Temat: Czy da się to ratować?

Jesteśmy już ponad 4 lata razem, w tym 2 rozstania z mojej winy, ja odeszłam. Ostatnio ciągle się kłócimy, głównie chodzi o zwierzaki w domu, poza tym dużo mu wypominam z przeszłości. W sumie kłótnie najczęściej sama zaczynam. Przyznaję bez bicia. Nie uprawiamy seksu, bo nie lubię swojego ciała i mam wrażenie(lub sobie wkręcam), że nie jestem atrakcyjna, chociaż mój chłopak często mi powtarza, że mu się podobam. Nie umiem tego przeskoczyć i po prostu się nie kochamy, bo go odpycham. Kilka razy udowodnił mi, że jest nieodpowiedzialny, ale ogólnie jest to dobry, inteligentny, oczytany, zaradny facet. 

Jednak ja przestałam go szanować od jakiegoś czasu. Wiem, że to źle świadczy o mnie, ale mam mu wiele za złe, czuję się fatalnie, że nie ma normalnego seksu jak dawniej przeze mnie. Obwiniam go o wiele rzeczy i kłócimy się średnio co drugi dzień. Nie wiem czy ja go kocham czy się oszukuję?? Sama nie wiem co czuję. Jestem sfrustrowana.

Jednak czuję się uzależniona od niego.Mieszkałam sama przez kilka miesięcy po rozstaniu z nim, ale chyba wtedy poddałam się lękowi i wróciłam do niego. Strach wygrał. Nie mam rodziców,normalnej rodziny, znajomych,przyjaciół, więc całe życie przez te kilka lat kręciło się wśród jego rodziny i znajomych.Jest to cała masa wspomnień. Teraz nie umiem się od tego odciąć. Choruję psychicznie i bardzo źle znoszę samotność, a doświadczyłam tego kiedy mieszkałam sama po rozstaniu.Jedyną osobą, która była wtedy moim wsparciem był on. Rodzeństwo miało mnie gdzieś jak chciałam pogadać, bo mają swoje życie. Mam problem, żeby zająć się sobą i swoim życiem. W relacjach międzyludzkich i zawieraniu przyjaźni też jestem słaba. On zawsze mnie wspierał, wybaczał wszystko. Dlatego czuję, że bez niego sobie nie poradzę. Nie mam takiej osoby do której mogę przyjść po poradę. Czuję się samotna i mam wrażenie, że nie mam szans u normalnych facetów. M.in. z tego względu, że nie potrafię zająć się sobą, więc nie mam sensownych zainteresowań. Poza tym zaniedbałam się, mam nadwagę.

Nie wiem czy da się ratować ten związek? Czy będziemy jeszcze szczęśliwi? Nie wiem czy kiedykolwiek przełamię się i będę z nim się kochać na całego jak dawniej, a może on mi się przestał po prostu podobać? Może wszystko się wypaliło, całe nasze/ moje uczucie?

Jeśli chodzi o kwestie finansowe, on całkiem dobrze zarabia, ale ma kredyt na mieszkanie, kilka rat do spłacenia, zwierzęta do utrzymania. Ja pracuję, dam radę sama się utrzymać bez problemu, za pokój zapłacę tyle samo ile teraz dorzucam się do mieszkania. Przeraża mnie kolejna wyprowadzka, pakowanie. Boję się, że będę żałować. Musiałabym też odłożyć kilkaset złotych na kaucję za pokój, teraz nie mam tyle pieniędzy. Jednak najgorsza jest ta samotność. Myślę, że zdrowa osoba, która ma nawet daleko dom rodzinny, kochającą rodzinę, przyjaciół, inaczej znosi samotność niż chora, samotna osoba. Boję się, że się załamię w tej samotności, a będę musiała sama na siebie zapracować jeśli odejdę. Wtedy już nikt mi nie pomoże jak mój stan się pogorszy, a nie chcę trafić na ulicę. Na razie mogłam liczyć tylko na mojego faceta. 

Co myślicie o tej sytuacji? Jest co ratować? On jest dobrym, oddanym człowiekiem, jednak sama nie wiem co czuję. 

