Temat: Moi rodzice nie chcą więcej wnuków

Zacznę może od tego  - mam 34 lata. Jedną ciążę mam za sobą. Moje dziecko obecnie 5 letnie daje mi dużo szczęścia ,ale od kiedy wspomnienia ostatniego porodu zatarły się w mojej pamięci, myślę o kolejnym maluszku. Wiem,że to ostatni moment dla mnie na aby w miarę mam nadzieję bezproblemowo przejść ciążę i poród (który odbędzie się przez cc - zalecenie lekarskie).

Pisze tutaj aby może podnieść się nieco na duchu,skorzystać z Waszych rad i opinii . Może któraś z Was była w podobnej sytuacji. 

Moi rodzice są w beznadziejnej sytuacji materialnej. Przez właściwie całe swoje życie nie zrobili absolutnie nic aby zadbać o swoja przyszłość. Pomimo przestróg zaciągali ciągle nowe zobowiązania,które urosły do kwot ,które ledwo mogę sobie wyobrazić. Wraz z długami pojawiły się choroby. Mimo nalegań,rodzice nie chcą wdrożyć żadnych rozwiązań ,które wraz z mężem proponujemy aby poprawić ich sytuację. Nie chcą zamieszkać w miejscu ,które proponujemy ,bo oni chcą gdzie indziej -tylko,że to my mamy finansować), sami decydują o swoich wydatkach (nie ma mowy aby ktoś w to wnikał). Na chwile obecna,że tak powiem oficjalnie moi rodzice są schorowani i zadłużeni po uszy i bardzo nieszczęśliwi ,ponieważ ich córka nie chce skończyć tak jak oni. Mieszkamy sami bardzo daleko od domu moich rodziców. Nie przewiduje w najbliższej przyszłości mieszkać razem z nimi,a oni stanowczo stwierdzili ,że do nas tez nie przyjadą mieszkać - bo starych drzew się nie przesadza. Nie mamy pieniędzy takich aby móc ich wspomóc - na ten cel przydałaby się jedna cała pensja. Zresztą dawanie pieniędzy zwykle kończy się tym ,że oni sami decydują potem na co je wydadzą a my mamy zamknąć się i nie wnikać w szczegóły. oczywiście kończy się to tak ,że pieniądze na dany cel sa przeznaczane na coś zupełnie innego. A potem problem wraca. 

Obecnie wielkim problemem ,wręcz ich obsesją, jest próba wyperswadowania mi pomysłu o kolejnym dziecku. Myślałam,że może się martwią,że coś mi się stanie (pierwszy poród był bardzo ciężki ,zakończony cc). okazało się jednak ,że głównym powodem niechęci do wizji posiadania kolejnego wnuka sa oni sami. Bo oni myśleli ,że ja za jakiś czas wrócę do mojego rodzinnego miasta i się nimi zajmę i pomogę im w związku z długami... bo sa starzy (sa oboje przed 60), biedni i pewnie niedługo umrą ... w samotności rzecz jasna. Temat ewentualnej ciąży jest w związku z tym omijany szerokim łukiem,ba ! Nawet już nie można mówić o małych dzieciach ,bo od razu jest zmieniany temat. U naszych znajomych ma się urodzić trzecie dziecko. Mój ojciec uważa,że to chore, i że tacy ludzie mają nierówno pod sufitem. Wkurza mnie myśl,że wg moich rodziców to właśnie ja powinnam ponieść odpowiedzialność za całe ich życie .Myślałam ,że raczej będą zadowoleni i dumni,że od czasu kiedy dawno dawno temu poszłam na swoje nie sprawiam im żadnych problemów,nie proszę o pieniądze,nie podrzucam dziecka itp. 

Ja decyzję już podjęłam . Jeśli bóg da , chcę urodzić jeszcze jedno dziecko . Nie mogę stawiać na szali szczęścia mojej rodziny ponieważ moim rodzicom nie powiodło się w życiu .  Wiem,że wiadomość o ciąży będzie dla nich 

ciosem i "końcem ich dni",ale nie chce aby moje obecne dziecko miało takie problemy jak ja mam teraz tylko dlatego,że jestem jedynaczką. 

Nie pytam Was czy mam rodzić czy nie. Bardziej mam pytanie  - jak Wasze rodziny zareagowały na wieść o kolejnej ciąży? Jeśli byłyście w podobnej sytuacji ,może miałyście jakiś sposób na załagodzenie konfliktu . jednym słowem jakie sa rokowania :) na poprawę sytuacji. 

