- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
20 lipca 2017, 16:45
Na początku zaznaczę, że nie jest mi łatwo pisać w ten sposób o mężu,
którego kocham. Jednak stoję przed podjęciem ważnej decyzji, muszę
dokładnie wszystko przemyśleć, dlatego potrzebuję Waszych rad.
Z moim mężem jestem ponad 6 lat,rok po ślubie . On nigdy do hojnych nie
należał. Za wspólne wyjścia najczęściej płaciliśmy po równo, prezenty
były tylko z jakiejś okazji, i też niezawsze na co dzień nic sobie
wzajemnie nie kupowaliśmy.
Kupuje najtańsze jedzenie, stara się oszczędzić jak najwięcej, mimo że
biedny nie jest. Wynajmujemy mieszkanie, opłaty za nie wynoszą ok 1100
zł miesięcznie z czego mąż dokłada się 400 zł, co drugi miesiąc
natomiast płaci za prąd.
Mąż wylicza każdą złotówkę. Wczoraj musiałam dopłacić 5 zł na kuriera,
który przyszedł do domu i nie miałam nic w portfelu, to od razu miał
minę naburmuszoną, że musi mi te 5 zł pożyczyć.
Do tej pory mi to nie przeszkadzało, ale teraz kiedy jestem w ciąży to
jakiś koszmar. Rodzę za 2 miesiące, wyprawkę już oczywiście zaczęłam
robić a on nie dołożył się do niej nawet zlotowki, twierdząc, że już
wszystko mam i nie potrzeba. Kiedy mówię, że kupiłam to za swoje
pieniądze i jest mi ciężko samej twierdzi, że nie będzie nic kupował
póki się dziecko nie urodzi.....
Zakupy u nas wyglądają tak, że ja pakuję swoje produkty na własny rachunek a on swoje.
Mąż może wydać maksymalnie 20 zł dziennie bo oszczędza na budowę domu.
Ciągle mi to powtarza, że on teraz oszczędza na dom, ok rozumiem czy w
imię tego mamy tak żyć? Na wakacjach byliśmy tylko raz w górach 5 lat
temu, obiecał w zeszłym roku, że teraz gdzieś pojedziemy, ale
absolutnie.... doszło co do czego, niestety nie możemy sobie na to
pozwolić, trzeba odkładać na dom. Nawet na wyjazd na 3 dni nie mamy.
Zawsze przy kasie mamy dwa rachunki.
Chemia do domu, proszki, płyny, kosmetyki itp kupuję wyłącznie ja, nawet
meble do wynajmowanego mieszkania kupiłam sama. Mamy kupić kanapę to
oczywiście ja ją mam wziąć na raty, a on będzie ze mną spłacał po
połowie. Jak kupił pralkę to też pół roku musiałam mu spłacać za nią
pieniądze.
Jedyne opłaty jakie on w tej chwili ponosi to te 400zł + prąd oraz 20
zł dziennie. Aha i jeszcze posiada samochód którym mnie czasem wiezie na
zakupy, wczoraj mi wyliczał po sprzeczce, że za chwilę bedę się składać
na przegląd który go czeka i , że jak jestem taka mądra to mam się
dokładać do paliwa, jak chce wozić moją d...
Rozumiem, oszczędzanie, ale to wygląda tak, że on odkłada na ten dom na
lokatę a ja sponsoruję prawie całą resztę. Nie mamy wspólnej lokaty, on
sobie założył ją już dawno przed ślubem.
W zasadzie nie mam oszczędności, bo nie mam z czego odłożyć, za chwilę
będzie dziecko, jest mnóstwo wydatków a ja z pensji 1700 niewiele mogę.
Co o tym myślicie, dziewczyny? Czy ja mam wygórowane wymagania w
stosunku do partnera, czy mój mąż jest po prostu sknerą? Widzicie jakąś
szansę dla naszego związku? Bo ja jestem w tej chwili na skraju
załamania nerwowego. Wiem, wiem, widziały gały co brały ale nie
sądziłam, że teraz kiedy jestem w ciąży będzie tak się zachowywał, co
mam robić? Dobrze, że mamy pieniądze z wesela odłożone na wózek i
łóżeczko bo nie wiem z czego bym to kupiła.
