Temat: Ateista i chrześcijanka.

Mój chłopak jest ateistą, ja chrześcijanką. Kiedyś kłóciliśmy i dogryzaliśmy sobie na temat wiar, doszło do tego że zakochaliśmy się w sobie i zostaliśmy parą. Wczoraj przypadkowo temat zszedł na dzieci chore zespół downa/porażenie mózgowe, on stwierdził że takie dzieci powinny zostawać poddawane aborcji, że są jak 5 koło u wozu, psują kod genetyczny, a człowiek jest przecież przedmiotem w rękach ewolucji, jak to mowi "kiedyś słabsze osobniki ginęły podczas selekcji naturalnej, dziś sami możemy kontrolować ten proces" czy jakoś tak ;/
Później poruszyliśmy temat wiar, on uważa że zanikają neurony mózgowe, umieramy i koniec, tutaj jako chrześcijanka mam zupełnie inne zdanie. 
Jesteśmy ze sobą dość długo i szanujemy swoje poglądy, ale naprawdę mnie przeraziło to co powiedział. Zanim zaczniecie go hejtować to chcę dodać że to jest dobry człowiek i cholernie wrażliwy. Jak oglądamy jakieś smutno kończące się komedie romantyczne to wyje jak dzieciak, najczęsciej bardziej niż ja. Wiele razy bardzo mi pomógł i mogę z nim pogadać o wszystkim. Wiem że bardzo mnie kocha, ale trochę przeraża mnie jego myślenie, a z drugiej strony lekko je podziwiam, nie koniecznie w tych dwóch tematach, ale on jest ogólnie bardzo dojrzały mimo że jesteśmy w tym samym wieku. A Wy co uważacie?

Pasek wagi

ja jestem katoliczką, praktykującą, ale na temat bardzo chorych dzieci mam takie samo zdanie. jełsi choroba zostanie wykryta do 2. miesiąca ciąży to płód powinien być usunięty(jełsi rodzice tego chcą). w przeciwnym razie później całe życie jest męczarnią zarówno dla dziecka  jak i rodzica.

poglądów chłopaka nie zmienisz, jeśli tylko mówi swoje zdanie spokojnie, bez narzucania sie to będzie ok. Oczywiście gorzej w przyszłości gdy będziecie mieć swoje dzieci i ty będziesz chciała je wychować w wierze, a on na ateistów. nie wiem co się robi w takich przypadkach.

W takich wypadkach zawsze wszystko jest okej dopóki nie myśli się o przyszłości. Ja np. Byłam wychowana w katolickiej rodzinie, sama nie praktykuje, jestem na etapie, że po prostu nie wiem, bardziej skłaniając się do tego, że nie wierzę, ale ateistka bym siebie nie nazwała do końca. Mój chłopak był wychowany w innej wierze, niedawno ja porzucił, ale nie ma ani komunii ani bierzmowania, więc jakiekolwiek śluby kościelne nie wchodzą w grę. U nas różnica była taka, że jego rodzice mogli mnie nie zaakceptować, a jeżeli chciałby się że mną związać na stałe, ślub itp, to jego rodzina może się od niego odwrócić, generalnie tsk ich religia działa. Długo by opowiadać. W każdym razie jak zaczęły się rozmowy o przyszłości, ja jeszcze mówiłam, że może jednak chciałabym ślub kościelny, ochrzcic dziecko i takie tam (głównie dlatego, że w rodzinie zawsze tak było to i teraz, nie dlatego, że jestem głęboko wierząca), ale w końcu stwierdziłam, że miłość tu się liczy i tylko to, nie potrzebne mi kościelne ceremonie skoro on i tak nie wierzy, a i ja jestem bliższa temu.. Więc porozumienie jest, ale wiem, że jeżeli tak się stanie, moi dziadkowie chociażby mocno wierzący będą zawiedzeni, nie wiem jak zareaguje reszta rodziny. Ale oswajam się już z tą myślą, w końcu to moje życie. 

Więc jeżeli uważasz, że nie robisz nic wbrew sobie, że jesteś gotowa na poświęcenia (albo on), to nie widzę problemu. 

Pasek wagi

Peauela napisał(a):

