- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 sierpnia 2016, 13:00
Witam, mam 24 lata, tak jak moj chlopak, jestesmy razem juz rok,a mieszkamy od grudnia.
Chlopak wyjechal 3tygodnie temu za granice na szkolenie do pracy, ktore ma trwac ok.2msc - przy czym zjezdza co weekend.
Te pol roku mieszkania razem bylo dosc trudne,meczace,przedstawie po krotce problemy z jakimi sie borykalismy.
On - skrytosc, malomownosc, unikanie pewnych tematow, meczaca praca, zmeczenie po pracy, rzadki seks, problem z wczesnym wytryskiem, palenie ziola, brak doswiadczenia w zwiazku, z kobietami, w seksie, troche egoizm (ale widze,ze i tak sie staral)
Ja - pracowalam zdalnie w domu, nie poznalam zadnych nowych ludzi po przeprowadzce do innego miasta, wiec mozna powiedziec, troche wlazilam mu na glowe, razem dosc czesto zaczelismy palic trawe, ja stalam sie chorobliwie zazdrosna, przez rzadki seks, ogladanie sie za innymi, ale tez pewne klamstwa, do ktorych niejako sama sie dokopalam stalam sie bardzo zakompleksiona i podejrzliwa, pewnego dnia facet wygarnal mi,ze nie uzywam swojej kobiecosci i dziwil sie,dlaczego nie potrafie go pobudzic w ten sposob...
Jak wczesniej wspomnialam, relacja miedzy nami zmienila sie poprzez jego wyjazd.
W koncu zaczelismy szczerze rozmawiac (skype,tel), z jednej strony jestem wrecz zdumiona, ze tak bardzo zaczal sie przede mna otwierac, w czym to sie objawia? A no w tym,ze wiecej mowi, ma rozne przemyslenia, zdal sobie sprawe,ze pomimo tego jaka jestem, jak wygladalo te pol roku, bardzo mnie kocha, zalezy mu,teskni, cieszy sie ze w koncu dostal perspektywistyczna prace, czesto tez zapewnia mnie,ze wszystko sie zmieni jak wroci..Ze nie bedzie juz taki zmeczony po pracy, ze nie chce mi sprawiac przykrosci poprzez rozne swoje zachowania, chce ze mna rozmawiac szczerze, chce skonczyc z uzywkami (papierosy,ziolo,sporadycznie alko)...
W czym problem?
1 - W tym,ze slyszalam juz wczesniej o tym,jak to sie zmieni, slyszalam juz "koniec z uzywkami" ,a na nastepny dzien z mojej albo jego strony ponownie pojawiala sie taka chec,zeby sie zjarac np.. Co znaczy, ze rowniez nie jestem konsekwentna w tym.
2 - Blahe sytuacje, przykladowo, wraca z pracy rozmawiamy na skype - potem mowi,ze idzie troche do kumpli pogadac, ok, dodaje,ze za godzine pogadamy znowu - okazuje sie,ze odzywa sie po 3h, czasem pod wplywem, czasem nie - i przeprasza za to.
Inna sytuacja podobna - mowi,ze w pokoju obok zebrali sie faceci,wiec nie chce odstawac i dolaczy do nich - ok, nie ma problemu, mowi ze tez pogada z nimi i odezwie sie niedlugo. Nie odzywa sie przez 3h, tylko pisze jakies wiadomosci,buziaki,co robie,z kim rozmawiam...Pozniej dzwoni do mnie w nocy - slysze,ze jest troche wypity,znowu zaczyna przepraszac,ze dal dupy - ja mu zarzucam nieslownosc, on twierdzi,ze musi sie z nimi dograc,zeby pozniej dobrze im sie pracowalo, to jest firma ktora bedzie dzialac od podstaw, podobna z duza szansa na zmiane stanowiska,lepsze zarobki itd.Mierzilo mnie niestety to,ze w tym jego monotematycznym monologu strasznie przewijal to wszystko przeklenstwami..
Spoko, rozumiem, ale..Powtarzal mi to kilka razy, w miedzyczasie przeplatal te zapewnieniami,ze bardzo mnie kocha,ze robi to dla nas i przykro mu ,ze znowu byl nieslowny, nawijal jak katarynka, suma sumarum okazalo sie,ze z kumplem zatrzasnely im sie drzwi do pokojow w hotelu i musieli gdzies spac, przeciagal rozmowe do 3 w nocy.
O co mi chodzi - o to,ze jestem zla za te nieslownosc,ale i na siebie,ze prawdopodobne jestem od niego uzalezniona i sama pozwolilam na to,zeby zaburzyl mi sen (polozylam sie wczesniej) i dzien, ktory mialam zaplanowanyt tak,aby wstac wczesniej wyjsc gdzies na miasto..
