Temat: alkoholizm? czy moze przesada?

Dziewczyny, muszę się wygadać, nie oczekuję komentarzy, ani nawet, tego, że ktoś przeczyta moje wypociny, muszę po prostu pewne rzeczy powiedzieć „na głos”, rzeczy, o których bałam się nawet myśleć, o których nigdy nie pisałam w moim pamiętniku (prywatnym a co dopiero vitaliowym). Piszę z fikcyjnego konta bo wstydzę się swojego problemu. Nie wiem, czy moje problemy związane są z moim trudnym charakterem (lubię jak jest po mojemu i mam skłonności do przesady) czy faktycznie problem jest taki jak sądzę.

Chodzi o mojego chłopaka. Jesteśmy ze sobą 4 lata. Kocham go bardzo i nie wyobrażam sobie by nie było go obok mnie. Są jednak pewne „demony”, które niszczą nasze życie. Mój chłopak zawsze miał skłonność do picia. Pochodzi z rodziny, gdzie pije się dużo. Nie nazwałabym tego patologicznym alkoholizmem, raczej lubią od święta wypić za dużo a regularnie piją małe ilości dla zrelaksowania się. Nie jest to jednak wzór zachowania, ktory wyniosłam z domu i dlatego miotam się. Mój chłopak twierdzi, że przesadzam, z drugiej jednak strony robi wszystko by walczyć z tym nawykiem. Muszę szczerze przyznać, że w czasie tych czterech lat znacznie ograniczył alkohol, unika spotkań przy wódce (wódki praktycznie w ogóle nie pije, nawet gdy były chrzciny jego chrześniaka – wypił 2 kieliszki i tyle). Niestety nadal nie potrafi sobie odmówić piwka lub dwóch w weekend. W prawdzie nie są to ogromne ilości, ale co jeśli to jest w każdy weekend? Co jeśli czasami pije na czczo, lub po nocnej zmianie gdy jest wyczerpany? Wtedy nawet 1 piwo go powala jak litr wódki. Co gorsza, pije po kryjomu, jak nie widzę. Dowiaduję się gdy znajduję pochowane po kątach puste puszki.

Wczoraj się o to pokłóciliśmy. Znalazłam pełno puszek pod łóżkiem w pokoju, w którym zazwyczaj suszę pranie (nikt tam nie śpi). Powiedziałam, że ja już tego dlużej nie zniosę i chcę się rozstać. Powiedział, żebym się zastanowiła przez noc i dala mu znać jaką podjęłam decyzję. Poszedł do pracy na nockę. O północy miał przerwę i przyjechał tylko po to by mnie przeprosić i obiecać poprawę. Powiedział, że póki co nie tknie piwa, że jeszcze bardziej je ograniczy i nie będzie chował puszek przede mną.

Ja wiem, że on bardzo mnie kocha. Ciągle pamiętam jak jeszcze mieszkaliśmy w Polsce, jak regularnie chodził oddawać krew by dostać dzień wolny od pracy i spędzić go ze mną (mieszkaliśmy w odleglych miastach i tylko weekendy spędzaliśmy razem). On, który panicznie boi się igieł i lekarzy a jak widzi krew w telewizji to przełącza na inny kanał. Ale czy ta miłość ochroni nas przed alkoholizmem? Czy ja przesadzam? Boję się alkoholu, widziałam jak niszczy mojego wujka i jego rodzinę, nie chcę tego przeżyć. Co mogę zrobić by nas ochronić?

mi się wydaje (przynajmniej w moim towarzystwie) , ze to właśnie nie picie alkoholu na imprezach jest czym dziwnym. Mój chłopak nie pije w ogóle alkoholu i zawsze znajdzie się ktoś kto dziwnie na to zareaguje. Tabye 

Pasek wagi

A ja sobie myślę, że problem zaczyna się tam gdzie nie możemy sobie czegoś odmówić - usprawiedliwiając się na różne sposoby od haseł w stylu 'a to raz na tydzień w weekend nie mogę się napić? jestem dorosły/ła' począwszy a na standardach obcokrajowych skończywszy.

pytanie brzmi, po co sobie odmawiać? to tak jak z czekoladą, to, że ktoś ma problem i musi pożreć od razu całą tabliczkę, ma oznaczać, że ludzie ze zdrowym podejściem nie mogą codziennie zjeść kostki?