W takich wypadkach zawsze wszystko jest okej dopóki nie myśli się o przyszłości. Ja np. Byłam wychowana w katolickiej rodzinie, sama nie praktykuje, jestem na etapie, że po prostu nie wiem, bardziej skłaniając się do tego, że nie wierzę, ale ateistka bym siebie nie nazwała do końca. Mój chłopak był wychowany w innej wierze, niedawno ja porzucił, ale nie ma ani komunii ani bierzmowania, więc jakiekolwiek śluby kościelne nie wchodzą w grę. U nas różnica była taka, że jego rodzice mogli mnie nie zaakceptować, a jeżeli chciałby się że mną związać na stałe, ślub itp, to jego rodzina może się od niego odwrócić, generalnie tsk ich religia działa. Długo by opowiadać. W każdym razie jak zaczęły się rozmowy o przyszłości, ja jeszcze mówiłam, że może jednak chciałabym ślub kościelny, ochrzcic dziecko i takie tam (głównie dlatego, że w rodzinie zawsze tak było to i teraz, nie dlatego, że jestem głęboko wierząca), ale w końcu stwierdziłam, że miłość tu się liczy i tylko to, nie potrzebne mi kościelne ceremonie skoro on i tak nie wierzy, a i ja jestem bliższa temu.. Więc porozumienie jest, ale wiem, że jeżeli tak się stanie, moi dziadkowie chociażby mocno wierzący będą zawiedzeni, nie wiem jak zareaguje reszta rodziny. Ale oswajam się już z tą myślą, w końcu to moje życie. Więc jeżeli uważasz, że nie robisz nic wbrew sobie, że jesteś gotowa na poświęcenia (albo on), to nie widzę problemu. 



Myślę że załatwimy to drogą kompromisu. Ochrzcimy te dzieci itd. ale w dalszym życiu sami podejmą decyzję w co wierzyć. Kiedyś nie wyobrażałam sobie męża ateisty, do póki nie poznałam Jego. Nauczyłam się iść drogą kompromisu, czasami poświęcenia, on również czego dowodem jest zaproponowanie mi w przyszłości ślubu w kościele. ;)

Pasek wagi

Jesteś z nim z własnej woli, więc go zaakceptuj. Inna opcja Ci nie pozostaje. Ludzi nie jesteśmy w stanie zmienić. Możemy ewentualnie unikać tych, których nie lubimy, czy których poglądy nam się nie podobają. Możesz jedynie po prostu przełknąć to, co on mówi, a co jednocześnie jest dla Ciebie takie straszne. Ja z moim partnernem mamy bardzo odrębne poglądy polityczne (ja lewicowe, on prawicowe (jest za Korwinem)) i wiele razy już się kłóciliśmy, głównie o sprawy związane z gospodarką. Ale co z tego? On po prostu nie potrafi dyskutować i to się przeradza w kłótnie, bo mi coś zarzuca, ale skoro go kocham to po prostu staram się unikać tematu i akceptować to. 

#befit napisał(a):

Ja jestem osobą wierzącą, ale jeśli chodzi dzieci z niepełnosprawnościami to mam zdanie raczej takie jak on. Nie dosłownie, bo uważam, że jeżeli matka jest zdecydowana na wychowanie takiego dziecka to proszę bardzo, ale ja bym usunęła... Współpracuję z takimi dzieciakami i wiem jak ciężkie życie mają i dzieci i rodzice. Dlatego jak sama widzisz wiara tutaj nie ma dużego znaczenia, bo nawet osoba wierząca może mieć pogląd nie do końca zgodny z nauczaniem kościoła (i nie uważam się przez to za gorszą, mniej wierzącą).

Zgadzam się w 100%. Ja również, jako wierząca, nie wiem, czy byłabym w stanie urodzić chore dziecko i podporządkować mu całe życie...

Podziwiam Was, że jesteście w stanie być razem. Ja nigdy nie mogłabym być z osobą bardzo wierzącą, bo dla mnie ktoś kto ślepo wierzy w boga, jakieś tam niebo i inne jest po prostu uwsteczniony. Nawet nie lubię dyskutować z osobami wierzącymi, bo oni są tak ślepo przekonani do swoich racji, że nie da się z nimi rozmawiać, od razu narzucają swoje zdanie jako jedyne właściwe.

Pasek wagi

Jeśli go kochasz to z nim zostaniesz choć może ci być trudno. Na pewno będziecie się czasem kłócić o takie czy inne zapatrywanie na świat. Ale która para się nie kłóci? 

Ze swojej strony podam ci tylko taki przykład. Zgodna para. Oboje chrześcijanie (chociaż facet do kościoła już nie chodził. Urodziło się im dziecko zdrowe ale coś po pewnym czasie było nie tak, jakieś niedotlwbienie i inne okoliczności i dziecko zapadło w śpiączkę. Na początku on to akceptowal. Po pewnym czasie zabrał drugie dziecko i wyprowadził się od żony. Dziś są już po rozwodzie. Mimo tego ze to dziecko jako tako sobie radzi (już prawie samo chodzi, mówi prostymi zdaniami itp) to facet nie chce go znać. Spotyka się z drugim dzieckiem i tylko z nim.

