Temat: Długoletni związek pomoc

Założołam konto anonimowe. Mam rodzine w znajomych i nie chce żeby ktoś mnie rozpoznał.

Jest w związku 8letnim. po 4 latach zamieszkaliśmy razem. On ma dobrze płatna prace, swoją firmę a ja jestem studentką ( studiuje dziennie kierunek medyczny). Na swoje potrzeby dostaje od rodziców. Czasem mi kupi coś, nie ukrywam. Ogólnie jest kochanym, dobrym człowiekiem.. ale jego traktowanie czasem mnie doprowadza mnie do szłau. Np. dzisiejsza sytuacja: jezdze jego autem (nie mam swojego), zawsze mówił ze nie opłaca się kupować drugiego auta żeby stało pod domem(płacenie niepotrzebnych opłat)/ Tankuje do niego jak jeźdze gdzieś. On oczywscie tez tankuje. mniej wiecej po połowie. Dzisiaj mialam jechac na urodziny (wiedział o tym) i powiedział " jedz sobie jak sobie zatankujesz, jak Cie na to stac ". Po tych słowach odrazu mi się odechciało cokolwiek zrobić. 

sporo jest sytuacji w których sprawia mi przykrość (wydaje, mi sie ze on tego nie widzi) dlatego próbuje z nim porozmawiać i zawsze mówi "czepiasz sie/ znowu to samo " ehhh juz tez mi sie nie chce i odpuszczam. 

Coraz bardziej odpuszczam, nie chce mi się starać. Nie wyzywa mnie, nie bije, ale te jego teksty są załosne, juz ich słuchać nie mogę. "jak masz pieniadze to sobie kup / jak Cie stac to sobie kup / znajdz sobie lepszego faceta / tego kwiatu jest pol swiatu /nie mam ochoty nigdzie jechać (rozumiem ze jest zapracowany, dlatego proponuje raz na mc jakiś wypad (kino, narty, basen )) itd"

Nigdy za nic nie przeprasza, bedzie chodził tak długo obrażony az ja wyciągne ręke, albo zapomne o co poszło.

Po skończonych zajęciach, kursach wracam do domu, ide z psem, sprzatam, gotuje. On nie musi robić nic, bo "on pracuje ". Ok, nie przeszkadza mi to, mam czas to ogarne to. Wraca do domu to tylko TV i laptop. 

Jak gdzies chciałabym z nim wyjść to mówi ze "jak masz kase możemy iść", jak mówie: dobrze, zapraszam Cie do kina kochanie. Odpowiada : "kup lepiej za te pieniadze jedzenie do lodówki ". Juz mi ręce opadają.

Wyprzedzę pytania ze jest zła sytuacja finansowa, bo jest bardzo dobra! wiec te teksty są bezsensu, bo po porstu mu się nie chce... Nie pamietam gdzie wyszliśmy gdzieś sami (nie mówiąc o wizytach u jego rodziców/moich).

Zależy mi na tym związku bardzo, ale wydaje mi sie, że on o mnie po porstu zapomniał, jestem bardzo samotna. Użalam się nad sobą, ale nie mam komu się wygadać. Chciałabym żeby było dobrze miedzy nami. Te jego teksty "zostaw mnie/ szukaj szczescia " odpychają mnie od niego..... 

Proszę o poradę co robie źle. może ja jestem jakaś nienormalna. ??? dziękuje za dotrwanie do końca i ten nieład. 

gryczana napisał(a):

myślę że kasa jest tylko pretekstem i coś jest nie tak tzn. może przestało ku zależeć czy coś.  Nie rezygnuj że studiów magisterskich bo facet dziś jest a jutro go nie ma a studia tzn. wiedza zostaną i zaowocuje w przyszłości.  Ogólnie mówiąc ja po pierwszym takim tekście bym się spakowala. A jeśli chodzi o obowiązki domowe to kim on jest w pracy? Górnikiem czy dawałem że po powrocie do domu już pada na twarz. Z tego co pamiętam to więcej się natyralam na studiach niż w pracy więc bez przesady. Powodzenia. 

zgadzam się, poza tym, w związku chyba ludzie powinni się wspierac, kto wie czy za kilka lat Ty nie bedziesz zarabiała więcej i co wtedy?też będziesz uprawniona mu wszystko wypominać?

