Temat: czy przesadzam

Dziewczyny sama już nie wiem, czy ja jestem nienormalna, czy tak po prostu jest. Czy waszym zdaniem widzenie się z partnerem 1 dzień w tygodniu ma szansę na dłuższą metę? Czy to normalna relacja? Czy waszym zdaniem jestem przewrażliwona? Wiele osób mimo pracy widuje się częściej, ale czy wtedy zaniedbują pozostałe sfery życia? Czy widząc się częściej niż razy w tygodniu traci się czas, bo się nie ma  na inne rzeczy? Problem jest taki, że mieszkam od faceta 20 km. Ja pracuje w godzinach 8-16, on pracuje na zmiany. Weekendy oboje wolne. Czy waszym zdaniem to normalne, że jak on ma zmiany do 14, to ja bym się chciała częściej zobaczyć niż ten głupi raz w tygodniu? Czy jeśli ktoś mówi, że ma poza pracą pasje, rodzinę przyjaciół, to dziewczynie poświęca 1 dzień w tygodniu? Ja już nie wiem, czy powinnam się sobą zająć i czy jestem jakaś nienormalna, że chcę więcej? Jak często wy się spotykacie? Ile pracujecie, ile macie do siebie? Ile macie lat?

To nie jest normalne dla mnie przynajmniej, ale co komu pasuje.

My mieliśmy do siebie 25km, widzieliśmy się codziennie po pracy i w weekendy. Jak się nie widywaliśmy to wtedy gdy któreś miało inne plany. Macie prawo jazdy i samochód? Jeśli tak to już w ogóle nie rozumiem, 20km to jest +/- 20min autem.

Nie jestes dla niego wazna....

Temat jakbym czytala o sobie :p Chetnie sie dowiem co inni myślą :)

Dla mnie też to by było mało. Wszystko można zorganizować - czas na pasje, rodzinę i przyjaciół oraz partnera. Powinnaś z nim szczerze o tym porozmawiać.

Pasek wagi

on mówi o ludziach żyjących na odległość, że oni jeszcze rzadziej się spotykają. Myśli, że gardzę ludźmi z pasją, a to nieprawda. Ale jeśli on na swoje pasje musi poświęcać każdą wolną chwilę to po co ja? Raz w tygodniu. Jak kończy pracę o 14, to może pójść na 2godziny na siłownie, później przyjechać na głupie 2godziny, nawet zjeść wspólnie obiad, cokolwiek. On ma 25, ja 24. Przecież może u mnie nocować i pójść do pracy, to twierdzi, że to męczące i bez przesady... W piątek koledzy, w sobotę ja, w niedzielę jego rozrywki, a na tygodniu zawsze coś i on mówi, że ja nie mam zajęcia.

Jakby chciał to by na pieszo przybiegl. Ale nie chce. 

uciekaj

justynkaaaaa100 napisał(a):

on mówi o ludziach żyjących na odległość, że oni jeszcze rzadziej się spotykają. Myśli, że gardzę ludźmi z pasją, a to nieprawda. Ale jeśli on na swoje pasje musi poświęcać każdą wolną chwilę to po co ja? Raz w tygodniu. Jak kończy pracę o 14, to może pójść na 2godziny na siłownie, później przyjechać na głupie 2godziny, nawet zjeść wspólnie obiad, cokolwiek. On ma 25, ja 24. Przecież może u mnie nocować i pójść do pracy, to twierdzi, że to męczące i bez przesady... W piątek koledzy, w sobotę ja, w niedzielę jego rozrywki, a na tygodniu zawsze coś i on mówi, że ja nie mam zajęcia.

Jestes jedna z rozrywek 

Mi to się wydaje, że zależy na jakim jesteście etapie związku - jeśli początki to takie "spotykanie" to jest ok, a jeśli jesteście razem już jakiś czas to to jest zwyczajnie bez sensu. 
Ja mam 26 lat i od kilku dobrych lat mieszkam z moim partnerem, ale zanim zamieszkaliśmy razem przez kilka miesięcy ciągnęliśmy znajomość na odległość (tyle, że to nie było 20 km a raczej 400 km) i widywaliśmy się co 2-3 tygodnie na cały weekend. Potem mieliśmy epizod związku "jeszcze bardziej na odległość", gdyż ja miałam długą delegację i mimo dzielących nas 3 tys. km widywaliśmy się 1-2 razy w miesiącu na cały weekend. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.