- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 stycznia 2016, 20:15
Otóż...zaczynamy z moim chłopakiem myśleć o przyszłości i coraz częściej pojawiają się rozmowy o niej. Mój facet baaardzo kocha zwierzęta i zapowiedział, że nie wyobraża sobie rodziny bez zwierzaczka w domu (psa). Ja sobie nie wyobrażam rodziny z psem w mieszkaniu w bloku. Moje argumenty:
Gdy dorośli są w pracy to pies siedzi ok 10 godzin sam w domu.
Pies wydaje mi się, że śmierdzi, można go kąpać i dbać, ale jednak w malym mieszkanku, będzie psa za dużo jak dla mnie, trochę mnie to obrzydza w mieszkaniu. Ogólnie lubię zwierzaki, ale żeby tak 24/7 w małym mieszkaniu...przy talerzach, na kanapie, przy stole...ehhh
Gdy pojawią się dzieci...jednak to jest zwierzę, uważam, że nie można zwierzęciu zaufać w stu procentach...
Jego argumenty:
Kocha zwierzęta, nie wyobraża sobie nie mieć psa oraz to, że zawsze lepiej mu będzie nawet siedzącemu samemu te 10 godzin w mieszkaniu niż w schronisku- chce psa ze schroniska.
Dziewczyny poradźcie jak rozwiązać ten niemaly problem...nie wiem jak z nim rozmawiać, szanuję jego potrzeby, jednak nie wiem cz zdecyduję się na psa w mieszkaniu, żeby lazil po kuchni, z włosami, przy dziecku itp :((
11 stycznia 2016, 09:22
I tu się dziwisz, bo wcale nie muszisz mieć psa, żeby mieć glisty, tasiemca, czy inne robale.
11 stycznia 2016, 09:28
Nie ma to jak wypowiedzi miłośników kotów na temat psów Sorry, ale to koty przenoszą toksoplazmozę a nie psy i odrobaczanie nie ma tu nic do tego. Pies nie biega po kupach-co za pomysł. Gdybyś choć raz poszła z psem na spacer zobaczyłabyś jak psy omijają kupy by ich przypadkiem nie nadepnąć. Koty czyściutkie-tiaaaa, nic na łapkach nie przenoszą, faktycznie. A z kuwety to korzystają lewitując nad nią-co nie? A potem wyłażą z takiej kuwety i łażą po blatach w kuchni, stołach, łóżkach etc. Pies nie przyniesie na łapach więcej zarazków niż my na butach. Więc tak, jak chodzisz po swoim przedpokoju w kapciach, a w blokach często inaczej się nie da, to też roznosisz te zarazki po całej chacie. Już nie mówiąc o tym ile zarazków przynosimy na ubraniach po jeździe komunikacją miejską. Więc jak ktoś ma problem z zarazkami to niech nie kupuje żadnych zwierząt najlepiej.Psy śmierdzą-tak, ale tylko wtedy gdy właściciel nie dba o nie, tzn. nie czyści gruczołów okołoodbytowych regularnie, nie dba o psie zęby i kupuje najtańszą karmę marketową lub karmi wogóle byle czym i ewentualnie po spacerze w deszczu. Owszem są rasy które faktycznie mają specyficzny zapach np. bordogi, niufy, beaucerony, ale takiego psa się nie kupuje jak to przeszkadza.A w temacie Autorki-jestem miłośniczką psów i nie wyobrażam sobie swojego domu bez psa, tak więc szukam partnera który ma takie samo podejście jak ja. Zastanów się jeszcze nad tym wszystkim bo jak nie wypracujecie jakiegoś konsensusu to całe życie ktoś z was będzie nieszczęśliwy.ja też bym się nigdy nie zgodziła na psa. Koty są w miare czysciutkie a psy faktycznie smierdzą. No i jeszcze te pasożyty. Domowy kot regularnie odrobaczany niczego strasznego nie roznosi a pies codziennie biega w kupkach innych psów. Grzebie w brudach a później wnosi zarazki i jajka pasożytów do łóżka i na to odrobaczenie nie pomoże. Ostatnio dużo się naczytałam na te tematy ( w tym opinie lekarzy) bo schizowałam jak mi sie kot przyplątał. Może właśnie takie argumenty go przekonają. poszukam tych artykułów jak znajde czas. Nawet z kotem nie ma łatwo. Na okrąglo ścieram blaty bo nie mam pewności co robi jak nie widzę, i wycieram podłogi. Pies przynajmniej nie chodzi po stołach ale ta świadomość o tym co on przynosi z dworu by mnie chyba zabiła. Ogólnie to coraz bardziej lubie psy ale nie mogłabym mieć w domu.
