Temat: mam 19 lat a traktowana jestem jak małe dziecko.

Mam problem z moimi rodzicami. Ja nie umiem i oni nie umieją się ze mną dogadać. Mam 19 lat. Zacznę od początku.

Od zawsze byłam posłuszna, byłam na każde ich zawołanie. Robiłam co chcieli. Gdy nie zrobiłam czegoś bo zapomniałam - był krzyk. Więc starałam ZAWSZE (i nadal się staram) wywiązywać ze swoich obowiązków. Ale jest pewien problem. Nigdy nie uważałam, że mam z nimi źle. To, że gdzies nie moglam zawsze wrocic pozniej do domu (np o 20) argumentowałam sobie tym, że większość osób tak ma i że po co mam się zadręczac problemami, po co mam się kłócić. Ale... poznałam 2 lata temu chłopaka (obecnego); jest ode mnie dwa lata starszy. I się zaczęły problemy. Moi rodzice nie akceptują go od samego początku. Nie wiem dlaczego. Po prostu. Okej, miałam 17 lat i może dlatego. Rok temu w moje 18 urodziny (jak ktoś czytal kiedys moj post to pewnie pamięta) po szkole zabrał mnie do miasta o tak, po prostu. By spędzić dzień razem. Zadzwoniłam do mamy, że K (moj chlopak) zrobil mi niespodzianke i przyjechal i JAKBY MOGŁA (nie kazałam jej bron Boże) to niech tam mi ogarnie w pokoju jakby coś było brudno czy coś. (wiem dziecinne zachowanie, ale do zrobienia bylo tylko poscielenie łóżka bo w domu zawsze mam czysto) No i się zaczęło. W domu byłam o godzinie 18:15. Oni byli WSCIEKLI że wrocilam bardzo późno. O godzinie 20 moj tata kazal mi przyjsc do kuchni i niemal wykrzyczał "KONIEC WIDZENIA!!!" a K był w pokoju obok. Pojechał więc do domu, z własnej inicjatywy (i tak sie juz zbieral sam zanim moj tata mi to powiedzial w kuchni sam na sam). Pojechal, nie uplynelo 10 minut miałam ogromną awanturę o to ze przyjechalam bardzo pozno, o to, ze "wożę się autem jak z narzeczonym". Były krzyki, był płacz. Robiłam potem urodziny rodzinne takie jakby tylko, bo dla znajomych nie robiłam. No i rodzice postanowili ze zrobimy je u mojej babci bo tam rodzina jest cala. No i K mi nie pozwolili zaprosić oczywiscie. No bylo mu przykro i mi też, ale jakos tam to znioslam.

K w tamtym roku zaprosil mnie na studniówkę. Jako jedyna para z całej szkoly nie tanczylismy poloneza bo moj tata sie nie zgodzil bym pojechala do niego na proby (K. mieszka 80 km ode mnie) i nie zgodził się by to K po mnie przyjechał i pojechał. No nic. Na samą impreze moj tata zawiozl mnie sam bo powiedzial, ze nie zgodzi sie by przyjechał po mnie K. A ile ja sie musialam oprosic bym mogla pojsc na ta studniowke... 3 miesiące. 

Podałam kilka przykladow z mojego zycia, tak jak zachowuja sie moi rodzice wobec mnie, ale nie okreslilam sie o co mi konkretnie chodzi. A wiec - czy to normalne? Ja juz psychicznie wytrzymac nie moge. Wiem, wtedy mialam 17 lat. Ale minelo 2 lata a sytuacja caly czas sie pogarsza. Nie akceptuja tego ze mam chlopaka, wiec od roku spotykamy sie na miescie tylko. On przyjezdza do mnie od czw do ndz bo ma szkołę w moim miescie. Moi rodzice na samo to ze powiedzialabym ze sie z nim spotykam dostaliby szału. Na początku roku szkolnego powiedzialam mamie (bo z nia myslalam ze jednak da sie dojsc do porozumienia bo to wkoncu kobieta i rozumie ale sie mylilam) ze K bedzie tu co tydzien na 4 dni przyjezdzal do szkoly i chcialabym sie z nim widywać na co ona krzykiem NO CHYBA NIE MYSLISZ ZE SIE BEDZIESZ Z NIM CO TYDZIEN SPOTYKAĆ!!!!!!! stad spotykalismy sie na miescie od wrzesnia. 

Nie pozwalaja mi nawet do niego jezdzić. Powiedzieli, że nigdy mi nie pozwolą do niego jechać...

Nie raz pytalam czy moze przyjechac do mnie. Nie to ze sama go zapraszalam a oni nie wiedzieli o tym nic. I zawsze atmosfera byla niemal nerwowa oraz napieta. Od samego poczatku go nie polubili. Nie wiem do tej pory dlaczego. Nic im nie zrobil. Oni uwazaja, ze on mnie zmienil. Jak zawsze mowie cos szczerego oni uwazaja, ze ja pyskuje. 

Inna sprawa jest to, ze moi rodzice mi na wiekszosc rzeczy nie pozwalaja. Nie moge przyjsc do domu o 20... Na imprezy nie chodze, bo o 23 bym musiala przyjsc do domu to raz, a dwa ze tata by MUSIAL po mnie przyjechać. Jak jezdze do kolezanki na noc... (raz na 2 miesiace np) to jest milion pytan typu: co robiłam, o ktorej poszlam spac, co jadlam, gdzie chodzilam, ile wzielam pieniedzy, co kupilam, czy bylam w kosciele, co mi kolezanka opowiadała. Albo zanim wyjdę z domu oni dalej mi daja taka "litanie" jak mam sie zachowywać... typu mam nie pić zimnego picia... bo mnie bedzie gardlo bolało, mam nie siedzieć długo na dworze bo bede chora... Nie mogę nic powiedziec w domu, w sensie nie moge wyrazic swojego zdania... Bo od razu jest, że pyskuję, że mam nie dyskutować. Jak byłam u koleżanki na noc na początku maja i teraz o dziwo... byłam w ten weekend to moj tata się zdenerwował i od razu ZNOWUUU??????!!!!!!!!!!... aż mi się odechciało jechać, na prawdę.

