- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 lipca 2015, 17:30
Witajcie ! :)
Możecie mnie teraz zjechać, powiedzieć coś przykrego lub po prostu doradzić. Dla mnie każda opinia jest bardzo ważna. Pragnę aby ktoś z boku spojrzał obiektywnie na sytuację i ją ocenił. Z góry dziękuję i myślę że Państwa nie zanudzę. :)
A więc od początku...
Kilka lat temu będąc w gimnazjum wybrałam się na wycieczkę wraz z moimi rodzicami. Poznałam wtedy kilku znajomych, do których mam ogromne zaufanie i czuję się w ich towarzystwie dobrze. Jeden z moich znajomych ze mną flirtował i jak wiadomo była to moja pierwsza miłość. Zaczęliśmy ze sobą chodzić w trzeciej klasie gimnazjum, ogólnie to było nawet fajne uczucie. Pierwszy raz czułam się tak dobrze. Niestety nasze drogi się rozeszły, on poszedł do szkoły w innym mieście ja też do innego miasta. :(
Przez pierwszy semestr klasy pierwszej szkoły ponadgimnazjalnej byłam sama. Szczerze czułam się wtedy bardzo dobrze dużo schudłam, zaczęłam mocniej dbać o siebie, żyć nie umierać. :) Gdy tak ''wyładniałam" na mojej drodze spotkałam wysokiego, przystojnego chłopaka, który był o 4 lata starszy. Bardzo mi imponowało to że mnie kokietuje, po miesiącu znajomości zostaliśmy parą i wtedy zaczął się mój dramat. Był bardzo dla mnie okrutny, obrażał mnie, bił, wymuszał pieniądze, wyzywał nawet moich rodziców. Chciałam jak najszybciej wyjść z tego związku, ale on zawsze przekonywał mnie że się poprawi i tak mnie omotał że na sam koniec naszego związku( gdy mnie zdradził ) byłam tak przygnębiona i smutna że aż nie chciało mi się nigdzie wychodzić.
Na ratunek ponownie przyszła sympatia z gimnazjum. Na początku układało nam się bardzo dobrze, dbał o siebie, dawał mi podarunki. Naprawdę myślałam że nic lepszego nie może mnie spotkać. Ale się pomyliłam. Odkąd byliśmy ze sobą pół roku wszystko zaczęło się psuć. On częściej bywał u przyjaciół niż u mnie, co mnie bardzo bolało. Zaczęliśmy się kłócić. Już rzadko kiedy były dni żebyśmy byli w zgodzie. Czasami nawet nie chciał się przytulać, przy znajomych puszczał mnie za rękę, o pocałunkach nie było mowy. Rozstaliśmy się w zgodzie. Nastały dla mnie czasy spokoju, przebywania ze samą sobą, odkrywania prawd o sobie. Przez ten cały okres "wolnego" skupiłam się na sobie zrobiłam "prawko", zaczęłam się odchamiać czytając książki, oglądając filmy. Ogólnie z nim spotykałam się bardzo sporadycznie w ostatnim okresie. Raz nawet poszliśmy na imprezę i tu znowu się coś pomąciło. Wtedy poznałam takiego Arka tańczyliśmy ze sobą i rozmawialiśmy . Niedługo po tym jak Arek wyszedł z imprezy mój były poprosił mnie do tańca, zgodziłam się. Wtedy stało się coś niezwykłego. Zaczął się zachowywać tak bardzo sarmacko w stosunku do mnie, komplementował mnie, przynosił mi drinki ogólnie starał się aby mi było dobrze. Uznałam to za przejaw przyjaźni miedzy nami. Po imprezie odwiózł mnie do domu, zaprowadził mnie pod bramę i pocałował. Bardzo mocno się tym speszyłam i szybko weszłam do domu. Wtedy moje serce zaczęło bić mocniej. Przez całą noc nie spałam bo myślałam o tym wydarzeniu. Następnego dnia wcale się nie odzywał dopiero pod wieczór napisał do mnie żebym przyjechała do niego w poniedziałek bo zrobi dla nas obiad. Pomyślałam czemu nie może to być ciekawe doświadczenie. Gdy przyjechałam do niego był cały w skowronkach. Bardzo się postarał z tym obiadem ubrał się elegancko itp. Jak zakończyliśmy jeść zaprosił mnie do siebie do pokoju najpierw non stop mnie przytulał i gratulował mi tego że dostałam pracę i zdałam prawko. Potem złapał mnie za kark i zaczął całować za pierwszym razem go odepchnęłam, potem już uległam. Gdy miałam jechać powiedział że mnie bardzo kocha i chce być ze mną. Zgodziła się na ponowne zejście. Niedawno dowiedziałam się że flirtował z jakąś dziewczyną na imprezie on to potwierdził i powiedział że to niewinne żarty. Nie chce teraz też się ze mną spotykać twierdzi że ma inne plany.