Proponuję dokształcić się na temat toksoplazmozy. Bo najczęściej ludzie zarażają się przez zjedzenie niedopieczonego mięsa.
Nie każdy kot jest nosicielem pierwotniaka wywołującego tokspolazmozę. I wystarczy zachować higienię, często czyściś kuwetę i do zarażenia nie dojdzie. No, ale po co wnikać w temat... Najlepiej opowiadać, że dzwoni, ale, co i gdzie, to już nie wiadomo....
11 stycznia 2016, 09:32
Dla mnie pies śmierdzi i nic na to nie poradzę. Czuję ten zapach i tyle .Mój też chciał psa w domu. Powiedziałam stanowczo nie. Raz że ja przy psie nie będę sprzatać, dbać o niego itp, dwa że mi śmierdzi, trzy że nie wyobrażam sobie psa w domu/mieszkaniu. I lubie zwierzęta. Ale to nie znaczy że muszę ciągle z nimi przebywać. Oczywiście tolerować bym tolerowała ale jakby miał budę przed domem. W bloku na pewno nie ma opcji.
No widać jak bardzo lubisz zwierzęta. :D
Ojca przy okazji też bardzo kochasz...
Dziwię się, że nie pokazał Ci Twojego miejsca w domu...
11 stycznia 2016, 09:36
Ja tylko doradzę, żebyście - jeśli ostatecznie weźmiecie psa - nie brali go ze schroniska. Pies ze schroniska to, wbrew temu, co próbuje nam się wmówić - pies nie dla każdego; Wiem co mówię, mam dwa psy ze schronu, oba dały nam nieźle popalić - miałam też wcześniej kilka psów od szczeniaka i z żadnym nie było takich problemów. Ogromna większość psów ze schronu niestety bardzo źle znosi początki w domu, wiele z nich jest pokierszowane psychicznie - a potłuczone naczynia, zasikane podłogi, wywalony kubeł i pogryzione buty na pewno nie pomogą ci przekonać się do nowego domownika. Poza tym taki pies może mieć różną przeszłość, cechy, o których przed adopcją tak naprawdę nikt ci nie powie - na przykład jeden z moich psów nie cierpi dzieci, o czym ''opiekun'' ze schroniska pewnie nie miał zielonego pojęcia.Jeśli już - weźcie szczeniaka z ogłoszenia, którego wychowacie i zsocjalizujecie po swojemu. Nie patrz na chwytające za serce opowieści o nowym życiu psa, który x lat siedział w schronie - żeby takiego psa wyprowadzić na prostą, w 9 na 10 przypadków trzeba naprawdę żelaznej woli - psy ze schronu to nie są psy dla kogoś, kto nie jest przekonany w ogóle do pomysłu posiadania psa.
W schroniskach znajdują się bardzo różne psy. Szczeniaki również.
