- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 stycznia 2016, 22:22
Od września chodzę do liceum i jestem znienawidzona przez swoją klasę. Nie mogę powiedzieć że od początku wyrzucili mnie z grupy - nie, nie. Zagadywali, traktowali równo, zanim zaczęliśmy klasę parę osób napisało na fb w celach zapoznawczych. Ja jednak jestem bardzo cicha, nie umiem rozmawiać z obcymi osobami. Nie jestem ciapą która się jąka, ja po prostu boję się coś powiedzieć. Nigdy o nic nie pytam bo się krępuję, w razie gdybym czegoś zapomniała to nigdy nie zapytam o pożyczenie. Jestem bardzo dobrą uczennicą, do tego bardzo grzeczną. Nigdy nie odzywam się na lekcjach, gdy klasa pyskuje albo się śmieje ja zachowuje powagę. Nauczyciele to zauważają. Nie robię tego by się podlizać, ja po prostu szanuję ludzką pracę. Często nauczyciele pytają mnie na lekcji za co dostaje dobre stopnie. Po lekcji szepczą po kątach że niesprawiedliwe, że jestem wywyższana i że sama też to robię. Jako jedyna mam 5 z pewnego przedmiotu i pani mnie uwielbia. Na początku roku mnie gnębiła, ale później polubiła i teraz często chwali. Była dziewczyna, jedyna dziewczyna w klasie z którą utrzymywałam regularny kontakt. Mieliśmy wolną lekcję i usłyszałam jak obgaduje mnie bo ja dostałam z czegoś 5, ona 4. Ostatnio na przerwie kolega z klasy rozdał sprawdziany, bylo dużo jedynek, kilka trój i moja piątka. Dziewczyna która jawnie mnie nie lubi, zaczęła krzyczeć, piszczeć że ma trójkę. Po czym spojrzała na mnie i zapytała co dostałam, spojrzała w mój sprawdzian i krzyknęła "piątkę, no oczywiście kasia piątkę..". Gdy odpowiadałam na lekcji i dostałam 4 klasa zaczęła krzyczeć "no oczywiście, bo kasia musi dostać dobrą ocenę" "jasne, 4 jej" i tego typu pretensję. Przecież ja nie zabraniam im się uczyć. Jeszcze jedno! Łatwiej mi się rozmawia ze starszymi osobami, łatwo mi idzie odpowiadanie. Mówię płynnie, ładnie. Jest kilka dziewczyn które zbuntowały przeciwko mnie całą klasę, ja się nawet nie bronię bo nie zależy mi na opinii, byciu popularną, lubianą. Mam przyjaciół i chłopaka poza szkołą. Zachowuję się przy nich zupełnie inaczej, jestem otwarta, roześmiana.
Ale naprawdę siadanie pod klasą w obecności prawie zabijających cię wzroków nie jest miłe. W sumie to od kilku dni stwierdziłam że doprowadzanie ich do złości pozwala mi nie załamać się. Zaczęłam naprawdę podlizywać się nauczycielom, najbardziej znienawidzonej nauczycielce z daleka mówię dzien dobry, ogolnie odpowiadam na jej pytania i faktycznie ostatnio dostalam niesprawiedliwie zawyżoną ocenę . Gdy ostatnio chłopak który przytakiwał że mam niesprawiedliwe oceny zapytał o pomoc na sprawdzianie odpowiedziałam "śmieszny jesteś". Pomagałam im nawet jeśli wiedziałam że mają do mnie jakieś "ale". Ale stwierdziłam że im bardziej im pomagam, tym bardziej czują jakąś moją słabość. Wydaje im się że robię to by im się przypodobać, a ja naprawdę nie potrzebuję ich koleżeństwa. Stwierdziłam że psucie im nerw i podłość to najlepsze wyjście. Bardzo trudno było dostać się do tej szkoły, bałam się że będe odstawać z ocenami bo jeśli nawet jeśli się dostanę to nie dam rady a okazuje się że większość klasy ma w większości jedynki na semestr, reszta konczy swoje ambicje na 2-3. Nie krytykuję ich bo sama miałam gorsze okresy w życiu ale denerwujące jest gdy sami się nie uczą i przeszkadza im że ktoś inny to robi.
13 stycznia 2016, 22:27
Pomaganie na sprawdzianach czy tp nic nie da, wiem coś o tym. Niech robią sobie co chcą, najważniejsze byś ty nie robiła nic wbrew swojej woli.
olej ich i myśl tylko o sobie. To daje satysfakcje. !!!!
powodzenia :-)
13 stycznia 2016, 22:36
Wiesz co, oni po prostu myślą, że Ty jesteś ponad nimi. Tak to wygląda. Skoro na początku chcięli się z Tobą zapoznać, potem coraz więcej osób ,,odpadało" aż w końcu nie został nikt chętny - musi być jakaś przyczyna. Z doświadczenia wiem, że nawet najbardziej nielubiane, wyzywane czy gnębione osoby w klasie miały jakąś taką duszę, która przy nich była.
