- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 lipca 2016, 15:20
Błędem oczywistym jest reagowanie i działanie pod wplywem zlych emocji i wzburzenia, ale mam dośc.
Syn. 24 lata. Moja życiowa porażka, na którego nie mam zadnego sposobu i brakuje mi konsekwencji. W obecnej chwili nieczynny/zawieszony/suchy narkoman. Stoczyłam ogromna walke o jego wyjście z nałogu, która kosztowała mnie rozwód, nerwice i prawie utrate pracy. Po raz kolejny wyciagnełam rekę, gotowa do matczynej pomocy. Chwilowo miał katem skorzystac z łózka na rzecz zdobycia pracy i usamodzielnienia się. Trwa to już grubo ponad 2 lata, kącik do spania przerodził sie w zajecie całego pokoju, a szukanie pracy w postawe pt rżnę głupa, nie moge znależc albo zwalniam się, bo same debile tam pracują albo mam dorywcza u wujka co w efekcie jest bardzo dla niego przyjemnym prowadzeniem pasozytniczego zycia na koszt mamusi i jej kolejnego partnera, któremu tez pomału puszczaja nerwy. A że przebywa za granicą przebieg jego frustracji jest bardzo wygładzona. Syn rzecz jasna w jakim pomieszczeniu sie nie pojawi tam zostawia po sobie syf. Obrazek zamyka jego postawa roszczeniowa, burki pod nosem, pyskówki. Sam miód i jeszcze lepiej.
Mam świadomośc, że powinno jego zycie wygladac w ten sposób, że mamusia kupi mu dziennie bochenek chleba i puszke pasztetowej, ale jak wspomnialam wyzej brakuje mi konsekwencji. Bardzo niekomfortowo czuję sie w atmosferze klotni, nieprzyjemnych sytuacji więc macham reką i "próbuję" zyć "normalnie".
Proszę o rady, wypowiedzi zwłaszcza mlodych ludzi - co spowodowało by Wasza chęc zmiany gdybyście były/li na jego miejscu. Jak powinien zachowywac sie rodzic, aby efektem była chęc ucieczki i rozpoczecie zycia na własny rachunek?
Nigdy nie uwolnię sie od niego, jesli bedę pozwalac na tak przyjemne spedzanie zywota.
15 lipca 2016, 20:05
Nic tego nie zmieni yuratka. Starasz się być dobrą matką, ale tacy ludzie muszą dostać po dupie, inaczej niczego nie zrozumieją. On ma 24 lata, nie 16. Nie musisz go ciągać za uszy, i wystarczająco dużo dla niego poświęciłaś. Czas odciąć pępowinę.Mam paru takich znajomych, i wierz mi, nigdy się nie zmienili.
Zgadzam sie z Cancri.i bardzo,bardzo Ci wspolczuje. Moja babcia miala to samo z bratem mojej mamy,az wyrzucila go z domu w wieku 26 lat(!!;), pojechal za granice,pracuje,ma partnerke....i razem sobie cpaja i dorywczo pracuja. Niektorzy tak maja:postawe pasozytniczo-roszczeniowo-jakos to bedzie. :((
15 lipca 2016, 20:15
wiesz co zauwazylam i6 to jest najgorsze...ze czesto takie osoby jak moj wujek i2 twoj syn (identyczne osobowosci) to osoby bardzo inteligentne i2 swietni5 manipulanci,lapia wszystko w lot i potrafia Swietnie wykorzystac twoje slabosci przeciwko tobie...moj wujek przyszedl na komunie mojej mlodszej siostry i2 ukradl sporo bizuterii mojej mamy i prezenty2 siostry(pieniadze,bizuterie)i to byl moment kiedy moi rodzice czyli jego wlasna siostra kategotycznie uciela kontakt.