11 stycznia 2016, 09:45
Proponuję dokształcić się na temat toksoplazmozy. Bo najczęściej ludzie zarażają się przez zjedzenie niedopieczonego mięsa. Nie każdy kot jest nosicielem pierwotniaka wywołującego tokspolazmozę. I wystarczy zachować higienię, często czyściś kuwetę i do zarażenia nie dojdzie. No, ale po co wnikać w temat... Najlepiej opowiadać, że dzwoni, ale, co i gdzie, to już nie wiadomo....Nie ma to jak wypowiedzi miłośników kotów na temat psów Sorry, ale to koty przenoszą toksoplazmozę a nie psy i odrobaczanie nie ma tu nic do tego. Pies nie biega po kupach-co za pomysł. Gdybyś choć raz poszła z psem na spacer zobaczyłabyś jak psy omijają kupy by ich przypadkiem nie nadepnąć. Koty czyściutkie-tiaaaa, nic na łapkach nie przenoszą, faktycznie. A z kuwety to korzystają lewitując nad nią-co nie? A potem wyłażą z takiej kuwety i łażą po blatach w kuchni, stołach, łóżkach etc. Pies nie przyniesie na łapach więcej zarazków niż my na butach. Więc tak, jak chodzisz po swoim przedpokoju w kapciach, a w blokach często inaczej się nie da, to też roznosisz te zarazki po całej chacie. Już nie mówiąc o tym ile zarazków przynosimy na ubraniach po jeździe komunikacją miejską. Więc jak ktoś ma problem z zarazkami to niech nie kupuje żadnych zwierząt najlepiej.Psy śmierdzą-tak, ale tylko wtedy gdy właściciel nie dba o nie, tzn. nie czyści gruczołów okołoodbytowych regularnie, nie dba o psie zęby i kupuje najtańszą karmę marketową lub karmi wogóle byle czym i ewentualnie po spacerze w deszczu. Owszem są rasy które faktycznie mają specyficzny zapach np. bordogi, niufy, beaucerony, ale takiego psa się nie kupuje jak to przeszkadza.A w temacie Autorki-jestem miłośniczką psów i nie wyobrażam sobie swojego domu bez psa, tak więc szukam partnera który ma takie samo podejście jak ja. Zastanów się jeszcze nad tym wszystkim bo jak nie wypracujecie jakiegoś konsensusu to całe życie ktoś z was będzie nieszczęśliwy.ja też bym się nigdy nie zgodziła na psa. Koty są w miare czysciutkie a psy faktycznie smierdzą. No i jeszcze te pasożyty. Domowy kot regularnie odrobaczany niczego strasznego nie roznosi a pies codziennie biega w kupkach innych psów. Grzebie w brudach a później wnosi zarazki i jajka pasożytów do łóżka i na to odrobaczenie nie pomoże. Ostatnio dużo się naczytałam na te tematy ( w tym opinie lekarzy) bo schizowałam jak mi sie kot przyplątał. Może właśnie takie argumenty go przekonają. poszukam tych artykułów jak znajde czas. Nawet z kotem nie ma łatwo. Na okrąglo ścieram blaty bo nie mam pewności co robi jak nie widzę, i wycieram podłogi. Pies przynajmniej nie chodzi po stołach ale ta świadomość o tym co on przynosi z dworu by mnie chyba zabiła. Ogólnie to coraz bardziej lubie psy ale nie mogłabym mieć w domu.
Właśnie proponuję się dokształcić, bo fakt jest taki, że to jedynie koty są żywicielem ostatecznym, to w ich organizmach ma miejsce cykl w wyniku którego powstają oocysty, które wydalone wraz z kałem stanowią źródło zakażenia dla ludzi i innych zwierząt.
Nie wystarczy zachować higieny - właśnie dlatego kobietom w ciąży nie zaleca się czyszczenia kuwety czy grzebać w ziemi nawet w rękawiczkach.
11 stycznia 2016, 10:55
Po pierwsze, jezeli naprawde nie chcesz psa- to go nie bierz- nie ma sensu.
Po drugie- to nieprawda, ze dom ze zwierzakami smierdzi. Skad to wiem? Dzieki zdziwionym minom niektorych kolezanek, ktore zwierzat nie posiadaja a byly u mnie w domu- slyszalam "to ty masz psy??"- a mam dwa- duzego owczarka collie oraz malego mieszanca. Nie ma wybacz, oznacza to o wiele wiecej sprzatania niz bez zwierzat w domu (mieszkam w domu z ogrodem, ale nie wyobrazam sobie aby moje psiaki mieszkalay w budach, sa pelnoprawnymi czlonkami rodziny)- zatem codziennie odkurzam, kilka razy myje podlogi, wszelkie koce, na ktorych wyleguja sie Chlopaki (postrzegane przez innych jako- psy), sa prane w kazdym tygodniu. Dodatkowo Maks I Rol maja czyszczone zeby codziennie (sa specjalne pasty do zebow), nie kochaja tego, ale cierpliwie znosza, dzieki czemu nie mam nic przeciwko ich wyziewom,;)
A tak naprawde cala duskusja sprowadza sie do tego czy zwierzeta sie kocha czy nie. Jezeli ich ni kochasz, nie rob sobie I I im krzywdy, zostaw je tym, ktorzy beda sie cieszyc ich towarzystwem.