Jajanka napisał(a):

Nie wiem jacy Twoi rodzice byli dla Ciebie, jak u nich mieszkałaś, mnie wychowywała mama i też nie ma nie wiadomo jakich pieniędzy, jeśli by straciła pracę, albo cokolwiek to ja bym jej pomogła na tyle ile by mnie było stać, bo wiem, że i ona by to samo dla mnie zrobiła. Jeśli chodzi o wnuki to nie wiem jakby zareagowała, pewnie by się pogodziła z losem i stwierdziła, że jesteśmy nieodpowiedzialni, bo to nas na to nie stać :P 
Miałam szczęśliwe dzieciństwo. Problemy jednak zaczęły narastać w miarę upływu czasu . W liceum zaczęłam rezygnować z wielu rzeczy (w tym ze studniówki) ,bo uważałam,że to za duży wydatek. dodam,że w tym czasie moi rodzice nie odmawiali sobie pewnych rzeczy jak np używek wszelkiej maści ,które,koniec końców doprowadziły ich do chorób :/. Sama mam dziecko i nie mam zamiaru mu wystawiać w przyszłości faktur za mleko i cięcie na brzuchu. Uważam ,ze można pomóc,ale nie na zasadzie,że teraz mam porzucić wszystkie swoje plany  i swoja pensje oddawać na nie moje długi. 

A czemu im dalej pomagasz skoro nawet nie sa wdzieczni i tylko ciagna kase od Ciebie, bo im sie "nalezy"? Offtop, intryguje mnie to.

Rob swoje, zyj po swojemu i tak planuj. Przed Toba prawdop. 50 lat zycia, albo i wiecej. Rodzice sa nieodpoiwidzialni i egoisci w dodatku. A sa jeszcze w naprawde mlodym wieku...Straszne to, ale taka sobie przyszlosc wypracowali. A dzieci sa po to, aby kiedys wyfrunely z gniazda, dziecko jest dane na chwile, az osiagnie samodzielnosc. Rozumiem jeszcze pomagac w biedzie, ale jesli swiadomie stwarzaja sytuacje trudne, to placa wysoka stawke.

Matyliano napisał(a):

pierwsza moja myśl - o ja pierdziele (delikatnie pisząc).  Nie chcę obrażać Twoich rodziców, ale, moim zdaniem, są koszmarni i straszni. Odcięłabym pępowinę i neich żyją jak chcą..I "zabraniają" Ci kolejnego dziecka, no smiech na sali. Straszni szantażyści emocjonalni. Możecie im, jeszcze raz, zaproponować wasze rozwiązania do ich sytuacji, a jak się nie podoba, no to trudno. W ogóle, nie rezygnowałabym, z takich powodów, z posiadania dziecka. Sama mam 3 i wszyscy skakali pod sufit - a moi rodzice sa po 70...  "jak możesz mysleć o kolejnym dziecko, skoro to nami powinnaś się zająć".koszmar 
W miarę upływu czasu nauczyłam się podejmować własne decyzje,bo tak jak piszecie moje relacje z rodzicami są toksyczne. Zawsze mnie kontrolowali i byłam (a pewnie i jestem) od nich bardzo uzalezniona. Bałam się sprzeciwic szczególnie mojemu ojcu. Teraz mam większy dystans dzięki mojemu mężowi ,ale z racji ich stanu (chorób) wyrzuty sumienia potrafią skutecznie zepsuć mi życie

Nie jestem jeszcze mężatką wiec na chwile obecną moja mama nie byłaby pewnie zadowolona gdyby sie dowiedziała ze chce dziecko :D 
ale w Twojej sytuacji - słuchaj własnego serca i męża. Jeśli tylko czujecie, że pragniecie miec drugie dziecko to nie przejmuj sie rodzicami, bo to nie oni będą chodzić z tą ciążą, to nie oni urodzą dziecko i nie oni będą je wychowywać. 

