Temat: Bardzo trudny temat

Proszę o poważne wypowiedzi i przemyślane. 

Byłam z moim mężczyzną od prawie 3 lat, znamy się o wiele dłużej. Wcześniej się przyjaznilismy. Przy czym ostatni rok? To wzloty i upadki. Z tym, ze na pewno ostatnie 6 miesięcy to nie są do końca nasze kłótnie - ja nie robię nic złego, teoretycznie on też. Sprawa jest bardzo poważna, nie śpię od wczorajszej nocy, gdyż się rozstalismy. Nie jest to nasza pierwsza rozłąka, zawsze do siebie i tak wracaliśmy. Z tym, ze teraz dzieje się coś z czym on sobie nie radzi, a przez to ja też.

Jesteśmy oboje z rodzin, gdzie tato jest alkoholikiem. Tylko, ze u mnie ojciec dostał kopa w 4 litery i już od wieku nastoletniego mam spokój w swoim rodzinnym domu. U niego jest wszystko bardziej skomplikowane. Był teraz przez dwa miesiące w pracy za granicą. I o ile sytuacje z ojcem zaakceptowal, bo też stały się bardzo nieprzyjemne sprawy... to w czasie jego pobytu tam dowiedział się o pewnej sytuacji, wtedy nie odzywal się do mnie tydzień. W końcu wyciągnęłam z niego co się dzieje. I szczerze? Plakalam dwa dni, nie mogłam spać. To jest sytuacja, której nie da się odkręcić i nie potrafię sobie wyobrazić tego, co on teraz czuje. Nie chcę mówić dokładnie o co chodzi, ale złamało go to. Teraz wiem, że złamało. Wcześniej myślałam, ze lepiej się trzyma, ale po tym co zobaczyłam przedwczoraj, bo widzialam się z nim wtedy pierwszy raz od jego powrotu... To jest tragedia. Zaczęło się od jego krzykow na wszystkich, po totalne wyciszenie. Rozmawialiśmy we dwójkę. Zerwalismy. Nie dlatego, że nie ma uczucia, nie dlatego że coś ktoś zrobił złego. Dlatego, że to wszystko go przerasta, powiedział mi że nic nie jest już normalnie, ze z tego całego szacunku do mnie mówi mi o tym, a nie udaje że wszystko jest ok. (akurat trafiłam na dzień, gdy on miał załamanie, bo tak to ciągle musi być bardzo męski i nie pokazuje, że go coś boli). I przez to co się dzieje wie, ze rani mnie też. Pierwszy raz zobaczyłam go, aż tak złamanego. Pierwszy raz on mi się właściwie pokazał nie jako "superman", tylko jako człowiek, który ma straszne problemy. Nie wiem co robić. Jestem skolowana. Kocham go bardzo mocno. Zresztą wiadomo, że wiąże z nim przyszłość, mimo wszystko. On potrzebuje wizyty u psychologa, ale jeszcze to do niego nie dotarło. Myślę, że najlepiej teraz się w ogóle nie odzywać i dac mu czas na odnalezienie się w tym położeniu. A Wy co sądzicie? To jest człowiek, który odpycha pomoc, zamiast ją przyjąć 

Facet, któy najpierw sie przez tydzień nie odzywa a potem wydziera bez dania powodu z Twojej strony... Oczywiście, że będziesz go ratować (na swoją zgubę jak sądzę), ale jeśli masz trochę instynktu samozachowawczego, to nie będziesz sie więcej narzucać...

Póki co, robisz mu za emocjonalny worek treningowy. Jak myślisz, z biegiem czasu będzie lepiej czy gorzej? Chcesz mieć rodzinę z kimś, kto tak sie zachowuje? Niestety, faceci DDA często idą śladami swoich tatusiów, robiąc dokładnie to co oni, przy okazji obarczajac winą cały świat. Jeśli będziecie mieli dzieci, one też oberwą, czy on będzie pił, czy nie. 

Zdaje sie, że tu więcej jest jego problemów, niż uczucia względem Ciebie...Uciekaj, gdzie pieprz rośnie. Jak sie chłopak ogarnie, zawsze możesz dać mu szanse. Póki co, nie musi sie ogarniać, bo i tak przy nim jesteś.

Z własnego doświadczenia wiem, że takie ciągłe ratowanie drugiej osoby, bądź siebie na wzajem jest bez sensu i tak czy siak doprowadzi do rozstania. Dam sobie głowę uciąć, że będzie to rozstanie z wielkim hukiem.