11 stycznia 2016, 11:41
No tak, bo pies wydziela piżmo i jest w dalekiej linii spokrewniony ze skunksem, głupia ja ;)Wg mnie wiekszosc ludzi wyczuje w czyims domu specyficzny zapach psa...Jeżeli się o psa odpowiednio dba to nie śmierdzi. Więc opcje są dwie - albo Twoja kuzynka o swojego psa nie dba, przyzwyczaiła się do jego brzydkiego zapachu i stąd jej on nie przeszkadza. Albo Ty jesteś nadwrażliwa na zapachy - a taka nadwrażliwość nie jest czymś normalnym. Oczywiście współczuję i myślę, że jeżeli autorka wątku też jest nadwrażliwa na zapachy do tego stopnia, że od zapachu psa robi się jej niedobrze, czy boli ją głowa to powinna o tym powiedzieć chłopakowi, wtedy to byłby sensowny argument. Natomiast większość ludzi takiej nadwrażliwości nie ma, więc jeżeli się o niej nie mówi to jest ona żadnym (bo nieistniejącym) argumentem - stąd rozumiem, że chłopak może mocno bronić swojego zdania. No chyba, że ktoś oczekuje od chłopaka zdolności czytania w myślach.a do mnie drugi argument trafia, tez przeszkadza - dla mnie psy smierdza :( moja kuzynka ma psa, myja go bardzo czesto, szczotkuja, dbaja... a dla mnie smierdzi, po glaskaniu go tez mi rece smierdza :/ a kuzynka? niczego nie czuje, tuli go i nawet z nim spi - ja bym miala bole glowy przez ten zapach... wiec niestety ale to zalezy od osoby, do ciebie ten argument nie przemawia, bo pewnie jestes jak moja kuzynka... ja mam bardzo czuly nos, szybko mnie boli glowa przez rozne zapachy - moze autorka ma tak samo :xJa bym radziła jeszcze raz przemyśleć własne argumenty - do mnie osobiście częściowo trafia tylko ten o tym, że pies by sam siedział 10 godzin, więc siłą rzeczy to co mówi Twój chłopak wydaje się bardziej przekonujące. Co jest obrzydliwego w psie? - jak już sama zauważyłaś psa można kąpać, szczepi się go, czesze. Niezależnie od tego czy mieszkasz w dużym, czy małym mieszkaniu kontakt z psem masz podobny, przecież w dużym mieszkaniu to nie wygląda tak, że pies nagle przemyka się pod ścianami i w ogóle swoim właścicielom nie wchodzi w drogę. Plus w małym mieszkaniu można mieć po prostu małego psa. Odnośnie stołu, talerzy, kanapy - kwestia tego czego się psa nauczy i na co mu się pozwoli. Jak się go nauczy że może wskakiwać na wszystko i żebrać przy stole to pretensje można mieć tylko do siebie. Odnośnie dzieci, niczemu nie można zaufać w 100% - każdemu może spać lampa na głowę, albo przewrócić się regał, ale czy to oznacza, że ludzie po narodzinach dziecka mają mieszkać bez światła i bez mebli? Bałabym się tylko o to, że faktycznie ten pies będzie tyle godzin siedział sam - z drugiej strony argument Twojego chłopaka jest przekonujący, lepiej chyba siedzieć samemu w domu, niż samemu w schronisku. Jeżeli naprawdę nie chcesz mieć psa (boisz się zwierząt, mimo tego co deklarujesz jednak ich nie lubisz) to przynajmniej podaj chłopakowi te powody, bo jak na razie raczej szukasz sobie wymówki - dość słabej, więc nie dziwię się, że on tego "nie kupuje".
