- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 marca 2016, 09:03
Hej:)
Już mnie niektórzy znają:) Związek mój burzliwy też. Ale po trudach i rozmowach wróciłam,
To jest nieważne.
Ważne jest dla mnie utwierdzenie w moim postępowaniu. Mój partner pracuje dużo. Kiedyś pracował do 23 lub dłużej codziennie i w soboty krócej (do 20) i odkąd zaczeliśmy być razem przestał pracować w niedziele.
Po wielu walkach i kłótniach wywalczyłam, że wraca k. 21. Bardzo rzadko zdarza się, że przed 20. Raczej 21-21:30 i nadal pracuje prawie całą sobotę.
Dlatego nasza wspólna niedziela jest dla mnie świętem lasu i cieszę się tym. I kiedy ktoś nas gdzieś zaprasza w niedziele to powiem szczerze, że jestem dość niezadowolona i smutna, że ten mój wyczekany dzień mnie w gronie innych. Mój partner uważa, ze przesadzam, że czas z innymi też jest nadal naszym czasem wspólnym (uważam, że innym jakościowo). Często kłócimy się kiedy on wróci po 22:30/23, i często wychodzi spina jak mamy gdzieś iść w niedzielę, bo ja robię problemy i zazwyczaj mam opory. Dodam jednak, że jak już mamy zaproszenie to w większość miejsc jeżdżę_ do jego mamy, do jego babci, do jego ojca, do drugiej babci, na weekendy z jego znajomymi, na miasto z jego znajomymi. Jeśli to piątek i lub sobota to jakoś przeżyję. ale jeśli niedziela to marudzę i jestem cała nieszczęśliwa.
On się wkurzył o to i powiedział, że niedługo nikt nas nigdzie nie zaprosi jak będziemy ciągle odmawiać. Ale przecież odmawiamy 15 % spotkań, na resztę chodzimy. A on twierdzi, że jestem egoistką , bo nie pomyślałam, że może on miałby ochotę wyjść. No i ok..niby w porządku, niech idzie, ale smutne to dla mnie, że przy takiej małej ilości czasu on i tak na wszystkie zaproszenia odpowiadałby twierdząco. Jeśli ma ochotę wyjść z kumplami to nie robię mu żadnych problemów, żeby nie było. JA też czasem mam ochotę wyjść wyłącznie z koleżankami.
Do sedna: po kolejnej kłótni o wyjście gdzieś w niedziele powiedziałam, że dlatego tak reaguję, bo mamy mało czasu razem.
Moj terapeuta na terapii, na którą chodzę namawia mnie ciągle, żebym określiła dosadniej swoje potrzeby. Więc w końcu powiedziałam: zacznij wracać w okolicy 19:00, albo uwazam, że bycie razem, przyszła rodzina i dziecko nie mają sensu.
On odpowiedział: to możemy się już rozstać w takim układzie. Co mogłem to zrobiłem, więcej nie da się naciągnąć. Dodam, że ma własną firmę, wychodzi do pracy po 9:00. Ale twierdzi, że nie może wcześniej, bo po paru dniach będzie niewyspany.
Powiedziałam, że potrzebuję więcej czasu razem. W odpowiedzi usłyszałam, ze on potrzebuje też czasu dla siebie. staram się w tym wszystkim dostrzegać to, że on chce czasem pograć na kompie, posiedzieć na necie o porobić to sam. Ale jemu wciąż mało (no nie dziwię się, bo poza pracą czasu jest mało). I wczoraj, gdy mi powiedział, że w takim układzie można się już rozstać, bo nie spełni moich warunków spokojnie powiedziałam, żeby zajmował się sobą, o czym tak marzył i poszłam siedzieć w drugim pokoju. Potem przyszłam spać. On był dla mnie oschły ni niemiły. Dziś rano odwrócił się tyłkiem i ani hej, ani cześć.
Nie wiem jak postąpić. Czy nadal ciągnąć tą taktykę,m że będę totalnie zajęta sobą, będę chodzić wcześniej spać itd? Nie wiem już jak to wszystko rozwiązać. Mam 28 lat, chcę mieć rodzinę i dziecko, a chyba zaprzepaszczam to...
15 marca 2016, 23:33
Czasem praca jest wymowka , zeby odsunac sie od partnera. Za bardzo skupiasz sie na tym, czego ty chcesz (wspolnego czasu), a za malo na ty, co on ci pokazuje- ze on chce czas przeznaczac na prace i siebie.
16 marca 2016, 00:07
Sadze, ze nie fair jest powiedzenie ze ma zawsze byc na 19 bo to brzmi bardziej jakbys chciala nim rzadzic a nie nie wypracowac czas dla Was. Ja bym bardziej poszla w kierunku zaproszenia go do kina czy na kolacje etc aby mial chec ze mna wyjsc i nie czul sie ze tylko ma glowe suszona. Poza tym, skoro wraca wszesniej to powinnas to docenic - jaka on ma motywacje do dalszych zmian skoro zaczal wracac wczesniej a ty i tak jestes wsciekla? Poza tym, moze macie okazje czasem razem zjesc obiad w ciagu dnia czy np po pracy mozesz sie z nim zobaczyc na kawe a potem moglby do firmy wrocic?
Moj maz tak duzo pracuje, wychodzi o 6.20-7.20, wraca pozno, jak sie specjalnie umowimy to przed 20 (np dzis dotarl o 19.40 bo bylismy umowieni ze wspolnie ugotujemy kolacje). Do tego czesto wyjezdza -w zeszly weekend go nie bylo, w ten weekend ma wyjechac ale moze zostanie bo sie czuje przemeczony, a potem wyjezdzamy osobno na swieta na ponad tydzien... Ale ja jestem z nim bardzo szczesliwa i nie czuje sie z powodu jego godzin pracy poszkodowana. Traktuje ta jego prace jako czesc jego osobowosci i pole na ktorym sie realizuje wiec nie przyszloby mi do glowy ingerowac czy stawiac ultimatum. Niestety, nie jestem przekonana, ze ty jestes w stanie byc zadowolona ze zwiazku z facetem, ktory tyle pracuje. Ale tylko ty sama mozesz sobie na to odpowiedziec.
16 marca 2016, 05:45
Wyglada to troche jakby to był jedyny facet na ziemi i z obawy przed niemożliwością założenia rodziny z nikim innym (bo przeciez nie ma innych mężczyzn) uczepilas sie go jak rzep psiego ogona i usiłujesz przekonać go do swojej wizji związku, choc zupełnie Wam nie po drodze.