Temat: Jesteś za gruba...

Dziewczyny, w dużym skrócie:

Ja i mój narzeczony jesteśmy ze sobą prawie 7 lat, w przyszłym roku wesele.Wiadomo jak to wygląda w związku, raz lepiej raz gorzej.Problem w tym,że narzeczony nigdy nie mówi o co mu chodzi, kumulujr wszystko w sobie i raz na pół roku pojawia się wieksza kłótnia.Niedawno stwierdził,że nie wie czy mnie kocha(bardzo często zmienia zdanie-w poniedziałek kocha,w piątek juz nie wie), powiedział,że już mu sie nie podobam, ubieram się 'jak stara babcia', a on nigdy nie pokazuje mi jakie ciuchy mu się podobają, bo przecież 'na mnie takich nie ma', dowiedzialamsie również,że w związku najważniejszy jest wygląd. Bardzo zalamala mnie ta sytuacja, zaczelam chodzic do psychologa,bo oprocz tego mialam jeszcze kilka poważniejszych problemów. Udało nam się jakoś dogadać, dalismy sobie czas do konca roku.Jesteśmy teraz razem na wakacjach,wszystko było idealnie, ale dzisiaj znowu-od słowa do słowa, a że kilka drinków wypił to usłyszałam ( zresztą sama nalegam zeby powiedzial o co chodzi) ,,Myślisz,że ja chcę z tobą uprawiać sex?!" Oczywiście rozplakalam się, a on stwierdził,że to właśnie dlatego nic mi nie mówi. 

czarnaowca001 napisał(a):

Na podstawie tego co napisałaś, zastanawiam się, czy do siebie pasujecie. Są pary, które uważają, że mają się "pilnować" wagowo i będą odczuwać brak pociągu, gdy druga strona przytyje 1,50 kg. Ale są też pary, w których co najmniej jedna z osób ma o wiele za dużo kg a druga jest w nią wpatrzona jak w obraz. Widzę takie na ulicy i nie mogę się nadziwić. Osobiście chciałabym być w tym drugim typie pary, mimo że odchudzam się (bardziej dla siebie). Obawiałabym się, że w innym przypadku najpierw problemem byłaby waga, a potem, nie wiem, on wymyśliłby zmarszczki? Siwe włosy / niedopasowany zdaniem drugiej strony kolor farby? Brak słabości? Ciągłe zwycięstwa na polu zawodowym? Obawiałabym się, że ktoś chciałby mnie zmieniać, żeby siłą wpasować w swój ideał. I wedle mojej definicji kochałby tylko pod pewnymi warunkami, a takiego czegoś nie chcę. Zastanów się czego Ty chcesz w związku i co jesteś gotowa przyjąć.A że pozbyć się nadwagi warto, dla zdrowia, poczucia własnej sprawczości, czy próżności - to już dla mnie zupełnie inny temat.Powodzenia :)

Kazdy kocha pod pewnymi warunkami, bo cos sprawia ze kochamy tego romantycznego niebieskookiego wysokiego blondyna (powiało tandeta, wiem), a nie dresa spod budki z piwem. Warunkiem moze byc inteligencja, poczucie humoru, dobre serce, wyglad, reakcja psychofizyczna naszego organizmu, ale warunek zachodzi zawsze. Zwiazek przyczynowy istnieje, nie trafia nas amorek strzala miłości. Zakladasz tutaj znieksztalczajacy obraz rzeczywistosci idealizm. 

Ktora z nas nosi siwe włosy? Moim zdaniem, jesli występują nie u staruszki, sa oznaka zwyklego zaniedbania. Dzis w rosmannie rzucily mi sie w oczy u jednej kobiety. Tak, odstreczyly mnie. Farby sa dostepne na kazdym kroku. Podobnie jest z nadwaga. Gora 10% przypadkow to choroby, reszta to zarcie syfu w niewyobrazalnych ilościach. To tez zaniedbanie. Na zmarszczki nie namy az takiego wpływu, ale zwykle to nadwaga przeszkadza drugiej stronie bardziej niz zmarszczki. mam trzech wspolpracownikow. Jeszcze nie słyszałam, zeby miedzy soba krytykowali jakakolwiek kobiete za zmarszczki czy tez zeby z tego powodu skreslili ja jako potencjalna kandydatke na randkę (jeden jest poszukujacym rozwodnikiem). A z powodu nadwagi? I owszem. 