Czy jeśli bronię mojego prawa do kostki czekolady, to mam już problem?

jurysdykcja napisał(a):

Mam  - mój dziadek był alko i moja mama to typowe DDA.Wilena - a widzisz różnicę, miedzy 2 piwami w weekend, a pijactwem? Bo ja widzę. Uważam, że jest dość spora grey zone, między abstynencją, a alkoholizmem. Jeśli ktoś stawiałby mi wymagania, które dla mnie są absurdalne, to tak, rozstałabym się. Ja nie usprawiedliwiam pijactwa - ale trochę dystansu i luzu też czasem nie zaszkodzi. Dla mnie nie ma żadnego sensownego argumentu, żeby dorosłemu facetowi zakazać wypicia piwa w weekend. Ba - ja też niespecjalnie lubię to, jak mój facet sobie popija, ale wiem też, że we Francji standardy są inne i normą jest picie do jedzenia, nawet codziennie. To tylko w Pl jest takie przeczulenie w tym temacie.

Widzę - tylko tak, dwa piwa w weekend nie są dla mnie problemem. Natomiast dwa piwa w absolutnie każdy weekend są dla mnie problemem. Jeżeli ja komuś mówię "kochanie, nie pij proszę dzisiaj, bo chyba będziesz potrzebny jako kierowca" a ktoś mi odpowiada, że weźmiemy taksówkę, albo proszę, żeby ktoś nie pił, bo się dzieckiem zajmie - no nie chciałabym, żeby ojciec naszego ewentualnego dziecka kiedyś zajmował się nim z puszką w ręku, a ktoś to piwo w siebie i tak wlewa, to tak, dla mnie to problem. Jeżeli mówię do kogoś "weź nie pij jakiś czas, żeby sprawdzić czy nie masz problemu z odstawieniem alkoholu", a ktoś niby się godzi, a potem upycha puszki pod łóżko - też mam problem. I to z wszystkimi uzależnieniami, od papierosów, alkoholu, hazardu, energetyków, kawy, do cukru i śmieciowego żarcia. Jeżeli się nie potrafi powstrzymać i musi się wypić/zapalić/zagrać/zjeść sobie ze stałą regularnością, to we mnie to budzi jakiś wewnętrzny niepokój. W wypadku alkoholu graniczący z paniką, bo od razu mi się włącza wizja tego, że ktoś będzie miał finalnie prawdziwy problem. I akurat czy ja wiem, czy zachodnie normy są takie super? Wolę przeczulenie, niż społeczne przyzwolenie. No i nie wiem, u mnie nikt nie pije raczej, sporadycznie, od święta, na ogół każdy się wymiguje - bo ten samochodem, ten do pracy rano, ten musi coś tam jeszcze, mówię i o rodzinie i o zdecydowanie większości znajomych, więc może stąd mnie potem dziwi takie picie codziennie/co parę dni/co weekend, bo u mnie tak nikt nie robi i to jest moją normą odniesienia - nie Francuzi, którzy moim zdaniem są strasznie "niehigieniczni" jeżeli chodzi o tryb życia, wbrew pozorom. 

Ok, ale wiadomo, alkoholizm jest Fe - tutaj nie ma dyskusji.

Tylko gdzie jest granica? Wydaje mi się, że piwo czy dwa w weekend, nawet nie zbliżają się do niebezpiecznego picia. W tej konkretnej sytuacji oskarżenia o alkoholizm wydają się być nie na miejscu i gdybym była tym chłopakiem, to by mnie bardzo drażniło, jakby mi ktoś próbował nawet tak małe ilości alkoholu ograniczać i kontrolować.

nie wiem,,ciezko stwierdzic

Pasek wagi

Według mnie to przesada, jedno-dwa piwa w weekend to nic nadzwyczajnego. I dziwnie bym się czuła, gdyby mi partner zabraniał w weekend czy kiedykolwiek wypić lampkę wina czy jedno piwo... Nie popadajmy w paranoję, takie ilości w wielu krajach pija się codziennie do obiadu czy kolacji i jakoś nikt nie jest alkoholikiem (nawet normy alkoholu we krwi do prowadzenia pojazdów są wyższe). 

