- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 czerwca 2017, 11:10
Kilka miesięcy temu dostałam od znajomego z poprzedniej pracy jego nagie zdjęcie. Przyznam, że nieźle mnie to zszokowało, ale był to środek nocy, nie wiedziałam o co chodzi i zupełnie to zignorowałam. Na drugi dzień znajomy dzwonił i przepraszał, bo jak się okazało zdjęcie robił mocno po % i było skierowane do jego narzeczonej, która nazywa się do bardzo podobnie do mnie - ma takie samo imię a nasze nazwiska różni jedna litera. Pośmialiśmy się z tego, pożartowaliśmy, że na pewno pomyli się na zaproszeniach ślubnych i wyjdzie na to, że albo ślub bierze ze mną, albo jego narzeczona będzie i panną młodą i gościem na własnym weselu ;)
Od tamtego zdarzenia minęło kilka dni. Wróciłam pewnego wieczoru do domu i od progu przywitały mnie pretensje mojego ówczesnego faceta, że mam w telefonie zdjęcia nagich facetów (bardzo rzadko usuwam wiadomości z telefonu, ale nagie męskie zdjęcie było tylko jedno) i w dodatku na pewno mam romans z tym facetem, bo w moim kalendarzu mam napisane spotkanie z nim (owszem, miałam wpisaną kawę z tym kolegą opisanym z imienia i nazwiska). Oczywiście zostałam posądzona o romans. I sytuacja zrobiła się bardzo nieprzyjemna. Kiedy mój partner przestał robić mi pretensje i dał mi wreszcie dojść do głosu - spokojnie wyjaśniłam mu zajście z moim znajomym oraz podziękowałam mu za bycie razem i powiedziałam, że musimy się rozstać, bo nie wyobrażam sobie bycia z kimś kto grzebie w moim telefonie, sprawdza spotkania w kalendarz i grzebie w mojej torebce (kalendarz nosiłam wtedy w aktówce z ważnymi dokumentami, zwykle 2-3 razy w tygodniu wychodziłam z nią w domu). Przyznaję, że faceta wcisnęło w podłogę i nie dotarło do niego, że to koniec.
Do wielu osób nie dociera to, że fajnego faceta można rzucić TYLKO ZA TO, że przejrzał mój telefon i inne prywatne rzeczy. B
Czy to naprawdę takie egzotyczne? Do tej pory, po kilku miesiącach, spotykam się z nieprzyjemnymi uwagami na temat mojego zachowania, mimo że moim zdaniem było ono ok. Przecież mówiłam mu kilka razy przy okazji różnych rozmów, że dla mnie przeglądanie telefonu i innych rzeczy jest bardzo mocnym naruszeniem prywatności i pozbawia mnie zaufania do drugiej osoby.
Czy uważacie, że grzebanie w rzeczach partnera jest w porządku, żeby sprawdzić czy nas nie zdradza i jakie relacje łączą go z innymi osobami?
Edytowany przez 3 czerwca 2017, 11:27
3 czerwca 2017, 11:17
Z jednej strony rozumie że facet naruszył Twoją przestrzeń osobistą. Ale z drugiej strony jeżeli ten jeden incydent wystarczył dla Ciebie do zerwania to nie był to poważny związek, i to Ty nie podchodziłaś do tego poważnie.
3 czerwca 2017, 11:19
Z jednej strony rozumie że facet naruszył Twoją przestrzeń osobistą. Ale z drugiej strony jeżeli ten jeden incydent wystarczył dla Ciebie do zerwania to nie był to poważny związek, i to Ty nie podchodziłaś do tego poważnie.
To właśnie nie był jeden incydent. To był dokładnie 4 z kolei taki incydent.
