Temat: Mieszkanie? Dom? Piętro?

Nakreślę swoją sytuację. Moi rodzice mają dom 30 km od Krakowa ( do pracy dojeżdżam 37). Daleko, niedaleko... W przyszłym roku zamierzamy się pobrać. Mieszkałam 5 lat poza domem. Od września wprowadziliśmy się do rodziców - Mamy salon, sypialnie, kuchnię, łazienkę. Bardzo dużo pieniędzy oszczędzamy na wynajmie. Rodzice do niczego się nie mieszają. Jestem jedynakiem.

Rozważamy, gdzie będziemy mieszkać potem. Zawsze chciałam mieszkać poza domem. Jednak tak się ułożyło, że mój narzeczony pochodzi z miejsca 400 km ode mnie. Mieszkanie wiąże się z 500 tys kredytu, dom - trochę więcej. W domu mam 120m kw. poddasza do zamieszkania. Za 200 000 zrobimy sobie tam pałac. Kwota zaciągniętego kredytu robi wrażenie. Ale są minusy. Narzeczony ma pracę od wielu lat w delegacji i niestety to się nie zmieni. Weekend dom, środek tygodnia gdzieś w Polsce. Myśląc o dzieciach do 6 rż zawsze będzie z kim dziecko zostawić. Ale potem będę raczej dziecko zawozić do przedszkola gdzieś blisko, mała miejscowość, mniej możliwości rozwoju. Ja byłam ograniczona wyborem czy gimnazjum czy liceum odległością. Dzieci nie chciałabym w ten sposób pozbawiać możliwości. Chętnie przeprowadziłabym się do miejscowości podkrakowskiej, z komunikacją miejską. Jako jedynak - dom jest dla mnie, rodzice chcą abym tu mieszkała. Dodatkowo totalnie osobna część domu z osobnym wejściem etc. Duża ilość pokoi dla kilkoro dzieci. No i kasa dużo mniejsza do spłacenia. Może nawet by się udało bez kredytu. Można byłoby za własne pieniądze. A i trochę świata udałoby się zwiedzić... Ale niby nie do końca jest się u siebie. 

Ale ja zrobiłam studia, jedne, drugie. Chcę się rozwijać, a w momencie kiedy z dziećmi będę zostawać sama w tygodniu to pewnie tylko praca  - dom. I kilometry pokonywane samochodem. Niestety to już jest 40 km dojazdu w jedną stronę, czasem 30, zależy gdzie.

Z drugiej strony olbrzymie zobowiązanie - gigantyczny kredyt. Ale też i wolność. Swój dom, swoje mieszkanie (raczej dom), swój ogródek. Ale też w tygodniu będę w nim sama (albo z dziećmi), a mój T niestety w delegacji. A w domu któreś z rodziców zawsze,,, 

Milion rozterek. Oczywiście bardzo wybiegam w przyszłość, ale jaka jest Wasza opinia? Jaka lepsza decyzja? Mniejsze zło? Dodam, że T czuje się u mnie dobrze, rozumieją się z moimi rodzicami. 

Jeśli rodzice się nie mieszają i jest wam z nimi ok, to ja bym tego nie zmieniała. Sama wychowałam się w domu z babcią i muszę Ci powiedzieć że nie wyobrażam sobie inaczej! Nigdy się w nic nie wtrącała więc i małżeństwo moich rodziców nie ucierpiało:)

Mieszkanie 500 tys ? 200 tys remont poddasza? Albo coś źle zrozumiałam albo te ceny podałaś z kosmosu?!

Myszka - nie chcę się gnieść w 45 metrach, planuję mieć trójkę dzieci - myśleliśmy o większym mieszkaniu. Poza tym nie wiem gdzie mieszkasz, ja piszę o Krakowie. A remont to nawet nie remont tylko położenie wszystkiego od tynków po instalacje, Mamy gołe poddasze :)

Ok rozumiem. Ja żyję w troszkę innym świecie :) Dla mnie te 500 tys to suma nie do wyobrażenia :)

Według mnie dla ciebie byłoby łatwiej gdybyś mieszkała w mieście (chodzi mi o dzieci dojeżdżające do przedszkola lub szkoły). Jednak te 40 km to stanowczo za dużo. 

ja bym została z rodzicami ale nie ładowała kasy w remont poddasza tylko mieszkała tam gdzie teraz, mówisz że masz sporo miejsca dla siebie a w dalszej perspektywie myślałabym już o swoim ale tak jak mówisz jak dzieci będą już większe, myślę że spokojnie 10 lat możesz mieszkać i zbierać kase

Ja mam podobną sytuację (pomijając kwestię męża i dzieci) i nie zdecydowałabym się na kredyt.

To, co nazywasz "wolnością" przy mieszkaniu/domu kupionym na kredyt nie jest żadną wolnością, jak masz 30 lat do spłacania kredyt.

To chyba lepsza "niewola" z rodzicami pod jednym dachem niż "wolność" z kredytem na x lat.

Zresztą wydaje mi się że już sama podjęłaś decyzję :) :) 

Pasek wagi

Chyba jedynaczką.. Sorry, czepiam się nooo ;p

MyszkaMiki1986 napisał(a):

Ok rozumiem. Ja żyję w troszkę innym świecie :) Dla mnie te 500 tys to suma nie do wyobrażenia :)

Hehe.. ja chyba też :)

no cóż, musisz wybrać, albo oszczędzasz kasę, albo dajesz możliwość rozwoju sobie i swoim dzieciom.

Dużo zależy od tego, jakie są Wasze zarobki oraz jak stabilna jest Wasza praca, czy jesteś pewna, że za x lat oboje będziecie ją mieli, że utrzymacie zarobki przynajmniej na tym samym poziomie. Planujesz mieć dużą rodzinę, zastanów się czy dacie radę się utrzymać mając na głowie jeszcze kredyt na całe życie. 

Ja jestem przeciwnikiem kredytów, uważam że jeśli tylko można ich uniknąć, to lepiej tak zrobić. Też rok temu staliśmy przed wyborem mieszkanie/dom z kredytem - miasto czy piętro u rodziców na wsi. Wybraliśmy piętro. Nie żałuję. Wzięliśmy sobie drobny kredyt na urządzenie, który spłacimy w ciągu trzech lat i potem już nic nie będzie nam ciążyć (no chyba, że coś wymyślimy - w końcu w domu wiecznie jest co robić), ale jest to poczucie bezpieczeństwa jednak, nie muszę się martwić ratami przez x lat, będzie można oszczędzać lub znów wziąć coś na raty :). A mając kredyt na całe życie już niestety jest się mocno ograniczonym (tzn. tak jak na początku pisałam, zależy jeszcze kto ile zarabia).

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.