Temat: Pieniądze w małżeństwie

Jestem zniesmaczona sytuacją z wczoraj. Kobieta w jednek z sieciowek prosiła się męża(czy tam partnera) żeby kupił (chyba) ich córce coś tam za 10zł na promocji  a on nie kupił :-o  skoro ona też nie kupiła to musi oznaczać, że sama nie ma swoich pieniędzy (choć była ubrana raczej modnie i drogo) i musi się prosić swego szanownego męża o wszystko? dla mnie to jest poniżające. Co o tym myślicie?

Co  kto  lubi. Ja sobie takiej  sytuacji  nie wyobrażam  osobiście . Nie mam męża ale raczej  wolałabym  mieć jakieś swoje pieniądze. Są kobiety które zajmują się dziećmi  i  nie pracują bo  albo  zmusiła je do  tego  sytuacja albo  tak lubią . Wiem , że łatwo  się mówi bo  życie lubi płatać figle ale nie wyobrażam  sobie zajmować się w przyszłości tylko  domem  i  dziećmi . Lepiej mieć poczucie niezależności że w razie W nie zostanie się na lodzie :) 

Że u nich w małżeństwie jest tak, że decyduje tylko ten kto zarabia. Jeśli dziecko jest duże ( a tak zrozumiałam z postu) babka może wrócić do pracy i mieć własne pieniądze. Nie oburzę się w tej sytuacji, że jak on mógł, jaki typ wredny z niego itd... Myślę, że żona najlepiej zna sytuację i to od niej tylko zależy co z tym zrobi.

Może akurat nie zabrała portfela, a mąż nie kupił córce bo uznał że jest rozpuszczona. Ten medal ma z reguły 2 strony.
A co do pieniędzy w długim związku/małżeństwie - zawsze trochę dziwiły mnie kobiety które nie dbały o swoje bezpieczeństwo finansowe.
Zaczynały zajmować się dziećmi, domem i oczekiwały że Mąż będzie traktował ich jak równorzędnego partnera z którym będzie się dzielił na pół wypłatą i obowiązkami. Owszem - takie sytuacje się zdarzają , ale rzadko. Z moich obserwacji wynika, że faceci prędzej czy później przestają szanować kobiety które nie są od nich w pewnym stopniu niezależne. Mam koleżanki młode mężatki (albo w związkach), nigdy nie zrobiły kariery bo nigdy się nie rwały do pracy, mają jedno lub dwójkę dzieci i trwają przy tym swoim obiboku bo muszą, bo nie mają się gdzie podziać. I są zdziwione jak to ja wychowałam mojego faceta że regularnie przynosi mi kwiaty, liczy się z moim zdaniem i równo dzielimy obowiązki - nijak nie wychowywałam, on po prostu Wie że dobrze mi z nim ale w razie czego jestem w stanie poradzić sobie sama, a one są uczepione jednych spodni. 

napisalam chyba ich dziecko, bo moze tez jest tak ze to np nie jest jego biologiczna corka. Coz, dla mnie 10 zl ma pierdolke, jak i tak przyjechali ba zakupy i dziecko patrzy blagalnym wzrokiem to nie majatek... ale fakt dziewczynka na oko miala 10lat i mama spokojnie moze pracowac.

Jednam sam fakt, ze tak ppstapil dla mnie jest nie do zaakceptowania. 

Dodatkowo gostek wygladal jakby wyszedl z solarium, wlosy ufarbowal na czarno, mial drogi plaszcz, czyli chce uchodzic za bogacza.a zalu bylo 10zl.

Sadcat, weź lekcję z tej sytuacji i nigdy nie uzależniaj się finansowo od faceta. 

Z gegol się nie zgodzę. Albo to u mnie jest jakiś wyjątek... U mojego narzeczonego w rodzinie zawsze był model, że facet zarabia a kobieta zajmuje się domem. I zawsze była miłość i szacunek. Teraz czasy inne i nie zawsze stać mężczyznę aby sam zarabiał niestety. Jego rodzicie już właśnie tak nie mają. My poznaliśmy się jak ja studiowałam dziennie i miałam jedynie kasę na moje drobne wydatki. Ale po 3 miesiącach zamieszkaliśmy razem. On praktycznie płacił za wszystko, nawet za moją komórkę itd W końcu też założyliśmy wspólne konto. Mi było strasznie głupio wydawać Jego kasę. Nie chciałam też brać od rodziców a z dorywczej roboty kokosów nie było. I do tej pory on zarabia więcej z racji firmy a ja praktycznie tyle co nic bo jestem zatrudniona u niego i pomagam jedynie w biznesie. Mamy wspólne konto i nikt nikogo się nie pyta czy może coś kupić....kwestia zaufania, że ja nie wydam całego szmalu na pierdoły a on, że mnie nie zostawi na lodzie. I uwierz mi, że jakoś nadal mnie szanuje i kupuje kwiaty i prezenty itd. A przykład z drugiej strony ? Moi rodzice. Osobne konta, osobna nawet półka w lodówce. Mama zarabiała mniej i nieraz POŻYCZAŁA od ojca kase na coś tam. I co ? Zero szacunku, zero miłości. Po 23 latach wzięli rozwód :P Także zarobki nie są wyznacznikiem szacunku. Skoro ktoś nie szanuje drugiej osoby bo ta zajmuje się domem zamiast pracować na etacie to znaczy, że po prostu nie jest jej wart i tyle. 

Gramatyka napisał(a):

Sadcat, weź lekcję z tej sytuacji i nigdy nie uzależniaj się finan sowo od faceta. 

O to się nie martwię, ponieważ mam swoje pieniądze, a gdyby facet mi wyliczal na podpaski, kiedy zajmuje sie domem i dzieckiem, to niestety skonczylo by sie to alimentami.

pewnie wszyscy zaraz pojada po tej kobicie ze dobrze jej tak ma obowiązek pracować i mieć swoje pnieniadze bo męża kasa jest jego i juz,

ja ma trochę inny światopogląd i moj maz tez,

ta kobitka wychowuje dziecko nie tylko swoje wiec partner nie robi jej żadnej łaski ze cos tam ,,kupi"

Edit.dziwie sie tylko ze ta kobieta sie pyta o cos,zamiast zrobić to na co ma ochotę a jak sie mężowi cos nie podoba to niech sobie znajdzie karierowiczke i sam wychowa dziecko

tak naprawdę nie wiemy czy ona nie pracuje moze to typ tyrana,który rządzi wszystkim swoim i jej

prosi się maciora wydając na świat różowiutkie prosiaczki

kobieta prosi męża o..., dziecko prosi matkę o..... itp. itd

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.