Spakuj się, zrób awanturę, w związku ludzie musza się wspierać, ehhh... 
A jemu pewnie głównie o to chodzi, żeby ona go doceniła, podrapała za uszkiem i powiedziała, że gdyby nie jego ciężka praca, to by nie mogła na swoje studia chodzić itp. On Ci nie powie czego chce i co mu jest, bo nie wie jak. U mnie takie teksty były, jak się chłop martwił z czego utrzyma rodzinę, bo było bardzo na styk.
Jak chcesz, żeby nie siedział przed tv, ale Ci pomógł, to mu to powiedz - za każdym razem powiedz mu konkretnie czego chcesz, każdą czynność. Zaś co do wyjść, to nie proś więcej niż raz, umów się z koleżanką, a jego zostaw z pracami domowymi (ładnie poproś o zrobienie czegoś, co Ciebie, biedna kobietę przerasta). Sprawdź, dzieci nie ma, więc zrezygnować ze związku zawsze możesz.
To taka rada z perspektywy 13 lat związku, z czego 5 na jego utrzymaniu (też mam swoje dochody, ale to kropla w morzu).

Pasek wagi

a jak wygląda z finansami u was? nie chodzi o to, że on dobrze zarabia, bo to nie twoje pieniądze tylko jego. nie chodzi tez o to że dostajesz na swoje potrzeby pieniądze od rodziców. chodzi o to kto płaci na jedzenie które jesz, za wasze wyjścia, za media które zużywasz, za to że w ogóle masz gdzie mieszkać? czy przypadkiem nie jesteś jego utrzymanka - na co on się nie zgadza? i czy go nie naciągasz na kasę? jego słowa ewidentnie o tym świadczą. myślę, że powinnaś usiąść porozmawiać, zaproponować mu rozwiązanie - że będziesz się dokładała do domu, płaciła za swoje utrzymanie, media które zużyłaś, jedzenie, wyjścia, a jeśli on po prostu już nie chce ratować związku to się wyprowadzisz. jesli płacisz za swoje utrzymanie to może on po prostu chce się rozstać, ale nie ma śmiałości cię wyrzucić, bo tak by to wyglądało gdyby kazał ci się wyprowadzić.

Amelia.Grace napisał(a):

Sfaxy007 napisał(a):

kawakawa napisał(a):

To postawcie się w przeciwnej sytuacji i wyobraźcie sobie, że od lat prowadzicie firmę, ciężko tyracie, wybudowałyście dom, a wasz facet sobie spokojniutko studiuje, do niczego się nie dokłada i jeszcze ma pretensje, że nie chodzicie do knajpy i do kina.Chciałabym zobaczyć ten hejt vitaliowy "pogoń tego pasożyta, dlaczego jeszcze z nim jesteś".
Ja bym i w tę stronę zrozumiała. Po prostu człowiek ważniejszy jest (albo powinien być) od kasy.
jak bym od lat prowadzila firme i ciezko tyrala a potem zaangazowala sie w zwiazek z malolatem w szkole to bym sie nie dziwila ze mu ciezko dorownac mi finansowo i o ile by sie staral zdobyc sensowny zawod i uczyl sie, pomagal w domu to bym niemiala z tym problemu i poczekala az zacznei zarabiac. O ile wiazala bym z nim powazne plany i kochala. Po za tym zgadzam sie z Sfaxy007 - nie wszyscy maja pieniadze ustawione jako priorytet w relacjach i nie wszyscy beda sie czuli wykozystywani pomagajc finansowo ukochanej osobie z ktora planuja spedzic zycie. Tak po prostu , nawet jak "tyraja ciezko". W koncu on chyba tez swoja prace lubi i czerpie z niej przyjemnosc po za samym zarabianiem?, nie zakladajmy ze on jest meczenikiem ktory cierpiac zdobywa dla niej pieniadze...
amelia, twoja wypowiedź to takie gadanie osoby, która nigdy nie pracowała. fajna dobrze płatna praca nie oznacza że jesteśmy nią zachwyceni i spełnieni, użynamy się i daje nam to satysfakcję, ale to obciążenie i obowiązek, mnóstwo zmartwień. nie wlatuje do portfela bez wysiłku, ale trzeba tego doświadczyć by to wiedzieć. ciekawe czy byś pisała o pieniądzach niebędących priorytetem gdyby tych pieniędzy nie było, a tym bardziej gdybyś musiała kogoś utrzymywać. fajnie się pisze i filozofuje jesli to nie od ciebie ktoś ciągnie, tylko ty od kogoś. 

