Temat: do mam na emigracji

Mam problem. Za granicą mieszkam 7 lat.Wtedy syn miał 2 lata a córka 5. Ja i mój mąż dostaliśmy pracę,uczyliśmy się języka i tu wszystko szło dobrze. Gorzej z dziećmi,dużo wolniej uczyły się języka, a syn jako płaczliwy chłopiec miał trudności ze znalezieniem przyjaciół. Córka znalazła swoje grono, ale z nim jest ciężko, zapraszamy różne dzieci, fajnie się bawią ale potem cisza z drugiej strony. Próbowaliśmy wszystkiego, różnych treningów na których ma kontakt z innymi, ale to nie to, obcokrajowcy są bardzo mili, ale fakt faktem nie zapraszają. Do rodaków nie mamy szczęścia albo mają córki albo dużo starsze dzieci albo młodsze i jeszcze trudniejsze od mojego synka. On już w sumie wyrósł z najgorszych cech, ale rówieśnicy jeszcze nie dostrzegają tego, że się zmienił. W Polsce dużo łatwiej mu nawiązać przyjaźnie. Dziś znalazłam kartke na której napisał, że nikt go nie lubi i serce mi pękło. Może za długo to ciągnęliśmy? Może po 2 latach powinniśmy dać za wygraną i wrócić? Staramy się być dla dzieci przyjaciółmi, pokazujemy im świat, gramy w planszówki w zimowe wieczory, czytamy książki, wygłupiamy się. Ale przyjaciół im nie zastąpimy. Chcę żeby miały szczęśliwe dzieciństwo i żeby dobrze je wspominały. Zastanawiam się czy nie wrócić, a mąż zostanie. Boję się jak dadzą sobie radę w polskiej szkole ale w sumie jak za jakieś 8 lat będą dorosłe to i tu znajdą pracę bez problemu. Szkoda mi mojego życia, tutaj jestem wolna ale one są najważniejsze. Co robić???

Pasek wagi

Znam ludzi, którzy wyjechali głównie z myślą o dzieciach. I po latach gratulują sobie tej decyzji. Proponuje przyjechać do Polski na miesiąc i od razu będziesz wiedziała co robić. Nie ma żadnej gwarancji, ze w pl dzieci będą lubić Twojego syna. Chłopak który przyjeżdża z zagranicy tylko z wizytą jest jakąś tam atrakcją turystyczną dla dzieci ale nie wiesz, co byłoby, gdyby został na stałe. Dziś kontakty rówieśnicze 9-latków wyglądają inaczej, niż 20 lat temu. 

Wg mnie to nie emigracja jest problemem. 2 letnie dziecko jest na tyle male by sie bez problemu zaklimatyzowalo. Może po prostu taki jest że mu cieżko nawiazywac kontakty. Sama mówisz, ze mial trudny charakter. 

Pasek wagi

a sprawdzalas czy z synem wszystko w porzadku,robilas badania psychologiczne?

Tez mi ciezko uwierzyc ze to z emigracja jest problem. Male dzieci jezyk lapia szybko. Powrot w momencie w ktorym dzieciaki sa w zupelnie innym systemie szkolnictwa to najgorszy pomysl jaki mozesz miec. Zwlaszcza jesli przy okazji rozbijasz rodzine (bo pomysl zeby maz zostal a ty z dziecmi wrocisz, to jest rozbicie rodziny). 

Polecam do przeczytania

Trudne powroty dzieci emigrantow

Powrot z emigracji nigdy nie jest latwy

To ze syn nie ma problemow w Polsce w tej chwili, kiedy jest tam gosciem raz na jakis czas, nie znaczy ze problemow miec nie bedzie jesli bedzie tam na stale i dzieci lepiej go poznaja... Szkolnictwo jest zupelnie inne, system nauczania, material... Dzieciaki w Polsce w wieku 12 lat (a o ile dobrze zrozumialam to tyle ma corka) maja w szkole chociazby polski, historie, geografie - czy jak to tam teraz zwal, jak ona bedzie w stanie to nadrobic bez specjalnego toku nauczania? 

Pasek wagi

On ma teraz 9 lat tak? No to chodzi do szkoly od poniedzialku do piatku i chyba jakichs znajomych tam ma z ktorymi rozmawia i sie bawi. Skoro w Polsce jest mu łatwiej nawiazac jakies przyjaznie, to chyba nie ma problemow z niesmialoscia. Moze problemem jest jezyk, jesli sie slabo dogaduje to bedzie mu ciezej przełamac sie w grupie, ale to sie da akurat naprawic. Na wieksze przyjaznie przyjdzie moze jeszcze czas jak troche podrosnie. A moze po prostu ma taki charakter, albo moze ty cisniesz za bardzo i dzieciak czuje jakas presje ze musi miec przyjaciol z ktorymi co weekend bedzie gdzies wychodził. 

Piszesz ze chcesz wyjechac do polski ale to corke bys za granica zostawila? Bo z tego co pisalas ona ma na miejscu przyjaciol z ktorymi jej znowu pewnie byloby ciezej sie rozstac. Zreszta ja sobie nie wyobrazam jak mialabym zyc oddzielnie z moim mezem, moj syn tez potrzebuje ojca na co dzień. 

A mi się wydaje, że może powinnaś wytworzyć w nim nutkę narcyzmu? W takim sensie, żeby mu mówić, że jest odważny, inteligentny, nawet, że się czymś umie wyróżnić, znaleźć jego mocne strony i je umacniać. Bo może jest tak, że nieświadomie, sami czujecie się trochę gorsi (bo z biedniejszego kraju, bo z gorszym startem życiowym, bo nie jesteście rodakami wśród rodaków i musicie 'nadrabiać' i się starać) i syn podświadomie te zachowania przeszedł? To jest bardzo delikatna i cienka sprawa, z której człowiek sobie nie zdaje sprawy, że ma taki kierunek myślenia, czy w dany sposób postępuje. Przemyśl. Wydaje mi się, że jak syn w siebie bardziej uwierzy, to będzie też inaczej postrzegany i akceptowany.

Najważniejsze, żeby Syn sam siebie lubił i akceptował i jak nie wie za co i jakie cechy, to mu je wskaż :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.