- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 maja 2015, 21:33
Dziewczyny, mam problem z obecnym partnerem. Jesteśmy ze sobą razem rok. Wszystko bardzo szybko się zaczęło, szybko się zauroczyliśmy, chcieliśmy spędzać ze sobą każdą chwilę i było cudownie. Jednak do pewnego momentu... Kiedy zauroczenie minęło w jego wypadku nadeszła silna więź i miłość. Bardzo mu zależało i nadal zależy na mnie. Chciał nawet nie dawno się oświadczyć. Natomiast w moim wypadku po prostu się wypaliło. Też mi zależy w jakiś sposób, też jestem przywiązana, ale .....
Zaczął mnie strasznie nudzić, a wręcz irytować. Opadło również pożądanie. To wspaniały człowiek, szczery, ugodowy, troskliwy. Nie chciałam zatem go dłużej ranić swoją oziębłością i odeszłam. Jednak on wciąż nalegał na powrót, bo bardzo mnie kocha. Ja również zatęskniłam. W obliczu straty nagle poczułam, że żałuje. Poczułam, że tracę wspaniałą osobę której na mnie zależy i być może drugiej takiej już nie spotkam. Poczułam również smutek, samotność i jakąś pustkę. Zaczęłam mieć przed oczami wszystkie wspólne chwile, jego uśmiech, jego ciepło i pękłam... Nie wytrzymałam i pod wpływem emocji wróciłam do niego.
Jednak gdy wszystko wróciło do normy i szara rzeczywistość znów się pojawiła ja znowu zaczynam dusić się w tym związku. Nie wiem teraz już co robić. Nie mogę znów odejść, bo bardzo go skrzywdzę, ale trwanie w tym mnie męczy. Poza tym nie wiem już sama czy ja go kocham skoro taki emocje mną targają po rozstaniu i to tylko monotonia psuje ten związek, czy też jednak brak tu większych uczuć i to wszystko nie ma sensu. Kompletnie nie wiem co robić teraz. Czuje się okropnie, czuje się winna, źle mi z tym że tak go traktuje, ale sama nie wiem czego chce. Najgorsze jest to, że w poprzednim związku był ten sam schemat. Najpierw byłam zakochana i wpatrzona jak w obrazek, a potem nagle nuda i męczarnia podczas gdy druga strona silnie się zaangażowała. Czy coś jest ze mną tak na poważnie nie tak ?
14 maja 2015, 22:49
Poczekaj jak w koncu odpusci i Cie zostawi. Bedziesz pisac tu, ze zrobilas blad..., jak inne pewne uczuc faceta. Nie ma sie nikogo na wylacznosc ani milosci na zawsze. Upokarzana osoba odpuszcza w koncu. Z innej perspektywy bedziesz piac w innej tonacji. Jesli dodatkowo spotkasz innego, a ten okaze sie bucem, oj oj oj.... Bedzie sie dzialo. Nie szkoda mi wtedy takich ludzi, niezaleznie od plci
14 maja 2015, 23:01
Poczekaj jak w koncu odpusci i Cie zostawi. Bedziesz pisac tu, ze zrobilas blad..., jak inne pewne uczuc faceta. Nie ma sie nikogo na wylacznosc ani milosci na zawsze. Upokarzana osoba odpuszcza w koncu. Z innej perspektywy bedziesz piac w innej tonacji. Jesli dodatkowo spotkasz innego, a ten okaze sie bucem, oj oj oj.... Bedzie sie dzialo. Nie szkoda mi wtedy takich ludzi, niezaleznie od plci
Tiaaa na pewno jej następny facet będzie bucem i jej odpłaci.. skąd ten schemat? Dziewczyna nie spotkała właściwej osoby i tyle.. Śmieszą mnie takie osoby, ostatnio słyszałam teorię, że jak ktoś zdradził to na pewno sam też będzie zdradzany..
Droga autorko, jeśli uczucie się wypaliło to zakończ ten związek. Nie ma sensu tego ciągnąć, robić komuś nadziei, być w związku z litości..