krewetka. napisał(a):

Amelia.Grace napisał(a):

Sfaxy007 napisał(a):

kawakawa napisał(a):

To postawcie się w przeciwnej sytuacji i wyobraźcie sobie, że od lat prowadzicie firmę, ciężko tyracie, wybudowałyście dom, a wasz facet sobie spokojniutko studiuje, do niczego się nie dokłada i jeszcze ma pretensje, że nie chodzicie do knajpy i do kina.Chciałabym zobaczyć ten hejt vitaliowy "pogoń tego pasożyta, dlaczego jeszcze z nim jesteś".
Ja bym i w tę stronę zrozumiała. Po prostu człowiek ważniejszy jest (albo powinien być) od kasy.
jak bym od lat prowadzila firme i ciezko tyrala a potem zaangazowala sie w zwiazek z malolatem w szkole to bym sie nie dziwila ze mu ciezko dorownac mi finansowo i o ile by sie staral zdobyc sensowny zawod i uczyl sie, pomagal w domu to bym niemiala z tym problemu i poczekala az zacznei zarabiac. O ile wiazala bym z nim powazne plany i kochala. Po za tym zgadzam sie z Sfaxy007 - nie wszyscy maja pieniadze ustawione jako priorytet w relacjach i nie wszyscy beda sie czuli wykozystywani pomagajc finansowo ukochanej osobie z ktora planuja spedzic zycie. Tak po prostu , nawet jak "tyraja ciezko". W koncu on chyba tez swoja prace lubi i czerpie z niej przyjemnosc po za samym zarabianiem?, nie zakladajmy ze on jest meczenikiem ktory cierpiac zdobywa dla niej pieniadze...
amelia, twoja wypowiedź to takie gadanie osoby, która nigdy nie pracowała. fajna dobrze płatna praca nie oznacza że jesteśmy nią zachwyceni i spełnieni, użynamy się i daje nam to satysfakcję, ale to obciążenie i obowiązek, mnóstwo zmartwień. nie wlatuje do portfela bez wysiłku, ale trzeba tego doświadczyć by to wiedzieć. ciekawe czy byś pisała o pieniądzach niebędących priorytetem gdyby tych pieniędzy nie było, a tym bardziej gdybyś musiała kogoś utrzymywać. fajnie się pisze i filozofuje jesli to nie od ciebie ktoś ciągnie, tylko ty od kogoś. 

Jezeli sie jest w szczesliwym zwiazku i dobrze zarabia to wrecz sie ma przyjemnosc z tego, ze mozna drugiej osobie pomoc sie rozwijac i wspierac w studiowaniu. Twoje podejscie jest bardzo pazerne i z tytulu - kazdy sobie rzepke skrobie - zadna para z takim nastawieniem nie ujedzie finasowo. 

Asiupek napisał(a):

krewetka. napisał(a):

Amelia.Grace napisał(a):

Sfaxy007 napisał(a):

kawakawa napisał(a):