a ja sie dalej nie zgadzam, znam wielu ludzi, ktorzy czuja ten typowy zapach dla psa :/ niektorym to nie przeszkadza i wtulaja twarz w psa, uwazaja, ze to jego normalny zapach, tak jak kazdy czlowiek ma takze swoj zapach. A innym bardzo to przeszkadza - na przyklad mi... i nie mow mi, ze wszystkie psy, ktore znam sa zaniedbane, bo sa na 100% zadbane. Jesli autorko tobie tez tak zapach psa przeszkadza, ze boli cie glowa, to musisz porozmawiac z facetem - ja bym nigdy nie mogla zyc w malym mieszkaniu z psem, po prostu mi ten zapach tak bardzo przeszkadza :( a zwierzatka kocham - TYLKO o ten zapach mi chodzi, zazdroszcze osoba, ktore go normalnie znosza :(
Edytowany przez justalittlegirl 11 stycznia 2016, 11:43
11 stycznia 2016, 12:14
a do mnie drugi argument trafia, tez przeszkadza - dla mnie psy smierdza :( moja kuzynka ma psa, myja go bardzo czesto, szczotkuja, dbaja... a dla mnie smierdzi, po glaskaniu go tez mi rece smierdza :/ a kuzynka? niczego nie czuje, tuli go i nawet z nim spi - ja bym miala bole glowy przez ten zapach... wiec niestety ale to zalezy od osoby, do ciebie ten argument nie przemawia, bo pewnie jestes jak moja kuzynka... ja mam bardzo czuly nos, szybko mnie boli glowa przez rozne zapachy - moze autorka ma tak samo :xJa bym radziła jeszcze raz przemyśleć własne argumenty - do mnie osobiście częściowo trafia tylko ten o tym, że pies by sam siedział 10 godzin, więc siłą rzeczy to co mówi Twój chłopak wydaje się bardziej przekonujące. Co jest obrzydliwego w psie? - jak już sama zauważyłaś psa można kąpać, szczepi się go, czesze. Niezależnie od tego czy mieszkasz w dużym, czy małym mieszkaniu kontakt z psem masz podobny, przecież w dużym mieszkaniu to nie wygląda tak, że pies nagle przemyka się pod ścianami i w ogóle swoim właścicielom nie wchodzi w drogę. Plus w małym mieszkaniu można mieć po prostu małego psa. Odnośnie stołu, talerzy, kanapy - kwestia tego czego się psa nauczy i na co mu się pozwoli. Jak się go nauczy że może wskakiwać na wszystko i żebrać przy stole to pretensje można mieć tylko do siebie. Odnośnie dzieci, niczemu nie można zaufać w 100% - każdemu może spać lampa na głowę, albo przewrócić się regał, ale czy to oznacza, że ludzie po narodzinach dziecka mają mieszkać bez światła i bez mebli? Bałabym się tylko o to, że faktycznie ten pies będzie tyle godzin siedział sam - z drugiej strony argument Twojego chłopaka jest przekonujący, lepiej chyba siedzieć samemu w domu, niż samemu w schronisku. Jeżeli naprawdę nie chcesz mieć psa (boisz się zwierząt, mimo tego co deklarujesz jednak ich nie lubisz) to przynajmniej podaj chłopakowi te powody, bo jak na razie raczej szukasz sobie wymówki - dość słabej, więc nie dziwię się, że on tego "nie kupuje".
Zgadzam się w 100%! Od ponad roku mieszkamy z teściami (każdy ma oddzielne piętro, oddzielne wejście z klatki schodowej). Mają psa, owczarka niemieckiego. Niby oni się nim zajmują, ale teściowej pies nie odstępuje na krok i jak ona zagląda do nas to z nim. Nie jestem jakaś uprzedzona do zwierząt i nie mogę patrzeć, jak dzieje im się krzywda, ale w domu takiego dużego psa nie mogłabym stale trzymać. Śmierdzi, to prawda mimo mycia i dbania, sierść gubi niemiłosiernie. Mnie denerwują moje własne włosy, które mimo częstego sprzątania znajduję na podłodze, a co dopiero psia sierść... Słyszałam, że właśnie psy takie jak yorki czy shih tzu nie gubią włosów i ogólnie bardziej nadają się do trzymania w mieszkaniu. Piszecie, że ratowanie zwierząt itp., ale czy to oznacza, że autorka ma mieć na uwadze bardziej dobro psa niż swoje?
