Temat: Życiowa decyzja - help!

Hej, 

Postaram się jak najkrócej i w miare zwiezle, ale nie obiecuje, wiec czytaj tylko jak naprawde masz chwile czasu, <15 lat i coś w głowie, bo to moja wazna decyzja, a ja potrzebuje rady! Probuje wszystkiego, po Was bedzie psycholog, takze mam nadzieje, ze pomozecie. ;)

Kilka faktow o mnie, zeby rozjasnic: 

Mam 22 lata, mieszkam w PL, mam stala (calkiem dobra) prace, uwielbiam podrozowac, jezdze sama, glownie Europa, ale w tym roku 1szy raz Sri Lanka. 

Okej, do sedna:

Kwiecien 2017: pojechalam na SL sama, pozwiedzac, odkrywac (jak zawsze), Poznalam chlopaka (w moim wieku), w jego miejscu pracy w sumie, taki sklep, a przy tym sklepie firma, gdzie on pracuje. Dodalismy sie na fejsie, bo fajnie nam sie gadalo, ale ja pojechalam dalej i nawet zaponmnialam zaakceptowac zaproszenie. 3v dni przed moim wyjazdem ze SL, on napisal, zebysmy sie spotkali zanim wyjade. Powiedzialam mu gdzie i kieyd bede i ze jak chce to zeby przyjechal. Spotkalismy sie dzien przed wylotem, zostalismy tam na noc w hotelu (on sie uparl i placil za wszystko, bo twierdzil ze jestem jego gosciem na SL itp). Na poczatku bylo dosc sztywno, w koncu sie nie znalismy WCALE. Potem mielismy dluuuugo rozmowe na balkonie, takie wieksze rozkminy, On mial dosyc ciezki ostatni czas, stracil tate w wieku 17 lat, a pare msc temu mame. Mieszka na SL ze starsza siostra. Ogolnie tego wieczoru bylo SUUUUUUUPER, ale ja ciagle powtarzalam, ze pewnie sie juz nigdy nie spotkamy. Natspenego dnia odwiozl mnie na lotnisko, pozegnalismy sie, dostalam prezent itp. Na lotnisku czekal za bramkami chyba z godzine, az musialam isc do wyjscia. Ja sie rozplakalam, ale nie wiem czy z tych wszystkich emocji, czy ze opuszczam SL (zakochalam sie  wtym miejscu) czy co..

Okej, potem 2 msc pisania, dzwonienia, Skype'a itp, on powiedzial, ze zakochal sie we mnie juz wtedy w sklepie itp (wielki skrot).

On ciagle myslal jakby sie tu spotkac i gdzie (ze SL do PL jest cieeeezko sie dostac). W koncu ja pewnego dnia kupilam bilet. I tak mialam 3 czerwca znowu byc na SL. On skakal z radosci, ja zreszta tez. Ogolnie motylki w brzuchu i te sprawy. 

Przed samym wyjazdem, jakos 2-3 dni, mnie naszly OGROMNE watpliwosci. jechalam kompletnie bez przekonania, a przyjaciolka pocieszlaa mnie 'najwyzej bedziesz miala fajna przygode'.

1 dzien na SL byl dla mnie udreka. On robil wszystko zeby bylo mi dobrze, a ja od tego wszystkiego coraz bardziej sie zniechecalam. czulam sie jakas taka nie wiem przytloczona tym wszytskim. Poznalam jego znajomych (ktorzy specjalnie czekali zeby mnie poznac 0_o, nie pytajcie, tam to tak dziala). 

Drugiego dnia wszystko sie odmienilo. Podrozowalismy przez SL razem, spoceni (jak zwykle), zatloczonymi, smierdzacymi busami, jedlismy rekoma i robiliscmy wszystkie rzeczy, ktore ja uwielbiam. Najlepsze 7 dni EVER. 

