Temat: Jak sobie poradzić z brakiem miłości

Źle się czuję ze świadomością tego, że tak na prawdę nikogo nie obchodzę i na dodatek moja waga i wygląd pozostają wiele do życzenia. Rodzice jedyne co to mi się zwierzają, jakie mają złe życie i jak mąż/ żona są beznadziejni i w ogóle. Jak mają zły dzień to mnie bez powodu wyzywają od grubych idiotek co do niczego się nie nadają. Mój brat często się ze mnie śmieje, mama często się przyłącza do tego, np. że jestem grubą krową i nikt mnie nie zechce. Mojemu ojcu to się nie podoba, ale każe mi przestać jak jest jakaś kłótnia, bo mówi, że to bez sensu, że jestem mądrzejsza to powinnam przestać. Czasem mnie broni. Ogólnie w domu są częste awantury, bo niby ojciec pije codziennie, zdarzały się niegroźne rękoczyny. I tak w sumie jest lepiej niż w dzieciństwie, jedno na drugiego gadało, a ja musiałam tego wysłuchiwać, jeszcze na dodatek ojciec mówił, że nas nie lubi. Matka jak byłam w przedszkolu to mówiła, że jesteśmy potworami, że jest naszym murzynem, że same obowiązki dodatkowe ma z naszego tytułu. Chce dodać, że dobrze się uczę, nigdy nie było ze mną problemów, nigdy nie przyszłam pijana, nawet jak byłam na imprezie, sprzątam w domu. Dziwnie się czuję z tym, że nikt mnie nie kocha. Boję się nawiązywać większych relacji z chłopakami, bo się obawiam, że też będą pić, że zawsze będę musiała ze wszystkim zostać. Możecie mi coś doradzić jak sobie poradzić z uczuciem, że nikt mnie nie kocha i nikomu na mnie nie zależy? (Tzn. wiem, że w głębi serca rodzice mnie kochają, ale jakoś ich nie obchodzę i nie o taką mi miłość chodzi, tylko taką, żebym czuła się bezpiecznie). Jeżeli uda mi się dostać pracę na wakacjach, to planuję się przeprowadzić, ale się boję tego, bo będę musiała studiować ciężki kierunek dziennie, pracować i ogarniać sama mieszkanie.

roogirl napisał(a):

Malineczka94 napisał(a):

roogirl napisał(a):

Na pewno nie warto tracić czasu na próby zaimponowania rodzicom żeby cię zaakceptowali taką, jaka jesteś, bo nigdy to nie nastąpi. Po drugie nie warto też teraz jak się jest takim przepraszam za określenie nie bierz do siebie zrąbanym szukać kogoś, trzeba by najpierw co nieco naprawić. Ja bym tu uciekała w pracę... po pierwsze pozwoli zapomnieć, po drugie odwróci uwagę od żarcia i łatwiej będzie schudnąć, po trzecie poprawi samopoczucie jak coś osiągniesz i łatwiej ci będzie się zaakceptować i pokochać siebie. A wtedy jak dla mnie przyjdzie miłość i akceptacja od innych.
Dzięki za radę, tą z tym, żeby nie tracić czasu na próby zaimponowania rodzicom jest bardzo trafna, nawet nie pomyślałam o tym;) Oczywiście swoje obowiązki domowe zamierzam spełniać, żeby nie było. Eh najgorzej, że mam już prawie 22 lata, to już powinnam kogoś mieć, bo później kogoś sensownego będzie ciężej znaleźć, a teoretycznie jakichś kandydatów mam.
Eee wiesz lata doświadczeń :) Ja bym chciała żeby mi w twoim wieku ktoś dał taką radę, bo zmarnowałabym tylko 22 lata, a nie 31 :)

Jak o tym pomyślałam, to taki kamień spadł mi trochę z serca. Chociaż bałagan lekki w głowie jest jak na razie.

