- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 stycznia 2016, 18:51
Założołam konto anonimowe. Mam rodzine w znajomych i nie chce żeby ktoś mnie rozpoznał.
Jest w związku 8letnim. po 4 latach zamieszkaliśmy razem. On ma dobrze płatna prace, swoją firmę a ja jestem studentką ( studiuje dziennie kierunek medyczny). Na swoje potrzeby dostaje od rodziców. Czasem mi kupi coś, nie ukrywam. Ogólnie jest kochanym, dobrym człowiekiem.. ale jego traktowanie czasem mnie doprowadza mnie do szłau. Np. dzisiejsza sytuacja: jezdze jego autem (nie mam swojego), zawsze mówił ze nie opłaca się kupować drugiego auta żeby stało pod domem(płacenie niepotrzebnych opłat)/ Tankuje do niego jak jeźdze gdzieś. On oczywscie tez tankuje. mniej wiecej po połowie. Dzisiaj mialam jechac na urodziny (wiedział o tym) i powiedział " jedz sobie jak sobie zatankujesz, jak Cie na to stac ". Po tych słowach odrazu mi się odechciało cokolwiek zrobić.
sporo jest sytuacji w których sprawia mi przykrość (wydaje, mi sie ze on tego nie widzi) dlatego próbuje z nim porozmawiać i zawsze mówi "czepiasz sie/ znowu to samo " ehhh juz tez mi sie nie chce i odpuszczam.
Coraz bardziej odpuszczam, nie chce mi się starać. Nie wyzywa mnie, nie bije, ale te jego teksty są załosne, juz ich słuchać nie mogę. "jak masz pieniadze to sobie kup / jak Cie stac to sobie kup / znajdz sobie lepszego faceta / tego kwiatu jest pol swiatu /nie mam ochoty nigdzie jechać (rozumiem ze jest zapracowany, dlatego proponuje raz na mc jakiś wypad (kino, narty, basen )) itd"
Nigdy za nic nie przeprasza, bedzie chodził tak długo obrażony az ja wyciągne ręke, albo zapomne o co poszło.
Po skończonych zajęciach, kursach wracam do domu, ide z psem, sprzatam, gotuje. On nie musi robić nic, bo "on pracuje ". Ok, nie przeszkadza mi to, mam czas to ogarne to. Wraca do domu to tylko TV i laptop.
Jak gdzies chciałabym z nim wyjść to mówi ze "jak masz kase możemy iść", jak mówie: dobrze, zapraszam Cie do kina kochanie. Odpowiada : "kup lepiej za te pieniadze jedzenie do lodówki ". Juz mi ręce opadają.
Wyprzedzę pytania ze jest zła sytuacja finansowa, bo jest bardzo dobra! wiec te teksty są bezsensu, bo po porstu mu się nie chce... Nie pamietam gdzie wyszliśmy gdzieś sami (nie mówiąc o wizytach u jego rodziców/moich).
Zależy mi na tym związku bardzo, ale wydaje mi sie, że on o mnie po porstu zapomniał, jestem bardzo samotna. Użalam się nad sobą, ale nie mam komu się wygadać. Chciałabym żeby było dobrze miedzy nami. Te jego teksty "zostaw mnie/ szukaj szczescia " odpychają mnie od niego.....
Proszę o poradę co robie źle. może ja jestem jakaś nienormalna. ??? dziękuje za dotrwanie do końca i ten nieład.
26 stycznia 2016, 22:20
no, ale w tej sytuacji skoro Twój facet opłaca i rachunki i jedzenie to w dużej mierze na jego utrzymaniu jesteś.. i on też powinien jasno wyrazić chęć by Ciebie wspierać finansowo, nie musi tego robić przecież. Mój to by mnie od razu do roboty posłał i wcale bym mu się nie dziwiła.. Jakbyś miała dzieci to jeszcze rozumiem, ale w tej sytuacji to albo pomoc rodziców + resztę zarabiasz w weekendy albo on niech jasno się zaoferuje by płacić za wszystko.. nie dziwie się, że mu to przeszkadza.Kończe licencjat za rok. Mam 22 lata. Wiążąc się ze mną w liceum wiedział, ze chce isc na studia, sam mnie do tego namawiał. Myśle o tym, żeby iść do pracy.. ale co wspomne rodzicom o tym to myslą ze mi sie znudzi i wysyłają na kursy (kochani są) mówią ze sie jeszcze napracuje w zyciu i ze mam korzystać póki mogę.a może on się wkurza, bo musi pracować, a Ty masz hajs od rodziców/niego i możesz się uczyć, rozwijać, no i też opierdalać jak Ci się nie chce na zajęcia pójść :P jak masz powiedzmy 20 lat to nie powinien mieć o to pretensji, ale jeśli 25+ to już trochę słabo być na garnuszku w 100%, nawet studiując wymagający kierunek (zawsze można załapać jakieś choćby weekendowe fuszki). oczywiście takie teksty są poniżej pasa, ale jeżeli on musiał do wszystkiego sam dojść, pracuje od dawna i Was w dużym stopniu utrzymuje, a Ty jesteś wieczną studentką którą wszyscy dookoła opłacają, to trochę rozumiem jego frustracje. miałam na kierunku ludzi po 30 lat- rozumiem, że pierwsze studia nie były ich życiową drogą itp, ale jak słyszałam, że taki koleś lat 29 czy 30 i on do pracy nie pójdzie, nawet żadnych zleceń nie złapie, bo po co skoro rodzice mu wszystko opłacają, to serio trochę biednie to wygląda.
