- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
7 sierpnia 2014, 15:26
Witajcie!
Piszę tutaj ponieważ bardzo zależy ma obiektywnych opiniach. Staram się na chłodno oceniać swoją sytuację ale kiedy uczucia wchodzą w grę jest to naprawdę bardzo trudne.
Do rzeczy- jestem od niedawna z związku z facetem, który mieszka 500km ode mnie (Warszawa). Bardzo mi na nim zależy, muszę to podkreślić. Gdyby tak nie było, zakończyłabym już teraz tą znajomość. Nasze początki były trudne, on nie ma łatwego charakteru, ja z resztą też i nie raz zdarzały nam się kłótnie o głupoty. Nie licząc tego uważam, że jestśmy dobrze dobrani pod względem charakterów, poglądów itd. Jest naprawde super facetem, mega ogarnietym i troskliwy. Problem polega na tym, że ja przyjeżdzam do niego do Warszawy srednio raz na 2 tygodnie (dluzszej rozlaki nie wytrzymujemy). On mieszka w kawalerce. Nie ma go i tak przez wiekszosc czasu bo pracuje codziennie po kilka, czasami po kilkanascie godzin. Ja obenie pracy szukam plus rozkrecam wlasny biznes.
Problem polega na tym, ze uslyszalam od niego, ze ten zwiazek nie bedzie trwal "wiecznie" na odległość. Powiedział, ze on abolutnie nie chce zamieszkac teraz z dziewczyna a jak ja przyjezdzam, to razem pomieszkujemy i on nie jest na cos takiego jeszcze gotowy (dodam, ze ma 29 lat). Ja wcale nie chce mu sie zwalic na łeb ale do tego pomieszkiwania przez kilka dni (zazwyczaj przyjezdzam na 5-7 dni nie na miesiac) zmusza nas sytuacja. On byl u mnie 2x ale praca nie pozwala mu na częstsze przyjazdy plus ja mieszkam z rodzicami co tez nie jest zbyt komfortowe. Czuje z jego strony nacisk na to zeby przeprowadzic sie do Warszawy..że jezeli tego nie zrobie w najblizszym czasie to niewiem, zostawi mnie? czyli to oznacza ze nie zalezy mu tak bardzo na mnie? A moze raczej chce mnie zmotywowac do dzialnia, bo prawda tez jest taka ze ja nie mam ostatnio totalnie kasy, on placi za wszystko, a ja chyba sie przyzwyczailam do takiej wygodnej sytuacji. ON sporo zarabia, wlasnymi silami doszedl do swojego biznesu i chyba oczekuje tego samego ode mnie. Powiedzial ze na pcozatek moge pracowac byle gdzie, bylebym tylko sie przeniosla do Wawy. Nie wiem czy on nie robi tez tego z wygody..bo wiadomo lepiej sie spotykac z dziewczyna na luzie 2x w ygodniu niz zmierzyc sie z czyms trudniejszym, czym jest mieszkanie razem. Mam nadzieje, ze to co napisalam jest w miare jasne, mam taki chaos w glowie ze i tak cudem to jakos wszystko skleciłam
Bede wdzieczna za wasze opinie...
EDIT:
wczoraj rozmawialismy przez telefon na ten temat.Wybralam zly moment, bo akurat on byl zajety i na wszystko co mu mowilam odpowiadalze nie wie, ze sie musi zastanowic...
narazie stanelo na tym, ze rozmawiamy normalnie, tak jak wczesniej, on sie cieszy, ze wzielam sie do roboty ale problem z przeprowadzka jest i bedzie nadal. Ja nie przeprowadze sie w ciagu miesiaca czy dwoch, oceniam sytuacje realnie. I wiecie co? ja stwierdzilam, ze ta przeprowadzka bylaby w duzej mierze ze wzgl na niego..mi nie jest teraz na reke sie tam sprowadzac. Postanowilam, ze zobacze jak bedzie roziwjac sie nasz zwiazek. Jezeli uznam, ze dobrz enam sie uklada i wszysto idzie w dobrym kierunku wtedy sie przeniose. Nie zrobie tego TYLKO DLA NIEGO zeby to bylo jasne. Ale nie chce sie spieszyc z ta decyzja, a po tygodniu sie okaze ze jednak nie chcemy byc razem (moja kolezanka miala dokladnie taka syutacje, tylkoze sie przeporwadzala do Wroclawia). Ja i moj biznes musi byc na pierwszym miejscu. Facet dzis jest a jutro moze go juz nie byc
Edytowany przez bubble_gum 8 sierpnia 2014, 12:14
7 sierpnia 2014, 18:11
Ja bym nie oceniała go zbyt surowo, trzeba spojrzeć na sytuację również z jego perspektywy. Związki na odległość są trudne, zwłaszcza na początku. Wiadomo, że każdy chciałby mieć drugą połówkę na miejscu i jest to duża wygoda. Z drugiej strony jesteście razem 2 miesiące .. moim zdaniem nie można od niego oczekiwać, że już teraz zamieszka z Tobą i może jeszcze weźmie ślub. To nie jest filmowe lovestory, w którym od razu wiadomo że chce się z kimś aż tak bardzo zaangażować.Z tego co wywnioskowałam, on nigdy nie postawił sprawy w ten sposób, że "albo zamieszkasz w Warszawie albo koniec z nami", ale delikatnie nakierowuje Cię na ten temat i moim zdaniem jest to zrozumiałe. Niemożliwe żeby ten związek funkcjonował tak w nieskończoność. A skoro facet ma w Warszawie prace i uporządkowane życie a Ty w swoim mieście tak nie za bardzo ..no to naturalnym jest, że to pewnie Ty będziesz musiała się przeprowadzić.Nie mówię, że powinnaś od razu pakować manatki i się przeprowadzać dla faceta - wręcz przeciwnie- dobrze się zastanów czy warto. Jednakże rozumiem też faceta, że wolałby mieć kogoś na miejscu ( z doświadczenia wiem, że jeżeli się dużo pracuje takie przyjeżdżanie kogoś ciągle na kilka dni potrafi być nieco kłopotliwe, bo człowiek czuje się w obowiązku w miarę zajmować drugą osobą- jakby nie patrzeć gościem- i przez to zaniedbuje codzienne obowiązki, wiadomo że dużo łatwiej budować początkowe relacje spotykając się wieczorami czy w weekendy ). Ogólnie związki na odległość są strasznie skomplikowane, zupełnie nie wiem co Ci doradzić.
