- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
23 września 2014, 13:50
Witam wszystkich, chciałam się nie tylko poradzic Was w kwestii mojego życia, ale również wygadac. To, co napisze bedzie smutne, tak jak moje zycie. Widziałam, że niektórym dziewczynom piszecie, że kłamią, że trolling. Moja historia jest niestety prawdziwa, jest to moja najwieksza tragedia, dlatego proszę by osoby, ktore nie wierzą nie czytaly, bo porównywania do telenoweli nie zniosę;(
Z P bylam 4 lata, od kąd skonczylam 16 lat. Po maturze zaręczylismy się, bylismy bardzo szczesliwi, to byla moja pierwsza milosc na poważnie. Z racji tego, że świetnie zdalam maturę, zlozylam papiery na prestiżowe studia pojechalismy z P na wakacje. Chcielismy w nagrodę 1 raz zaszalec tak na całego. Wszystko było w porządku, dopóki nie przyszło nam wracac. To wtedy zdarzył się tamten wypadek, P zginął,a mnie uratowali. Obecnie po tamtym zostaly mi blizny i czasem boli mnie jak oddycham, jednak nie umiem życ bez P w ogole.
Dawniej wszystko chcialam robic z Nim.Po szkole się spotykaliśmy, razem gotowalismy, uczylismy się, kochaliśmy wieczorami. On nie miał kumpli, prócz jednego bliskiego, ja też mialam jedną przyjaciolkę, nie zwracalismy uwagi, że ludzie się z nas śmieją, że zapatrzeni w siebie, że odludki. Nie potrzebowalismy nikogo. Po 2 latach P rzucil szkolę i poszedł do pracy, zarabial dośc dobrze, chodzil na kurs, więc jak skonczylam 19 lat zamieszkalam z NIm. Nie bylismy nieodpowiedzialnymi dzieciakami. Rodzice P mieszkali na piętrze, a ja z NIm na parterze, sami oplacalismy swoja czesc rachunkow, remontowalismy oddzielna kuchnie, lazienke, pokoje. Żyliśmy, jak w małżenstwie, ja rano szkola, on praca, po poludniu mu gotowalam, a on remontowal, poznym popoludniem moja nauka do matury i szkoly, on uczyl sie na kurs, wieczorami przytulalismy, jedlismy razem kolacje , kochalismy się. Niby normalne życie, a dla mnie najpiękniejsze. To byl chlopak, ktoremu wiele wybaczylam, ktory mi wiele wybaczyl. Dbal o mnie, robil niespodzianki, potrafil klekac jak wyznawal milosc, calowal w reke za obiad, dziękowal za seks.
A teraz wszystko od 4 lat robie mechanicznie, wlasnie obronilam magistra w lipcu, uczylam sie zawsze na najwyzsze stopnie, po to by po wpisie do indeksu pobiec na cmentarz i ,, pokazac mu", może żalosnei z telenoweli, ale nie dbam o to..., zyje po to, by pielegnowac wspomnienia, czytac nieustannie 2 jego listy do mnie i 4 walentynkowe kartki, znam je na pamiec, ai tak codziennie czytam, jem, po to,by nie denerwowac mamy, zyje , bo nie jestem typem samobojcy i dlatego, że chce o Nim myslec. Jego rodzice mieszkaja 15 min ode mnie, nie zlikwidowali tego, co sami urządzilismy na parterze, wiec tam czasem wpadam, pozwalaja mi. Codziennie robie wszystkie czynnosci, ktore wykonuje normalna kobieta, wstaje, myje sięm maluję, teraz chodzę do pracy, jem obiad, chodze na zakupy, fitness, do kosmetyczki i zamiast na randkę lub gdzie kolwiek indziej, idę na cmentarz. Nie bede ukrywac, ze jak tak ide doNiego to się stroje , potrafię mowic w myslach do niego, co czuje, co robilam, czasem nawet na glos, jak nikogo nie ma. Jak jestem u fryzjera, czy kosmetyczki to wszystko robię z myślą, że P by pochwalil, że podniecila bym go.
Zdaje sobie sprawę, że życie mi przelatuje, że marnuje czas, że w pelni bie ciesze się czasem z bliskimi, że w wakacje malo zwiedzam, bo jestem myslami, gdzies indziej, na zwiazek zinnym gotowa nie jestem, kocham P nadal i nadal, tak samo mocno, ale chciala bym cos zmienic, co kolwiek, by cos poczuc pozytywnego, ale nie wiem jak to zrobic...Może któraś z Was byla w podobnej sytuacji i z niej jakos wyszla i da mi nadzieję, że bedzie lepiej?