3 czerwca 2017, 11:22
Jesli uwazasz, ze postapilas normalnie to po co ten watek? Co Ci mamy powiedziec? Sama decydujesz o swoim zyciu
3 czerwca 2017, 11:26
Jesli uwazasz, ze postapilas normalnie to po co ten watek? Co Ci mamy powiedziec? Sama decydujesz o swoim zyciu
Chyba po to, żeby ktoś mi wyjaśnił, dlaczego takie rzesze ludzi uważają, że grzebanie w cudzych rzeczach i robienie awantur na podstawie znalezisk są ok ;) Mnóstwo moich koleżanek z poprzedniej pracy regularnie przeglądało telefony i rzeczy swoich facetów, żeby ich sprawdzić.
3 czerwca 2017, 11:29
Przeglądanie czyiś rzeczy nie jest normalne, ale trzymanie w telefonie zdjęcia gołego kolegi z pracy, i to kolegi który nie jest Twoim partnerem też nie jest normalne. Ja mam swój telefon, mój partner ma swój, ale normalne jest że jeżeli potrzebuję to korzystam z jego telefonu i wzajemnie.
3 czerwca 2017, 11:29
To po co ten wątek skoro do ludzi nie dociera? Chcesz przekonać kogoś, że dobrze zrobiłaś czy samą siebie?
Ja bym tak nie zrobiła. Nie miałabym nic przeciwko grzebaniu w moim telefonie faceta. Jak czasem go potrzebuje daję mu bez problemu i może sobie przeglądać co chce. On tego nie robi, bo nie ma takiej potrzeby, ufamy sobie. Zauważam ostatnio w ludziach jakieś dziwne schizy dotyczące prywatności, nie wtrącania się nikogo w nic, aż do przesady.
3 czerwca 2017, 11:30
A wyobraz sobie taka sytuacje, ze ty znajdujesz w telefonie faceta zdjecia nagiej kobiety i w dodatku przypomnienie o spotkaniu z nia :D Tez bys spanikowala i myslala, ze to tylko wymowki, ze to nie do niego mialo byc to zdjecie (ale nadal je trzyma... ciekawe po co).
A jesli chodzi o sprawdzanie telefonu hm... ja nie lubie takiego sprawdzania, ale tez nie lubie chowania sie z telefonem. Jak ktos napisze lub dzwoni do mojego faceta na telefon, gdy go nie ma, to tak, odbiore ja. I on tez moze odebrac moj telefon, gdy mnie nie ma. Moze w taki niewinny sposob on znalazl te zdjecie? Nie dziwie mu sie, ze sie wkurzyl :P Mi by serce peklo, gdybym znalazla nagie zdjecia kobiety na telefonie mojego faceta z ktora jest umowiony na spotkanie, o ktorym ja nic nie wiem, i slyszala glupie (bo tak brzmia) wymowki... Czemu ty to zdjecie trzymasz? :D Pewnie kolega tez wolalby, zebys je usunela, zanim ktos inny je zobaczy, albo ty przez przypadek wyslesz do kogos jego zdjecie zamiast zamierzonego xd
Edytowany przez nevereveragain 3 czerwca 2017, 11:31
3 czerwca 2017, 11:36
Uwazam, ze kazdy z nas ma ustalona granice prywatnosci, ktorej nie mozna naruszyc. Nie ma co sie porownywac z ta czy inna osoba. Tutaj nie bierzesz pod uwage faktu, ze to nie kolezanka z pracy, sasiadka czy listonosz naruszyl twoja intymnosc a facet, ktorego najpierw wpuscilas do swojej intymnosci. wg mnie nie rozrozniasz takich subtelnosci, a szkoda. Nie mnie oceniac kiedy i na ile wpuscisz swoich partnerow do swoich intymnych spraw, ale wg mnie to nie jest naruszenie twojej strefy intymnej, ale raczej wykorzystania informacji z wejscia do twojej strefy intymnej.
Np mnie nie robi mi roznicy jak X obejrzy moje sprawy w telefonie, gdyz mam zaufanie, ze nie wykorzysta ich przeciwko mnie, natomiast wiem, ze np moi rodzice wykorzystaja wszystko przeciwko mnie (nawet po latach), bo taka maja juz nature. Wiec w twoim przypadku mysle, ze powinnas sie zastanowic czy chodzi jedynie o wejscie w sfere twojej intymnosci czy tez - wykorzystania informacji po wejsciu w sfere twojej intymnosci i dodatkowo - brak zaufania do ciebie i podejrzewanie ciebie o jakies niecne uczynki na podstawie "wykradniecia" tych informacji.