Chociaż przyznaję, byłam też w domu, w którym mieszkają 2 spore psy, a w domu jest czyściutko, nie śmierdzi. Widać jednak, że właściciele wkładają w opiekę bardzo dużo pracy. Psy są naprawdę czyste, po pogłaskaniu nie odczuwa się jakiejś natychmiastowej potrzeby mycia rąk, nawet jak pies otrze się o spodnie, to nie widać, żeby zostawiał sierść. Aaa i po powrocie z podwórka psy mają wycierane łapy ;)
Więc wszystko należy od nastawienia i zaangażowania. Osobiście nie kocham zwierząt aż tak bardzo, żeby poświęcać im sporą część mojego czasu.
Edytowany przez cf248c80a7b32f43e61ddc7e69a3b23a 11 stycznia 2016, 12:19
11 stycznia 2016, 13:28
Zgadzam się w 100%! Od ponad roku mieszkamy z teściami (każdy ma oddzielne piętro, oddzielne wejście z klatki schodowej). Mają psa, owczarka niemieckiego. Niby oni się nim zajmują, ale teściowej pies nie odstępuje na krok i jak ona zagląda do nas to z nim. Nie jestem jakaś uprzedzona do zwierząt i nie mogę patrzeć, jak dzieje im się krzywda, ale w domu takiego dużego psa nie mogłabym stale trzymać. Śmierdzi, to prawda mimo mycia i dbania, sierść gubi niemiłosiernie. Mnie denerwują moje własne włosy, które mimo częstego sprzątania znajduję na podłodze, a co dopiero psia sierść... Słyszałam, że właśnie psy takie jak yorki czy shih tzu nie gubią włosów i ogólnie bardziej nadają się do trzymania w mieszkaniu. Piszecie, że ratowanie zwierząt itp., ale czy to oznacza, że autorka ma mieć na uwadze bardziej dobro psa niż swoje? Chociaż przyznaję, byłam też w domu, w którym mieszkają 2 spore psy, a w domu jest czyściutko, nie śmierdzi. Widać jednak, że właściciele wkładają w opiekę bardzo dużo pracy. Psy są naprawdę czyste, po pogłaskaniu nie odczuwa się jakiejś natychmiastowej potrzeby mycia rąk, nawet jak pies otrze się o spodnie, to nie widać, żeby zostawiał sierść. Aaa i po powrocie z podwórka psy mają wycierane łapy ;)Więc wszystko należy od nastawienia i zaangażowania. Osobiście nie kocham zwierząt aż tak bardzo, żeby poświęcać im sporą część mojego czasu.a do mnie drugi argument trafia, tez przeszkadza - dla mnie psy smierdza :( moja kuzynka ma psa, myja go bardzo czesto, szczotkuja, dbaja... a dla mnie smierdzi, po glaskaniu go tez mi rece smierdza :/ a kuzynka? niczego nie czuje, tuli go i nawet z nim spi - ja bym miala bole glowy przez ten zapach... wiec niestety ale to zalezy od osoby, do ciebie ten argument nie przemawia, bo pewnie jestes jak moja kuzynka... ja mam bardzo czuly nos, szybko mnie boli glowa przez rozne zapachy - moze autorka ma tak samo :xJa bym radziła jeszcze raz przemyśleć własne argumenty - do mnie osobiście częściowo trafia tylko ten o tym, że pies by sam siedział 10 godzin, więc siłą rzeczy to co mówi Twój chłopak wydaje się bardziej przekonujące. Co jest obrzydliwego w psie? - jak już sama zauważyłaś psa można kąpać, szczepi się go, czesze. Niezależnie od tego czy mieszkasz w dużym, czy małym mieszkaniu kontakt z psem masz podobny, przecież w dużym mieszkaniu to nie wygląda tak, że pies nagle przemyka się pod ścianami i w ogóle swoim właścicielom nie wchodzi w drogę. Plus w małym mieszkaniu można mieć po prostu małego psa. Odnośnie stołu, talerzy, kanapy - kwestia tego czego się psa nauczy i na co mu się pozwoli. Jak się go nauczy że może wskakiwać na wszystko i żebrać przy stole to pretensje można mieć tylko do siebie. Odnośnie dzieci, niczemu nie można zaufać w 100% - każdemu może spać lampa na głowę, albo przewrócić się regał, ale czy to oznacza, że ludzie po narodzinach dziecka mają mieszkać bez światła i bez mebli? Bałabym się tylko o to, że faktycznie ten pies będzie tyle godzin siedział sam - z drugiej strony argument Twojego chłopaka jest przekonujący, lepiej chyba siedzieć samemu w domu, niż samemu w schronisku. Jeżeli naprawdę nie chcesz mieć psa (boisz się zwierząt, mimo tego co deklarujesz jednak ich nie lubisz) to przynajmniej podaj chłopakowi te powody, bo jak na razie raczej szukasz sobie wymówki - dość słabej, więc nie dziwię się, że on tego "nie kupuje".
