- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 grudnia 2016, 00:56
Tak jak w tytule. Nie będę się rozpisywać i zdradzać szczegółów, bo to zbyt długa historia. Nie byliśmy w związku, to była raczej luźna, nieco dziwaczna znajomość, o których czyta się w romansidłach. Niemniej, było sporo typowych dla normalnych związków chwil, tych szczęśliwych, jak i również nieszczęśliwych. Kłamstwa z jego strony, o których dowiedziałam się od "życzliwych", gdy już straciliśmy kontakt. "Rozstanie" było równie nietypowe, jak i cała relacja. Ciężkie pół roku, litry wylanych łez i wina, godziny rozmów z przyjaciółkami. Później nadeszła fala gniewu, pielęgnowanie nienawiści do niego. Żal czasami wracał, ale na krótko. Sny o nim pojawiały się coraz rzadziej. Wydawało się, że najgorsze za mną. Myliłam się.
Mijają dokładnie dwa lata, odkąd straciliśmy kontakt, a ja znowu mam kocioł w głowie. Od kilku miesięcy on znowu pojawia się w moich snach. Gdy znikają na kilka tygodni, wszystko jest ok, ale gdy się znów pojawiają, nie mogę dojść do siebie. Myślę, rozpamiętuję, analizuję, nie mogę się na niczym skupić. Cofam się do stanu sprzed dwóch lat. Nienawidzę siebie za to, ale to chyba jedyna rzecz w moim życiu, której po prostu nie potrafię przeskoczyć. Jestem przekonana, że jest to spowodowane tym, iż nasza znajomość skończyła się nagle. Dosłownie, z dnia na dzień. Nigdy nie miałam okazji z nim szczerze porozmawiać, wyjaśnić, co tak naprawdę do niego czułam. Z drugiej strony, nigdy nie usłyszałam od niego wprost, czy jego uczucia to coś więcej niż tylko duża sympatia.
To zabrzmi śmiesznie, ale facet dosłownie skradł mi serce. Na samą myśl o poznaniu kogoś bliżej robi mi się niedobrze. Wizja związku to dla mnie w tym momencie kompletna abstrakcja. Nie jestem w stanie przejść do kolejnego rozdziału mojego życia, gdy poprzedni jest wciąż otwarty.
Przyjaciele mi odradzali kontaktowanie się z nim. Tak też robiłam, jednak na niewiele to się zdało. Tak więc, by ratować swoją duszę i umysł, planuję się do niego odezwać za jakiś czas, gdy będę na to gotowa. Chciałabym po prostu poprosić go o w miarę szczerą rozmowę, wyjaśnienie sobie kilku kwestii, co mam nadzieję w końcu pomogłoby mi ruszyć z miejsca. Nie widzę już innego wyjścia z tej sytuacji. Nie chcę budzić się w środku nocy i nie spać już do rana. Chcę przestać myśleć i wreszcie zapomnieć.
Czy któraś z was przeżyła coś podobnego? Jeśli tak, jak sobie z tym poradziłyście? Czy pomysł ponownego nawiązania kontaktu wydaje się choć trochę rozsądny?
Ps. Przepraszam za chaotyczną wypowiedź, ale ciężko jest coś przedstawić jasno, gdy ma się mętlik w głowie.
18 grudnia 2016, 23:27
to jest facet, ktory moze Toba manipulowac jezeli z nim sie spotkasz. 2 lata otwierania i zamykania przeszlosci - szkoda zycia. przeciez juz sie spotkaliscie potym rozstasniu i dalej Ci malo? to teraz kolejna dawka emocji i nerwow>? nastepne kilka lat takiego zawieszenia>? widac, ze bardzo bardzo chcesz sie z nim spotkac i liczyc, ze ktos Cie w tym poprze, ale to bez sensu. nic nie pomoze, tylko dalej bedziesz miec sny i przezywac wszystko od nowa. jakby on cos jednak do Ciebie czul, to juz dawno spotkalibyscie sie z jego inicjatywy. pozamiatane i to od 2 lat!
po prostu brak CI faceta, tego juz zdazylas wyidealizowac i na innego nie spojrzysz, bo sama sie boisz lub faktycznie zyjesz przeszloscia. 2 lata czy dluzej bez faceta to mozna troche sfiksowac. to nie jest jedyny i najlepszy facet na ziemi.
najlepszy lek na stara, nieudana milosc, jest nowa milosc:D ja to nawet duzo nie czekam, cos sie sypnelo i jak po rozmowach, juz wiem ze nie ma szans na ratunek, to zawijam manatki i od razu zaczynam wychodzic, umawiac sie, by nie siedziec nie rozpaczac. owszem daje sobie jakis czas na "zalobe" i uporzadkowanie jakis spraw, ale to sa max. 2m-ce, a nie 2 lata.