Pasek wagi

siedemdozrzucenia napisał(a):

Jajanka napisał(a):

Nie wiem jacy Twoi rodzice byli dla Ciebie, jak u nich mieszkałaś, mnie wychowywała mama i też nie ma nie wiadomo jakich pieniędzy, jeśli by straciła pracę, albo cokolwiek to ja bym jej pomogła na tyle ile by mnie było stać, bo wiem, że i ona by to samo dla mnie zrobiła. Jeśli chodzi o wnuki to nie wiem jakby zareagowała, pewnie by się pogodziła z losem i stwierdziła, że jesteśmy nieodpowiedzialni, bo to nas na to nie stać :P 
Miałam szczęśliwe dzieciństwo. Problemy jednak zaczęły narastać w miarę upływu czasu . W liceum zaczęłam rezygnować z wielu rzeczy (w tym ze studniówki) ,bo uważałam,że to za duży wydatek. dodam,że w tym czasie moi rodzice nie odmawiali sobie pewnych rzeczy jak np używek wszelkiej maści ,które,koniec końców doprowadziły ich do chorób :/. Sama mam dziecko i nie mam zamiaru mu wystawiać w przyszłości faktur za mleko i cięcie na brzuchu. Uważam ,ze można pomóc,ale nie na zasadzie,że teraz mam porzucić wszystkie swoje plany  i swoja pensje oddawać na nie moje długi. 

Nie potrafię się postawić w Twojej sytuacji niestety, moja mama jest zupełnie inna niż Twoi rodzice, bo ona by mi wolała oddać kotleta, a sama jeść suchą bułkę. Może jak ich zostawisz bez pomocy, to otworzą oczy?? O długi się chyba nie ma co martwić, bo oni nie chcą ich spłacać czy z Twoją czy bez Twojej pomocy.

Pasek wagi

Ich na wnuka nie stać, ale Ciebie na dziecko stać. Jeśli Ty i Twój mężczyzna chcecie mieć dziecko - miejcie je. Rodzice wiecznie żyć nie będą, za jakiś czas możesz żałować decyzji, że póki był czas nie zaszłaś w ciążę.

Pasek wagi

suennos napisał(a):

A czemu im dalej pomagasz skoro nawet nie sa wdzieczni i tylko ciagna kase od Ciebie, bo im sie "nalezy"? Offtop, intryguje mnie to.
To nie jest na zasadzie ciągnięcia kasy. To jest bardziej  - My cię nie poprosimy o pieniądze,ale ty sama powinnaś zrozumieć,że powinnaś pomóc. Więc pomagaj ,ALE na naszych zasadach. W praktyce wygląda to tak,że wiecznie przez telefon słyszę co "nowego" się urodziło. Czyli na co przydałyby się pieniądze . Mnie nie stać na stałe pomaganie - typu przelew stały na konto co miesiąc. Pomagam w skrajnych sytuacjach. Ale martwi mnie to ,że po pierwsze bardzo szybko każdy zapomina ,że cokolwiek dałam a poza tym tak jak wcześniej wspomniałam ,mam dać pieniądze i odczepić się od tego co oni z nią zrobią. Czyt. - dołożę się np do stołu,a oni kupią taki za 1000 a nie ten za 200,który proponowałam (pomimo,ż ew zupełności by spełniał ich wymogi). A czemu mimo wszystko pomagam? Bo sa moimi rodzicami ...

U mnie sytuacja z rodzicami jest odwrotna i jednoczesnie podobna... 

Rodzice maja dlugi, wyniesli sie z Polski zeby dlugow nie splacac po czym moj ojciec zaciagnal w UK kredyt ktorego nie ma jak splacac i jeszcze mnie na kredyt namowil... Ot taka troche toksyczna relacja ktora nieco sie urwala po tym jak sie wyprowadzilam do Polowka... 

A odwrotnie bo oni z kolei chca miec wnuki a ja nie planuje dzieci... 

Jesli mam Ci cos poradzic to jedno - zyj wlasnym zyciem. Ja rodzicom na ile moge na tyle pomagam. Teraz juz finansowo znacznie mniej niz kiedys, ale stosunki mam zdecydowanie luzniejsze niz jescze pare lat temu. W pewnym momencie doszlam do wniosku ze mam dosyc szntazy emocjonalnych i moj partner mnie w tym wspiera... Toksyczne zwiazki sa trudne, te z rodzicami chyba najtrudniejsze... 

Pasek wagi

Moim zdaniem to Twoim rodzicom chodzi tylko o to, ze jesli Ty urodzisz kolejne dziecko to nie bedziesz mogla im kasy dawac, bo dziecko sporo kosztuje, zwlaszcza niemowle. Rodzice zwykli egoisci niestety.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.