ale Ty już mi doradziłaś ;] może nieświadomie, ale w pełni podzielam Twoje zdanie. Dziekuję za Twoją odpowiedź...Zwiazki na odleglosc sa trudne bo zazwyczaj jedna strona musi sie przeniesc do innego miasta. U nas od poczatku bylo mowione, ze ja przeprowadzam sie do Wawy,bo chcialam tego jeszcze zanim sie poznalismy. Z teog wzgledu on od czasu do czasu porusza ten temat. Bron Boze nie jest tak ze stawia mi ultimatum masz tydzien na przeprowadzke albo z nami koniec. To nie jest tego typu facet. On powiedzial, ze jemu bardzo na mnie zalezy, ze jest zly ze nie mozemy normalnie sie spotykac, tylko jest tak ze widzimy sie non stop przez tydzien a potem wcale przz 2 tygodnie. To dla niego bardzo wazne. Ja czuje, ze to nie sa puste slowa. On sie cieszy za kazdym razem kiedy mu mowie o swoich postepach w biznesie. Wczoraj jeszcze mi napisal, ze on juz nie wierzy w to ze ja sie przeprowadze. Nie dziwia mnie te slowa bo od kilku tygodni ja nie zroiblam niczego w kierunku przeprowadzki..czas sie w koncu ogarnac. Wiem czego chce- przeprowadzic sie tam, byc zim, pracowac w swojej branzy, rozwijac sie. Uwielbiam Warszawe i chyba powinnam sie cieszyc ze akurat tam mam szanse sie przeniesc.
7 sierpnia 2014, 20:05
Po tym co napisałaś myślałam, że jesteście razem przynajmniej rok, ale co to są 2 miesiące? To naprawdę bardzo krótko. Wcale się nie dziwie, że nie jest jeszcze gotowy na wspólne mieszkanie. Dla mnie to zupełnie normalne.
7 sierpnia 2014, 20:49
Kochana facet ma 29 lat i stawia Ci warunki zebys sie przeniosla do obcego miasta sama znalazla mieszkanie prace i zmienila swoje zycie tylko po to zeby sie z nim spotkac raz czy dwa w tyg i pewnie wiado i na co.Wybacz ale prosilas o obiektywna opinie.On majac tyle lat i wlasny biznes nie jest gotowy zajac sis kobieta ktora kocha a Ty masz byc gotowa zmienic swoje zycie o 100% dla niego? Moja rada mysl o sobie I o swojej przyszlosci.Wiadomo mislosc jest bardzo wazna ale niech kazdy z Was da po polowie.Nie stawiaj jego potrzeb nad ssoje na takim etapie zwiazku.Zycze wszystkiego dobrego!
Zgadzam się z przedmówczynią.
Owszem, doceniam ludzi trzeźwo oceniających sytuację i rozumiem, że nie chce facet z tobą po 2 miesiącach mieszkać. Czego nie rozumiem, to tego, że ty masz dla 2 miesięcznego związku wywracać życie do góry nogami, żeby panicz mógł się "pospotykać".
Po 2 miesiącach to nic nie można powiedzieć o drugiej osobie, zwłaszcza na odległość. Kocha/nie kocha, hah, podupczyć chce częściej jaśniepan to się luba moja przeprowadź. Jego ultimatum i wstawki o nietrwałości związku i "spotykaniu się", oraz wiek, wskazują na to, że osobnik choć poważny na poważnie cię nie bierze.
Jeżeli wcześniej miałaś plan, aby wyjechać do Wawy, zrealizuj go. Jeżeli nie, i zaczęło ci się lęgnąć, bo facet, związek, ciężko ci w twoim mieście a w Wawie złote góry, daruj sobie.