Z ich strony wygląda to tak, ze sprawiasz wrażenie jakbyś była lepsza i była o tym przekonana (teraz pytanie - czy tak czasem nie jest?). ,,Wy jesteście matołami, nie potraficie się ani uczyć ani zachować, nie będę się zniżała do waszego poziomu" - to widzą.
Czy zmiana klasy nie wchodzi w grę?
13 stycznia 2016, 22:45
Wiesz co, oni po prostu myślą, że Ty jesteś ponad nimi. Tak to wygląda. Skoro na początku chcięli się z Tobą zapoznać, potem coraz więcej osób ,,odpadało" aż w końcu nie został nikt chętny - musi być jakaś przyczyna. Z doświadczenia wiem, że nawet najbardziej nielubiane, wyzywane czy gnębione osoby w klasie miały jakąś taką duszę, która przy nich była. Z ich strony wygląda to tak, ze sprawiasz wrażenie jakbyś była lepsza i była o tym przekonana (teraz pytanie - czy tak czasem nie jest?). ,,Wy jesteście matołami, nie potraficie się ani uczyć ani zachować, nie będę się zniżała do waszego poziomu" - to widzą.Czy zmiana klasy nie wchodzi w grę?
13 stycznia 2016, 22:53
Podejrzewam, że ludzie nie odbierają Cię po prostu jako osoby wyobcowanej, zahukanej i takiej, która boi się odezwać. A postrzegają Cię jako kogoś traktującego ludzi z góry, zimnego, uważającego się za osobę lepszą od innych. Ludzie mają tendencję do oceniania innych powierzchownie, stygmatyzowania, przypinania łatek - być może Ty dostałaś łatkę wyniosłej, bo nikt się nie wgłębiał w meandry Twojej psychiki, nie zastanawiał czy przypadkiem nie jesteś introwertyczna, czy nie masz trudności z nawiązywaniem kontaktów i tak dalej. Żeby w takiej sytuacji nie zwariować moim zdaniem są tylko dwie opcje. Pierwsza, pełen dystans, totalnie wszystko jedno czy inni będą Cię lubili, akceptowali i tak dalej. I druga, próba odklejenia sobie łatki i bycia postrzeganą jako lekko nieśmiała, ale sympatyczna, a nie wyniosła. Opcje są dwie i problemy też są w sumie dwa. Przy opcji pierwszej trzeba mieć naprawdę niezłomny charakter, bo bardzo łatwo przejść z postawy "nie obchodzi mnie co inni o mnie mówią" do postawy "pozwalam, żeby inni mnie gnoili". Czym innym jest nie przejmowanie się opiniami innych i to, że po prostu robi się swoje (czyli np. słucha na lekcji, a nie głupio dogaduje, bo każdy tak robi, więc też by wypadało), a czym innym jest nie bronienie się kiedy ktoś jest zwyczajnie wredny i np. neguje to, że ktoś na swoją ocenę zasłużył. No i problem przy opcji dwa - ludzie się rzadko zmieniają, jak raz sobie w głowie kogoś zaszufladkują to niechętnie zmieniają opinię. Plus jeżeli ktoś ma poważne problemy z nawiązywaniem znajomości to po prostu trudno będzie mu zrobić coś żeby się odszufladkować, bo sytuacje społeczne mogą być niekomfortowe.
13 stycznia 2016, 22:55
zlej ich! Jak się gnoje nie uczą to ich sprawa... ale zawsze badź sobą, nie dokuczaj im, nie odzywaj się , po prostu ich ZLEJ cieniutkim, ciepłym, żółtym, pienistym moczem.
13 stycznia 2016, 23:07
Ja powiem tak, doceniam ineligencję emocjonalną. Imponują mi ludzie, którzy potrafią jednocześnie robić swoje i nie zrażać do siebie innych. Uważam, że jeśli postawisz wszystko na naukę i olejesz ten aspekt towarzyski liceum kompletnie, to możesz tego żałować. W brew pozorom patrząc z perspektywy czasu często dochodzi się do wniosku, że może nie trzeba było tak się spinać.
umiejętność radzenia sobie z ludźmi, za którymi nie przepadasz przyda ci się w dorosłym życiu, możesz zacząć trenować już teraz.