I tak, uważam, że chowa puszki, bo nie chce słuchać gadania i gderania nad głową, bo jakby mi ktoś p....ł nad głową za to, że wypiłam jedno piwo w weekend, to też nie chciało by mi się tego słuchać.

Ja miałam taką sytuację z papierosami - mój facet nie cierpi, a ja miałam taki okres, że popalenie od czasu do czasu sprawiało mi frajdę. I gdyby spróbował mnie szantażować, żebym rzuciła kompletnie, to bym mu powiedziała, żeby spadał na drzewo :) Na szczęście nie próbował i skończyło się tylko na marudzeniu.

jurysdykcja napisał(a):

Ok, ale wiadomo, alkoholizm jest Fe - tutaj nie ma dyskusji.Tylko gdzie jest granica? Wydaje mi się, że piwo czy dwa w weekend, nawet nie zbliżają się do niebezpiecznego picia. W tej konkretnej sytuacji oskarżenia o alkoholizm wydają się być nie na miejscu i gdybym była tym chłopakiem, to by mnie bardzo drażniło, jakby mi ktoś próbował nawet tak małe ilości alkoholu ograniczać i kontrolować.

Jej, no właśnie o to mi chodzi, że każda ilość jest niebezpieczna, jeżeli nie możesz przestać. Niezależnie od tego czy to jest flaszka, czy kieliszek, czteropak czy puszka. A jeżeli jest podejrzenie, że ktoś nie może przestać - a jest, bo picie w ukryciu normalne nie jest (a nie ma się pewności, że ukrycie wynikało tylko z faktu tego, że partner za dużo marudził), to dla świętego spokoju można by jakiś czas zdecydować się na abstynencję, na zasadzie sprawdzenia samego siebie czy się nie ma problemu. Ja np. uważam, że jestem uzależniona od herbaty, mogę jej nie wypić, ale będę pamiętać o tym, że nie wypiłam - to normalne nie jest, bo pragnienie równie dobrze mogłam ugasić wodą. Czyli to nie jest fizjologiczne, tylko psychiczne. Tak samo mnóstwo ludzi jest uzależnionych od kawy. Bałabym się czy tu nie będzie tak samo z alkoholem. Nie usprawiedliwiam się, tylko jeżeli mnie się wymknie mój nałóg spod kontroli to skończę pijąc za dużo herbaty. Jeżeli komuś wymknie się alkohol spod kontroli to może skończyć z esperalem pod skórą - wizja najczarniejsza, aczkolwiek gdzieś tam jest, tli się i nie dziwię się, że budzi niepokój. 

Dziękuję wszystkim za komentarze.

To nie tak, że ja nie chcę rozwiązać problemu i od razu grożę rozstaniem. Na prawdę bardzo dużo z nim na ten temat rozmawiam, na spokojnie, jak już emocje opadają, pytam się co mogę zrobić. Milion razy zastanawiałam się czy aby nie przesadzam. Uczono mnie, że na picie piwa jest odpowiednia pora i warunki – ojciec pił może raz na miesiąc, w lecie częściej bo wiadomo gorąco i wakacje, ale nigdy nie pił na czczo ani w każdy weekend, dlatego to dla mnie zupełnie nowa sytuacja.

Mój chlopak kiedyś pił więcej, trochę przez trudną sytuację (przeżył ciężkie rozstanie), trochę przez złe towarzystwo. Ja nie liczę na to, że on zmieni się z dnia na dzień, ale w ciągu tych ostatnich lat zauważyłam znaczną poprawę i myślę, że jednak moje ględzenie coś pomogło. Teraz pije dużo mniej ale nadal po kryjomu. Próbuję więc udowodnić mu, że ja nie mam nic przeciwko piciu raz na jakiś czas – sama proponuję wypad to knajpy, lub żeby kupił sobie i napił się po obiedzie. Powtarzam, że nie musi się ukrywać i że rani mnie tylko sytuacja gdy pije po kryjomu (nawet przesadzić z alkoholem zdarza mu się już raz na pół roku albo i rzadziej). Wiem, że muszę być ostrożna a jednocześnie nie mogę przesadzić w drugą stronę, dlatego chcę pracować również nad sobą. Jestem zdania, że jak się kogoś kocha, to nawet w tak trudnych chwilach walczy się o ten związek.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.