Temat: Wspólne mieszkanie przed ślubem

Witajcie! 

Stanęłam przed podjęciem poważnej decyzji, otóż jestem w związku od 1,5 roku, przez ostatnie pol roku mieszkaliśmy na odległość ponieważ wyjechałam na studia do innego miasta. Mój facet miał zacząć prace w tym samym mieście i mieliśmy razem zacząć wynajmować mieszkanie, ale niestety jednak nie wyszło. Teraz już będę wracać do mojego miasta rodzinnego, jednak ze strony mojego faceta pomysł wspólnego mieszkania wciąż jest aktualny. No i tutaj mam pewne dylematy, bo o ile nie miałabym wątpliwości żebyśmy oboje mieli wynajmować w innym mieście mieszkanie, o tyle to wspólne mieszkanie w tym naszym mieście rodzinnym jakoś już nie jest dla mnie takie oczywiste, nie wiem czy wiecie o co mi chodzi... Kocham mojego chłopaka i jestem z nim szczęśliwa, wiem też, że planuje jakieś zaręczyny w niedalekiej przyszłości, ale jednak boję się tego kroku tym bardziej, że jeszcze studiuję dziennie i jestem na utrzymaniu rodziców... Chciałabym się Was zapytać, jakie jest Wasze zdanie na temat takiego wspólnego mieszkania. Czy popieracie to, czy jesteście całkowicie przeciwne? 

Dla mnie wspólne mieszkanie ma same zalety, w tym tę największą: zanim wpakujesz się w małżeństwo, masz możliwość naprawdę poznać swojego partnera (i w razie czego ewakuować się na czas). Znam co najmniej jedną parę z kilkuletnim stażem, która zamieszkała razem i po roku się wyprowadzili do osobnych mieszkań z powrotem - po prostu nie dali rady mieszkać ze sobą, mimo kilkuletniego całkiem udanego związku. Ja bym chyba oszalała, gdyby okazało się że wyszłam i zamieszkałam z jakimś np. straszliwym skąpcem, despotą, syfiarzem itd.

Pasek wagi

w Twoim wypadku absolutnie nie popieram. dla mnie podstawą jest narzeczeństwo i ustalenie daty ślubu (no chyba, ze ktoś nigdy tego ślubu brać nie zamierza) oraz możliwość samodzielnego utrzymania się. u Ciebie ani konkretnych zaręczyn nie ma (jakieś i w niedalekiej przyszłości to nic i jeśli Ci zależy na ślubie to możesz się takim mieszkaniem nieźle oszukać), ani nie pracujesz i tak czy tak musiałabyś obciążać rodziców. skończ na spokojnie szkołę, z tego co piszesz wtedy już będziesz po zaręczynach, znajdź pracę, odłóż trochę kasy i dopiero wtedy zamieszkajcie razem.

a póki co dużo rozmawiajcie. o przyszłości, o tym jak on widzi wasze mieszkanie razem, o podziale obowiązków, o przyzwyczajeniach, o dzieciach, o zwierzętach domowych. a na mieszkanie przyjdzie jeszcze czas.

comfy napisał(a):

Ja bym chyba oszalała, gdyby okazało się że wyszłam i zamieszkałam z jakimś np. straszliwym skąpcem, despotą, syfiarzem itd.

sorry, ale takie rzeczy widać i przed zamieszkaniem razem...

beatrx napisał(a):

a póki co dużo rozmawiajcie. o przyszłości, o tym jak on widzi wasze mieszkanie razem, o podziale obowiązków, o przyzwyczajeniach, o dzieciach, o zwierzętach domowych. a na mieszkanie przyjdzie jeszcze czas.

To nie jest tak, że te pomysł sobie po prostu padł i tyle, bardzo dużo rozmawiamy o takich rzeczach, wiemy oboje, że chcemy ślubu, dzieci, psa, mamy jakieś tam plany. Chłopak też wie przecież, że na razie nie pracuje i jest tego świadom, że to on musiałby nas utrzymywać jak na razie...

ja ogolnie jestem bardzo za. To jest zupelnie inna sytuacja kiedy sie mieszka i zyje razem a kiedy sie tylko widuje (nawet jesli sie widzi codziennie). Potem nagle po slubie zalicza sie zonka bo nie tak to mialo wygladac, inaczej to sobie wyborazalem. Oczywiscie jesli mieszkanie razem to utrzymywanie samego siebie jest rzecza chyba jasna - koniec z siedzeniem na garnuszku rodzicow ;) 

Jestem za.

ja z chłopakiem byłam w związku 3 miesiące i zamieszkaliśmy razem. Miałam ogromne watpliwości. Początki były cholernie ciężkie ale teraz jest super i nie wyobrażam sobie teraz nie byc z nim cały czas ;p

beatrx napisał(a):

comfy napisał(a):

Ja bym chyba oszalała, gdyby okazało się że wyszłam i zamieszkałam z jakimś np. straszliwym skąpcem, despotą, syfiarzem itd.
sorry, ale takie rzeczy widać i przed zamieszkaniem razem...

Wyobraź sobie, że niestety nie zawsze. 

Pasek wagi

Może odniosę się do swojego przykładu. Nie mieszkaliśmy przed ślubem razem. Zdecydowaliśmy się na zaręczyny po 4 latach razem, po kolejnych 2 wzięliśmy ślub. U nas było tak, że odkąd zamieszkaliśmy razem wszystko się zmieniło na o wiele lepsze :) Ogólnie chyba ślub dobrze wpłynął na nasz związek. Tyle, że uważam, że miałam po prostu fuksa.. wielu rzeczy nie da się "wyczaić" przed wspólnym zamieszkaniem, zanim zaczniecie wspólnie gospodarować budżetem, wspólnie prowadzić kuchnię, ogarniać chatę itd. Możliwe, że macie zupełnie inne wyobrażenie na temat życia razem (może on oczekuje byś Ty sprzątała wokół niego ?).. Mój przed ślubem dawał mi do zrozumienia, że gotował nie będzie (co jak ja się za to nie biorę to jednak głodnieje i ogarnia gotowanie:P) no, ale nie było to oczywiste, loteria raczej.. No tyle, że tu pojawia się pytanie czy to jest dobrym krokiem już teraz - jeśli nie czujesz się gotowa, według mnie nic na siłę:P ale przydałoby się pomieszkać trochę przed slubem, ja to spać nie mogłam ze strachu jak to będzie, bo randkowanie to jednak zupeeełnie co innego jak mieszkanie razem.. ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.