Temat: wyjścia na imprezy bez chłopaka

Mam do Was pytanie. Co Wy sądzicie o tym, że chłopak zabrania mi wychodzić np. na domówkę do koleżanki gdzie będą chłopacy albo do klubu z koleżankami? Czy to jest normalne wg Was? A i dodam jeszcze, że nieraz mu proponowałam, żeby szedł z nami do klubu (to nie on nie pójdzie, bo on po klubach nie chodzi) albo, żeby poszedł ze mną na tą domówkę to nie on nie pójdzie, bo cos tam coś tam.Do jednej koleżanki nie chce chodzić, bo raz przeczytał wiadomości na fb u mnie, że ona namawiała mnie, a raczej doradziła, żebym nie mówiła mu prawdy, że ide do niej na domówke a powiedziała co innego. No ok może i to nie było super fajne z jej strony ale bardzo chciała, żebym była a on jak się zaparł to nie dało sie go namówić (dla jasności i tak go nie oszukałam, bo po prostu xle bym się z tym czuła). Ogólnie to on lubi wychodzic tylko z jego znajomymi a jak mamy iść do moich znajomych to już problem, żeby go namówić. Ostatnio jak poszedł ze mną do mojej koleżanki (myśle, że tylko dlatego, że jego kolega też poszedł, bo zaczął kręcić z moją koleżanką) to dziewczyny były w szoku, że się zgodził :P No i już w sumie nie wiem co tu można poradzic, bo nie lubie jak ktos mi mówi co mogę a czego nie. Jeszcze żeby to było w granicach rozsądku albo chociaż jakiś kompromis a nie, że on mi nie pozwala i tyle. A i jeszcze wcześniej np. bywało tak, że jak on gdzies wychodził czy coś to mi nawet o tym nie mówił, a ja mu zazwyczaj mówie jak gdzieś się wybieram. Co o tym sądzicie, co można z tym zrobić macie jakies rady? 

PS: albo tez była w kwietniu taka sytuacja, że na święta jak byłam u siebie w domu ( na codzień mieszkam w większym mieście gdzie studiuję i tam mieszka mój chłopak) miałam okazje pojechać na impreze (i pojechałam) ale oczywiście też od razu mi nie pozwalał dopiero jak był mój wkur....i troche nieodzywania się to mi "pozwolił", bo jednak nie lubię robić czegoś co wiem, że by mu przeszkadzało albo byłby na mnie za to wkurzony.

Pasek wagi

mój facet nie lubi jak chodzę sama bo uważa że jestem piękna i jest zazdrosny to rozumiem ale jest prze szczęśliwy jak chce go zabrać do swoich znajomych.Do klubu owszem nie lubi chodzić ale ja też nie chodzę teraz już ale jak kiedyś będzie okazja czy potrzeba to myślę że nie będzie mówił nie idziemy i już tylko pójdziemy razem lub ja sama ale raczej sama bo każdy wie z czym się kojarzy klub.Nie wyobrażam sobie że robimy tylko to co facet chce i że tylko jemu wolno bo tak się nie da stworzyć związku.

Już dawno dostałby kopa w tyłek ode mnie i pożegnałabym się z nim. Nikt nie będzie mi niczego zabraniał, moje życiowe motto. A często jeszcze robię na złość  i majestatycznie to robię przed oczami.

kapuczino napisał(a):

ja tam nie lubię chodzić bez męża na imprezy i on beze mnie. ale tez mu nie zabraniam. w sumie to chyba tez byłabym zła gdyby chciał chodzić na imprezki beze mnie. trochę rozumiem twojego faceta.

Trudno, żebyście na rodzinne "imprezy" chodzili oddzielnie...

Ja nigdy nie wychodziłam bez mojego a on beze mnie ( wyłączam sytuacje, gdzie były spotkania jednopłciowe:p) ale w takiej sytuacji albo powinien chodzić z Toba, albo nie miec nic przeciwko jak wychodzisz sama. Nie moze Cie odciągać od znajomych

Pasek wagi

im dłużej żyje na świecie, tym bardziej się przekonuję, że takie zachowania jak "zabranianie" czegoś partnerowi mają zupełnie inne podłoże niż najbardziej oczywista, jak by się wydawało, zazdrość. Trzeba mieć potrzebę władzy i kontroli, i chcieć ją realizować kiedy tylko ma się ku temu okazję. Ta cała "zazdrość" to też nie zazdrość sensu stricte, tylko żeby nie daj Boże ktoś nie położył łapy na moim. I to zarówno babki jak i faceci próbują być tacy wszechwładni, wmawiając innym jakieś durnoty w ramach tłumaczenia. 

nie wiem, ja bym nie potrafiła nic przekonującego wymyślić, żeby zabronić mojemu partnerowi wyjść ze znajomymi i nie wyobrażam sobie jakich on by musiał użyć argumentów, żeby mnie w domu zatrzymać. A człowiek ma prawo do swoich przyjaciół, szczególnie jeśli zna ich dłużej niż partnera. 

nie ogarniam w zwiazku dwoch doroslych ludzi czegs takiego: "nie pozwala", "zabrania", "nie puszcza mnie" no nie ogarniam...

ja chodzilam sama i moj chlopak czasami tez. Ale uzgodnilismy ze sami nie bedziemy chodzic, tylko zawsze razem ! Czasami wole zeby szedl sam ale to raczej krotka wizyta na piwko z chlopakami . Ogolnie nie dalabym sie jakby ktos mi cos zabronil. Nienormalne.

Myślę, że jest niedojrzały. Nie można czegoś zabronić albo pozwolić... nie jesteś jego dzieckiem.

Teraz wyobraź sobie, że wyszłaś za niego za mąż, macie dzieci i nie macie z kim ich zostawić. On Ci nie pozwala wyjść, ale sam będzie łaził, gdzie chce, bo ktoś musi z dziećmi zostać, a Ty zostaniesz zamknięta w domu. 

My niestety nie mamy z kim dzieci zostawić dlatego chodzimy osobno na imprezy, na które nie można zabrać dzieci (klub itp.), jeśli chcemy razem to idziemy do znajomych, którzy też mają dzieci. Żeby wyjść gdzieś razem musimy ostro się nagimnastykować i kombinować, komu tu dzieci podrzucić :P Jakbyśmy tak sobie zabraniali, siedzieli ciągle sami ze sobą bez żadnej odskoczni to nasze małżeństwo nie miałoby racji bytu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.