Moim zdaniem powtarzalność tego schematu o niczym nie świadczy, po prostu nie spotkałaś tej właściwej osoby. Mija pierwsze zauroczenie i wtedy widać czy związek ma szansę przerodzić się w coś głębszego czy nie. Zawsze po zakończeniu dłuższego związku pojawiają się wątpliwości, po prostu jakoś zapomina się o niemiłych rzeczach, we wspomnieniach dominują przyjemne chwile. Ja po zerwaniu też przez 2 miesiące bardzo tęskniłam za swoim byłym, aż którejś nocy miałam straszny sen, w którym przyśniły mi się wszystkiego jego wady i wtedy zrozumiałam, że to zerwanie było najlepszą rzeczą jaką mogłam zrobić
15 maja 2015, 11:49
Zaczął mnie strasznie nudzić, a wręcz irytować. Opadło również pożądanie. To wspaniały człowiek, szczery, ugodowy, troskliwy. Nie chciałam zatem go dłużej ranić swoją oziębłością i odeszłam. Jednak on wciąż nalegał na powrót, bo bardzo mnie kocha. Ja również zatęskniłam. W obliczu straty nagle poczułam, że żałuje. Poczułam, że tracę wspaniałą osobę której na mnie zależy i być może drugiej takiej już nie spotkam. Poczułam również smutek, samotność i jakąś pustkę. Zaczęłam mieć przed oczami wszystkie wspólne chwile, jego uśmiech, jego ciepło i pękłam... Nie wytrzymałam i pod wpływem emocji wróciłam do niego.
to jedno doświadczenie powinno Cię nauczyć, czego oczekujesz od związku. Trochę jakbyś nie odrobiła lekcji ;)
Wszystko jest z Tobą w porządku, poza tym, że nie wyciągasz wniosków w odpowiednich chwilach. Może spróbuj to nadrobić i naprawdę podjąć decyzję, czy ważny jest dla Ciebie na życie przyjaciel, czy książę.
17 maja 2015, 23:40
Cyrica - Problem w tym, że ja nie "oczekuje od związku" - ja oczekuje od człowieka. Nie traktuje związku jak pakt wiążący dwoje ludzi tylko po to by im łatwiej wspólnie było iść przez życie. Wiąże się zawsze jedynie z uczuć i tymi uczuciami się kieruję. Moim problemem jest to, że kiedy po zauroczeniu powinna nadejść stabilizacja i miłość to u mnie właśnie ta miłość chyba nie nadchodzi i myle ją z przywiązaniem, przyzwyczajeniem i poczuciem bezpieczeństwa. Dlatego jednocześnie wszystko zaczyna mi przeszkadzać, ale gdy widzę że to tracę to budzi się rozum i robi mi się tego żal. Już sama nie wiem czy tak jest zawsze czy tylko ja chciała bym miłość odczuwać intensywniej i nie musieć nigdy niczego analizować.
Bije się z myślami, bo szkoda mi tego przekreślać, a zarazem dusze się w tym związku mimo, że przecież druga strona się ciągle stara....
18 maja 2015, 08:52
Nikt nie powiedział, że po zauroczeniu przychodzi stabilna miłość taka, jaką Ty sobie wyobrażasz. Przychodzi co przychodzi. I nie ma żadnej gwarancji, że przy innym człowieku przyjdzie co innego, skoro kolejność uczuć jest Twoja. To "przywiązanie, przyzwyczajenie i poczucie bezpieczeństwa" to fajne rzeczy, a dodałaś do tego wcześniej tęsknotę, pustkę i ciepłe wspomnienia. Wielu osobom wystarczyłoby do nazwania tego miłością.
20 maja 2015, 17:25
Dla mnie miłość to poczucie, że gdyby tej osobie się coś stało to pękło by nam serce. Poczucie, że jej życie i jej szczęście jest ważniejsze od naszego i brak wyobrażenia sobie życia bez tej osoby.
Same ciepłe wspomnienia, przywiązanie i tęsknota to według mnie nie jest miłość. Taki odczucia można mieć wobec wielu bliskich osób, których mimo wszystko się nie kocha, a jedynie darzy wielką sympatią.
Chyba, że może miłość jaką ja rozumiem istnieje wyłącznie w odniesieniu do rodziny, a żadnego mężczyzny nie pokocham w taki sposób. Może w tym tkwi mój problem, że łudzę się, że można kogoś tak pokochać i zastanawiam czemu ja tak nie potrafię. Masz rację Cyrica, może po prostu zbyt wiele oczekuję, a zamiast tego powinnam akceptować to co jest i uznać, że to musi wystarczyć w tym związku