To postawcie się w przeciwnej sytuacji i wyobraźcie sobie, że od lat prowadzicie firmę, ciężko tyracie, wybudowałyście dom, a wasz facet sobie spokojniutko studiuje, do niczego się nie dokłada i jeszcze ma pretensje, że nie chodzicie do knajpy i do kina.Chciałabym zobaczyć ten hejt vitaliowy "pogoń tego pasożyta, dlaczego jeszcze z nim jesteś".
Ja bym i w tę stronę zrozumiała. Po prostu człowiek ważniejszy jest (albo powinien być) od kasy.
jak bym od lat prowadzila firme i ciezko tyrala a potem zaangazowala sie w zwiazek z malolatem w szkole to bym sie nie dziwila ze mu ciezko dorownac mi finansowo i o ile by sie staral zdobyc sensowny zawod i uczyl sie, pomagal w domu to bym niemiala z tym problemu i poczekala az zacznei zarabiac. O ile wiazala bym z nim powazne plany i kochala. Po za tym zgadzam sie z Sfaxy007 - nie wszyscy maja pieniadze ustawione jako priorytet w relacjach i nie wszyscy beda sie czuli wykozystywani pomagajc finansowo ukochanej osobie z ktora planuja spedzic zycie. Tak po prostu , nawet jak "tyraja ciezko". W koncu on chyba tez swoja prace lubi i czerpie z niej przyjemnosc po za samym zarabianiem?, nie zakladajmy ze on jest meczenikiem ktory cierpiac zdobywa dla niej pieniadze...
amelia, twoja wypowiedź to takie gadanie osoby, która nigdy nie pracowała. fajna dobrze płatna praca nie oznacza że jesteśmy nią zachwyceni i spełnieni, użynamy się i daje nam to satysfakcję, ale to obciążenie i obowiązek, mnóstwo zmartwień. nie wlatuje do portfela bez wysiłku, ale trzeba tego doświadczyć by to wiedzieć. ciekawe czy byś pisała o pieniądzach niebędących priorytetem gdyby tych pieniędzy nie było, a tym bardziej gdybyś musiała kogoś utrzymywać. fajnie się pisze i filozofuje jesli to nie od ciebie ktoś ciągnie, tylko ty od kogoś. 
Jezeli sie jest w szczesliwym zwiazku i dobrze zarabia to wrecz sie ma przyjemnosc z tego, ze mozna drugiej osobie pomoc sie rozwijac i wspierac w studiowaniu. Twoje podejscie jest bardzo pazerne i z tytulu - kazdy sobie rzepke skrobie - zadna para z takim nastawieniem nie ujedzie finasowo. 
reprezentujesz dokładnie ten sam typ co amelia - dam sobie rękę uciąć że żadna z was nie ma dobrze płatnej wymagającej pracy i jesteście z grupy kobiet, które czekają na kogoś pracowitego by na nim żerować i tłumaczyć to sobie wspieraniem i miłością. zamieńcie się rolami, to wy poutrzymujcie swojego partnera, bez migania się że mało zarabiacie albo pracy znaleźć nie możecie: wszystko można, taki partner musiał włożyć wysiłek by zdobyć kwalifikacje, doświadczenie i wyrobić sobie markę, zróbcie dokładnie to samo, a on niech się rozwija kupując do domu serwetki i kocyki. u mnie na wydziale często spotyka się dziewczyny, które jasno mówią że przyszły znaleźć bogatego faceta, który by je utrzymywał, a one w zamian będą ładnie wyglądać, gotować, ,,pielęgnować" mężczyznę. wśród moich kolegów budzi to śmiech, nikt nie chce utrzymywać pasożyta.związek to wzajemne się wspieranie, wspólna praca dla wspólnego dobra i miłość, a nie sponsoring. 

krewetka. napisał(a):

reprezentujesz dokładnie ten sam typ co amelia - dam sobie rękę uciąć że żadna z was nie ma dobrze płatnej wymagającej pracy i jesteście z grupy kobiet, które czekają na kogoś pracowitego by na nim żerować i tłumaczyć to sobie wspieraniem i miłością. zamieńcie się rolami, to wy poutrzymujcie swojego partnera, bez migania się że mało zarabiacie albo pracy znaleźć nie możecie: wszystko można, taki partner musiał włożyć wysiłek by zdobyć kwalifikacje, doświadczenie i wyrobić sobie markę, zróbcie dokładnie to samo, a on niech się rozwija kupując do domu serwetki i kocyki. u mnie na wydziale często spotyka się dziewczyny, które jasno mówią że przyszły znaleźć bogatego faceta, który by je utrzymywał, a one w zamian będą ładnie wyglądać, gotować, ,,pielęgnować" mężczyznę. wśród moich kolegów budzi to śmiech, nikt nie chce utrzymywać pasożyta.związek to wzajemne się wspieranie, wspólna praca dla wspólnego dobra i miłość, a nie sponsoring. 

Krewetka, w ogole nie trafilas :) Mam 35 lat, jestem wyksztalcona, mam bdb kariere, ogolna obrotnosc zyciowa i duzo inwestycji. Po prostu mam takie podejscie do pieniedzy, ze sa tylko po to aby realizowac indywidualne i wspolne cele w zyciu, np. podroze, wygodny dom czy nauke i wspierac sie nawzajem. W koncu pieniadz to tylko pieniadz i zawsze mozna wiecej zarobic. 

Zapewne tez zauwazysz ze za 10 czy 20 lat perspektywa bardzo sie zmieni wsrod Twoich znajomych. I pewnie jeden z drugim kolega, jak beda mieli duzy dom, duzo na koncie i 20tys miesiecznego dochodu to beda chcieli aby drzwi im otwierala wypachniona, usmiechnieta zona z pysznym obiadkiem na stole a nie tyrajaca, zestresowana matka polka. 

