Temat: Jak mam z tym żyć dalej :(

Kochani, zarejestrowałam się tutaj, ponieważ chcę Wam opowiedzieć, co mi się przydarzyło :(

W maju poznałam chłopaka (28 lat ) za pośrednictwem internetu na jednym z portali (sympatia plus), po trzech dniach spotkaliśmy się - odległość, jaka nas od siebie dzieliła to 120km. W sumie tych spotkań było 5 (4 razy w moim mieście, a raz ja do niego przyjechałam). Cały czas utrzymywaliśmy kontakt : smsy, telefony. Nie było dnia, byśmy się ze sobą nie kontaktowali.
Od początku powiedział, że interesuje go poważna relacja, a nie przelotna. Od początku też jakoś tak wewnętrznie czułam się z nim bezpiecznie, wytworzyło się z mojej strony takie zaufania względem jego osoby. Wspierałam go, kiedy poszukiwał pracy i kiedy już ją znalazł cieszyłam się wspólnie z nim. Często dzwoniliśmy do siebie, ponieważ charakter jego pracy umożliwiał nam to (czasem rozmawialiśmy pół godziny, a czasem prawie trzy). Z jego strony usłyszałam kilka razy, że mu na mnie zależy, że km nie są dla niego przeszkodą żadną, kiedy mu na mnie zależy. Mieliśmy w planach wspólny weekend. Byłam na bieżąco ze wszystkim, co się działo w jego życiu. Dzielił się ze mną wszystkim. Ja również.
Wszystko zmierzało w jak najlepszym kierunku - byłam tego pewna. Ostatni raz był u mnie w zeszły wtorek. W środę późnym wieczorem spytałam się go w sms (bardzo często komunikowaliśmy się w ten sposób), jak z tym naszym wspólnym weekendem. Minął czwartek - cisza całkowita, w piątek na wieczór spytałam się czemu się w ogóle nie odzywa - znów cisza, w sobotę zaczęłam się poważnie martwić - wysłałam kilka smsów, w których m. in.napisałam, że martwię się o niego, nie wiem czemu się nie odzywa wcale, ze boję się, że coś mu się mogło stać itd. (Dodam, że NIGDY od momentu jak nawiązaliśmy znajomość nie zdarzyło się, aby on czy ja przez cały jeden dzień nie odzywalibyśmy się - dlatego zaczęło mnie to poważnie niepokoić).
No i wracając do tego co napisałam to jeszcze naszły mnie takie myśli, że to może koniec? (ale zarazem pytałam samą siebie, jak? to niemożliwe, przecież mówił, że zależy,pokonywał tyle km, by się ze mną spotkać i w ogóle), napisałam by dał znać w jakikolwiek sposób - bo wolę to wiedzieć (tym bardziej, że wiedział że mój poprzedni związek rozpadł się w jednej chwili, że ktoś nagle z dnia na dzień zostawił mnie żadnego słowa wyjaśniania. Więc skoro o tym wiedział to byłam niemalże pewna, że gdyby coś to z jego strony mnie to nie spotka..Potem jeszcze napisałam, że bardzo źle się z tym wszystkim czuję, że jest mi potwornie smutno, bo nie mam pojęcia co się dzieje :( Oprócz tych wiadomości zadzwoniłam 3 razy i nic (nigdy nie zdarzyło się by nie odebrał mojego telefonu) . W głowie mieszały mi się myśli - nie wiedziałam już sama co się stało? Może jakiś wypadek, może nawet nieprzytomny jest, nie wiem, albo gorsza wizja to koniec :(..
Podsumowując czwartek, piątek, sobota i dziś cisza.. Męczę się potwornie, czuję się niesamowicie bezsilna, wstałam dziś z tak zapuchniętymi oczami jak nigdy. Godziny się dłużą, nie wiem co ze sobą zrobić, nie mogę nic przełknąć, cały czas chce mi się płakać.. Nie mogę się pozbierać. Jestem załamana :( 

