Temat: Pociąg do zdrad

Chciałabym poznać wasze pomysły na to, jak mogę sobie w tej sprawie pomóc.

W swoim życiu miałam dwa związki. Jeden wypalił się po 1,5 roku. Drugi nadal trwa i jesteśmy zaręczeni. Z obojgiem partnerów byłam (i jestem) bardzo szczęśliwa. Czułam się kochana, nigdy niczego minke brakowało. Zdarzało się pokłócić, ale to jak w każdym związku. Innymi słowem było po prostu cudownie. Poprzedni związek zakończyłam z powodu swojego niedosytu. Obecnego broń boże zakończyć nie chcę. 

Zmierzając do sedna. Będąc szczęśliwa z pierwszym partnerem zdradziłam go dwa razy (wprawdzie był to 'tylko' pocałunek ale nie zgadza się to z moją moralnością). Obecnego na samym początku zdradziłam raz. I chociaż doskonale wiem, że to jest "ten jedyny" to u mnie ciągle istnieje fatalny problem - pociąg do zdradzania. Mam ogromną potrzebę podobania się facetom, flirtowania z nimi (zdarzało mi się to robić z najlepszym przyjacielem i z bratem narzeczonego, a to juz na prawdę jest chore!). Ze względu na to, że wiem ze to źle sama nie wykonuje w stronę nikogo jakiś kroków radykalnych. Boję się jednak ze jeśli gdzieś będę bez narzeczonego i ktoś inny sprobowalby mnie chocbh pocałować to bym na to pozwoliła.

Co można zrobić z tak fatalną wadą? Jak na razie zawsze wychodzę z narzeczonym lub przyjaciółką która zna mój problem, nigsy nie piję bo wtedy najbardziej zacierają mi się granice. Ale to takie doraźne. Jak pozbyć się snów o zdradach, myśli o tym i tej psychicznej potrzeby szukania wrażeń i tego wiecznego niedosytu? :/ 

I jeszcze się zastanawiam - bycie nimfomanką rozgranicza się do spraw seksu chyba. W moim problemie to by nawet nie musiało zachodzić tak daleko, ale czy to mimo wszystko może być coś tego typu? A może to kwestia tego, że po odchudzaniu 2 lata temu nagle zaczęłam podobać się facetom i dlatego potrzebuje jakby uznania nie jednego, a wielu?

To jest sprawa dla psychologa...Tam sie dowiesz dlaczego tak postepujesz. Moze to nie pociag, tylko takie wychowanie?! Moze tak ustawione priorytety. Moze nie potrafisz stawiac granic.

Niestety Cię rozumiem...

A może po prostu masz kompleksy lub te, które miałaś będąc grubszą dziewczyną, zostawiły po sobie taki efekt uboczny. Łaknienie uwagi, komplementów, flirtu i wrażeń, których nie miałaś wcześniej, bo nie było okazji, warunków, odwagi, chętnych facetów.

Też byłabym za pójściem do psychologa, bo jeśli to narzeczony i kiedyś weźmiecie ślub, to bezsensu byłoby się męczyć z tym problemem albo rozwalić sobie niechcący związek. 

Moim zdaniem duże prawdopodobieństwo, że to "spaczenie" wynika z niedowartościowania zakorzenionego w Twojej głowie. Lepiej się przejść na wizytę, zobaczyć, co Ci psycho powie.

Powodzenia z rozwiązaniem problemu ;)

W moim przypadku nie jest to kwestia kompleksów, powiedziałabym, że nawet zawyżonej samooceny. 

RybkaArchitektka napisał(a):

To jest sprawa dla psychologa...Tam sie dowiesz dlaczego tak postepujesz. Moze to nie pociag, tylko takie wychowanie?! Moze tak ustawione priorytety. Moze nie potrafisz stawiac granic.

Granice raczej potrafię stawiać, bo mimo okazji nic nie zrobiłam. Tylko nie wiem jak długo ja tych granic nie przekroczę.

Ladymisfit napisał(a):

A może po prostu masz kompleksy lub te, które miałaś będąc grubszą dziewczyną, zostawiły po sobie taki efekt uboczny. Łaknienie uwagi, komplementów, flirtu i wrażeń, których nie miałaś wcześniej, bo nie było okazji, warunków, odwagi, chętnych facetów.Też byłabym za pójściem do psychologa, bo jeśli to narzeczony i kiedyś weźmiecie ślub, to bezsensu byłoby się męczyć z tym problemem albo rozwalić sobie niechcący związek. Moim zdaniem duże prawdopodobieństwo, że to "spaczenie" wynika z niedowartościowania zakorzenionego w Twojej głowie. Lepiej się przejść na wizytę, zobaczyć, co Ci psycho powie.Powodzenia z rozwiązaniem problemu ;)

Myślę, że możesz mieć racje. Kompleksy się za mną ciągną od zawsze i dalej mam fioła na punkcie swojego wyglądu (w tym negatywnym znaczeniu), więc może to faktycznie potrzeba tego, żeby wszyscy na około koniecznie mnie pragnęli, bo to mnie dowartościowuje. Dobrze, że jak na razie narzeczony wie o tym, że tak to u mnie wygląda - przynajmniej nigdy go nie oszukiwałam. 

nainenz napisał(a):

Niestety Cię rozumiem...

I jak ty sobie z tym radzisz?

Myślę , że takie zachowanie często wynika z niskiej samooceny. Potrzebujesz adoracji innych mężczyzn aby czuć się piękną, inteligentną, seksowną, ważną, pociągającą.  Twoje kompleksy powodują to, że nie czujesz się pewna siebie i tej pewności poszukujesz w innych- oni swoim zainteresowaniem, flirtem mają Ci tego uczucia dostarczyć/ udowodnić, że jesteś coś warta. Musisz popracować nad poczuciem własnej wartości. Gdy sama poczujesz się ze sobą w 100% dobrze, to nie będziesz potrzebowała uznania ze strony innych mężczyzn. (wystarczy Ci Twój partner)

zgadzam się: kompleksy, budowanie własnej wartości na podstawie bycia adorowana/podziwiana. Do przepracowania na terapii.

Skąd ja to znam, też lubię flirtować ( bardzo robię to mimowolnie jak mi się facet podoba ), zdradzałam poprzednich fecetów...męża  nie ( oby się to nie zdarzyło ). I też nie chodzi o lądowanie w łóżku ...o nie nie , tylko o ten dreszczyk emocji ...dotyk...pocałunek , lubię się podobać , mam tego świadomość bo faceci z którymi pracuję mówią o tym wprost, widzę jak na mnie patrzą. I nie mam kompleksów i nigdy ich nie miałam , bo zawsze tak było ale bardzo się to nasiliło ( męskie zainteresowanie ). Zaraz odezwą się głosy złośliwców na temat zdjęcia w awatarze....cóż wybrałam zdjęcie na którym nie jestem zupełnie do siebie podobna...to najgorsze zdjęcie jakie mam...

nie wniosę nic nowego, wizyta u psychologa powinna pomóc, w sumie nigdy nie byłam, bo zawsze mi się wydawało, że gadaniem nie można rozwiązać problemów, zapewne psycholog Ci powiem to co już Ci powiedziały dziewczyny, że kompleksy, no i czy ta informacja tak naprawdę zmieni coś w Twoim życiu? Nie neguje, że terapia nic nie daje i bez sensu, tylko trochę tego nie rozumiem i ciekawi mnie to jak to jest z tym:)

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.