Czytałam Twój wcześniejszy wpis o tym, że Twój facet jest nieodpowiedzialny, dodałaś go dzisiaj. Skoro masz tak duże wątpliwości i nie wiesz co czujesz, to po pierwsze powinnaś z nim szczerze pogadać i powiedzieć mu to, co napisałaś tutaj. Wszystko można uratować, jeżeli się chce. Zastanów się, czy Ty chcesz ratować ten związek, czy jesteś z nim tylko po to żeby kogoś mieć. Jeżeli to drugie... to powinnaś z tym skończyć. Mówię z własnego doświadczenia.

Pasek wagi

Skończ to i nie męcz jego przede wszystkim. I siebie.

Pasek wagi

NieZadowolona19 napisał(a):

Czytałam Twój wcześniejszy wpis o tym, że Twój facet jest nieodpowiedzialny, dodałaś go dzisiaj. Skoro masz tak duże wątpliwości i nie wiesz co czujesz, to po pierwsze powinnaś z nim szczerze pogadać i powiedzieć mu to, co napisałaś tutaj. Wszystko można uratować, jeżeli się chce. Zastanów się, czy Ty chcesz ratować ten związek, czy jesteś z nim tylko po to żeby kogoś mieć. Jeżeli to drugie... to powinnaś z tym skończyć. Mówię z własnego doświadczenia.

Czasem łapię się na myśleniu, że boję się być sama/samotna, bez rodziny i znajomych. przy nim nie mam tego poczucia samotności.Często do kogoś chodzimy i jest to taki substytut rodziny, której nie mam. Jego obecność daje mi jakby pewnego rodzaju ulgę psychiczną. Jednak nie wiem czy go kocham i czy nie jest tak jak napisałaś.Same kłótnie, które są bardzo niszczące świadczą o załamaniu w związku, ale jestem tak mocno przywiązana do niego i tak bardzo boję się być sama, że nie myślę racjonalnie.

W stanie w którym jesteś, nie powinnaś podejmować żadnych decyzji, poza może ewentualnie jedną - że bierzesz się serio za leczenie. Skoro już odchodziłaś i wracałas, a facet jakimś cudem to znosi, dziękuj Bogu że go masz. Ja bym Ci pokazała drzwi. Odpuść sobie wszystkie tematy poza leczeniem i pracą. Co Ci konkretnie jest? 

ifive napisał(a):

W stanie w którym jesteś, nie powinnaś podejmować żadnych decyzji, poza może ewentualnie jedną - że bierzesz się serio za leczenie. Skoro już odchodziłaś i wracałas, a facet jakimś cudem to znosi, dziękuj Bogu że go masz. Ja bym Ci pokazała drzwi. Odpuść sobie wszystkie tematy poza leczeniem i pracą. Co Ci konkretnie jest? 

Ostatnio mam gorsze dni, bo wszystko rozpamiętuję, łącznie z traumami z dzieciństwa. Biorę leki, chodzę do psychiatry i czekam na rozpoczęcie prywatnej psychoterapii.

szkoda mi tego chlopaka, ze go tak traktujesz jak jakies kolo zapasowe

Z czym ty masz wogole problem ze chcesz go zostawić?  Chyba sama ze sobą 

jestes z nim ze strachu przed samotnoscia,raczej nie z milosci-to widac jak na dloni. 

Musisz sie nauczyc byc sama ze soba zanim bedziesz w stanie stworzyc zdrowy zwiazek. A abys mogla czuc sie dobrze sama ze soba potrzeba ci samoakceptacji,ktorej nie masz. Idz do psychologa, to forum raczej bardziej ci namiesza w glowie niz pomoze. 

jaka jest diagnoza psychiatry ? faktycznie coś jest na rzeczy czy ty sama po prostu czujesz sie źle i tyle?

Moim zdaniem krzywdzisz tego faceta, bo najgorsze co moze byc to traktowanie kogoś na zasadzie " żeby był". Poczujesz się lepiej i go zostawisz ? Ma być receptą na zło, a jak sie wyleczysz to recepte wyrzucisz? Troche szacunku do niego. Albo go zostawiasz i pozwalasz  by ulozyl sobie zycie z kims pewnym, albo siadasz obok niego i mowisz co ci na watrobie lezy i jakie masz watpliowsci.

Pamietaj  - choroba psychiczna nie moze i nie jest (!) usprawiedliwieniem na to by krzywdzic ludzi w okol siebie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.