18 marca 2011, 16:08
Wiem, ze to może nie miejsce, ale za bardzo nie mam z kim o tym pogadaać... Chodzi o to, że mimo, iż mam te dwadzieściaparę lat, to potrzebuję mieć takiego "dorosłego", z którym mogłabym pogadać. Chodzi o moją matkę - wydaje mi się, że ona emocjonalnie nigdy nie była dorosła. Kiedy się na coś złościła, to krzyczała nie przebierając w słowa, czasem się jej bałam jako dziecko. Kiedy mając 5-7 lat wysyłałm pozytywne sygnały o moim ojcu, z którym się rozwiodła tuż po urodzieniu moim, ona się na mnie obrażała, mówiła, że mogę soie do niego iść. Kiedy nie mogła czegoś znaleźć np. to się wściekała, przeklinała, rzucała czasem czymś o podłogę. Później, kiedy miałam jakiś problem, chciałam, ze by mnie podtrzymała, płakałam, ona nigdy nie była silniejsza, twardsza, zaczynała lamentować i rozklejała się ze mną. Chyba to jest niedojrzałosć emocjonalna? Wydaje mi się, ze dorosły powinien być wsparciem, a nie histeryczką... I TAK JEST DO DZIŚ. DZIŚ KIEDY JEST MI ZCAM BARDZO CIĘZKO NIE MAM MOMU O TYM POWIEDZIEĆ - NA PEWNO NEI JEJ, BO ONA ZCCZYNA RYCZEĆ ZE MNĄ, I JA SIĘ TYLKO BARDZIEJ STRESUJĘ. Nie moge powiedzieć, dbała o mnie, nie brakowało mi niczego, twierdzi, że mnie bradzo kocha, ale ja jakoś tego nie czuję. Mam wrazenie, ze ona jest też wciąż dzieckiem, a ma 70 lat... Próbuje nie wspierać, ale równie dobrze mogłabym rozmawiac o tym z dzieckiem, podobne reakcje, zarażanie emocjami moimi, lęk itp. Nie koją mnie te rozmowy. A ona jednocześnie bardzo chce, żebym jej opowiadala o swoich problemach. Czy wymagam, zbyt wiele?
Bardzo nie chcę być jak ona, ale jestem. Też łatwo się irytuję, jak się kłócę to na maksa... Nie chcę tego, ale tak wychodzi. Nikt mnie przecież nie nauczył dojrzałego reagowania i radzenia soie z napięciem...
18 marca 2011, 16:13
Niestety mamy już nie zmienisz, niektórzy są już tacy, takie płaczki a jednocześnie najsilniejsi u siebie....
18 marca 2011, 16:22
Mogę wiedzieć za co do moderacji???
- Dołączył: 2006-08-19
- Miasto: Jaryszewo
- Liczba postów: 260
18 marca 2011, 16:25
Niestety sam wiek nie gwarantuje dojrzałości emocjonalnej, tak samo jak rodzicielstwo. Dbaj o swoje emocje, staraj się nad sobą panować i żyć swoim życiem. I nie pozwól aby mama i jej zachwiania zdominowały to twoje życie. Bo ono należy do ciebie a ty na szczęście masz już te dwadzieścia parę lat i możesz sama o sobie stanowić.
Ja także mam rodzica, na którym nie mogę polegać (i pewnie całe mnóstwo ludzi tak ma) i musiałam się oduczać wiecznej troski o niego pomieszanej z wyrzutami, że zatruł mi życie. To droga do nikąd.
- Dołączył: 2009-08-08
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 871
18 marca 2011, 16:26
Ja moge polegac bardzo na moim Tacie, jest oparciem. :) z matka nie mam kontaktu.
- Dołączył: 2011-03-15
- Miasto: Krakówka
- Liczba postów: 68
18 marca 2011, 17:08
Niestety powszechnie uważa się że rodzice powinni wspierać, ale tak naprwdę w własnych obserwacji widze że jest to bardzo zadkie w sumie. Nie masz nikogo bliskiego? Przyjaciółki? U mnie na przykład właśnie przyjaciółka daje mi wsparcie, jak tego bardzo potrzebuję. Czasami nie ma co na siłę trzymac się rodzica, chociaż jest to bardzo przykre faktycznie:/
18 marca 2011, 17:29
Nie mam przyjaciółki. Wiele razy się zawiodłam na przyjaciółkach, zostałam zdradzona. Już teraz nawet nie chce próbować.
- Dołączył: 2010-11-06
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 2257
18 marca 2011, 17:46
ja mam kochaną mamę, która też pomaga mi finansowo, dużo ze mną rozmawia, zawsze ma dla mnie czas, a jednak mentalnie nie zawsze czuję jej wsparcia - sama boi się życia i świata i mnie tym zaraziła, nauczyła nieufności, nieśmiałości w dzieciństwie ale zwalczam to wszystko jak mogę! niestety nie zmienimy naszych mam mimo całej miłości jaką my im i one nam oferują...
jedyny wybór dla nas - być od nich silniejsze, być oparciem dla nich, łatwe to to nie jest, ale może korzystne? nadopiekuńczy rodzice uczą bezradności, bezradni - samodzielności