Co dalej - od jego wyjazdu strasznie poplynelam z piciem, pije codziennie, na poczatku plakalam ciagle,bo bylam od niego odcieta, pozniej jakos zaczelam sie z ta sytuacja oswajac, weekendy spedzalismy dobrze,bylo milo, jednak zdaje sobie sprawe,ze znowu wpadlam w ciąg..
Jestem po jednej terapii, zastanawiam sie,czy ja i moj facet jako osoby prawdopdoobnie uzaleznione od substancji ww. mamy szanse na zdrowy zwiazek..
On twierdzi,ze to nie jest tak,ze musi palic,czy pic..Ze moze z tym skonczyc..
U mnie to jest tak,ze jest to choroba, wiem mniej wiecej co robic zeby nie pic i moze chcialabym to wdrozyc,jak on wroci,razem zamieszkamy (planujemy zmienic mieszaknie), ale obawiam sie ze jego zapewnienia to czcze gadanie..
Boje sie,ze przyjedzie, znowu bede wlazic mu na glowe, mi albo jemu przyjdzie ochota na palenie,picie i znowu bedziemy tak destrukcyjnie zyc..
Przez swoja chorobliwa zazdrosc ja nawet nie chcialam z nim gdzies wychodzic,bo takie wyjscia konczyly sie fochem, zle mi sie robilo, kiedy np. mijalismy jakas atrakcyjniejsza laske i widzialam,ze juz mu oko ucieka, ja na chwile przestalam istniec..
Wychodzilismy jednak ,do kina,spacer,rower,stand up..i te wyjscia byly mile tylko wtedy,kiedy nie spotykalo mnie nic,co mogloby powodowac te okropne uczucia...
W tym zyciu dominowaly jednak uzywki..Jedna z nich jest wlasnie dla mnie chyba moj facet..
Czuje, ze musze go doslownie zazywac (cialem, bliskoscia,ghlosem), dziala jak narkotyk, jak go nie ma,zacxynam czuc sie zle..
Przestaje myslec racjonalnie i mimo,ze planowalam cos zrobic - posprzatac,wyjsc gdzies,cokolwoek), zaczynam sie nad soba uzalac i szukac kontaktu w internecie..
Co o tym wszaytkim sadzicie?
Jesli cos jest niezrozumiale, moge wyjasnic..
Dodam,ze zaczelam niedawno terapie u psychologa, zdaje sobie sprawe ze sporo mam problemow i chce je rozwiazywac...
#Wydaje mi sie,ze faceta mam naprawde uczciwego,kochajacego i wartosciowego, nie chce mierzyc go miara tych drobnych bledow,bo pod wzgledem wagi problemow jakie mozna zauwazyc w roznych zwiazkach - kurcze no nie zdradza mnie, nie robic nic co byloby moralnie zle...
Edytowany przez feellikeanidiot 11 sierpnia 2016, 13:10
11 sierpnia 2016, 13:08
Zajmij się czymś, znajdź pasję, wyjdź z domu, poznaj koleżanki. Jak zaczniesz żyć to wszystko się poukłada.
11 sierpnia 2016, 13:12
Wiem,ze stosowne byloby znalezienie sobie zajecia sprawiajacego frajde, oddalajacego mnie od tych natretnych mysli o nim, od zapijania i uciekania w internet..
Problem jeszcze jest taki,ze to co chcialabym robic jest kosztowne - a niestety priorytetem dla mnie sa jeszcze inne wydatki, wobec tego to co mogloby mi sprawiac frajde nie jest dla mnie mozliwe na obecna chwile plus fakt,ze borykam sie jeszcze z fobia spoleczna i wiele mnie kosztuje np wyjscie gdzies na zakupy a co dopiero nie wiem wejsc w jakas grupe ludzi - aerobik, silownia,taniec...
Edytowany przez feellikeanidiot 11 sierpnia 2016, 13:13
11 sierpnia 2016, 13:18
uzależnienia prędzej czy później niszczą każdego. Zastanów się czy chcesz żeby twoje życie tak właśnie wyglądało. Skoro związek jest toksyczny - zakończ go. Skoro Twoje / jego picie alkoholu / jaranie blantów na dłuższą metę uczyniło Cię nieszczęśliwą- wiesz co powinnaś zrobić. Pytanie,czy masz tyle siły?
11 sierpnia 2016, 14:09
uzależnienia prędzej czy później niszczą każdego. Zastanów się czy chcesz żeby twoje życie tak właśnie wyglądało. Skoro związek jest toksyczny - zakończ go. Skoro Twoje / jego picie alkoholu / jaranie blantów na dłuższą metę uczyniło Cię nieszczęśliwą- wiesz co powinnaś zrobić. Pytanie,czy masz tyle siły?
To,ze jestem nieszczesliwa moim zdaniem jest tez scisle zwiazane z moimi kompleksami, ktore w duzej mierze wplywaja na seks (dla niego jest ok, dla mnie nie) i zycie codzienne, strach przed zrobieniem czegokolwiek zaburzeniem zwiazanym z lekiem spolecznym,unikaniem wielu sytuacji, mam w sobie taki paniczny strach przed zyciem, ludzmi i kurczowo trzymam sie tego azylu,jakim jest moj facet..