Malineczka94 napisał(a):

roogirl napisał(a):

Malineczka94 napisał(a):

roogirl napisał(a):

Na pewno nie warto tracić czasu na próby zaimponowania rodzicom żeby cię zaakceptowali taką, jaka jesteś, bo nigdy to nie nastąpi. Po drugie nie warto też teraz jak się jest takim przepraszam za określenie nie bierz do siebie zrąbanym szukać kogoś, trzeba by najpierw co nieco naprawić. Ja bym tu uciekała w pracę... po pierwsze pozwoli zapomnieć, po drugie odwróci uwagę od żarcia i łatwiej będzie schudnąć, po trzecie poprawi samopoczucie jak coś osiągniesz i łatwiej ci będzie się zaakceptować i pokochać siebie. A wtedy jak dla mnie przyjdzie miłość i akceptacja od innych.
Dzięki za radę, tą z tym, żeby nie tracić czasu na próby zaimponowania rodzicom jest bardzo trafna, nawet nie pomyślałam o tym;) Oczywiście swoje obowiązki domowe zamierzam spełniać, żeby nie było. Eh najgorzej, że mam już prawie 22 lata, to już powinnam kogoś mieć, bo później kogoś sensownego będzie ciężej znaleźć, a teoretycznie jakichś kandydatów mam.
Eee wiesz lata doświadczeń :) Ja bym chciała żeby mi w twoim wieku ktoś dał taką radę, bo zmarnowałabym tylko 22 lata, a nie 31 :)
Jak o tym pomyślałam, to taki kamień spadł mi trochę z serca. Chociaż bałagan lekki w głowie jest jak na razie.

Oj wiem co czujesz. Ta ulga jest wspaniała :)

Pasek wagi

Berchen napisał(a):

przykro czytac ze tak sie czujesz, pierwsze co mi do glowy przyszlo to moze rozmowa sam na sam z mama, moze nie jest swiadoma ze tak to odbierasz, ale tu musisz sama wiedziec czy to ma sens. w takich sytuacjach powstaje niebezpieczenstwo ze szukajac milosci zlapiesz sie pierwszego lepszego chlopaka ktory sie toba zainteresuje bo bedziesz przekonana ze takie szczescie cie juz nigdy wiecej nie spotka i wtedy mozesz bardzo szybko powtorzyc wzorzec rodzicow, byloby lepiej bys popracowala nad poczuciem wlasnej wartosci zanim w taki prosty sposob zwiarzesz sie z kims za szybko - wiem cos o tym. Usamodzielnij sie a wszystko bedzie inaczej, bedziesz gosciem w domu i bedzie inna perspektywa traktowania ciebie, bedziesz osoba ktora sama cos osiagnela.

Dzięki za radę:) Co do tego, że złapię pierwszego lepszego chłopaka to mi raczej nie grozi. Spotykałam się z obiektywnie fajnymi, przystojnymi, ogarniętymi chłopakami, ale się obawiałam, że może chcą mnie oszukać, czy wykorzystać i zrywałam znajomości...

Co do mamy, to jej to mówiłam, ale nie daje to skutku. Żeby nie było wiem, że ona mnie kocha, ale miała bardzo, bardzo ciężko w życiu i mnie nie rozumie. Uważa, że mam co jeść to powinnam być szczęśliwa. Co do ojca, to on wolałby się wyszaleć itp., ma prawie 50 lat a w głowie mu chodzenie na dyskoteki, nawet nie wiedział nigdy ile mam lat, do prac domowych się nie włączał, więc nie miał po co mi dokuczać, wolał grać dobrego policjanta. Teraz jak zdrowie mu zaczęło szwankować to przypomniał sobie o dzieciach i czasem pyta co słychać ... Mama to przynajmniej wiem, że chociaż sprzątała itp., więc mnie kocha (ja też sprzątam w domu, żeby nie było).