I pada pytanie - kogo pociaga fizycznie osoba skrajnie zaniedbana? I dlaczego ktos mialby wymagac od partnera takiego poświęcenia? Najpierw otyłość, potem siwizna, potem brak depilacji, potem przesuszona widocznie skora, potem zniszczone dlonie i paznokcie... A potem co? Brak codziennej kąpieli? Tez ma kochac i fikac w łóżeczku? No absurd. 

Nie mowie tutaj oczywiscie o osobach chorych, które nie moga sie ruszać czy tez nie sa w stanie o siebie zdabac. Ale jaki to ulamek zaniedbanych? Moim zdaniem zaniedbanie nie jest tylko kategoria wizualna czy fizyczną. To cos głębszego,  wyraz szacunku lub jego brak do siebie i partnera, a nawet do otoczenia. 

Każdy może mieć taką definicję miłości i dobrego związku jaka mu odpowiada - ja mam akurat taką. I skądś się biorą osoby wedle kanonu nieatrakcyjne, które mają udane związki i osoby mega atrakcyjne, które są singlami. Nie każdy ma parcie na zbliżanie się do ideału pod względem wyglądu - nie mam tu na myśli olania higieny, ale wyrażane przez np.: doprowadzenie się do anoreksji bo chude jest piękne (wedle kanonu), ciuchy tylko modne nawet jeśli się w nich wygląda jak pokraka, powiększenie biustu bo przecież wstyd i nie uchodzi mieć mały czy zrobienie się na blond, bo przecież mężczyźni wolą blondynki. Zapomniałam jeszcze o moich ulubionych "rybich" ustach. :) Dla mnie to banalne - ludzie są różni (tak, idealiści też istnieją) i lepiej chyba dla nich by dobierali się na zasadzie podobieństwa np. w kwestii podejścia do zmian w wyglądzie, niż później wyszłoby jak w przypadku Autorki (choć z drugiej strony zaczęli się spotykać jak miała nadwagę - jak pisała - więc trochę mi się to nie zgadza). 

Ciebie odstręczają odrosty u kobiety, a mnie to jak wiele ludzie wkładają wysiłku w to żeby wpasować się w te kanony piękna i tak bardzo przejmują się opinią innych, nie dbają o siebie dla siebie tylko właśnie z głównej motywacji "bo co ludzie powiedzą". To nie lepiej skupić się na tym, jak JA chcę wyglądać, czuć się, w jakim być związku - i olać opinie innych? Wtedy pojawia się szansa na podejmowanie lepszych decyzji, czyli takich z którymi dana osoba dobrze się czuje.

czarnaowca001 napisał(a):

Każdy może mieć taką definicję miłości i dobrego związku jaka mu odpowiada - ja mam akurat taką. I skądś się biorą osoby wedle kanonu nieatrakcyjne, które mają udane związki i osoby mega atrakcyjne, które są singlami. Nie każdy ma parcie na zbliżanie się do ideału pod względem wyglądu - nie mam tu na myśli olania higieny, ale wyrażane przez np.: doprowadzenie się do anoreksji bo chude jest piękne (wedle kanonu), ciuchy tylko modne nawet jeśli się w nich wygląda jak pokraka, powiększenie biustu bo przecież wstyd i nie uchodzi mieć mały czy zrobienie się na blond, bo przecież mężczyźni wolą blondynki. Zapomniałam jeszcze o moich ulubionych "rybich" ustach. :) Dla mnie to banalne - ludzie są różni (tak, idealiści też istnieją) i lepiej chyba dla nich by dobierali się na zasadzie podobieństwa np. w kwestii podejścia do zmian w wyglądzie, niż później wyszłoby jak w przypadku Autorki (choć z drugiej strony zaczęli się spotykać jak miała nadwagę - jak pisała - więc trochę mi się to nie zgadza). Ciebie odstręczają odrosty u kobiety, a mnie to jak wiele ludzie wkładają wysiłku w to żeby wpasować się w te kanony piękna i tak bardzo przejmują się opinią innych, nie dbają o siebie dla siebie tylko właśnie z głównej motywacji "bo co ludzie powiedzą". To nie lepiej skupić się na tym, jak JA chcę wyglądać, czuć się, w jakim być związku - i olać opinie innych? Wtedy pojawia się szansa na podejmowanie lepszych decyzji, czyli takich z którymi dana osoba dobrze się czuje.