Może masz racje.
26 stycznia 2016, 22:34
Ja Ci powiem tak - zwykle jestem za tym, by kobieta pracowala, bo pozniej wlasnie takie jazdy sa, choc jesli dwoje partnerow dogadalo sie tak wczesniej to niby byc ich nie powinno...
W Twoim przypadku sprawa jest troche bardziej skomplikowana, wydaje mi sie. Nie podajesz kwot wiec ciezko wyczuc czy moge miec racje - jakby co to napisz. Mowisz, ze rodzice daja Ci jakas tam kase ("Dostaje na paliwo, bilety do szkoły, sama opłacam kase za połowe kursu (ok 600zł) i tyle też dostaje miesiecznie od rodziców. Czasem zrobie zakupy do lodówki jak zostanie kasa.") jesli dobrze rozumiem musisz dostawac okolo 1000zl? I powiedz kto placi za druga polowe Twojego kursu? Bo wiesz rodzice maja "obowiazek" utrzymania uczacego sie dziecka, ale jesli dostajesz ten 1000zl to jest calkiem sporo tylko wydajesz wiekszosc na kurs (+jesli nie myle Twoj facet musi dorzucac kolejne 600zl?) Jesli dobrze mi to wszystko wyszlo to moze mu chodzi o to, ze faktycznie dostajesz kase, ktora wydajesz glownie na siebie, a jego kasa musi isc na zycie?
Mysle tez, ze niestety tak ogolnie moze sie cos miedzy wami psuc (sytuacja z wyjsciem z psem), i dlatego az tak Ci to wszystko wypomina, bo z reguly w szczesliwych zwiazkach tak sie do tematu nie podchodzi.
26 stycznia 2016, 22:41
Ja Ci powiem tak - zwykle jestem za tym, by kobieta pracowala, bo pozniej wlasnie takie jazdy sa, choc jesli dwoje partnerow dogadalo sie tak wczesniej to niby byc ich nie powinno...W Twoim przypadku sprawa jest troche bardziej skomplikowana, wydaje mi sie. Nie podajesz kwot wiec ciezko wyczuc czy moge miec racje - jakby co to napisz. Mowisz, ze rodzice daja Ci jakas tam kase ("Dostaje na paliwo, bilety do szkoły, sama opłacam kase za połowe kursu (ok 600zł) i tyle też dostaje miesiecznie od rodziców. Czasem zrobie zakupy do lodówki jak zostanie kasa.") jesli dobrze rozumiem musisz dostawac okolo 1000zl? I powiedz kto placi za druga polowe Twojego kursu? Bo wiesz rodzice maja "obowiazek" utrzymania uczacego sie dziecka, ale jesli dostajesz ten 1000zl to jest calkiem sporo tylko wydajesz wiekszosc na kurs (+jesli nie myle Twoj facet musi dorzucac kolejne 600zl?) Jesli dobrze mi to wszystko wyszlo to moze mu chodzi o to, ze faktycznie dostajesz kase, ktora wydajesz glownie na siebie, a jego kasa musi isc na zycie?Mysle tez, ze niestety tak ogolnie moze sie cos miedzy wami psuc (sytuacja z wyjsciem z psem), i dlatego az tak Ci to wszystko wypomina, bo z reguly w szczesliwych zwiazkach tak sie do tematu nie podchodzi.
dostaje 600zł miesiecznie (150zł bilety, 150zł paliwo miesiecznie, 100zł kurs miesiecznie to są moje stałe wydataki) dochodzi weterynarz, dekoracje domu, jak zostanie to kupuje jedzonko. Za drugą połowe kursu płaca rodzice.
26 stycznia 2016, 22:47
myślę że kasa jest tylko pretekstem i coś jest nie tak tzn. może przestało ku zależeć czy coś. Nie rezygnuj że studiów magisterskich bo facet dziś jest a jutro go nie ma a studia tzn. wiedza zostaną i zaowocuje w przyszłości. Ogólnie mówiąc ja po pierwszym takim tekście bym się spakowala. A jeśli chodzi o obowiązki domowe to kim on jest w pracy? Górnikiem czy dawałem że po powrocie do domu już pada na twarz. Z tego co pamiętam to więcej się natyralam na studiach niż w pracy więc bez przesady. Powodzenia.
26 stycznia 2016, 22:47
myślę że kasa jest tylko pretekstem i coś jest nie tak tzn. może przestało ku zależeć czy coś. Nie rezygnuj że studiów magisterskich bo facet dziś jest a jutro go nie ma a studia tzn. wiedza zostaną i zaowocuje w przyszłości. Ogólnie mówiąc ja po pierwszym takim tekście bym się spakowala. A jeśli chodzi o obowiązki domowe to kim on jest w pracy? Górnikiem czy dawałem że po powrocie do domu już pada na twarz. Z tego co pamiętam to więcej się natyralam na studiach niż w pracy więc bez przesady. Powodzenia.