Tylko czy ktoś wymaga od autorki poświęcania czasu? Moim zdaniem jeżeli udałoby się wypracować jakiś kompromis, to jego warunkiem mogłoby być na przykład to, że chłopak autorki musiałby się zajmować nim sam (pomijam sytuacje wyjątkowe, chorobę, czy wyjazd). W końcu to jemu zależy na psie, więc powinien też potrafić wziąć za niego pełną odpowiedzialność.
Nie rozumiem tych komentarzy, że pies śmierdzi (chyba, że ktoś faktycznie ma jakąś chorobliwą nadwrażliwość na zapachy). Znam sporo osób, które same zwierząt nie mają, ale też nie twierdzą, że one śmierdzą. Dziwnym trafem to po prostu wymówka wielu osób, które zwierząt nie lubią - zamiast się otwarcie do tego przyznać, to kombinują niemiłosiernie z wynajdywaniem kolejnych "ale". Po prostu się boją, że inni będą ich oceniać, bo często się słyszy komentarze, że jak ktoś nie lubi zwierząt to jest złym człowiekiem - zamiast udowodnić, że jest inaczej jeżeli się z tą opinią nie zgadzają, to chowają głowę w piasek i szukają kolejnych wymówek, bo to, bo tamto, bo siamto. Naprawdę zadbane psy nie śmierdzą i w domu, o który się dba nie śmierdzi - tylko, że mając psa moim zdaniem trzeba być gotowym na to, że odkurza się codziennie, pierze jego posłania co tydzień, częściej niż standardowo czyści dywany też na mokro, regularnie czesze i kąpie psa i przede wszystkim na to, że się go odpowiednio żywi. A często to wygląda tak, że ktoś psa kąpie raz na ruski rok, odkurza na weekend, pierze psie rzeczy na święta i karmi tego psa syfem, typu pedigree. To potem nic dziwnego, że pies karmiony paskudnie też paskudnie pachnie, a brak higieny się przekłada na zapach domu. Rozumiem, że nie każdy ma ochotę się w to bawić, ale nie rozumiem wmawiania innym, że pies z automatu równa się brzydkiemu zapachowi. Znowu, po co? Żeby usprawiedliwić to, że się nie ma serca do zwierząt?
11 stycznia 2016, 14:01
Rozumiem, że nie każdy ma ochotę się w to bawić, ale nie rozumiem wmawiania innym, że pies z automatu równa się brzydkiemu zapachowi. Znowu, po co? Żeby usprawiedliwić to, że się nie ma serca do zwierząt?
A po cóż miałabym szukać jakichkolwiek wymówek. Wszyscy, którzy mnie bliżej znają wiedzą, że nie lubię psów. I wcale nie chodzi mi o zapach, bo mnie akurat on specjalnie nie przeszkadza. A, że go czuję, to inna sprawa.
I nie pisz o sercu do zwierząt, bo lubienie lub nielubienie psów nie ma nic wspólnego z sercem dla zwierząt. Jeśli masz psa, oznacza to jedynie tyle, że lubisz psy. Nie ma to absolutnie żadnego przełożenia na miłość do wszystkich zwierząt.