Berchen napisał(a):

wiesz , zajrzalam do pamietnika by sie dowiedziec jak to jestes gruba, i jestem w szoku, jesli prawda jest ze cie ktos z rodziny nazywa gruba z waga 70kg przy wzrosie 170 to chyba twoja mama to modelka z Victoria S. a brat super men, bez przesady , jak mozna twierdzic ze jestes gruba z takimi wymiarami, co maja powiedziec te dziewczyny co waza ponad setke. 

No moja mama ma wymiary jak modelka, a brat jest gruby, grubszy ode mnie, przy moim wzroście ma 80 kilka kilo. A najlepsze, że jak się odchudzam to rodzice mi wciskają słodycze :/ (Możliwe, że się boją, że zostanę anorektyczką, ale u mnie to nie możliwe, bo lubię jeść a co najważniejsze to jest nie zdrowe).

Berchen napisał(a):

wyliczylam twije BMI - 24 - norma, wiec daruj sobie ich uwagi i rob swoje, myslalam ze faktycznie masz problem z waga - tak jak ja , a ty prawie modelka - zycze ci poprawy humoru i super pieknego tygodnia.

Dziękuję i również życzę dobrego tygodnia :) Co do tego, że gruba jestem to wiem, że nie jestem. Chociaż szczupłą też nie.

wiesz co mnie od razu zaniepokoiło? 1.,,mój ojciec niby pije codziennie", 2.,,niegroźne rękoczyny", 3.,,teraz jest i tak lepiej niż w dzieciństwie". 1. jakie niby? pije albo nie. 2. to jest zawsze groźne. 3. nie jest, tak sobie wmawiasz tylko, żeby nie zwariować. idź na terapię dda lub ddd -poczytaj o tym najpierw, można na nfz, tam się nauczysz krok po kroku jak sobie radzić w życiu, aby być szczęśliwą. bo chcesz być szczęśliwa, prawda? aha, i jeszcze 4- to uciekanie od związków z obawy, że zostaniesz skrzywdzona, to też pokłosie tego, co się dzieje w domu, również do przepracowania na terapii. powodzenia:) 

Pasek wagi

okate napisał(a):

wiesz co mnie od razu zaniepokoiło? 1.,,mój ojciec niby pije codziennie", 2.,,niegroźne rękoczyny", 3.,,teraz jest i tak lepiej niż w dzieciństwie". 1. jakie niby? pije albo nie. 2. to jest zawsze groźne. 3. nie jest, tak sobie wmawiasz tylko, żeby nie zwariować. idź na terapię dda lub ddd -poczytaj o tym najpierw, można na nfz, tam się nauczysz krok po kroku jak sobie radzić w życiu, aby być szczęśliwą. bo chcesz być szczęśliwa, prawda? aha, i jeszcze 4- to uciekanie od związków z obawy, że zostaniesz skrzywdzona, to też pokłosie tego, co się dzieje w domu, również do przepracowania na terapii. powodzenia:) 

Ad.1 Codziennie siedzi w piwnicy. Nie umiem rozpoznać osoby pijanej. Moja mama mówi, że codziennie jest pijany.

Co do Twojej matki to moge jedynie Ci powiedziec, ze mialam (mam) to samo w domu. Moja matka jest niezdolna do okazywania uczuc, tak samo jak ojciec. Nigdy ich nie interesowalo co sie dzieje w moim zyciu. Chociaz tak jak Ty uczylam sie dobrze, na zadne imprezy nie chodzilam, zero problemow wychowawczych. Przez cale zycie nie uslyszalam od matki ze mnie kocha ani nigdy tez mnie nie przytulila. Tak samo jak i ojciec. Nie bede juz przytaczac konkretnych sytuacji bo to temat rzeka, ale przez nich i ich stosunek do mnie mialam duzy problem z zaufaniem, akceptacja i odczuwaniem uczuc. Na wszystko bylam obojetna, niepewna, zimna. Nikogo do siebie nie dopuszczalam, nie rozumialam co to znaczy kochac i byc kochanym. Ale znalazl sie ktos kto wyciagnal mnie z tego emocjonalnego bagna. Udowodnil mi, ze nie ma sensu walczyc o cos czego rodzice nigdy nie beda w stanie mi dac (chodzi o milosc). I tym bardziej nie ma po co sie tym dreczyc. Podarowal mi swoja bezgraniczna milosc i mimo, ze bylam taka krolowa lodu to udalo mu sie przelamac ta bariere i wyciagnac ze mnie uczucia, ktorych nigdy nie znalam. :>  a byl to moj chlopak, z ktorym juz jestem szczesliwa 7lat. :) 