26 stycznia 2016, 22:48
Spotykałam się kiedyś z facetem, który wydaje mi się podobny do Twojego... Co prawda u nas żadne sprawy finansowe nie wchodziły w grę, ale całe mnóstwo denerwującego gadania... Obrażanie się, odwracanie kota ogonem, zrzucanie winy na mnie... Szybko ogarnęłam, że to toksyczny człowiek, który wciąga mnie w swoje gierki, i zrezygnowałam z tej znajomości. Co prawda było to kilkanaście spotkań, żaden związek... W Twoim przypadku relacja jest już dużo głębsza.
Ja odpuściłam... Ty się zastanów, czy chcesz nadal dawać się wysysać takiemu pasożytowi emocjonalnemu.
26 stycznia 2016, 22:58
Przepraszam, ale muszę - co Ty z tymi dekoracjami domu? Masz 200 zł na przeżycie i wydajesz je na serwetki? Rozumiem, każdy musi mieć koc i poduszkę, ale wydawanie pieniędzy na bibeloty kiedy ma się ich wyjątkowo mało kuje w oczy.
Pogadałabym z facetem na spokojnie, bo to że ma problem o utrzymywanie Ciebie jest po części zrozumiałe (nie jesteś jego dzieckiem), ale to w jaki sposób się do Ciebie odnosi jest poniżej krytyki. "kup lepiej za te pieniadze jedzenie do lodówki"? On Cię ewidentnie nie szanuje, a spowodowane jest to (tak myślę) tym, że przeszłaś częściowo na jego utrzymanie, na co on się oficjalnie nie zgodził/nie zdawał sobie sprawy że tak będzie. Na Twoim miejscu wróciłabym do rodziców, bo jeśli chcesz ciągnąć ten związek to musisz być od niego niezależna. Tylko w ten sposób możecie na chwilę obecną próbować zbudować jako taką stopę partnerską (studiów nie rzucaj, nie warto). Inna sprawa, zastanowiłabym się czy z takim człowiekiem chciałabym cokolwiek budować, bo jego zachowanie daje dużo do myślenia. To że coś mu przeszkadza to ok - ma prawo, ale to jak Ciebie traktuje jest po prostu straszne.
26 stycznia 2016, 23:01
dostaje 600zł miesiecznie (150zł bilety, 150zł paliwo miesiecznie, 100zł kurs miesiecznie to są moje stałe wydataki) dochodzi weterynarz, dekoracje domu, jak zostanie to kupuje jedzonko. Za drugą połowe kursu płaca rodzice.
Ahh wczesniej zrozumialam, ze polowa kursu to 600zl
Ja mysle, ze poprosilabym rodzicow o te 200zl wiecej (jesli oczywiscie to dla nich nie problem), a z facetem bym pogadala, bo wyglada to na cos duzo powazniejszego niz tylko lekkie napiecie w zwiazku. A jakby wypominal nastepnym razem, nie omieszkalabym mu przpomniec, ze jak mieszkaliscie u Ciebie w mieszkaniu to tez wszystko mial za darmo jedynie jedzenie kupowal.
Czy szukalabym pracy? Ogolnie mysle, ze warto pracowac na studiach, bo to pozniej procentuje w CV. Studiowalam dziennie na panstwowym uni i pracowalam, aczkolwiek robilam to, bo chcialam - w tej sytuacji czulabym sie zmuszana i pewnie by mi sie nie chcialo...
26 stycznia 2016, 23:04
Chwila, chwila. Nie sa małżeństwem, nie maja wspólnoty majątkowej. Gość łaskawie moze ja utrzymywać, ale nie musi, nie ma żadnego obowiązku. Sa rożne związku i rożne układy finansowe, ktore powinny pasować obu stronom. Jemu najwyraźniej nie pasuje i nie ma w tym nic złego. Moze chce partnerki, a nie dziewczynki, ktora musi latami utrzymywać.
Zamiast rzucać fochy zapytaj, czego on od ciebie oczekuje. Jeśli partycypowania w kosztach, to cóż - albo zaczynasz zarabiać, albo wracasz do mamy, bo nie stać cie na dorosłe zycie.
26 stycznia 2016, 23:13
... facet jest po prostu sfrustrowany faktem, ze cie przez te x lat nieustannie utrzymuje... bo takie serwetki czy czasem cos do lodowki to w sumie nic... nie staje po jego stronie bo widac ze nie odnosi sie do ciebie tak jak powinien, ale musze tez przyznac ze go troche rozumiem, bo bylam przez chwile ta strona "utrzymujaca" i to nie jest mile gdy ciezko pracujesz, oplacasz rachunki, czynsz, auto, jedzenie a twoj partner na tobie "wisi" ... to jest ciekawe uczucie gdy wlasnie wywalilas pol wyplaty na rachunki a twoj ( w tym przypadku moj ex ) polowek rzuca ci np tekst " - wyszla nowa gra xy, to kiedy masz ta wyplate ?" ...