Nie chciałabym żeby tak było w waszym przypadku. Każdy jest inny. Niezależnie czy jest wierzący czy nie. Dla mnie jest ważne jakimi wartościami się kieruje, co jest dla niego ważne. Może wam nie przytrafić się nic złego (czego wam zycze) Ale różnie też bywa. Choć może być też tak że teraz mówi coś innego a gdyby np. okazało się ze to ty wymagasz opieki to pewnie by się tobą zajął. Przypadki chodzą po ludziach, udary, wypadki, różnie może być. 

tennickjuzistnieje napisał(a):

thisisHiroshi napisał(a):

tennickjuzistnieje napisał(a):

A on od początku ateista, czy tak podąża za modą? Jest ochrzczony? Ja spotykałam się z chłopakiem, który był zadeklarowanym ateistą, poddał się nawet apostazji. Dla mnie jako dla chrześcijanki taki człowiek jest po prostu STRASZNY. Nawet nie chciał ze mną do kościoła wejść na ślub koleżanki. Szczerze to nie mogłabym być z kimś takim, boję się trochę takich osób, bez "pleców" u Boga.
Pochodzi z bardzo wierzącej rodziny, ale w jego życiu stało się coś, co sprawiło że stał się ateistą. Nie wierzy już od jakiś 3 lat, do kościoła też nie chciał wchodzić, ale od kiedy jest ze mną to zaczął do niego uczęszczać mimo że się nie modli. Ostatnio stwierdził że nawet weźmie ślub w kościele jeśli ja tego będę chciała. ;> 
Widzisz czyli być może było  coś, co przekreśliło jego relacje z Bogiem, obraził się na niego, bo doznał jakiegoś rozczarowania. Ale jeśli podchodzi w ten sposób do wszystkiego to nie jest jeszcze stracony  Powinniście poszukać jakichśfajnych spotkań religijnych. W sobotę był na sadionie Bashobora, możecie jechać za rok jak będzie. Albo na jakiegolwiek zgromadzenie, gdzie są modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie. Wydaje mi się, że w końcu "pęknie" tym bardziej, jeśli to taka wrażliwa osoba.


:O

Może po prostu zaczął samodzielnie myśleć. A nie "obraził się" na boga. Jeszcze nawracać chłopaka :D No jakbym już się zdecydowała na związek z katolikiem to zwiałabym gdyby chciał mnie przerobić na sobie podobnego… bo to jest brak szacunku do niego jako osoby myślącej. 

No i chyba właśnie dlatego jednym z moich głównych kryteriów poszukiwania partnera są poglądy religijne. Mogę się spotykać z ateistą albo agnostykiem. Na szczęście w moim otoczeniu to całkowicie normalne - jak spotkam wierzącego to jestem zdziwiona :P 

Uważam, że aborcja powinna być dozwolona bo każdy ma własne sumienie <określić tylko górną granicę tc> Także ja tu nawet ciężkich chorób nie wymagam :] 

Adalia napisał(a):

Jeśli go kochasz to z nim zostaniesz choć może ci być trudno. Na pewno będziecie się czasem kłócić o takie czy inne zapatrywanie na świat. Ale która para się nie kłóci? Ze swojej strony podam ci tylko taki przykład. Zgodna para. Oboje chrześcijanie (chociaż facet do kościoła już nie chodził. Urodziło się im dziecko zdrowe ale coś po pewnym czasie było nie tak, jakieś niedotlwbienie i inne okoliczności i dziecko zapadło w śpiączkę. Na początku on to akceptowal. Po pewnym czasie zabrał drugie dziecko i wyprowadził się od żony. Dziś są już po rozwodzie. Mimo tego ze to dziecko jako tako sobie radzi (już prawie samo chodzi, mówi prostymi zdaniami itp) to facet nie chce go znać. Spotyka się z drugim dzieckiem i tylko z nim.Nie chciałabym żeby tak było w waszym przypadku. Każdy jest inny. Niezależnie czy jest wierzący czy nie. Dla mnie jest ważne jakimi wartościami się kieruje, co jest dla niego ważne. Może wam nie przytrafić się nic złego (czego wam zycze) Ale różnie też bywa. Choć może być też tak że teraz mówi coś innego a gdyby np. okazało się ze to ty wymagasz opieki to pewnie by się tobą zajął. Przypadki chodzą po ludziach, udary, wypadki, różnie może być. 


Ale to czy ktoś jest ciulem nie jest zależne od wiary! 
Znam wielu "chrześcijan", którzy żony okładają a później przykładnie idą do kościoła co niedzielę.

Facet sobie nie poradził z sytuacją ale to nie dlatego, że nie chodzi do kościoła, a że go to przerosło. No dupek, który nie potrafił ponieść odpowiedzialności za to co stworzył. 

Wyczuwam tutaj "mocny" chrześcijanizm. Ja nie jestem ani ateistą ani chrześcijanką, ale mam raczej zdanie jak Twój facet. Biologia i medycyna to potęga... z tymi neuronami nawet bym się zgodziła, a jak nie no to... wg mnie życiem rządzą przypadki (wypadki). Powinniście znaleźć wspólny język, wiem, że istnieją i takie związki. U mnie znajoma jest chrześcijanką a jej chłopak jehowym, a u mnie znowu ja niby jestem chrześcijanką, ale niezbyt wierzącą, a mój chłopak aż za bardzo wierzący. No cóż... są spory, ale da się z tym żyć. Musicie się chyba dotrzeć w tej kwestii i oboje ustąpić

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.