23 września 2014, 16:02
jejku, własnie byłam wkurzona na mojego ze znowu nawalił, nie odzywałam się kilka dni, napisałam przeprosiny.. wyobrażam sobie co czujesz, bo ja sama jestem w takiej sytucji - pierwsza miłość, i domyślam się co możesz czuć... moja droga wiem że Ci cięzko, chcialabym Cie mocno przytulic bo tego potrzebujesz - czulosci. zeby nie robić nic mechanicznie, by jakies uczucia wdarly sie w Twoje zycie. jestes madra kobieta, wykorzystaj to. dasz rade. wszystko sie ulozy, wierze w to. trzymaj sie kochana ;*
kotkaposotka - mi też 3 razy zeżarło, teraz skopiowalam i jest ok :)
Edytowany przez doskonalosc 23 września 2014, 21:49
23 września 2014, 16:03
bardzo wzruszyła mnie Twoja historia i jedynie co moge napisac to to ze bardzo wspólczuję. nie zabrzmi to jak pocieszenie ale prawda jest taka ze czas nie leczy ran, a jedynie przyzwyczaja do bólu.Nigdy nie zapomnimy o kims kogo kochalismyJednak pewnego dnia na pewno spotkasz kogos kto ukoi Twój ból i tęsknotę, a P bedzie na to patrzył z góry.Jezeli jestes wierząca sprobuj na to spojrzec pod innym kątem, że pewnego dnia sie spotkacie.zycze Ci abys odnalazala spokój,pozdrawiam
23 września 2014, 16:14
Yhhh napisze jeszcze raz bo mysle ze warto i tego potrzebujesz.
Bardzo msutna historia :(. Mysle ze nie robisz niczego dziwnego. Kochalas go i kochasz, to nie jest zalezne czy ktos jest z nami czy nie. Musisz to przebolec, ale na to potrzeba czasu, daj go sobie. Kiedys znajdziesz kogos kogo pokochasz i twoj P by tego chcial. ALe narazie moze jest za wczesnie.
23 września 2014, 16:33
Przykro mi, że cos takiego Cię spotkało, jednam, widać, że nie przeżyłaś żałoby i z tego powodu powinnaś poszukać naprawdę dobrego specjalisty, żeby pomógł Ci zacząć żyć dalej, pomysleć o sobie, a w tej chwili, Twój świat się kończy na grobie ukochanego. Na pewno ciężko Ci przyjąć, że mogłabys zacząć coś nowego i że mogłabyś mieć jeszcze rodzinę i w oswojeniu tej myśli, że mogłabyś dać sobie szansę powinien pomóc Ci dobry terapeuta.
23 września 2014, 16:47
To absolutnie nie jest marnowanie czasu, tak sie właśnie przeżywa zycie, kazdy na swój sposób. Pierwszy tak bliski związek, pierwsze wspólne mieszkanie, wspólne wieczory i poranki, to w nas zostaje, tym bardziej w przypadku miłości młodzieńczej, która nie została jeszcze niczym zniszczona. Nie mialas po nim nikogo nowego bo tego nie potrzebowałas, potrzebowałas tego okresu, ktory był. Czas płynie i zycie bedzie sie zmieniać, ale pewnie nawet jak juz będziesz miec rodzine kiedys w przyszlosci, będziesz wspominać pierwszego chłopaka z sentymentem. I tak jest dobrze. Dobre wspomnienia należy pielęgnować bo to one czynią nas dobrymi ludźmi :)
23 września 2014, 16:49
Myślę, że to wszystko trwa zbyt długo. Owszem, zawsze będziesz go pamiętać i kochać, ale to przez co Ty przechodzisz już tyle lat (albo raczej w czym tkwisz) nie jest zdrowe, normalne... nie wiem jak to nazwać.
Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że nie przeszłas w pełni procesu żałoby. Nie pozwalasz swojemu narzeczonemu odejść. Zachowujesz się tak jakby on miał za chwilę wrócić. Pomyśl o wizycie u psychologa/ terapeuty. On pomoże Ci się z tym uporać.
23 września 2014, 16:51
Sorry, ale jest tak chaotycznie opisane,że dużo niejasności wychodzi. Jeżeli w ogóle jest to prawda to jest mi bardzo przykro. A jeżeli się nudzisz i wymyślasz to jest mi Ciebie szkoda.