Temat: Przyjaźń byłych partnerów

Na początku podkreśle - to nie moja sytuacja. Jestem ciekaw Waszego stanowiska, a może, ktoś z Was jest w podobnej sytuacji? 

Czy czysta przyjaźń z byłym partnerem jest możliwa? Jest dwójka ludzi, byli ze sobą ponad rok, po czym zerwali. Było to z 5 lat temu. Dzisiaj mają każde swojego partnera, ale dalej się przyjaźnią. Jego związki kończyły się zawsze z powodu braku akceptacji tej przyjaźni ze strony nowych partnerek. Jej czasami też. Relacja tytułowych bohaterów to nie znajomość, nie koleżeństwo z dystansem, a przyjaźń, gdzie jedno drugie pociesza przytulając. 

Co o tym myślicie?

Sam nie wyobrażam sobie relacji z byłą bez całkowitego dystansu. Nawet jak zdarza mi się spotkać w grupie znajomych gdzie ona jest to raczej unikam bycia sam na sam, a tym bardziej kontaktu fizycznego.

jestem w stanie sobie taka relację wyobrazić, kiedy powodem rozstania jest fakt, że owszem, para jest dla siebie jak dwie połówki czegośtam.... no właśnie, takie uczucie bratersko-siostrzane zamiast płciowej chemii. Ale oczywiście zrozumiałe jest, że nowi partnerzy nie muszą być z czegos takiego zadowoleni.

Le-Poisson-Architecte napisał(a):

nie, nie i nie

(puchar)

Mój chłop przyjaźni się ze swoją byłą, w zasadzie ja po tylu latach razem już też ;)
No, może to nie jakaś straszna zażyłość, ale widujemy się z raz w miesiąc, zapraszamy na urodziny, i przede wszystkim zawsze możemy na siebie liczyć. A, z żadnymi znajomymi się nie przytulamy ;] chyba, że ktoś potrzebuje się wypłakać.

norehearsal napisał(a):

Mój chłop przyjaźni się ze swoją byłą, w zasadzie ja po tylu latach razem już też ;)No, może to nie jakaś straszna zażyłość, ale widujemy się z raz w miesiąc, zapraszamy na urodziny, i przede wszystkim zawsze możemy na siebie liczyć. A, z żadnymi znajomymi się nie przytulamy ;] chyba, że ktoś potrzebuje się wypłakać.

Ta ex miała chłopaka buca strasznego, niezrównoważonego i własnie wtedy doszło do tego, że się mu wypłakała  i było przytulenie. Bez powodu chyba tego nie robią :-P ale kto wie.

o ile jestem tolerancyna jesli chodzi o byle mojego partnera, o tyle takiej sytuacji bym nie zaakceptowala. Jemu tez bym takiej nie zafundowala. Kolezenstwo, spoko, wypad na kawe, ok ale jakies wieczory z wyplakiwaniem sie i przytulaniem - nie. Moze za duzo komedii romantycznych ogladam albo jestem zbyt cyniczna, ale nie wierze ze na przytulaniu by sie skonczylo... Wiec nie i kropka. Tu stawiam bardzo jasna granice. 

Pasek wagi

nieeee ani z mojej strony ani męża nie ma w ogóle takiej możliwości. Do tego w sytuacji pary z twojego przykładu, kiedy z góry mówi i zakłada się, że nikt nie zajmie jej miejsca to ja dziękuję za bycie "tą drugą" bo jak dla mnie to się do tego sprowadza, co jest tak krzywdzące, że aż smutne

HowTheGrinchStoleChristmas napisał(a):

nieeee ani z mojej strony ani męża nie ma w ogóle takiej możliwości. Do tego w sytuacji pary z twojego przykładu, kiedy z góry mówi i zakłada się, że nikt nie zajmie jej miejsca to ja dziękuję za bycie "tą drugą" bo jak dla mnie to się do tego sprowadza, co jest tak krzywdzące, że aż smutne

Myślę, że nie to miał na myśli. Dziewczynę traktował dobrze, nie odniosłem wrażenia jakby miała być tą drugą. Mieszkali razem. Z ex z tego co wiem pisze na fejsie, a widzą to się może 1 na tydzień/dwa tygodnie. To co powiedział było ripostą na postawienie przez dziewczynę ultimatum - "ja albo ex". On nie wybrał w sumie, co było smutne, bo relacja z partnerem jeśli się go kocha powinna być ważniejsza niż przyjaźń z jakąś ex.

jeśli kończą swoje związki dla tej przyjaźni to już nie jest żadna przyjaźń 

mnie niestety z żadnym z byłych partnerów nie udało się nawiązać po rozstaniu przyjaznej i pozytywnej relacji. Zawsze były jakieś tarcia i zgrzyty a potem niedosyt, żal i chęć wymazania tej osoby z pamięci. 

A ja jestem na tak , o ile rozstanie było naturalne . Czyli związek skończył się ,zanim para się rozstała . Przestali się kochać , podniecać i z czasem każde postanowiło iść swoją drogą .Jeśli by tak było , a były byłby fajnym , inteligentnym facetem , to czemu miałabym się z nim nie przyjaźnić ? Co innego ,jeśli jedno postanowiło odejść , a drugie leczyło się wiele miesięcy .. wtedy ciężko , bo to drugie tak na prawdę nigdy by się nie wyleczyło do końca i nie byłoby to czyste . Ja nie widzę nic złego w przytulaniu z podtekstem pocieszenia , inaczej sprawa by się miała gdyby robili to dla przyjemności . Przyjaźn jak przyjaźń , nie miałabym nic przeciwko . Problem zaczął się pojawiać w momencie , gdy oboje nieświadomie zaczeli rozwalać swoje związki , tylko to też zależy jak to wyglądało . Bo teraz tak : Gdybym ja była przyjaciółką , to bym powiedziała przyjacielowi w takiej sytuacji ,żeby ograniczyć kontakt dla dobra jego związku , przyjaźń polega na tym ,że chce się dobra dla drugiej osoby ... Natomiast jeśli to ja była w związku i u mnie zaczęło by się sypać przez przyjaciela ,to wszystko by zależało w jaki sposób , bo gdybym widziała ,ze mój ukochany cierpi przez tą przyjaźń i sobie z nią nie radzi i mówi mi o tym , to zdecydowanie wyjaśniłabym przyjacielowi ,że nasza przyjaźń kogoś krzywdzi i musimy poluzować relacje do zwykłej znajomości , bo mój facet tego nie akceptuje .. natomiast gdyby facet ( i tu nie ma znaczenia , jak bardzo bym go kochała i czy byłoby to coś nowego czy długi , poważny związek ) powiedział mi ,że mam wybrać ,albo On albo przyjaciel , to wybrałabym przyjaciela , bo jak się kogoś kocha to się nie każe wybierać , nikt nie jest niczyją własnością i nie chciałabym być z facetem , który każe mi rezygnować z przyjaźni .To jest ciężki temat i wszystko zależy od tego by zachować zdrowe proporcje między przyjaźnią ,a związkiem . Natomiast sam fakt przyjaźni by mi nie przeszkadzał . Jeśli to jest tak ,że osoba więcej czasu poświęca przyjacielowi niż partnerowi to jest jakiś problem niewątpliwie .

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.