- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 października 2014, 22:16
Bardzo Was proszę, przeczytajcie i spróbujcie się wczuć i coś mi poradzić. Każda opinia jest dla mnie na wagę złota.
Ehhh, od wczoraj mam twardą, zestresowaną kulkę zamiast żołądka.
Myślałam, że przez noc coś mi się w głowie ułoży, ale nadal nic.
Otóż, tak jak pisałam u siebie w pamiętniku, był ktoś, znany mi via net, wokół kogo kręciłam się od siedmiu miesięcy. Nazwijmy go Panem XY. W pijanym widzie zebrałam się na odwagę i zaprosiłam go na randkę. Byłam dziko szczęśliwa, że się zgodził. Spotkaliśmy się w środę - było hmmm "poprawnie". Na samo spotkanie byłam dziko napalona, a już kilka sekund po przywitaniu krzyczał we mnie głos "NIE, nie nie". Oboje byliśmy sztywni i zestresowani, więc wyszło tak jak wyszło - nijako. Nie mam żadnych zastrzeżeń do jego zachowania, było po prostu "zwyczajnie". Ma zupełnie inny głos niż sobie wyobrażałam i wadę wymowy. Do tego się garbi. Wiem, że to pierdoły, ale jakoś mnie odepchnęły, mimo, że mam się za osobę dorosłą i w miarę zrównoważoną. Mógłby się lepiej ubierać - wiem, znów bzdura. Piszę nieskładnie, bo ta niewiadoma mnie strasznie stresuje.
Rozmawiałam z przyjaciółką i doszłam do pewnych wniosków - brakło mi jego błyskotliwego humoru, który znam z internetu. Był.. poważny, ale nie nudny. Wcale nie chciałam uciekać ze spotkania. Rozmawiało się bardzo dobrze jak na możliwości dwóch wstydnisiów, każdy z własnym kijem w dupie.
Wiem, że będę miała dość długo "doła", jeśli kogoś sobie znajdzie, a jednocześnie sama nie wiem, czy ja coś chcę w związku z osobą Pana XY. Myślę o nim, ale nie wiem, czy chcę się spotkać. Niby chcę, ale nie wiem. (Walnięcie głową w ścianę nie pomaga, czuję się, jakbym miała 13 lat...) Od dwóch dni chodzę non stop poddenerwowana i jak opętana myślę tylko o tej sytuacji. Bardzo, bardzo go lubię, jest moim kolegą. Ale na spotkaniu był takim nieśmiałym pierdołą. Zawsze lubiłam bad boyów i wiem, że źle na tym wychodziłam. Od dawien dawna powtarzam - chcę poznać normalnego, zwyczajnego chłopaka. Takiego, przy którym się wyciszę. Dość mam fajerwerków w życiu. Koleżanka powiedziała, że to desperacja, ale... ja nie mam najmniejszych ciśnień na związek. Chciałam, od dawna, umówić się jedynie z nim. Także moim zdaniem ten powód odpada. Dobrze mi samej, fajnie by było mieć kogoś spokojnego i dobrego. Po prostu. Pojawia się potencjalnie taka osoba, a ja mam sraczkę w głowie. Do tej pory zawsze miałam same "książęta", których zazdrościła mi połowa koleżanek. Idealni w każdym calu i .. popieprzeni. Przyjaciółkom za to zazdrościłam zwyczajnych, kochających mężów.
Jestem DDA i obawiam się, że uruchomiły mi się jakieś mechanizmy nie rozwiązane na terapii, które wyciszyły się lata temu. Jestem w kropce, nie wiem czego chcę. Nie chcę mu w żadnym razie zrobić krzywdy.
Podsumowując:
lubię, uwielbiam jego poczucie humoru, którego na spotkaniu zabrakło, ale być może to stres
wizualnie jest zwyczajny, choć na zdjęciach, pewnie przez charakter i ten dowcip, całkiem mi się podobał
nie umie się ubrać - ok, większość facetów nie umie
często zerkam na czat fb, czy jest akurat dostępny i zastanawiam się, co robi i czy do mnie napisze
Kiedyś ktoś przesłał mi zabawową appkę do fb, ktora pokazywała osoby najczesciej mnie odwiedzajace... to zdradziło, że bardzo często u mnie bywa, bardzo...
wiem od paru przyjaciol, ze to naprawde dobry, normalny czlowiek (a ostatnio trafialam z deszczu pod rynnę)
po moim ex narzeczonym i tym, co narobil, dostalam zespolu stresu pourazowego i nie wiem, czy moje zachowanie obecne, nie jest jego skutkiem
Jako DDA byłam bardzo niszczona przez rodziców i wiecznie ośmieszana, chociażby za to, że moi znajomi, chłopcy głównie, nie byli doskonali. Teraz siedzi we mnie przerażenie, że inni ludzie komentowaliby "z kim ona sie umawia". Miażdży mnie ta myśl.