Siedzac z nim w domu, mam w sobie pewien komfort, ale to tez rodzi mase smutnych refleksji i uczuc.
Ale to jest temat dla psychologa
11 sierpnia 2016, 14:47
Piszesz dość chaotycznie. Co z tego wyłuskałam?
Marnujesz młodość zadając się z palantem, który Tobą MANIPULUJE. Nic nie zmieni w swoim zachowaniu, bo wie, że w najgorszym razie spotka go awantura, a Ty i tak nie odejdziesz. Za wszystko co sie nie układa obwiniasz siebie. Jesteś od niego uzależniona? Warto podjąć drobne kroki w kierunku wyjścia ewakuacyjnego. Np. o 22giej wyłączasz telefon i włączasz dopiero rano, o tej godzinie, która Tobie pasuje. Dobrze, że chodzisz na terapię, jeszcze lepiej by było, gdybyś potraktowała ją serio. Mało prawdopodobne, żeby w Twoim wieku być naprawdę uzależnionym od alkoholu. Więc po prostu PRZESTAŃ CHLAĆ. Na fobie społeczną są w ostateczności leki chemiczne, zrób cokolwiek, żeby poszerzyć swoje kontakty społeczne (to bardzo utrudnia tkwienie w patologicznych układach, bardzo). Na imprezie ostentacyjnie ogląda się za laskami (serio potrafiłby robić to dyskretnie, to pod Ciebie jest to oglądanie się), choć jest beznadziejnym kochankiem (jak trafisz na dobrego, kompleksy przejdą Ci w 15 minut) i tak naprawdę może sobie tylko poudawać Casanowę. Bo która by takiego chciała?
Masz na oczach gigantyczne klapki, weź sie dziewczyno w garść. Zacznij już dziś. Np. wyobraź sobie ze szczegółami, że masz u boku fajnego normalnego gościa, który Cię szanuje, ze szczegółami, jak by to było...Jakby to było byc panią swoich myśli i emocji, mieć wewnętrzny spokój takie tam... A jak może ktokolwiek Cię szanować, jeśli sama tego nie robisz?
Na Twoim miejscu przeszłabym się na konsultację do psychiatry też. Nie w sensie, że jesteś porąbana od urodzenia, tylko że życie Cię chwilowo przerosło, może jakieś wsparcie chemiczne NA POCZĄTEK by Ci sie przydało.
11 sierpnia 2016, 15:01
Zastanów się porządnie, czy problem leży w związku i partnerze, czy w tobie. Przyznam, że dość pobieżnie przeczytałam pierwszy post (ciężko się to czyta), ale wykluwa mi się z tego coś takiego:
1. Oboje jesteście niedojrzali do poważnego związku, przy czym ty jesteś na nieco innym etapie niż on. Przerabiałam to z moim facetem, niewiele brakowało, byśmy z tego powodu się rozstali. Dziś wiem, że warto było czekać aż on dorośnie i ''wskoczy'' na mój poziom, ale ile nerwów i cierpliwości mnie to kosztowało...
2. Ty masz problem przede wszystkim ze sobą. Dobrze, że chodzisz na terapię. Natomiast źle, że problemów upatrujesz głównie w tej relacji. One mają swoje korzenie w innym miejscu, a facet tylko je pogłębia.
11 sierpnia 2016, 15:23
Nie upatruje sie glownie w tej relacji, doskonale zdaje sobie sprawe z tego,ze to ja mam ogromne problemy z sama soba i faktycznie moj facet jednak je poglebia...a przez to,co jest teraz - czyli jego jakas tam wewnetrzna zmiane ,zaczelam rozmyslac nad tym czy jesli obojemy bedziemy nad soba pracowac ten zwiazek moze byc calkiem zdrowy i satysfakcjonujacy...
11 sierpnia 2016, 15:24
Przepraszam za chaos w tym moim poscie, ale nie moge tego wszystkiego ogarnac, sensownie przedstawic z uwagi na bardzo zawezone spojrzenie na to wszystko..
11 sierpnia 2016, 15:28
Ech no zagapial sie,ale od pewnego czasu raczej to kontroluje,ja sama wylapuje takie niebezpieczne sytuacje..
Kiedys stalismy na swiatlach trzymajac sie za rece a po przeciwnej stronie stala parka, ktora okazywala sobie akurat czulosc,laska jeszcze tylkiem sie odwrocila w nasza strone calujac tego faceta a moj juz to wyczail i poczulam sie kurde niezrecznie, raz ze on nie jest taki spontaniczny, jak tamta parka, dwa ze zagapil sie na laske,bo faktycznie byla atrakcyjna,chociaz mowi mi ze tego nie robi i ze nie ma atrakcyjniejszych..