I teraz jeszcze najważniejsze.. Przed 13 zauważyłam jego dostępność na facebooku - wówczas w jednej chwili uświadomiłam sobie, że moja czarna wizja odnośnie przykładowo wypadku nie potwierdziła się.. On żyje, w dodatku spędza czas będąc na f, w jednym momencie wszystko stało się jasne. To najwyraźniej koniec.. Nie odezwałam się tam do niego, ponieważ podejrzewam, że i tam zostałabym zlekceważona, jak w tych smsach i telefonach do niego. Niby powinnam poczuć się lepiej, bo wiem na czym stoję prawda, ale to jest coś okropnego.. Zaufałam, uwierzyłam, a doświadczyłam znów tego samego :(

Może powiecie, że to krótko wszystko trwało, fakt, ale ja naprawdę się zaangażowałam i on też - słyszałam to nie raz..

Dlaczego zatem stało się co się stało? :(  Po poprzednim związku dochodziłam do siebie półtora roku, aż się boję myśleć, co będzie teraz? :( Jestem załamana. Uwierzyłam, że naprawdę mu na mnie zależy, że traktuje mnie i moje uczucia poważnie - czułam to i byłam pewna, że z jego strony coś tak niewyobrażalnie bolesnego mnie nie spotka.. 

Tak to cholernie boli, że nie daję rady.  Przepraszam, że tyle to zajęło, ale chciałam mniej więcej nakreślić Wam, o co w tym wszystkim chodzi :(

PS Dla zainteresowanych - odezwał się wczoraj podając powód tego nie kontaktowania się ze mną. Mianowicie miał zablokowane konto - co dla mnie jest równoznaczne jako brak wyjaśnienia. Napisać można zawsze od brata, siostry, a nie pozwolić na to, bym zadręczała się tym wszystkim i żyła w niewiedzy, kombinowała czy mu coś się stało, czy to koniec etc.

Wiem, że łatwo to tylko napisać, ale kopnij go w d*pę.

ewelinusek napisał(a):

FabriFibra napisał(a):

Powiem Ci tak, dwa razy w życiu zdarzyło mi się płakać i w ogóle rozpaczać nad związkiem/facetem. Za drugim razem zdałam sobie sprawę z tego, że nie ważne ile łez wyprodukuję, to i tak NICZEGO NIE ZMIENI, a będzie mnie tylko bolała głowa i będę wyglądać jak pobita.
a widzisz.. może ona jest teraz tam gdzie ty byłaś jak ryczałaś pierwszy raz. ja tam autorkę rozumiem, bo pewnie bym się zachowywała 10 razy gorzej znając moją emocjonalność. ja wiem co czujesz i wiem jak ci ciężko, współczuję, bo to straszne uczucie, ale z czasem boli coraz mniej zobaczysz. musisz po prostu to przetrwać.

Pierwszy raz ryczałam po 5 latach związku, drugi po 4 latach. Płakanie po 5 spotkaniach jest bardzo delikatnie mówiąc dziwne.

Pasek wagi

FabriFibra napisał(a):

ewelinusek napisał(a):

FabriFibra napisał(a):

Powiem Ci tak, dwa razy w życiu zdarzyło mi się płakać i w ogóle rozpaczać nad związkiem/facetem. Za drugim razem zdałam sobie sprawę z tego, że nie ważne ile łez wyprodukuję, to i tak NICZEGO NIE ZMIENI, a będzie mnie tylko bolała głowa i będę wyglądać jak pobita.
a widzisz.. może ona jest teraz tam gdzie ty byłaś jak ryczałaś pierwszy raz. ja tam autorkę rozumiem, bo pewnie bym się zachowywała 10 razy gorzej znając moją emocjonalność. ja wiem co czujesz i wiem jak ci ciężko, współczuję, bo to straszne uczucie, ale z czasem boli coraz mniej zobaczysz. musisz po prostu to przetrwać.
Pierwszy raz ryczałam po 5 latach związku, drugi po 4 latach. Płakanie po 5 spotkaniach jest bardzo delikatnie mówiąc dziwne.

