Temat: Związek, jestem ofiarą losu. Co robic?

Pewnie niektórzy znają mnie tu tylko z tego, że wiecznie narzekam na swoje życie uczuciowe:)... Jestem jakąś ofiarą losu pod tym względem. Mój kolejny związek się chwieje. 

Z moim mężczyzną jestem ponad od roku i od samego początku mieszkamy razem (dluga historia).

On zawsze dużo pracował i od początku mi mówił, że tak jest i będzie. Ja się zakochałam, klapki na oczy i "jak kocha to to kiedyś zmieni". Nie zmienił. Pracuje 6 dni w tygodniu. Niedziela jest free, i to jest ustępstwo z jego strony.

W tygodniu zazwyczaj wraca 22:00-00:00 do domu.

W te wolne niedziele zawsze ktoś się chce z nami spotkać- a to jego rodzice, znajomi itd. i głupio im zawsze odmawiać, bo "chcemy pobyć sami". On mi tak tłumaczy. 

Plus on chce mieć też jakiś czas dla siebie- żeby pograć, pooglądać internety, whatever, też uważam, że każdemu się to należy.

ALE pomyślmy- w tygodniu go nie ma, jest dopiero wieczorem/w nocy. w sobotę to samo. w Niedzielę albo jaram się tym dniem z nim, albo musimy gdzieś jechać. Ciągle mam wrażenie, że ślizgamy się po tym czasie razem i tak naprawdę nie mamy go w pełni dla siebie. I on się wścieka kiedy ja czasem się foszę, że wraca i jeszcze pracuje lub gra (na kompie), albo jak już czekam na ten nasz jedyny dzień, a tu cały trzeba spędzić za stołem u jego dziadków. Powiedział, otwarcie, że to się nie zmieni, on nie mieni pacy, bo swoją kocha i w każdej czułby się jak niewolnik. i że z siebie dał mi już wszystko (np. wolne niedzielie). Wiem, że on mnie kocha, bo troszczy się o mnie jak trzeba. Ale ogólnie on nie z tych co wyznają za czesto uczucia itd.

dodatkowo- niewiele pomaga mi w domu, bo nie ma kiedy. Jak wściekłam się ostatnio, że znowu sprzątam sama (ostatnie jego sprzątanie miało miejsce 31 grudnia i pod koniec lutego) to odpowiedział tylko, że nie ma kiedy tego robić. w dośc chamski sposób w sumie, ta rozmowa była niemiła. w złośliwości powiedział, że on nie sprzata , a ja nie gotuję codziennie , więc o co się dowalam. Ale ja też pracuję , mam dużo zajęć po pracy i nie uważam, że gotowanie jest tylko moim obowiązkiem, bo mam jajniki.

Dla równowagi: ja si staram jak mogę, ale wiem,, że wkurzam go tym, że jestem bardzo emocjonalna, płaczę za dużo (nie umiem tego zmienić, potok łez kurde;/), bardzo wszystko przeżywam, martwię się na zapas i jak się wściekam to na ostro, ale szybko mi przechodzi). Sypie się między nami z powyższych powodów i nie wiem co zrobić:(

On tylko mówi coś w tylu- wiesz jak jest i albo to zaakceptujesz i nie będziesz marudzić, albo ja nie chcę Ci marnowac życia i rozstańmy się.

HELP! :( Smutno mi źle. ja mam 28 lat... znowu zmarnowałam czas? Tak bym chciała mieć rodzinę i dzidziusia...