Czy jest dla mnie atrakcyjny fizycznie? Tak, ale nie był na spotkaniu. Zgarbienie, nie ta barwa głosu - niuanse. Wiem też, że przy ludziach, przy których czuje się swobodnie, nie jest taką cichą myszką.
Mimo, iż jestem psychologiem z zawodu... absolutnie nie umiem siebie zdiagnozować. Nie umiem powiedzieć, czy uciekam, czy nałożyły się tutaj moje psychiczne problemy. Czy chcę i nie wiem, ze chcę, czy może nie chcę, a chciałaby chcieć.
Wybieram się jak najszybciej na superwizję, bo nie mogę nawet myśleć o pracy z takim kotłem w głowie, ale każda, każda interpretacja mojego dziwnego zachowania będzie dla mnie bardzo cenna.
4 października 2014, 13:42
Pierwszy raz poznałaś kogoś przez internet? Tak naprawdę to trzeba mieć wielkie szczęście, by w rzeczywistości spodobał się nam ktoś tak samo jak w internecie. Jeśli już chcesz tak poznawać kogoś, to zanim się spotkacie przejdźcie na Skype czy chociażby porozmawiajcie telefonicznie. Takie głupoty jak czyjś śmiech czy sposób mówienia mogą odstraszyć, a z drugiej strony warto czasem dać szansę komuś mimo to. Nikt nie jest idealny, tobie się nie podoba w nim coś a może jemu się nie spodobało w tobie ale nie powiedział i ma podobne wątpliwości teraz.
4 października 2014, 18:54
Ja tez mojego poznałam przez internet. Również pisaliśmy przez parę miesięcy. I przyszedł wreszcie ten dzień spotkania. Pamiętam ze w pierwszy wieczór byłam zawiedziona, było niezręcznie itd...ale już po paru kolejnych randkach to się zmieniło i juz jesteśmy razem pół roku. Powinnaś przestać się przejmować tym co ludzie powiedzą, a wam dać kolejna szanse. Na pierwszym spotkaniu jest stres, niedowierzanie ze to ta osoba z którą się pisało i wszystko jest takie....niezręczne. ale skoro jako człowiek z charakteru ci się podobał to jest szansa. Bo to wciąż ten sam facet z którym pisałaś. Tylko ze zestresowany z racji pierwszego spotkania i pewnie tego co sobie o nim pomyślisz. :) radzę Ci spróbować jeszcze raz. Powodzenia!!
5 października 2014, 22:32
Dziewczyny, a mam jeszcze jedno pytanie...
Ja zapraszałam i ja zakończyłam randkę, bo było mi głupio, że w knajpie czekają już tylko na nas (zamykali). Odprowadził mnie do domu.
Wczoraj zarwał pół nocy rozmawiając ze mną, mimo, że wstawał rano i wysyłałam go kilkakrotnie spać. Jednak za każdym razem to ja go zagaduję na FB... on mnie nie. Przed spotkaniem to on zazwyczaj kończył rozmowy, teraz staram się to robić ja, żeby nie być natrętem. On może ze mną gadać i gadać, ale... to bardzo kulturalna i dobrze wychowana osoba. Może jest po prostu dla mnie miły?
I nie wiem czy wypada mi go znów zaprosić. Czy to nie będzie narzucanie się?
On nie podjął tematu kolejnego spotkania, ale mógł to zrobić zarówno z braku wiary w siebie jak i braku zainteresowania po prostu.
O czymś rozmawialiśmy i napisał mi coś w tym stylu, że "jestem niesamowitą kobietą i na pewno to wiem. Inteligentną, z ciętym dowcipem, a o urodzie w ogóle nie będzie wspominał." Co, dalej nie jest tak do końca równoznaczne z zainteresowaniem, bo nam, babom, łatwo przeinterpretować.
Edytowany przez KrewElfow 5 października 2014, 22:35
6 października 2014, 09:03
Nigdy nie należy kierować sie pierwszym wrazeniem!Spotykaj sie, a przekonasz się z czasem co naprawdę czujesz i jak sie znajomość rozwija. stresujesz się i chcesz gotowych odpowiedzi po jednym spotkaniu. Przecież nie musisz juz teraz wiedziec czy on zostanie Twoim mezem:)
6 października 2014, 09:35
problem masz naprawde cudny :)
taki niewinny i z czystego serca... :)
wiesz przeciez, ze w internecie "lubi sie" glownie wyobrazenie o czlowieku, stad lekkie rozczarowanie, ale powody dla jakich Cie ten czlowiek pociaga sa bardzo dojrzale i dajace podloze pod fajna relacje... w sumie sama sobie odpowiedzialas, dotad mialas partnerow nadajacych sie do zabaw i zwiazkow tymczasowych, a teraz nowosc, strach przed czyms powaznym i adrenalina Ci spac nie daje... :)
....o wyparciu to sama wiesz najlepiej... ;)