19 grudnia 2016, 12:38
napisze jeszcze raz, bo widać nie dotarło. On ma swoje życie i daj mu spokój. Jak wspomniałam też byłam w takiej sytuacji i narzucanie się to bardzo słaby pomysł. On już zakończył ten rozdział i Ty też powinnaś to dawno zrobić, zacznij szukać kogoś innego, ja dzięki temu się pozbieralam albo zajmij się czymś, Znajdź pasje, znajomych, a nie będziesz zatruwać mu życie. Jakby chciał to sam by się odezwał.
19 grudnia 2016, 16:09
napisze jeszcze raz, bo widać nie dotarło. On ma swoje życie i daj mu spokój. Jak wspomniałam też byłam w takiej sytuacji i narzucanie się to bardzo słaby pomysł. On już zakończył ten rozdział i Ty też powinnaś to dawno zrobić, zacznij szukać kogoś innego, ja dzięki temu się pozbieralam albo zajmij się czymś, Znajdź pasje, znajomych, a nie będziesz zatruwać mu życie. Jakby chciał to sam by się odezwał.
Jezu, dziewczyno, wyluzuj. Daruj sobie tą passive-aggresive gadkę i nie rób ze mnie hetery i wariatki, której hobby jest "narzucanie się" i "zatruwanie innym życia". Serio, to ostatnia rzecz, którą bym zrobiła. Poza tym, nie wiesz, czy on zamknął ten rozdział, nie wiesz, czy ułożył sobie życie. Ja również nie wiem. Plus, on się do mnie nie odezwie, bo zmieniłam numer telefonu i miejsce zamieszkania.
Nie mam najmniejszego zamiaru wchodzić z butami w czyjeś życie, miałam na myśli bardziej idea samego nawiązania kontaktu, napisania wiadomości, etc. Gdyby na to nie zareagował, nawet na myśl by mi nie przyszło, by dalej się do niego odzywać :o
Tak czy owak, chodziło mi o uzyskanie obiektywnych opinii na tę sprawę, a nie demonizowanie i porównywanie jej do własnych przeżyć. Nie mam obsesji na jego punkcie, mam życie prywatne, przyjaciół cele. Po prostu nie lubię, gdy jakaś kwestia ciąży mi na duszy lub sercu, ot co. Peace out
19 grudnia 2016, 19:05
Jezu, dziewczyno, wyluzuj. Daruj sobie tą passive-aggresive gadkę i nie rób ze mnie hetery i wariatki, której hobby jest "narzucanie się" i "zatruwanie innym życia". Serio, to ostatnia rzecz, którą bym zrobiła. Poza tym, nie wiesz, czy on zamknął ten rozdział, nie wiesz, czy ułożył sobie życie. Ja również nie wiem. Plus, on się do mnie nie odezwie, bo zmieniłam numer telefonu i miejsce zamieszkania. Nie mam najmniejszego zamiaru wchodzić z butami w czyjeś życie, miałam na myśli bardziej idea samego nawiązania kontaktu, napisania wiadomości, etc. Gdyby na to nie zareagował, nawet na myśl by mi nie przyszło, by dalej się do niego odzywać :oTak czy owak, chodziło mi o uzyskanie obiektywnych opinii na tę sprawę, a nie demonizowanie i porównywanie jej do własnych przeżyć. Nie mam obsesji na jego punkcie, mam życie prywatne, przyjaciół cele. Po prostu nie lubię, gdy jakaś kwestia ciąży mi na duszy lub sercu, ot co. Peace outnapisze jeszcze raz, bo widać nie dotarło. On ma swoje życie i daj mu spokój. Jak wspomniałam też byłam w takiej sytuacji i narzucanie się to bardzo słaby pomysł. On już zakończył ten rozdział i Ty też powinnaś to dawno zrobić, zacznij szukać kogoś innego, ja dzięki temu się pozbieralam albo zajmij się czymś, Znajdź pasje, znajomych, a nie będziesz zatruwać mu życie. Jakby chciał to sam by się odezwał.
Dobra dobra. Rób jak chcesz, Twoje życie. Gdybyś miała je tak urozmaicone to byś o nim dawno zapomniała. Powodzenia w odnawianiu kontaktu.