KaszkaManna napisał(a):

Asiupek napisał(a):

No beznadzieja - sprawiasz wrazenie bardzo nieszczesliwej. I czy bedziesz mogla byc z tym kiedykolwiek szczesliwa? Jezeli chodzi o obowiazli domowe to skoro obydwoje pracujecie to  obydwoje powinniscie je wypelniac. To ze wiecznie siedzi w pracy to jego wybor I nie ma czasu to jego problem, ktory powinien rozwiazac. Moj maz tez stawia swoja kariere na glownym miejscu ale znalezlismy kompromis - weekend troche razem troche osobno, a raz w tyg ma byc w domu kolo 19 I idziemy na randke. Sprzata I prasuje sprzataczka, ja przewaznie gotuje a maz zmywa I wynosi smieci :) Chociaz w weekend czasami dostaje sniadanko do lozka albo pieczen na obiad :) Osobiscie czuje ise kochana I szczesliwa.  Na Twoim miejscu bym sie zastanowila ile czasu spedzonego z facetem by Cie satysfakcjonowalo I z nim na spokojnie pogadaj ze za nim tesknisz etc nie oskarzaj I nie rob wyrzutow tylko przedstaw jaka sytuacja by Ci odpowiadala. Jezeli nie uda sie osiagnac kompromi su pasujacego obu stronom to nie ma po cp soe dalej w tym zwiazku meczyc. 
Rozmawiałam spokojnie. Powiedziałam, że nie każę mu wracać o 16 i czekać na mnie, ale moim spełnieniem marzeń jest to, żeby był w domu 19-20, a tylko jak ma takie bardziej napięte okresy to ok, nie będę jęczeć, że długo pracuje. Ustaliliśmy niedawno- 1 dzien w tyg on gra, robi co chce, ja się nie wtrącam. 1 dzień w tygodniu on wraca o 19 i robimy coś razem. To nowa zasada, ale już "wszystko zepsułam:, bo w nasz wspólny wolny (od 19:00) nie wytrzymałam i powiedziałam, że mnie wnerwia, że wszystko robię sama na chacie i wojna była na bogato z tego powodu.

Chcesz wszystko naprawić na raz a z mężczyzną nie zawsze tak się da. Trzeba troszkę go podejść.  Rozumiem ze nie podoba Ci się robisz wszystko sama ale trzeba było zaczekać aż chociaż te 3-4 razy wróci wcześniej. Bo teraz on może mieć wrażenie że po co się starać skoro on i tak tego nie widzi. U mnie w związku to je jestem typem " nic mnie w domu nie obchodzi " oprócz gotowania dla męża i mojej pracy. Dlatego wiem co się czuje jak nagle zaczniesz się starać a ktoś ma kolejne pretensje. Co do jego pracy to niestety ale własny biznes nie tłumaczy prądu czasu dla ukochanej osoby. Bycie w domu wcześniej powinno wychodzić od niego z samej miłości i chęci bycia z Tobą. Zastanów się czy takie poczucie miłości jest dla ciebie wystarczające? Jeśli nie to nie marnuj życia bo masz je tylko jedno. 

Pasek wagi

Ech... Dzięki dziewczyny. Cieszę się, że ten wątek zostaje, bo w razie kryzysu tu wrócę i poczytam.

Przyjaciółka i mama mówią to samo co Wy. Ja jednak dam radę jeszcze spróbować. Zależy nam. Oboje chcemy iść jeszcze na kompromis. Wiele rzeczy nas łączy, mamy podobne wartości, zawsze mamy o czym gadac (może dlatego,że tak rzadko się widzimy:P).. kocham go.

Spróbuję poobserwować. DZIĘKI za wszystko, bardzo to było dla mnie ważne.

myślę, że zupełnie do siebie nie pasujecie i warto przemyśleć rozstanie. wręcz mam podejrzenia, że on zachęca cię, byś to ty pierwsza zakończyła ten związek. zastanów się czy chcesz być samotną dziewczyną, ewentualnie samotną żoną i samotną matką. macie inne priorytety, któreś musiałoby być nieszczęśliwe. on nie chce zrezygnować z życia które lubi - i w żadnym razie nie powinien, od początku ci mówił że nie zmieni się i nie będzie rezygnował z siebie dla ciebie.

No cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz ślepa miłość wygrała z krzykiem głosu rozsądku :D 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.