Takze dziewczyno, glowa do gory. Napewno znajdzie sie ktos przy kim wkoncu poczujesz sie kochana i akceptowana. Niestety czesto sie uwsteczniamy sie przy rodzicach, a to konczy sie autodestrukcja. Musisz podchodzic do nich z duza rezerwa bo inaczej zle to sie skonczy dla Ciebie. 

Annels napisał(a):

Co do Twojej matki to moge jedynie Ci powiedziec, ze mialam (mam) to samo w domu. Moja matka jest niezdolna do okazywania uczuc, tak samo jak ojciec. Nigdy ich nie interesowalo co sie dzieje w moim zyciu. Chociaz tak jak Ty uczylam sie dobrze, na zadne imprezy nie chodzilam, zero problemow wychowawczych. Przez cale zycie nie uslyszalam od matki ze mnie kocha ani nigdy tez mnie nie przytulila. Tak samo jak i ojciec. Nie bede juz przytaczac konkretnych sytuacji bo to temat rzeka, ale przez nich i ich stosunek do mnie mialam duzy problem z zaufaniem, akceptacja i odczuwaniem uczuc. Na wszystko bylam obojetna, niepewna, zimna. Nikogo do siebie nie dopuszczalam, nie rozumialam co to znaczy kochac i byc kochanym. Ale znalazl sie ktos kto wyciagnal mnie z tego emocjonalnego bagna. Udowodnil mi, ze nie ma sensu walczyc o cos czego rodzice nigdy nie beda w stanie mi dac (chodzi o milosc). I tym bardziej nie ma po co sie tym dreczyc. Podarowal mi swoja bezgraniczna milosc i mimo, ze bylam taka krolowa lodu to udalo mu sie przelamac ta bariere i wyciagnac ze mnie uczucia, ktorych nigdy nie znalam. :>  a byl to moj chlopak, z ktorym juz jestem szczesliwa 7lat. :) Takze dziewczyno, glowa do gory. Napewno znajdzie sie ktos przy kim wkoncu poczujesz sie kochana i akceptowana. Niestety czesto sie uwsteczniamy sie przy rodzicach, a to konczy sie autodestrukcja. Musisz podchodzic do nich z duza rezerwa bo inaczej zle to sie skonczy dla Ciebie. 

Heh, patrzę do pamiętnika, że masz teraz 20 lat. Fajnie Ci, poznałaś chłopaka w wieku 13 lat:) A ja mam prawie 22 :/

Malineczka94 napisał(a):

Heh, patrzę do pamiętnika, że masz teraz 20 lat. Fajnie Ci, poznałaś chłopaka w wieku 13 lat:) A ja mam prawie 22 :/

Mialam wtedy 14lat bo teraz mam prawie 21. Ale to kwestia szczescia, ze poznalam akurat chlopaka, ktorzy mimo tez mlodego wieku (mial 18) to byl duzo dojrzalszy niz na swoj wiek, z duzym poczuciem wlasnej wartosci. I to samo wypracowal u mnie, z duzymi oporami. :) Ty masz 22 ale w zadnym wypadku nie skresla Twojej szansy na milosc. Wrecz przeciwnie bo ponizej 20 to przewaznie duza gownarzeria. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.