- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 września 2015, 12:04
Witam dziewczyny, musiałam założyć nowe konto i mam do Was prośbę o radę. Postaram się w skrócie.
Ja mam 25 lat, mój chłopak 27. Ja studiuję jeszcze przez 2 lata (medycyna, poszłam później), on pracuje (bardzo elastyczny czas pracy), nie mieszkamy razem, mieszkamy od siebie 150km, ale ja co weekend jestem u swojej babci, a w jego mieście. Jesteśmy razem 9 lat. Nie jesteśmy zaręczeni, a przez ostatni rok to on cały czas mówi o zaręczynach, ślubie, o tym że gdybyśmy wpadli to by się cieszył. Jednak to tylko gadka szmatka, którą już puszczam mimo uszu. Mój facet ostatnio się zmienił, przez ostatnie pół roku miał kilka poważnych problemów, ale ja za każdym razem byłam obok niego, we wszystkim go wspieram. Powoli wpadał w depresję, próbowałam go z niej wyciągnąć, nie spał po nocach, więc podsuwałam mu wszystkie możliwe pomysły jakie przyszły mi do głowy żeby w spokoju przesypiał noce. Miał spory konflikt ze swoją rodziną, zawsze stawałam po jego stronie. Jednak ostatnio rozmawiałam z jego mamą, okazało się, że kij ma 2 końce i częściowo rozumiem jej żale do mojego faceta, ale kiedy zwracam mu uwagę, że może powinien trochę inaczej spojrzeć na to wszystko to on mówi, że nasza rozmowa nie ma sensu i albo przestaje się odzywać albo np rozłącza się. Ostatnio podnosi na mnie głos, czego mu nie powiem to cały czas powtarza, że ja tylko się czepiam. Narzeka przy mnie na swoich kolegów, nazywa ich fałszywymi, a nagle pisze mi smsa, że idzie z nimi na piwo. On do mnie nie przyjeżdża, często mówi mi, że zacznie, że musimy pomieszkiwać razem, a jak go czasami proszę żeby został na noc to znajduje argumentów 100 dlaczego nie może. Ah mogłabym jeszcze dodać, że moje poczucie własnej wartości leży na podłodze, bo on przez ciągłe 'jechanie na ręcznym' jak mnie nie ma ma problemy z utrzymaniem wzwodu kiedy uprawiamy seks. Moje życie jest ostatnio beznadziejne, kręci się wokół studiów i domu. Boję się, że marnuję najlepsze lata swojego życia, nie uśmiecham się ostatnio, nic nie ma sensu, straciłam przyjaciół (zawsze lepiej dogadywałam się z facetami, ale mój chłopak był zazdrosny), koleżanki (nigdzie nie wychodzę ze względu na zazdrość). Przez ostatni czas nawet nie tęsknię, zastanawiam się nad słowem 'kocham', bo chyba wyzbyłam się uczuć i zostało przyzwyczajenie, nasz związek to ciągłe szarpanie się, a jednocześnie po tych 9 latach nie umiem odejść, bo spędziliśmy tyle lat razem :( On cały czas powtarza mi, że jestem piękna, że mnie kocha, ale mam wrażenie, że to tylko słowa. Myślicie, że jest co jeszcze ratować??
6 września 2015, 12:11
może zamieszkajcie razem i zobacz jaki jest naprawde. nie bedzie chciał to pa pa
6 września 2015, 12:19
Jeśli z Twojej strony to tylko przyzwyczajenie, nie tęsknisz ani nic, to nie ma sensu tego dłużej ciągnąć. Uczucie wygasło i już.
6 września 2015, 12:25
Jeśli z Twojej strony to tylko przyzwyczajenie, nie tęsknisz ani nic, to nie ma sensu tego dłużej ciągnąć. Uczucie wygasło i już.
Ja go kochałam, ale od pół roku żyję w stresie w jakim nastroju on będzie, jak mogę mu pomóc, a on sam nie wykazuje chęci poprawienia swojej sytuacji :( Chyba mnie to przerosło. Zdarzyły się też kłamstwa, niby w błahych sprawach, ale nie toleruję. Boję się, że dotarło do mnie, że nasz związek oparty jest na obietnicach bez pokrycia, a jednocześnie nie wyobrażam sobie być z kimś innym :(
6 września 2015, 12:59
nie jest wazne co my myslimy, tylko co Ty myslisz, a w swoim poscie zawarlas bardzo duzo informacji i odpowiedzialas sobie po czesci na wiele pytan, albo prawie odpowiedzialas. Mysle, ze przydalaby Ci sie jedna badz dwie rozmowy z coachem i podejmiesz wtedy najwlasciwsza decyzje, bez szarpania sie i wyrzutow sumienia.
6 września 2015, 13:58
Powinniście zamieszkać razem na próbę , bo na odległość to niewiele związków daje rade.
6 września 2015, 21:06
Chyba miałam jakieś złe przeczucia pisząc dzisiaj tego posta. Już nie jesteśmy razem. Muszę się jakoś pozbierać.