Ja bym przeprowadziła się do Warszawy a z facetem bym się "pospotykała" niezobowiązująco, szukając innego, bardziej zdecydowanego i oddanego mężczyzny. On rozsądny, ja rozsądna, miłość kwitnie- rozstaniemy się z pocałowaniem ręki. Poza tym nie lubię, jak mi ktoś sugeruje, co mam robić i grabi tak ostentacyjnie pod siebie.
Edytowany przez datuna 7 sierpnia 2014, 20:50
7 sierpnia 2014, 21:05
wlasnie skonczylismy gadac przez telefon...teraz siedze i rycze...powiedzialam mu na spokojnie, ze ja chce sie przeniesc do tej wawy ale potrzebuje tez troche czasu, ze to nei jest takie proste. Powiedzialam tez ze nie wiem co z moim przyjazdem w nast tyg bo po ostatniej rozmowe na fejsie ja juz wiecej do niego nie przyjade. I co on na to?- ze on juz sam nie wie ze to dla niego bardzo meczace i ogolnie musi przemyslec temat. Rozmawial ze mna bardzo chlodno. Po zakoczeniu rozmowy nie moglam sie opanowac i po porstu ryczalam...jest mi tak smutno, czuje ze to bedzie nasz koniec.
7 sierpnia 2014, 21:13
No tak.... Teraz cię boli, ale z perspektywy, uwierz, lepiej wcześniej niż później. Angażowałabyś się, snuła plany, traciła energie i czas, a tak wyszło szydło z worka. Facet się wymigiwał, rozsądnie, ale niestety, fakt faktem, tak się mężczyzna, któremu zależy na kobiecie nie zachowuje.
Porycz, posmęć, zjedz arbuza, a potem otrzep kostiumik i do dzieła! Masz tyle rzeczy przed sobą, swoją firmę itd, Facet sprawa nabyta, pół światu tego kwiatu.
8 sierpnia 2014, 09:24
w sumie ja rozumiem faceta, że nie chce od razu razem zamieszkać. To poważna zmiana w życiu. Chce się spotykać i zobaczyć co dalej z tego wyniknie. W tej sytuacji sama musisz zastanowić się czy chcesz mieszkać w Warszawie, czy chcesz zmienić swoje życie i zobaczyć w jakim kierunku to zmierza. Jeśli tego nie chcesz, to odpuść sobie, bo będziesz mu do końca życia wypominała, że przez niego musiałaś się wyprowadzić i wywrócić całe życie do góry nogami.
8 sierpnia 2014, 10:30
No wiesz 2 miesiace razem jesteście to nic dziwnego, że on nie chce mieszkać razem :) do takich decyzji trzeba czasu... ja rozumiem kilka lat razem... no moim zdaniem to za wczesnie. Poza tym to chyba dobrze, że on popycha Cię do tego byś sama rozwijała sie tak jak on :) a nie żyła z pieniedzy rodziców i jego częściowo... (nie mówie, że to jest złe), może lubi ambitne kobiety :)
8 sierpnia 2014, 11:46
Byłam prawie 4 lata w związku na odległość (400 km, on z Warszawy ja z Wrocławia) na początku rozłąka na 2 tyg była ciężkim przeżyciem. Spędziliśmy po niecałym roku całe wakacje razem, prawie 2 miesiące i wtedy tak naprawdę mogliśmy się poznać w codziennym życiu. Co się okazało? Ze po dwóch tygodniach zaczynaliśmy się kłócić o wszystko. Głównie chodziło o światopogląd. Wizyty naturalnie stały się coraz rzadsze. Spotykaliśmy się nadal weekendowo, co 2, 3 tygodnie tym razem, kiedy nie było możliwości nawet co miesiąc.Mi po pewnym czasie zaczęła przeszkadzać ta odległość na tyle, że zaproponowałam mu, że mogę się przeprowadzić do Warszawy i zacząć pracować jakoś dorywczo żeby się utrzymać, to powiedział, że nie ma serca żeby mnie ciągnąć do obcego miasta gdzie nikogo nie mam, bo co gdyby z nami nie wyszło?
29 lat? Jestem teraz w związku od 2 lat już z 28 latkiem i on nie wyobraża sobie żebyśmy nie mieli razem już czegoś tworzyć. Dziwne, że ma takie podejście. Dużo jesteś młodsza? Znam takie przypadki, kiedy faceci stronią od tego typu sytuacji w życiu, ale głównie dlatego bo są po bardzo długich związkach i jak już zaczęli się bawić to nie mogą skończyć. Ja uważam, że do 30stki powinno się jakoś ukierunkować w życiu, bo kariera to jedno, ale dobrze mieć jakiś stały fundament w życiu na który trzeba właśnie pracować.
Nie wiem, może po prostu za krótko się znacie. Bo ja mając porównanie do związku poważnego "na miejscu" uważam, po tych kilku latach, że tak na dobrą sprawę nigdy dobrze nie poznałam swojego poprzedniego chłopaka. Mimo, że wszyscy uważali, że jesteśmy świetnie do siebie dobrani.
Podejrzewam, że u Was zadecyduje czas...