- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 października 2015, 09:23
Hej, ostatnio pisałam posta na temat tego, że teściowie nam nie pomagają, za który zostałam trochę pojechana, jaka to ze mnie podła materialistka. Teraz chciałam kontynuować temat, gdyż rozmawiałam ostatnio z męzem o tym i zapowiada się, że kroi się jakiś konflikt między naszymi rodzicami. Po krótce- oboje pochodzimy z rodzin średnio sytuowanych, ja ze wsi, on z miasta. Moi rodzice ciężko pracują całe życie- oprócz normalnej pracy na etacie zajmują sie jeszcze gospodarstwem i mimo, że ichto sporo wysiłku kosztuje, radzą sobie bardzo dobrze, wyremontowali dom, dali mnie i siostrze wykształcenie, nauczyli dobrze gospodarowac pieniedzmi, dzielić się z innymi i oszczędzać, kiedy trzeba. Po naszym ślubie starali się nam pomagać, gdy tylko mogli- za każda wizytą u nich dostawaliśmy smakołyki lub przydatne do domu rzeczy (nie było to nachalne, ot takie drobiazgi- a to mama kupiła ręczniki, bo kupowała też sobie,a to jakąś pościel na wyprzedaży, na urodziny razem z babcią postanowiły kupić mi serwis kawowy- dla mnie to było normalne, bo kiedyś- kiedy zaczelam pracowac i zarabiać, sama kupowałam dla rodziców mnóstwo rzeczy do domu- oni wtedy spłacali kredyt i nie mogli sobie pozwolić, teraz jest odwrotnie). Mąż pochodzi z rodziny, która nigdy nie była oszczędna. Zawsze "żyli chwilą", dopiero teraz T. razem ze mną "uczy się" tego, ze z pensji można również odłozyc coś na konto oszczędnościowe, a nie przepuszczac całą niewiadomo na co... Rodzice T. mają mniej wiecej takie zarobki jak moi, ale zawsze im na wszystko brakuje. Wydają mnóstwo na fajki i codziennie pojawia się w domu alkohol. A potem brakuje na czynsz...Mąż musiał brac kredyt studencki, zeby skonczyc studia, a potem pomagal im, bo mama płakała, ze zabrakło na zycie. Nie dostaliśmy od nich i nie dostajemy nic. Nawet juz nie o to chodzi, ze mam jaką s pretensję- nie chcą, nie muszą, choć moim zdaniem to nie kwestia, ze im brakuje, tylko, ze nie potrafią tym gospodarowac. Mniejsza o to. Wkurza mnie to, ze teraz pojawia się jakiś dziwny problem, bo oni uważają, że moi rodzice robią to wszystko nie dlatego, zeby nam pomóc, tylko,żeby pokazać im, że są od teściów lepsi, niby " zastaw się, a postaw się" jak ponoć skwitowała teściowa. I że jest im przykro, bo myśleli że się zakumplują z moimi, ale moi inaczej patrzą na pewne sprawy...Jasne, jesteśmy na swoim, możemy poradzić sobie bez jakiejkolwiek pomocy, ale faktycznie, moi rodzice inaczej mnie wychowywali- ze jednak trzeba sobie pomagac i się wspierac. A nie " mieć to gdzieś, bo przecież poszli na swoje". Przed slubem zapowiadało się, ze rodzice się polubią, sa w podobnym wieku, mieli o czym gadac. Teraz widzę , ze jedni na drugich krzywo patrzą. Jak uważacie, jak ja, my z T. powinniśmy się do tego ustosunkować? ....
28 października 2015, 09:28
"Jak uważacie, jak ja, my z T. powinniśmy się do tego ustosunkować?"
Wcale.
Edytowany przez AgnieszkaHiacynta 28 października 2015, 09:29
28 października 2015, 09:38
Kochana, pewnie nie jest to Twoją intencją, ale całość Twojego posta, aż do momentu wyłożenia racji teściów, brzmi dokładnie tak, jak oni to czują. Pewnie nic w tym nie ma, ale kiedy kogoś dotyczy osobiście problem urasta dwukrotnie. W tym wszystkim szkoda mi niezmiernie Twojego męża, bo już ma dogłębnie udowodnione, że sposób w jaki żył dotąd, w jaki żyje jego rodzina (a to pali do żywego po krwi), jest GORSZY od Twojego. Nie musiałaś mu tego nigdy werbalnie kawa na ławę wykładać, wystarczy stanowisko "zobacz, a ja i moi rodzice... i jeszcze do tego jesteśmy skłonni was lubić". Bardziej dyplomatycznie w mordę nie można komuś dać.