Edytowany przez anies5 21 lipca 2017, 13:10
20 lipca 2017, 17:10
Chore, to nie jest małżeństwo ani partnerstwo, nawet nie wiem jak to nazwać. Praktycznie można uznać że jesteś sama, a to jest tylko lokator w domu. Nie potrafię Ci nic poradzić z tego względu że ja po prostu nie była bym z taką osobą. To jest toksyczny związek, już teraz jest Ci z tym źle, pomyśl co będzie jak pojawi się dziecko, a dziecko = ogromne wydatki, często nieplanowane.
20 lipca 2017, 17:10
Mąż mówi, że nasz.Skoro placiliscie od zawsze pol na pol to mozna bylo sie spodziewac, ze tak bedzie i po slubie.. A ten dom to on wybuduje tylko za swoje i bedzie tylko jego czy wasz?
20 lipca 2017, 17:11
Ja pitole... A jego rodzice? Porozmawiaj z nim że dziecko macie wspólne i jeżeli tak ma wyglądać wasze życie po narodzinach to mu już podziękuj i wiej ile wlezie. Ten "dom" na który odkłada jest w 100% pewny? Żeby się nie okazało że on odkłada na dom który nigdy nie powstanie.
20 lipca 2017, 17:11
Mąż mówi, że nasz.Skoro placiliscie od zawsze pol na pol to mozna bylo sie spodziewac, ze tak bedzie i po slubie.. A ten dom to on wybuduje tylko za swoje i bedzie tylko jego czy wasz?
To ze tak mowi nie znaczy ze tak bedzie.:/
Nie bylo intercyzy przed slubem? Niby po slubie wszystko jest wspolne, ale mnie zastanawia ta lokata??? Jesli udowadni ( w przypadku rozwodu), ze srodki na dom pochodzily tylko od niego ( co juz ma udokumentowane----> lokata) ti ten dom bedzie jego. SPRAWDZ TO U PRAWNIKA.
Moim zdaniem facet ubezpiecza sie z kazdej strony w razie...rozpadu zwiazku.
20 lipca 2017, 17:11
twoj maz jest jakis chory psychicznie. niemozliwe, zeby az tak wyliczac pieniadze swojej własnej żonie... to jest nienormalne. a gdybys stracila prace lub bys musiala na zwolnienie isc, co wtedy?
Byłoby bardzo ciężko już to czuje. Mąż jest na tyle skąpy, że jak musi wydać na mnie 10 zł bo mi na coś zabrakło (co się bardzo rzadko zdarza) to od razu traci humor i mi to wypomina.
20 lipca 2017, 17:12
Patologiczny egoista , nie choroba. Współczuję to nie związek tylko pasożytnictwo i to mocno toksyczne.
Edytowany przez 20 lipca 2017, 17:16
20 lipca 2017, 17:12
No jak dla mnie w ogóle. Wiem, że łatwo pisać jak się nie jest w takiej sytuacji, ale nie zdecydowałabym się na ślub, a tym bardziej na dziecko z kimś kto ma takie podejście. To, że "on tego nie miał i jakoś żył" mnie kompletnie rozwaliło. Zawsze mi się wydawało, że kochający rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej i właśnie chce mu dać m.in. to czego sam nie miał (nie mówię o rozpuszczaniu dzieci i kupowania im miliona zabawek, ale piszesz o tym że gdyby nie oszczędności to nie miałabyś jak kupić łóżeczka i wózka, a to takie podstawy). Okropne to jest jak się bardziej ceni pieniądze niż własne dziecko. W stosunku do Ciebie też chora sytuacja. Rozumiem, że nie każdy musi mieć wspólne konto, ale to co on robi to już jest przesada - tak rozliczać się o każdą złotówkę to się mogą rozliczać nienawidzący się nawzajem (i robiący sobie na złość) współlokatorzy, których ktoś zakwaterował na siłę w jednym pokoju w akademiku, a nie małżeństwo. Plus to nawet nie jest rozliczanie się, tylko żerowanie na Tobie - skoro płacisz za większość rzeczy (bo i za wyprawkę dla dziecka i za utrzymanie mieszkania). No i nawet nie macie wspólnego konta, więc tak naprawdę to on oszczędza na ten moment na swój, a nie na Wasz dom. I serio powiedział do Ciebie, że chcesz wozić jego samochodem swoją d***? - to już nie jest problem ze skąpstwem, tylko głębszy, z brakiem szacunku.