15 lipca 2016, 20:24
Bardzo Ci współczuje sytuacji w której się znalazłaś. Nie mam żadnego doświadczenia w takich sprawach, ale jedna rzecz mi się tak klaruje. W rodzinach zdarza się iz występuje przemoc, nie tyle fizyczna co bardziej psychiczna. Tyle że najczęściej mówi się o tym na linii partner -partner, rodzice- dziecko, i w takich sytuacjach człowiek ma gdzie szukać wsparcia w instytucjach państwowych, policja itp. Po Twoich wyrywkowych opisach mam takie odczucie, że ty również takiej przemocy od swojego dziecka doświadczasz, i jak najbardziej potrzebna ci jest jakaś pomoc z zewnątrz. Ja bym chyba w pierwszej kolejności skorzystała z pomocy prawnika, a następnie psychologa.
15 lipca 2016, 20:35
To już jest dorosły człowiek, ukształtowany tak, ze jest mu w zyciu łatwo. Właściwie każdy dąży do tego, żeby mu było łatwo i jak tę droge odnajdzie to nią podaża, tylko niektóre drogi są dla otoczenia akceptowalne bardziej, inne mniej. I zawsze taki trudny człowiek jest dla kogos bliski, dla jednych bedzie dzieckiem, dla kogoś to bedzie rodzic, co w sumie niczego nie zmienia. Brat mojego meża jest taki, zawsze młodszy syn, az w końcu minął ten czas kiedy bycie młodszym z czegokolwiek rozgrzeszało, w jego przypadku to 33 lata. Najpierw sobie gdzieś tam zarabiał, ludzie go lubili, sprzyjali mu, a on sobie tak z dnia na dzien żył, jak nie pracował to wyciągnął od rodziców, jak mu trzeba było wiecej to ukradł, żeby nie kradł to znów rodzice dawali więcej. Miał coraz młodsze dziewczyny, znaczy dziewczyny zawsze w tym samym wieku, on sie starzał, takie naiwne nastolatki którym imponował starszy chłopak z problemami, wszystko oczywiście do czasu. Moja matka nie jest lepsza, tylko ona zepsuła się na powaznie późno, bo ja juz byłam całkiem duża. Też zawsze pokrzywdzona przez los księżniczka, której się coś od zycia nalezy, z ciągotami do towarzystw w których mogła czuć się lepsza. Takich historii jest mnóstwo, zawsze w grę wchodzą albo alkohol, albo narkotyki, albo zaburzenia psychiczne, cos co pozbawia uczuć głębszych w stosunku do innych, a kieruje je do wewnątrz swojej ofiary. Mozna liczyć, że te uczucia sie przekierują, ale to się chyba nie zdarza, kiedy ten człowiek jest w stanie zagarnać wszystko, co mu potrzebne. Często odebranie mu czegos też nie rozwiązuje sprawy, bo uczucia kieruje jeszcze bardziej do wewnatrz. Plus i wytchnienie jedynie dla bliskich, którzy na to nie patrzą.
15 lipca 2016, 20:38
Moim zdaniem to on powinien całkowicie zmienić środowisko. Wyjazd do pracy za granicę? Jakiś wolontariat?
15 lipca 2016, 20:43
Moim zdaniem to on powinien całkowicie zmienić środowisko. Wyjazd do pracy za granicę? Jakiś wolontariat?
Był. w Londynie, u ojca. Skonczyło sie tym, ze ćpał razem ze swoim wujkiem, prace stracił, ojciec pogonił go do Polski.
Teraz tez by chciał, oczywiscie, ale najlepiej znowu do tatusia czyli tam gdzie mu ktos wszystko po gebę podstawi. Ale tam jest spalony. a sam wysiłku nie wykona. Modlę sie o dobra dziewczyne. Jesli sie taka by pojawiła, a on sie zakocha to z tej miłości sie zmieni. Ale cpun jak to cpun, podobne do siebie złodziejki znajdował. oni maja jakies czujniki na siebie
15 lipca 2016, 20:52
Pewnie:) Bez skutku, on ma psychologów za głupoli. Terapeutka z naszego stacjonarnego monaru stwierdziła, ze takiego opornego pacjenta nigdy nie miala. Kierownik jednego z osrodków szybko stwierdził, że to wampir emocjonalny.pracowaliscie z psychologiem? Z tego co piszesz to zaszlo za daleko, forumowe rady nic tu nie dadza :(
Sa takie jednostki na swiecie i zapewniam Cie, ze to nie jest pierwszy przypadek z jakim sie spotkalam...A juz w ogole osobiscie spotkalam takich...Zreszta, daleko nie szukac, mam takiego brata. Ale spotkalam tez tutaj na emigracji takich rodzicow, co uciekli z Polski zostawiajac wszystko, zeby nie mieszkac z synem pasozytem. A naprawde mieli w Polsce wysokie stanowiska. Opowiadali tez swoje przezycia, podobne do Twoich.
