Temat: wyjazd na miesiąc do pracy, a zakaz narzeczoego

Jestem studentką dzienną i w wakacje dorabiałam co roku jako wychowawca na kolonii. Mój chłopak wiedział o tym, teraz jestb moim narzeczonym i ...zabrania mi jechać. W roku akademickim nie mogę pracować, a w wakacje na wyjazd mi nie pozwala. Wyjazd to 2 tyg, 4 tyg lub 6 tyg, Mogę jechać chociaż na jeden turnus, ale on mi nie pozwala. Tłumaczy tym, że kiedyś pisałąm smsy z kolegami i pzreczytał i teraz niby mówi, że to przez to.Co myślicie? Jechać mimo jego zakazu, zostać? Ja jestem gotowa jechać mimo wszystko. Raz- doświadczenie, bo co roku jeżdzę, 2- kasa, przyda się, 3- mimo ciężkiej pracy dla mnie też to będzie coś innego.Co byście zrobiły na moim miejscu? dodam, że mieszkamy razem. 

Ed: On ma 31 lat i chciałby mieć na stałe w domu koebietę, a ja mam 23 i studiuję, więc w wakacje łapię się wyjazdów.

Pasek wagi

Jedź! Kilka tygodni to nie wieczność, poza tym jeśli jeździsz co roku, niby czemu miałabyś teraz nie jechać? przy okazji pokażesz mu, że nie da się Tobą sterować 'bo on nie chce, byś jechała' i 'bo on chce mieć kobietę w domu'. A to czego Ty chcesz jest gdzie w tym momencie?

Pasek wagi

Jedź :)

Kolonie to świetna sprawa :)

Pasek wagi
Moj byly tez byl starszy, ja mialam 22 lata on 32. Chcialam jechac do Maroko, on ze mna nie chcial, bo mu podroze nie w glowie i szkoda mu kasy. Powiedzial zebym sobie sama pojechala, ale "liczyla sie z konsekwencjami". No to pojechalam, wyciagnelam lache na niego. Szybko sie skonczylo. To jest konflikt interesow. Nie bedziesz z takim gosciem szczesliwa.

Co? Nie dość że czytał Twoje prywatne wiadomości, to jeszcze chce Cię uwięzić w domu? Ile lat Ci jeszcze bedzie wypominał coś z przeszłości, kiedy Wasz związek jeszcze nie był poważny? Jeśli miałabyś z kimś pisać, to przecież możesz to robić nie wyjeżdżając - kiedy on jest w pracy, albo kiedy śpi! I z kim tam masz niby romansować, z gimnazjalistami, którzy będą pod Twoją opieką? A może masz zostawić bandę dzieci samym sobie i iść na randkę z ratownikiem z plaży? Ale bzdury... Postaw na swoim, bo inaczej przez resztę życia będzie Ci wszystkiego zabraniał. Zaproponuj, żeby np. w weekend Cię tam odwiedził, przemów mu jakoś do rozumu.

Pasek wagi

A ja go rozumiem ;/ Mój chłopak myśli o Erazmusie i to na Islandii. Z tym, że kiedyś bardzo nadszarpnął moje zaufanie. Pracował kiedyś na swojej uczelni i jego praca polegała na opiekowaniu się Erazmusami (a to mieszkanie załatwi, a to miesięczny kupić pomoże, a to na imprezę ma się z nimi wybrać, z lotniska odebrać itd) i tak się "zaopiekował", że ... no właśnie, pewnie się już domyślacie. Po roku wybaczyłam i teraz kolejny rok już jesteśmy razem (łącznie 4), ale czy mam do niego zaufanie? Nie mam i nie wiem jak je odbudować. Wizja jego wyjazdu za granicę na pół roku mnie po prostu przeraża i oczyma wyobraźni widzę, że robiłby to samo tam, co robił tutaj z Erazmuskami, a z dala ode mnie to już w ogóle - hulaj dusza. W Twoim przypadku... myśląc jak Twój narzeczony.... no sorry, ale skoro on proponuje Ci, że Ci nawet da tę kasę, tylko po to, żebyś nie jechała i zostawiała go na tyle czasu, to po co jedziesz?? Znajdź pracę stacjonarną i nie mów, że się nie da, bo zawsze "się da". Związek to kompromisy - chcesz pracować - pracuj, nie koniecznie daleko od domu. 

Pasek wagi

anna987 napisał(a):

Co? Nie dość że czytał Twoje prywatne wiadomości, to jeszcze chce Cię uwięzić w domu? Ile lat Ci jeszcze bedzie wypominał coś z przeszłości, kiedy Wasz związek jeszcze nie był poważny? Jeśli miałabyś z kimś pisać, to przecież możesz to robić nie wyjeżdżając - kiedy on jest w pracy, albo kiedy śpi! I z kim tam masz niby romansować, z gimnazjalistami, którzy będą pod Twoją opieką? A może masz zostawić bandę dzieci samym sobie i iść na randkę z ratownikiem z plaży? Ale bzdury... Postaw na swoim, bo inaczej przez resztę życia będzie Ci wszystkiego zabraniał. Zaproponuj, żeby np. w weekend Cię tam odwiedził, przemów mu jakoś do rozumu.[/quote

Prosze jaka znawczyni w jakiej porze romansik dobry:) I nie z gimnalistami a wychowawcami prosze pania obruszona, ze telefon partnera to sprawa prywatna. Jak sie prywatnie prywatni to prywatna sprawa to jest. Wrrr

Pasek wagi

Jajanka napisał(a):

A ja go rozumiem ;/ Mój chłopak myśli o Erazmusie i to na Islandii. Z tym, że kiedyś bardzo nadszarpnął moje zaufanie. Pracował kiedyś na swojej uczelni i jego praca polegała na opiekowaniu się Erazmusami (a to mieszkanie załatwi, a to miesięczny kupić pomoże, a to na imprezę ma się z nimi wybrać, z lotniska odebrać itd) i tak się "zaopiekował", że ... no właśnie, pewnie się już domyślacie. Po roku wybaczyłam i teraz kolejny rok już jesteśmy razem (łącznie 4), ale czy mam do niego zaufanie? Nie mam i nie wiem jak je odbudować. Wizja jego wyjazdu za granicę na pół roku mnie po prostu przeraża i oczyma wyobraźni widzę, że robiłby to samo tam, co robił tutaj z Erazmuskami, a z dala ode mnie to już w ogóle - hulaj dusza. W Twoim przypadku... myśląc jak Twój narzeczony.... no sorry, ale skoro on proponuje Ci, że Ci nawet da tę kasę, tylko po to, żebyś nie jechała i zostawiała go na tyle czasu, to po co jedziesz?? Znajdź pracę stacjonarną i nie mów, że się nie da, bo zawsze "się da". Związek to kompromisy - chcesz pracować - pracuj, nie koniecznie daleko od domu. 
No a ja sobie nie wyobrazam wrocic do kogos kto mnie zdradzil, niewazne jak wielka "milosc" by to nie byla. Z czystego szacunku do samej siebie i swojego czasu ktory stracilam dla kogos kto nie potrafi myslec glowa. Zadne bycie pijanym czy "bo ona nalegala" by do mnie nie dotarlo. We are done here.

Poza tym kompromis to nie rezygnowanie ze swoich marzen, glupoty pleciesz. Kompromisem tutaj by bylo - ja jade na oboz, ty przyjezdzasz co weekend. Rozmawiamy przez telefon co wieczor, etc. Kompromis na zasadzie - ty rezygnuj z tego co chcesz tak zeby mi bylo wygodniej to nie kompromis ale bycie samolubem i/lub control freakiem.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.