Podkreśliłam to swój, bo wiesz - deklaracje to sobie można składać i tak dalej. Ale jak przyjdzie co do czego to różnie może być. W takiej sytuacji, gdzie on się tak zachowuje to bym miała poważne wątpliwości co do tego czy on potem nie wpadnie na pomysł "że przecież on odkładał, to dom na niego, a Ty możesz i tak w nim mieszkać, to po cóż formalnie masz figurować jako współwłaściciel".
Nie wiem, chciałabym napisać coś w stylu spróbuj z nim porozmawiać, powiedzieć mu jak Ci ciężko z tym że większość wydatków spoczęła na Tobie - zwłaszcza tych związanych z dzieckiem, że nie zgadzasz się na "dziadowanie" i kupowanie najtańszych produktów, bo zanim ten dom wybuduje też byś chciała w miarę normalnie żyć. Ale chyba nie napiszę, bo nie wierzę że to coś da - nie jak on nawet dziecku żałuje i w ww. sposób się do Ciebie zwraca. W dialog nie wierzę, to zostaje albo szantaż, albo podjęcie gry w tych wykłócających się współlokatorów (czyli też musiałabyś co zacząć rozliczać z każdej spalonej żarówki i z każdej spalonej żarówki). Pytanie czy w normalnym związku, który ma być szczęśliwy jest miejsce na coś takiego? :/
20 lipca 2017, 17:13
Byłoby bardzo ciężko już to czuje. Mąż jest na tyle skąpy, że jak musi wydać na mnie 10 zł bo mi na coś zabrakło (co się bardzo rzadko zdarza) to od razu traci humor i mi to wypomina.twoj maz jest jakis chory psychicznie. niemozliwe, zeby az tak wyliczac pieniadze swojej własnej żonie... to jest nienormalne. a gdybys stracila prace lub bys musiala na zwolnienie isc, co wtedy?
Byl taki czy taki sie stal po slubie?
20 lipca 2017, 17:15
To ze tak mowi nie znaczy ze tak bedzie.:/Nie bylo intercyzy przed slubem? Niby po slubie wszystko jest wspolne, ale mnie zastanawia ta lokata??? Jesli udowadni ( w przypadku rozwodu), ze srodki na dom pochodzily tylko od niego ( co juz ma udokumentowane----> lokata) ti ten dom bedzie jego. SPRAWDZ TO U PRAWNIKA.Moim zdaniem facet ubezpiecza sie z kazdej strony w razie...rozpadu zwiazku.Mąż mówi, że nasz.Skoro placiliscie od zawsze pol na pol to mozna bylo sie spodziewac, ze tak bedzie i po slubie.. A ten dom to on wybuduje tylko za swoje i bedzie tylko jego czy wasz?
Lokatę założył dużo przed ślubem, jak wczoraj powiedziałam, że w związku z tym, że ja wydaje więcej na życie, wyprawkę i w zasadzie wszystko do domu, nie mam nic odłożone na przyszłość, powiedział, że pieniądze te co odklada są dla nas, wspólne wiec pytam czy w razie czego bedzie rowniez lokata na mnie, odpowiedział, że NIE.
20 lipca 2017, 17:17
Byl taki czy taki sie stal po slubie?Byłoby bardzo ciężko już to czuje. Mąż jest na tyle skąpy, że jak musi wydać na mnie 10 zł bo mi na coś zabrakło (co się bardzo rzadko zdarza) to od razu traci humor i mi to wypomina.twoj maz jest jakis chory psychicznie. niemozliwe, zeby az tak wyliczac pieniadze swojej własnej żonie... to jest nienormalne. a gdybys stracila prace lub bys musiala na zwolnienie isc, co wtedy?
Zawsze taki był, ale dopiero teraz to wszystko zaczęłam zauważać. Jestem osobą niezależną, zawsze za siebie lubiłam płacić, ale teraz gdy za chwile przyjdzie na śwat dziecko po prostu potrzebuje wsprcia a on mi go nie chce zapewnić twierdząc, ze to dziecko niczego nie potrzebuje i sa to moje fanaberie.