- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 stycznia 2017, 14:40
Mam problem. Za granicą mieszkam 7 lat.Wtedy syn miał 2 lata a córka 5. Ja i mój mąż dostaliśmy pracę,uczyliśmy się języka i tu wszystko szło dobrze. Gorzej z dziećmi,dużo wolniej uczyły się języka, a syn jako płaczliwy chłopiec miał trudności ze znalezieniem przyjaciół. Córka znalazła swoje grono, ale z nim jest ciężko, zapraszamy różne dzieci, fajnie się bawią ale potem cisza z drugiej strony. Próbowaliśmy wszystkiego, różnych treningów na których ma kontakt z innymi, ale to nie to, obcokrajowcy są bardzo mili, ale fakt faktem nie zapraszają. Do rodaków nie mamy szczęścia albo mają córki albo dużo starsze dzieci albo młodsze i jeszcze trudniejsze od mojego synka. On już w sumie wyrósł z najgorszych cech, ale rówieśnicy jeszcze nie dostrzegają tego, że się zmienił. W Polsce dużo łatwiej mu nawiązać przyjaźnie. Dziś znalazłam kartke na której napisał, że nikt go nie lubi i serce mi pękło. Może za długo to ciągnęliśmy? Może po 2 latach powinniśmy dać za wygraną i wrócić? Staramy się być dla dzieci przyjaciółmi, pokazujemy im świat, gramy w planszówki w zimowe wieczory, czytamy książki, wygłupiamy się. Ale przyjaciół im nie zastąpimy. Chcę żeby miały szczęśliwe dzieciństwo i żeby dobrze je wspominały. Zastanawiam się czy nie wrócić, a mąż zostanie. Boję się jak dadzą sobie radę w polskiej szkole ale w sumie jak za jakieś 8 lat będą dorosłe to i tu znajdą pracę bez problemu. Szkoda mi mojego życia, tutaj jestem wolna ale one są najważniejsze. Co robić???
13 stycznia 2017, 14:56
Znam ludzi, którzy wyjechali głównie z myślą o dzieciach. I po latach gratulują sobie tej decyzji. Proponuje przyjechać do Polski na miesiąc i od razu będziesz wiedziała co robić. Nie ma żadnej gwarancji, ze w pl dzieci będą lubić Twojego syna. Chłopak który przyjeżdża z zagranicy tylko z wizytą jest jakąś tam atrakcją turystyczną dla dzieci ale nie wiesz, co byłoby, gdyby został na stałe. Dziś kontakty rówieśnicze 9-latków wyglądają inaczej, niż 20 lat temu.
13 stycznia 2017, 15:43
Wg mnie to nie emigracja jest problemem. 2 letnie dziecko jest na tyle male by sie bez problemu zaklimatyzowalo. Może po prostu taki jest że mu cieżko nawiazywac kontakty. Sama mówisz, ze mial trudny charakter.
13 stycznia 2017, 15:55
a sprawdzalas czy z synem wszystko w porzadku,robilas badania psychologiczne?
13 stycznia 2017, 16:21
Tez mi ciezko uwierzyc ze to z emigracja jest problem. Male dzieci jezyk lapia szybko. Powrot w momencie w ktorym dzieciaki sa w zupelnie innym systemie szkolnictwa to najgorszy pomysl jaki mozesz miec. Zwlaszcza jesli przy okazji rozbijasz rodzine (bo pomysl zeby maz zostal a ty z dziecmi wrocisz, to jest rozbicie rodziny).
Polecam do przeczytania
Trudne powroty dzieci emigrantow
Powrot z emigracji nigdy nie jest latwy
To ze syn nie ma problemow w Polsce w tej chwili, kiedy jest tam gosciem raz na jakis czas, nie znaczy ze problemow miec nie bedzie jesli bedzie tam na stale i dzieci lepiej go poznaja... Szkolnictwo jest zupelnie inne, system nauczania, material... Dzieciaki w Polsce w wieku 12 lat (a o ile dobrze zrozumialam to tyle ma corka) maja w szkole chociazby polski, historie, geografie - czy jak to tam teraz zwal, jak ona bedzie w stanie to nadrobic bez specjalnego toku nauczania?
13 stycznia 2017, 16:35
On ma teraz 9 lat tak? No to chodzi do szkoly od poniedzialku do piatku i chyba jakichs znajomych tam ma z ktorymi rozmawia i sie bawi. Skoro w Polsce jest mu łatwiej nawiazac jakies przyjaznie, to chyba nie ma problemow z niesmialoscia. Moze problemem jest jezyk, jesli sie slabo dogaduje to bedzie mu ciezej przełamac sie w grupie, ale to sie da akurat naprawic. Na wieksze przyjaznie przyjdzie moze jeszcze czas jak troche podrosnie. A moze po prostu ma taki charakter, albo moze ty cisniesz za bardzo i dzieciak czuje jakas presje ze musi miec przyjaciol z ktorymi co weekend bedzie gdzies wychodził.
Piszesz ze chcesz wyjechac do polski ale to corke bys za granica zostawila? Bo z tego co pisalas ona ma na miejscu przyjaciol z ktorymi jej znowu pewnie byloby ciezej sie rozstac. Zreszta ja sobie nie wyobrazam jak mialabym zyc oddzielnie z moim mezem, moj syn tez potrzebuje ojca na co dzień.
14 stycznia 2017, 00:08
A mi się wydaje, że może powinnaś wytworzyć w nim nutkę narcyzmu? W takim sensie, żeby mu mówić, że jest odważny, inteligentny, nawet, że się czymś umie wyróżnić, znaleźć jego mocne strony i je umacniać. Bo może jest tak, że nieświadomie, sami czujecie się trochę gorsi (bo z biedniejszego kraju, bo z gorszym startem życiowym, bo nie jesteście rodakami wśród rodaków i musicie 'nadrabiać' i się starać) i syn podświadomie te zachowania przeszedł? To jest bardzo delikatna i cienka sprawa, z której człowiek sobie nie zdaje sprawy, że ma taki kierunek myślenia, czy w dany sposób postępuje. Przemyśl. Wydaje mi się, że jak syn w siebie bardziej uwierzy, to będzie też inaczej postrzegany i akceptowany.
Najważniejsze, żeby Syn sam siebie lubił i akceptował i jak nie wie za co i jakie cechy, to mu je wskaż :)