Ale ja tego nie neguję. Neguję jedynie to, że powiedziałaś, że nie należy kogoś kochać pod pewnymi warunkami. A, owszem, należy i w mojej opinii - w opinii psychologów zapewne również - brak warunków nie jest czymś zdrowym. Pociąga za sobą istnienie kobiet - ofiar kochających za bardzo, mimo braku przesłanek ku temu, a wręcz przy istnieniu przesłanek negatywnych (przemoc, brak szacunku, etc.). Do tego prowadzi brak jakichkolwiek wymagań. Jeśli jednak są jakieś wymogi/warunki, to nie ma już czegoś takiego jak miłość/związek bezwarunkowa(y). Czysta logika. 

Anoreksja już dawno przestała być piękna według powszechnie przyjętego i kreowanego przez media kanonu. A to za sprawą Chodakowskiej, Lewandowskiej i innych fitnessek. Mężczyźni zresztą nigdy fanami anorektyczek nie byli. Podobnie zresztą jak fanami kobiet otyłych. Promowanie tych dwóch niezdrowych, nienormalnych (tak, to trzeba podkreślić) skrajności jest winą mediów i świata mody - albo bardzo chuda, albo "plus size". Dla zdrowej,wysportowanej dziewczyny w rozmiarze 34/36 przy wzroście 160-170 miejsca nie ma - dla przykładu. A, jak mniemam, takie właśnie cieszą się największym powodzeniem wśród mężczyzn. Dlaczego? Dlatego, że męski mózg, na płaszczyźnie zupełnie nieświadomej, wysyła impuls, że ma mu się podobać to, co zdrowe, bo daje większe szanse na zdrowe potomstwo. Czysta biologia. 

Ślepe(!) podążanie za modą jest w mojej opinii idiotyzmem. Pojęcie mody jest zresztą tak szerokie, że każdy znajdzie coś dla siebie. Co do odrostów - nie sądzę, że ich pofarbowanie wymaga wiele wysiłku. W ogóle dbanie o siebie nie wymaga zbyt wielkiego wysiłku - staje się codziennym nawykiem, robionym niejako przy okazji. I - uwaga - też nie uznaję dbania o siebie (w jakiejkolwiek sferze, czy to fizycznej, czy intelektualnej, bo moim zdaniem dbanie o siebie niepotrzebnie sprowadza się do jednej płaszczyzny) "dla ludzi". Dbam o siebie dla siebie - nieważne, czy jestem sama w domu, czy z niego wychodzę do pracy na imprezę imieninową znajomej. Ale, czy tego chcemy, czy nie, ludzie nas oceniają i my oceniamy innych ludzi. I tak, dalej będę twierdzić, że zaniedbywanie siebie (na różnych płaszczyznach) świadczy o tym, że dana osoba nie szanuje siebie samej. Osoba, która zaniedbuje wszystko - zdrowie, rozwój intelektualny, kondycję fizyczną, wygląd - nie ma dla siebie szacunku, bo nie podejmuje jakichkolwiek działań (czy zaniechań), żeby ten szacunek wyrazić i urzeczywistnić. Ktoś, kto codziennie po przyjściu z pracy i w każdy weekend ma jeden schemat działania - nachapać się do pełna, kanapa, piwko/chipsy/cola/pizza, telewizor, spać - nie szanuje ani siebie, ani partnera. Nie jest atrakcyjna ani fizycznie, ani intelektualnie, ani osobowościowo. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.