Dla mnie wiec nie chodzi o to, ze zerwalas, bo partner naruszyl twoja prywatnosc, ale zerwalas, bo partner nie ma do ciebie zaufania. Gdyby mial zaufanie, nawet gdyby przez przypadek znalazl kompromitujace zdjecia ( np zepsulaby mu sie komorka i musial natychmiast z niej skorzystac i wzial twoja) nie oskarzylby ciebie o jakies numery (co cie poniza wg mnie), ale spokojnie poprosil o przedstawienie twojej wersji faktow.
Summa summarum - takze zerwalabym w tej sytuacji o ktorej piszesz - ale na pewno nie dlatego, ze partner zerkal mi do telefonu,
Edytowany przez 3 czerwca 2017, 11:51
3 czerwca 2017, 11:49
Uwazam, ze kazdy z nas ma ustalona granice prywatnosci, ktorej nie mozna naruszyc. Nie ma co sie porownywac z ta czy inna osoba. Tutaj nie bierzesz pod uwage faktu, ze to nie kolezanka z pracy, sasiadka czy listonosz naruszyl twoja intymnosc a facet, ktorego najpierw wpuscilas do swojej intymnosci. wg mnie nie rozrozniasz takich subtelnosci, a szkoda. Nie mnie oceniac kiedy i na ile wpuscisz swoich partnerow do swoich intymnych spraw, ale wg mnie to nie jest naruszenie twojej strefy intymnej, ale raczej wykorzystania informacji z wejscia do twojej strefy intymnej. Np mnie nie robi mi roznicy jak X obejrzy moje sprawy w telefonie, gdyz mam zaufanie, ze nie wykorzysta ich przeciwko mnie, natomiast wiem, ze np moi rodzice wykorzystaja wszystko przeciwko mnie (nawet po latach), bo taka maja juz nature. Wiec w twoim przypadku mysle, ze powinnas sie zastanowic czy chodzi jedynie o wejscie w sfere twojej intymnosci czy tez - wykorzystania informacji po wejsciu w sfere twojej intymnosci i dodatkowo - brak zaufania do ciebie i podejrzewanie ciebie o jakies niecne uczynki na podstawie "wykradniecia" tych informacji.Dla mnie wiec nie chodzi o to, ze zerwalas, bo partner naruszyl twoja prywatnosc, ale zerwalas, bo partner nie ma do ciebie zaufania. Gdyby mial zaufanie, nawet gdyby przez przypadek znalazl kompromitujace zdjecia ( np zepsulaby mu sie komorka i musial natychmiast z niej skorzystac i wzial twoja) nie oskarzylby ciebie o jakies numery (co cie poniza wg mnie), ale spokojnie poprosil o przedstawienie twojej wersji faktow.Summa summarum - takze zerwalabym w tej sytuacji o ktorej piszesz - ale na pewno nie dlatego, ze partner zerkal mi do telefonu,
Wyjaśniłam mu, że nie wyobrażam sobie bycia z kimś kto najpierw grzebie dla sprawdzenia (innego powodu nie miał) po moim telefonie i kalendarzu a potem robi mi z tego powodu awantury. Uprościłam to oczywiście, ale w dużej mierze chodzi o to, co napisałaś - o wykorzystanie tych informacji przeciwko mnie i potraktowanie mnie w taki a nie inny sposób. Samo to, że posuwa się do sprawdzania co do kogo piszę jest objawem jego braku zaufania dla mnie, a podejrzenia o romans i zdrady to kompletny brak szacunku, bo zupełnie nie dał mi dojść wtedy do słowa tylko zwyczajnie na mnie wrzeszczał, że się puszczam.