Proszę o pomoc co mam zrobić? Mam w to dalej brnąć( kocham go i jakoś jest mi dziwnie bez niego), czy go zostawić w cholery. :D
26 lipca 2015, 17:34
Heh.. zrób zwiad środowiskowy, tudzież go upij i sprawdź co się uda wycisnąć :P
26 lipca 2015, 17:36
Zostaw go, to nie mysz ma gonić kota tylko kot mysz ;) Facet któremu zależy zrobi wszystko żeby być z dziewczyną.
26 lipca 2015, 17:53
Zostaw go, to nie mysz ma gonić kota tylko kot mysz ;) Facet któremu zależy zrobi wszystko żeby być z dziewczyną.
popieram
nic na sile
zwiazek ma dawac szczescie i radosc a nie niepewnosc
26 lipca 2015, 18:10
dla mnie to wygląda tak, jakby był takim "psem ogrodnika" jeśli chodzi o Ciebie - jak się pojawia ktoś kto może dać Ci coś fajnego to on zaczyna się starać a potem odpuszcza. Ja bym postarała się odsunąć od niego, choć wiem, że jeśli kochasz to będzie trudno.
26 lipca 2015, 19:06
"napisał do mnie żebym przyjechała do niego w poniedziałek...najpierw non stop mnie przytulał... Potem złapał mnie za kark i zaczął całować...Gdy miałam jechać powiedział że mnie bardzo kocha i chce być ze mną... Nie chce teraz też się ze mną spotykać twierdzi że ma inne plany"
Rozumiem, że po tym jak powiedział, że Cię kocha przespaliście się? Nie widzisz jasności tej sytuacji? Facet Cię wykorzytsał i tyle, nie ma ochoty na nic innego, ale jak zaproponujesz mu seks to możesz liczyć na regularne spotkania.
26 lipca 2015, 19:40
Nic nie rób. Jak będzie mu zależało, to na pewno znajdzie do Ciebie drogę. Mówię Ci to z własnego doświadczenia. Miałam 16 lat kiedy zakochałam się w sporo starszym ode mnie mężczyźnie. Adam, podobnie jak Twój Luby, nie był zainteresowany stałym związkiem. Owszem, chciał się spotykać regularnie, deklarował swoje uczucia do mnie, ale nie chciał w żaden sposób się wiązać - tzn. ja miałam osobne życie i on miał osobne życie, żadnych wspólnych planów, żadnych nawet mniejszych zobowiązań - jedynie niezobowiązujące spotkania. Typowy wolny związek. Powiem Ci tak, byłam głupia i tkwiłam w takim związku ponad 2 lata. Z każdym miesiącem byłam coraz bardziej sfrustrowana i taki rodzaj związku nie dawał mi w ogóle satysfakcji. Nie miałam tego co dla mnie osobiście jest najważniejsze - poczucia stabilności i bezpieczeństwa. W końcu odeszłam, z dnia na dzień, zadzwonił ze 2 razy, ale nie odebrałam. Już więcej się nie fatygował (przypominam, po 2-letnim "pseudo-związku"!). Kilka dni później poznałam swojego obecnego chłopaka, z którym jestem do dziś. Wiedział czego chce, szukał kogoś do normalnego związku, bardzo się o mnie starał. I szczerze mówiąc - przy moim obecnym chłopaku naprawdę odżyłam.
Chodzi mi o to, że nie ważne jak bardzo będziesz zakochana. O ile sama nie chcesz być w wolnym związku, to taki układ nidgy Ci nie da satysfakcji. To naprawdę nie ma większego sensu. Odpuść.