Jak napisalas....to beton, wytrzyma wszystko i spadnie na cztery lapy. Probowalas, dalas z siebie max...Takie geny prawdop.
Czy za 10-20 lat tez bedziesz miala resztki sil, aby mu pomagac????? Wykonczy Cie i tyle..
Nie wiem co bym zrobila, ale chyba bym sprzedala mieszkanie /straci meldunek i nie bedzie znal adresu/, kupila za to nowe, wyprowadzila sie gdzies ...albo to samo miasto /zalezy gdzie mieszkasz/. O D C I E L A sie ....i wyobrazam sobie jakie to moze byc trudne, wrecz niemozliwe...Bo sama jestem matka..Ale pamietam tez swoich rodzicow, schorowanych bardzo...Tak jak opisywalas..ze umowiona bylas na operacje wyciecia macicy, a gnoj przychodzi nad ranem i ma zlew.. Moj tato umieral na lozu smierci, a moj brat gnoj szedl na dyskoteke. Po pogrzebie, tego samego dnia, smial sie i cieszyl i wspominal, ze starego w koncu nie ma....
On Cie ma za nic....Czy bedziesz, czy nie bedziesz, gnoj jakos przetrwa. Ocal siebie, woje zycie, zwiazek, mlode jeszcze lata i przestan z nim pracowac, cudowac, chodzic na terapie. Nie masz juz takiego obowiazku. Ocal siebie.
Edytowany przez RybkaArchitektka 15 lipca 2016, 20:55
15 lipca 2016, 20:52
Co spowodowałoby u mnie chęć zmiany? - podejrzewam, że nic. Ludzie "coś" w życiu robią, bo mają jakieś marzenia, plany, pragnienia, aspiracje. A jak nie mają to chociaż powielają znane im schematy, czyli może wtedy nie pojawia im się w głowie myśl "idę na studia, bo się tym interesuję", czy "idę do pracy, bo chcę być samodzielny i móc mieć własne mieszkanie", ale przynajmniej idą bo wszyscy tak robią, bo tak wypada, bo taka jest kolej rzeczy i tak dalej. Jeżeli ktoś sam z siebie planów nie miał, a ze społecznego schematu się wyłamał to moim zdaniem będzie mu bardzo ciężko zmienić myślenie i wrócić na "normalną" ścieżkę. Bo w sumie po co? Przecież spać gdzie ma, jeść co ma, chęci do zapewnienia sobie tego samodzielnie z kolei brak. Ja nie wierzę w "powroty do społeczeństwa" (oczywiście są wyjątki, ale to albo ktoś musi tego sam z siebie chcieć - taka wewnętrzna motywacja, albo musi zaliczyć w życiu jakiś wstrząs, który całkowicie mu wszystko przewartościuje). Myślę, że realne szanse by coś zmienić miałaś kiedy mleko się rozlewało, czyli kiedy dopiero zaczynał się wciągać w te narkotyki - teraz, jak mleko się już rozlało, to coś zmieniać może tylko on sam.
15 lipca 2016, 21:00
Nie powinnam tego mowić, przyznawac sie nawet, bo jestem w zwiazku, ale tak bardzo, do tej pory zal mi mojego małzenstwa. To była wielka milosć. Naprawdę. Jak bardzo mój były mąz musiał nienawidziec mojego syna, żeby mnie zostawić. Płakał potem, ale nie było juz co zbierac. Z jednej strony nie dziwiłam sie a z drugiej byłam taka zawiedziona, ze zostawił mnie z tym wszystkim sama, ze uciekł jak tchórz. Nie wytrzymał.
Chyba rzeka nieszczesc wypływa z mego wnetrza. Oj, jak ja nie lubie sie tak uzewnetrzniac i zalic