet z mezem, zeby potem nie byc uwiazana. 

A co do pytania w tytule, to wina oczywiscie mezusia. Kochanka nam nie slubowala wiernosci tylko on.

Seks jest decyzją obojga ludzi, ale zdrada jest winą męża. Jeśli wasze małżeństwo podupada to mąż powinien najpierw walczyć o wasz związek, pójść z tobą na terapię, a dopiero po trudach zobaczyć co z wami dalej. Ty masz prawo być na niego wściekła, odejść, znienawidzić, to on zrobił ci krzywdę. 

Cóż, zwykle najbardziej radykalnie wypowiadają się o zdradzie te osoby, które - na swoje szczęście - takich doświadczeń nie miały. Niestety, życie pisze przewrotne scenariusze. Inaczej się patrzy na zdradę, kiedy są dwie osoby, a inaczej, gdy para ma dziecko / dzieci... Inaczej, gdy partner żałuje zdrady, a inaczej, gdy szuka usprawiedliwień i się wybiela. Inaczej, gdy chodzi o jednorazowy skok w bok, inaczej, gdy trwa romans. Zdrada ma jedynie te same konsekwencje - utrata zaufania i niewyobrażalny ból. Rozwiązań uniwersalnych nigdy nie ma, niestety. Dlatego tak trudno doradzać cokolwiek osobie zdradzonej i ferować sprawiedliwe wyroki.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.