Wg mnie nie powinniście się do tego ustosunkowywać, bo to Was podzieli.
28 października 2015, 09:38
"Jak uważacie, jak ja, my z T. powinniśmy się do tego ustosunkować?"Wcale.
Popieram. Wcale. Po co mieszać się w nie swoje konflikty ; )
28 października 2015, 09:53
Możecie mnie tu ochrzanić, opierdzielić, ja tak czy inaczej kiepsko się czuje w tej sytuacji, bardzo nie chciałam żeby tak było, bo znam z opowiadan bardziej doswiadczonych, ze bywaja różne klimaty w małżeństwach... Ja męzatką jestem bardzo krótko, wielu rzeczy nie wiem, dlatego proszę o obiektywne opinie...
Cyrica, ja z mężem przed ślubem dużo rozmawiałam o tym, jak jest u mnie a jak u niego, on nie chce powielać schematu swoich rodziców. Nasza rozmowa teraz nie polegała na tym, ze sprawiłam mu przykrość, po prostu każde z nas postawiło się w sytuacji swoich rodziców i sami stwierdziliśmy, ze skoro teraz jest jakis ferment, to w przyszosci moze się to powiększyć. Nie chce, nie chcemy podziałów na lepszych i gorszych. Ale moze nie bedziemy miec wplywu na to, co czują i myślą oni?...
28 października 2015, 09:57
Jedynie większy dystans od jednych i drugich rodziców może Was uratować. Wiem, co mówię - bo moje krótkie małżeństwo rozpadło się głównie z tego powodu. I wiem też, że to nie jest łatwe. Niech Cię nie obchodzi, co jego rodzice robią ze swoimi pieniędzmi. Niech Ci do głowy nie przyjdzie pomyśleć "a mogliby chociaż ciasto dać, bo Gwiazdka". W swojej rodzinie - jeśli Twojemu mężowi to odpowiada - rób jak się przyzwyczailiście. Szkoda małżeństwa na nerwy o rodzinę. Jej nikt nie wybierał. Niech i całe swoje pieniądze wydadzą na papierosy i alkohol - to nie Twoja sprawa!
28 października 2015, 10:02
No właśnie o to mi chodzi- wiem, że może ktoś mógł mieć/ ma podobne rozterki, dlatego podpowiecie mi, co powinnam robić...Smieszne jest, że sama potrafię ludziom dawac dobre rady,a kiedy przychodzi co do czego w swoich własnych sprawach i górę biorą emocje, to różne myśli przychodzą do głowy. A ostatnią rzeczą, której bym chciała, to jakiś konflikt z moim najlepszym na świecie małżem...:(
28 października 2015, 10:03
W ogóle, nie jest to Wasz konflikt, a Wasi rodzice są dorośli.
28 października 2015, 10:06
Wy jak i wasi rodzice to dorośli ludzie. Ja żyłabym z każdym dobrze i tyle
28 października 2015, 10:13
No właśnie o to mi chodzi- wiem, że może ktoś mógł mieć/ ma podobne rozterki, dlatego podpowiecie mi, co powinnam robić...Smieszne jest, że sama potrafię ludziom dawac dobre rady,a kiedy przychodzi co do czego w swoich własnych sprawach i górę biorą emocje, to różne myśli przychodzą do głowy. A ostatnią rzeczą, której bym chciała, to jakiś konflikt z moim najlepszym na świecie małżem...:(
Nie dawaj się wciągać nawet ze swoimi rodzicami w rozmowy na temat teściów. A i porzuć wizję, że oni się polubią ; ) Ale nie muszą, żeby Wasze małżeństwo było szczęśliwe. I staraj się nie mówić mężowi "a bo u Ciebie w domu to było tak, a u mnie tak" - im mniej będziecie wracać do przeszłości, tym lepiej. Ja spędziłam z rodziną męża tylko jedną Wigilię, a i tak na samo wspomnienie dostaję drgawek.