Pewnego dnia jezdzilismy rowerami, zrobilismy sobie przerwe. Jemy arbuza, patrze na niego i mysle, ze kurde ja go kocham. Nie myslac dlugo, powiedzialam mu to. On wygladal jakby wygral wlasnie w totka i nie przestawal sie usmiechac juz do konca. Tego samego dnia poszlismy wieczorem na plaze (jak zwykle) poogladac ksiezyc. siedzimy, gadka o wszystkim (od polityki, przez jego kolegow po psy - ja uwielbiam zwierzeta), 

Nagle on mowi 'chodz ze mna cos ci pokaze'. Ustawia mnie i kaze zamknac oczy. 

Otwieram, a on kleczy przede mna na piasku z pierscionkiem i mowi, ze mnie kocha. Ksiezyc mi swieci, muzyczka gra i koles, ktorego kocham daje mi piersionek z brylantem, czaicie? 

Jak doszlam do siebie (tak z 2h placzu, mowienie ze nie moge przyjac itp), wrocilismy do pokoju i dluuugo rozmawialismy. Ogolnie bylam przekonana ze TO ON. 

Przyszedl dzien rostania. On plakal juz od rana, ja trzymalam sie do lotniska. Na lotnisku kompletnie sie rozkleilam i 2h spedzilismy na moim smarkaniu, a jego zapewnianiu ze przyjedzie do polski za 2-3 msc. 

Wrocilam do PL z uczuciem, ze zostawilam na SL cos mega waznego. Zaczelismy szykowac dokumenty na wize, planowac podroz po PL, ja urlop w pracy itp. Ogolnie ja cala w skowronkach, pierscionek na palcu (nie ze zareczynowy, po prostu prezent 0_o)

Iiii przyszla zeszla niedziela. Cos mnie tknelo (nie wiem co) i zaczelam sie zastanawiac. 

1. czy to ma sens?

2. czy ja chce sie juz wiazac? mam 22 lata!

3. co z moimi planami? podroze, wolontariat, WOOFing??

4. a co jesli TO NIE TEN? 

Ii powiedzialam mu o tym. I sie zaczelo. Jego pytania - moje NIE WIEM. Trwa to juz tydzien, a ja NIE WIEM. nie moge sie zdecydowac!

z jednej strony chcialabym zeby byl tu, poznal wszytskich i zebysmy rozpoczeli wspolna przyszlosc. 

z drugiej - a co z moimi planami, marzeniami, podrozami?chcialam tyle zrobic! a co jesli czeka gdzies na mnie inny facet, a TO NIE TEN?

obecnie jestemy na etapie - okej Ty pomysl, zastanow sie czego chcesz i sie odezwij. Przestalismy gadac wczoraj, A JA MAM ZDECYDOWAC.

Cholera jasna, czym sie kierowac?

Jeszcze2 tyg temu opowiadalam wszystkim ze TO ON i  ze jest super, a teraz NIE WIEM?

co do cholery jest ze mna nie tak?

czy ktoras z Was miala kiedys podobna sytuacje?

jak podjac TAK wazna deycjze?

sorry za chaos, ale juz jestem tym wszystkim zmeczona. Czuje presje, ze powinnam cos zrobic, on wstrzymal sie z wiza, ja nie wiem, tym bardziejz e zaraz jade w podroz do Norwegii (planowana od dawna) i to mam na glowie glownie. 

dochodza problemy w pracy, cos w domu i mam glowe pelna roznych spraw, jak w tym odnalezc poprawna decyzje?

Blagam o rady, z gory dzieki za wszystkie konstruktywne opinie. 

Jesli ktos chce napisac, ze niszcze dobremu chlopakowi zycie, to tez przyjme. 

3majcie sie

EDIT:

1. nie moze chodzic o wize, bo jego najlepsza wizja jest to, ze ja przeprowadzam sie tam i sobie zyjemy i jest super.Ewentualnie razem wyjezdzamy do kraju, gdzie on moze bez problemu sie przeniesc (np Kanada). 

2. Jego przyjazd do Polski mial byc po to zeby poznal moja rodzine itp.

3. Lankijczycy sa tacy, ze sie zakochuja i to zazwyczaj jest jedna kobieta na cale zycie, oni nie chodza na randki, szkoły są osobne, co by sie jakies potajemne zwiazki nie tworzyly itp. Wiec cala ta teoria o jego planie to raczej niemozliwe.  