Tak samo, w przypadku faceta autorki, sadze ze jego zachowanie jest zenujace bo skoro od wielu lat jest zwiazany z mlodsza partnerka i chce z nia mieszkac podczas gdy ta jeszcze studiuje, a on jest ustawiony to zalowanie paruset zlotych na jedzenie czy zabranie jej na randke jest ponizej krytyki. I zeby nie bylo, tez mialam kiedys mlodszego faceta, ktory wprowadzil sie do mnie i dorzucal sie bardzo symbolicznie, cos a la autorka. Uwazalam ze to jest kompletnie fair i w zaden sposob nie czulam sie poszkodowana :)

Asiupek napisał(a):

krewetka. napisał(a):

reprezentujesz dokładnie ten sam typ co amelia - dam sobie rękę uciąć że żadna z was nie ma dobrze płatnej wymagającej pracy i jesteście z grupy kobiet, które czekają na kogoś pracowitego by na nim żerować i tłumaczyć to sobie wspieraniem i miłością. zamieńcie się rolami, to wy poutrzymujcie swojego partnera, bez migania się że mało zarabiacie albo pracy znaleźć nie możecie: wszystko można, taki partner musiał włożyć wysiłek by zdobyć kwalifikacje, doświadczenie i wyrobić sobie markę, zróbcie dokładnie to samo, a on niech się rozwija kupując do domu serwetki i kocyki. u mnie na wydziale często spotyka się dziewczyny, które jasno mówią że przyszły znaleźć bogatego faceta, który by je utrzymywał, a one w zamian będą ładnie wyglądać, gotować, ,,pielęgnować" mężczyznę. wśród moich kolegów budzi to śmiech, nikt nie chce utrzymywać pasożyta.związek to wzajemne się wspieranie, wspólna praca dla wspólnego dobra i miłość, a nie sponsoring. 
Krewetka, w ogole nie trafilas :) Mam 35 lat, jestem wyksztalcona, mam bdb kariere, ogolna obrotnosc zyciowa i duzo inwestycji. Po prostu mam takie podejscie do pieniedzy, ze sa tylko po to aby realizowac indywidualne i wspolne cele w zyciu, np. podroze, wygodny dom czy nauke i wspierac sie nawzajem. W koncu pieniadz to tylko pieniadz i zawsze mozna wiecej zarobic. Zapewne tez zauwazysz ze za 10 czy 20 lat perspektywa bardzo sie zmieni wsrod Twoich znajomych. I pewnie jeden z drugim kolega, jak beda mieli duzy dom, duzo na koncie i 20tys miesiecznego dochodu to beda chcieli aby drzwi im otwierala wypachniona, usmiechnieta zona z pysznym obiadkiem na stole a nie tyrajaca, zestresowana matka polka. Tak samo, w przypadku faceta autorki, sadze ze jego zachowanie jest zenujace bo skoro od wielu lat jest zwiazany z mlodsza partnerka i chce z nia mieszkac podczas gdy ta jeszcze studiuje, a on jest ustawiony to zalowanie paruset zlotych na jedzenie czy zabranie jej na randke jest ponizej krytyki. I zeby nie bylo, tez mialam kiedys mlodszego faceta, ktory wprowadzil sie do mnie i dorzucal sie bardzo symbolicznie, cos a la autorka. Uwazalam ze to jest kompletnie fair i w zaden sposob nie czulam sie poszkodowana :)
 może prościej, jeśli nie rozumiesz o co tutaj chodzi - to jest fair kiedy osoba która sponsoruje życie komuś innemu zgadza się na to. nie może być jednak fair, jeśli sponsor nie chce być sponsorem, a ktoś na nim taki sponsoring wymusza. chłopak autorki ewidentnie nie chce łożyć na jej utrzymanie, nie można mieć o to do niego pretensji, bo de facto obowiązani do płacenia na jej życie są jej rodzice. ona też mogłaby rozwiązać sytuację nie wydając pieniędzy które ma na bzdury, a - tak jak jej zwrócił uwagę chłopak - na jedzenie. jedni chcą mieć niepracującą pełnoetatową żonkę w domu, a drudzy chcą wspólnymi siłami pracować na wspólne dobro. do jednych i drugich nie można mieć pretensji, za to można mieć je do osoby która wymusza utrzymywanie jej od osoby która się na to nie godzi. tutaj trzeba się porozumieć, a nie wymuszać.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.