Ja bym podjęła decyzję o rostaniu na twoim miejscu, ale to ty musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie, czy chcesz, czy warto itp.

Pasek wagi

nie wiadomo za bardzo o co chodzi, ALE nie baw sie w psychologa ani Matkę Teresę. potrzebujesz ogarnietego faceta i tyle. jak on nie chce isc na terapie ani nie ma na siebie pomyslu, to go zostaw, bo NIC Z TEGO NIE BEDZIE. a moze byc tylko gorzej, pograzysz sie przy nim.

jak masz wole checi pomocy, to sa organizacje charytatywne, wtedy to ma sens. dajesz siebie osobom, ktore tego potrzebuja. poza tym zawsze jest jakis koordynator wolontariatu, ktory to nadzoruje i potrafie nakierowac.

olecka napisał(a):

Z własnego doświadczenia wiem, że takie ciągłe ratowanie drugiej osoby, bądź siebie na wzajem jest bez sensu i tak czy siak doprowadzi do rozstania. Dam sobie głowę uciąć, że będzie to rozstanie z wielkim hukiem.

Myślę podobnie. Nie da się całego życia spędzić na ratowaniu kogoś i pomocy mu. Co to za życie. Z drugiej jednak strony jak to świadczy o miłosci gdy zostawia się ukochaną osobę w momencie, gdy pojawiają się trudności.

Musisz sama zdecydować. Ja nie wiem, co zrobiłabym na Twoim miejscu. Zupełnie szczerze: NIE WIEM.

cancri napisał(a):

Moim skromnym zdaniem nie powinniście być razem, bo cały ten związek będzie polegał na wzajemnym ratowaniu się co chwilę. Myślę, że to ma tyle trudny temat, że nigdy tak naprawdę się od.niego nie oderwiecie. A chłopak najwyraźniej nie chce Twojego litowania się nad nim, i nianczenia. Możesz być przyjaciółka, jeśli jest dla Ciebie wazny, ale bardzo ciężko będzie Wam utrzymać taki związek. Zerwał z Tobą, to jego decyzja. Nie powinno się ludzi w potrzebie zostawiać, ale też nie można nikogo zbawić na siłę.Ty powinnaś wiedzieć, czy.chcesz mu pomóc, i powinnaś mu pomóc, bo On tego naprawdę potrzebuje, czy chcesz to zrobić dla.spokoju własnego sumienia i dlatego, że on Ci parę razy pomógł, a Ty czujesz się dłużna.

Zgadzam się, chociaż wiem, że są pary, które w jakiś sposób "kręcą" kłótnie, dramaty, histerie, wzajemne ratowanie się, czasem nawet bijatyki i inne ekstrema, być może właśnie taki związek tworzycie, skoro piszesz, że oboje jesteście DDA, że on już też wiele razy Cię ratował, zgrywał Supermena itp. Z drugiej strony skoro doszło do rozstania, to może jednak potrzebujecie trochę przestrzeni, oddechu, dystansu i nie ma co rzucać się z pomocą na siłę? Moim zdaniem osoby z dużymi problemami nie do końca mogą pomóc sobie nawzajem, bo w ten czy inny sposób ciągną się wzajemnie na dno. Właściwie trudno coś radzić, bo podałaś mało szczegółów, ale wydaje mi się, że potrzebujecie przede wszystkim czasu, żeby sprawa się unormowała, a emocje opadły.

tak szczerze to za mało napisałaś, więc trudno cokolwiek doradzić, bo nie wiadomo o co poszło, co go tam załamało i jak cięzka jest sytuacja

Ale czemu piszecie 'nie można kogoś ciągle ratować?'. Przecież on nie przechodzi załamania co 5 minut, tylko z tego co rozumiem zdarzyło się to pierwszy raz? To, że się kłócą, raz jest lepiej, a raz gorzej, wcale nie musi świadczyć o tym, że związek już nie ma szans na przetrwanie.

Tylko dziwne jest to, że się o czymś tam dowiedział i przestał się odzywać przez tydzień. Czemu przestał się odzywać do Ciebie? Czemu teraz zerwaliście tak w zasadzie? To Ty coś przeskrobałaś? Ojciec przeholował? (jeśli tak, to nadal nie rozumiem czemu zerwaliście, bo nie widzę związku). Ciężko coś  doradzić, skoro w zasadzie nie wiemy, o co chodzi.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.