W kazdym razie, obecnie jestemy na etapie ze kazdy z nas ma sobie porobic to, co naprawde chce (ja pojezdzic, gdzies pomieszkac, on skonczyc studia itp), a moze kiedys sie spotkamy. Dalej mam watpliwosci, ale tak chyba bedzie dobrze. Z jednej strony mowicie 'przenies sie tam na kilka msc'. To oznaczaloby ze rzucam prace tu i jade, Okej, ale kurde, ja mam duzo takich 'swoich' planow i chyba nie bylabym gotowa zostawic to wszystko i jechac. No dobra, moze to glupie, ale ja np koniecznie chce wejsc na Rysy, pojezdzic na nartach, popracowac w schronisku dla zwierzat. Od jakiegos czasu (rok- 1,5 roku) mam tak,ze zobacze jakies fajne bilety i lecę. I chyba póki co nie bylabym w stanie tego zostawic. Moze zyje z glowa w chmurach,jak ktoras z Was zasugerowała, ale kurde, kiedy zrobie to wszytsko jak nie teraz??     JESZXZE WIĘKSZY EDIT: on miał tu przyjechać na dwa tygodnie a noe zostać i szukać pracy!!! Analfabeta nie jest, był na 2gim roku środków w Singapurze gdy zmarła jego mama wiec musiał wrococ. Religia? Jest hindusem, chyb troche mylicie ich z muzułmanami (do których btw nic nie mam) 

Uciekalbym gdzie pieprz rosnie gdyby mi ktos po paru miesiacach znajomosci sie oswiadczyl o.O

Jak nie sprobujesz to sie nie przekonasz, ale slubu bym nie brala. Byc moze jesli odmowisz to w przyszlosci bedziesz sie zastanawiala, a co by bylo gdyby... A moze znajdziesz kogos lepszego i nawet nie bedziesz o tym pamietac.

nie oświadczył! To był prezent, tak jak napisałam. 

Jak podjąć? Pojechać tam na miesiąc, dwa, pół roku i zobaczyć jak to wygląda, dorwać jakąś pracę itd. Jeśli chcesz i masz taką możliwość. Tylko na Boga nie wychodź za niego za mąż i nie wiąż się w żaden nieodwracalny sposób....

.

No mam możliwość, ale ciagle przeraża mnie, ze to wiecie na poważnie, ze mieszkać, ze rzucić prace tu ? Nie wiem czy ja uciekam od takich poważnych rzeczy w te podroze, czy to ze mam takie watpliwości oznacza ze TO NIE TEN 

Sugarfree21 napisał(a):

nie oświadczył! To był prezent, tak jak napisałam. 

"Otwieram, a on kleczy przede mna na piasku z pierscionkiem i mowi, ze mnie kocha. Ksiezyc mi swieci, muzyczka gra i koles, ktorego kocham daje mi piersionek z brylantem, czaicie?"

To co w takim razie tutaj zrobil? 

Sugarfree21 napisał(a):

No mam możliwość, ale ciagle przeraża mnie, ze to wiecie na poważnie, ze mieszkać, ze rzucić prace tu ? Nie wiem czy ja uciekam od takich poważnych rzeczy w te podroze, czy to ze mam takie watpliwości oznacza ze TO NIE TEN 

Jak cię stać, to pojedź na dłuższe wakacje. Ale serio dłuższe, nie tydzień, dwa. Wiesz, łatwo o romantyzm przez kilka dni - gorzej, jak się zaczyna szare życie. Co nie zmienia faktu, że znam jedno małżeństwo, które się podobnie poznało, z tym, że barierą był język, za to geograficznie bliżej. Po 5 latach mają dwoje dzieci ;)

Haha mój mąż oświadczył mi się po Ok 5 miesiącach a ślub braliśmy po ok 8 . Mamy dwójkę dzieci i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem od ponad 5 lat . 

Także ten ... związki miałam dłuższe ale nigdy nie myślałam o ślubie ...

Także nigdy nie mów nigdy .... bo jak trafi to po prostu będziesz wiedzieć ze to to

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.