Nie uważam, żeby to było dziwne, jeśli dziewczyna jest bardzo delikatna, uczuciowa to po prostu szybko się przywiązała, niektórzy się przywiązują do osób, których na oczy nie widzieli a ona się z nim kilka razy widziała, mieli codzienny kontakt, plany na dalsze spotkania. Ja oczywiscie nie uważam, że to dobrze popadać w taką czarną rozpacz ale często się zdarza. Tym bardziej jak ktoś bardzo czeka na tego księcia... A Tobie chwała za taki charakter i pewność siebie bo to pewnie za tym wszystkim idzie. 

Autorko, wiem jak się czujesz ale dobrze, że to wyszło już teraz a nie za jakiś czas bo byłoby jeszcze gorzej, jak to mówią jeśli facet chce to poruszy niebo i ziemie i znajdzie sposób skontaktowania się z dziewczyna... wysłanie smsa od kolegi na prawdę nie jest trudne... mam nadzieję, że szybko Ci przejdzie i kolejny facet to już będzie 'ten'

szczerze... jeśli jedyną oznaką tego że nic mu nie jest był FB to  wcale nie wiadomo czy nic mu nie jest. Może powinnaś pojechać jeśli wiesz gdzie mieszka i tylko zobaczyć czy on na prawdę żyje ? (jak to brzmi ;-/) Jeśli tak to:

DZIEWCZYNO OMINĄŁ CIĘ JAKIŚ IDIOTA, DZIECKO. bo napisać sms że musimy to skończyć jest przecież żadnym problemem. Wiem że nie pocieszenie. Ale poboli i przestanie, zawsze tak jest  ;-) TRZYMAJ SIĘ!

i znów temat tak wydumany, że to fake.... że ludziom się chce takie bzdury pisać

(PS Dla zainteresowanych - odezwał się wczoraj podając powód tego nie kontaktowania się ze mną. Mianowicie miał zablokowane konto - co dla mnie jest równoznaczne jako brak wyjaśnienia. Napisać można zawsze od brata, siostry, a nie pozwolić na to, bym zadręczała się tym wszystkim i żyła w niewiedzy, kombinowała czy mu coś się stało, czy to koniec etc.

  Dla mnie to żadne wyjaśnienie. Jak się bardzo chce, bo bardzo zależy to znajdzie się sposób by się skontaktować. 

Alicja.na.odwyku napisał(a):

i znów temat tak wydumany, że to fake.... że ludziom się chce takie bzdury pisać
Uważasz, że autorka wymyśliła temat czy źle zrozumiałam:D kurcze co ty taka podejrzliwa jesteś? że też tobie chciało się skomentować

GrUbA_MaDzIA napisał(a):

(PS Dla zainteresowanych - odezwał się wczoraj podając powód tego nie kontaktowania się ze mną. Mianowicie miał zablokowane konto - co dla mnie jest równoznaczne jako brak wyjaśnienia. Napisać można zawsze od brata, siostry, a nie pozwolić na to, bym zadręczała się tym wszystkim i żyła w niewiedzy, kombinowała czy mu coś się stało, czy to koniec etc.
  Dla mnie to żadne wyjaśnienie. Jak się bardzo chce, bo bardzo zależy to znajdzie się sposób by się skontaktować. 

Zgadzam się z Tobą.

Odpisalas cos na jego wiadomosc? Czy on cos jeszcze wysylal? Mam nadzieje oczywiscie, ze sie nie ugniesz :)

laliho napisał(a):

Odpisalas cos na jego wiadomosc? Czy on cos jeszcze wysylal? Mam nadzieje oczywiscie, ze sie nie ugniesz :)

Nie, on nic już nie wysłał i ja też się w ogóle nie odzywam.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.