Mam awantury o nic. O to, że leżą 3 ścierki na stole w kuchni i od razu, że burdel jest w domu. Moj tata denerwuje sie o wszystko. Jemu trzeba dawać wszystko pod nos. Jedzenie pod nos. On zje, ale talerza do zlewu nie jest łaskaw wstawić... Łóżka też nie pościeli bo uważa, że to należy do kobiecego obowiązku. I ja im to robię... 

Problem w tym wszystkim polega w tym, że oni uważają mnie jak małe dziecko. Dobrze, wiem, martwią się. Ale nie puszczają mnie na żadne imprezy, ciągle siedzę w domu. Zawsze dobrze się uczyłam wiec chociażby nagrodą za to wszystko mogliby mnie RAZ puścić do mojego K... Brakuje mi trochę swobody, wiem, że dużo koleżanek (bardziej znajomych niz kolezanek, bo kolezanek za duzo nie mam bo sie ode mnie troche odwrocily jak zobaczyly ze ja nigdzie nie chodze tylko w domu siedze i sie ucze) chodzi na imprezy, czy chociażby darmowe koncerty typu juwenalia. Dużo z Was pewnie napisze mi, zebym sie wyprowadzila (w tym roku zaczynam studia) ale oni stanowczo mi zabronili. Może nie tyle co zabronili, ale po prostu powiedzieli ze "nie maja kasy by utrzymywac mieszkanie w innym miescie". Co jak co, ale na auto za 25 tys było ich ostatnio stać... A na to już niby nie. Myśle, ze problem jest w tym, ze oni po prostu by nie mieli nade mną kontroli, co robię, gdzie z kim... 

Długo tego troche wyszlo, ale mam nadzieje, ze dojdziecie do konca. Mozecie mi powiedziec jak to bylo u was w takim wieku? Mieliscie podobne sytuacje? Mozecie mi doradzic co ja moge zrobic? Ja oszaleje... Czuje, ze z moja psychika cos nie tak... Bo wystarczy ze krzykna na mnie a ja placze juz :/ w tamtym roku bylam u pedagoga szkolnego i doradzila mi by porozmawiac ale z nimi sie nie da rozmawiac, na prawde probowalam to zrobic... Ale ja nie moge swoich argumentow przedstawiac, tylko musi byc tak jak chce moj tata (zazwyczaj). Dodam tez, ze moj tata byl kiedys w policji przez chyba rok i eh nie wiem moze mu sie teraz to udziela jakos...

Doradzcie prosze... 

ponizana..."(..)  Poza tym w tym roku chcial mi sie oswiadczyc na urodziny ale sie balam na reakcje moich rodzicow i tylko dlatego powiedzialam, by poczekał...

wedlug mnie zle zrobilas .. moze gdyby Ci sie oswiadczyl to rodzice spojrzeliby na Wasz zwiazek bardziej powaznie?

ponizana... napisał(a):

amoniak65 napisał(a):

Masz już 19 lat, ale twoi rodzice zamiast poluzować, przykręcają. Nie ma w ich zachowaniu miłości, serdeczności, tylko pretensje. Myślę, że strasznie się boją tego, co możesz zrobić. To znaczy zaciążyć bez ślubu. Ciekawe co ukrywają. Przeżyj może jeszcze rok na tych studiach i spróbuj się wyrwać z tego "niewolnictwa" . 
Wiesz co, powiem Ci tak. Kiedyś przejrzałam moją książeczkę, tą taką co wpisuje się dane o niemowlu, zaraz po narodzinach. Moi rodzice mieli ślub w październiku a ja urodziłam się w maju następnego roku. Zawsze mówili że jestem wcześniakiem... A w ksiązeczce bum! Ze urodzilam sie normalnie... W terminie. Co to pokazuje? ze "zrobili" mnie przed slubem a kłamia!!! Moja mama rzekomo pierwszy raz do swojego chloppaka (mojego taty) PIERWSZY RAZ przyjechala 2 miesiace przed slubem ......Oni probuja mnie wychowywac tak jak ich wychowywano. Ona podobno poszla pierwszy raz na impreze w wieku 19 lat. Albo np jak kiedys... Poczatkowo myslalam ze akceptuje K ale udawala... I np sie poklocilam z K i poszlam do niej bo myslalam ze no eh bede mogla jakos z nia porozmawiac to zamiast mnie jakos wesprzec to ona od razu ze o to pierwszy chlopak ze to nie ostatni, ze jak jej nie pasowal chlopak to go zostawila i ona coraz bardziej mnie do tego probuje naklonic i chcialabym zebym tylko sie z kolezankami spotykała... A ja z K naprawde wiaze przyszlosciowe plany i juz wiem to. Poza tym w tym roku chcial mi sie oswiadczyc na urodziny ale sie balam na reakcje moich rodzicow i tylko dlatego powiedzialam, by poczekał...
dziewczyno opamiętaj się!!! nie skończysz szkoły, bo im nie będzie pasowało, do pracy nie pójdziesz bo trzeba będzie w domu sprzątać i jeszcze starą panną przez nich zostaniesz, wiej! jest praca popołudniami dla studentów, są stypendia ( i to ładne, ja 500zł biorę co miesiąc) dasz sobie rade, uciekaj póki możesz

Kllla napisał(a):

wiesz, co, no moja mama też była nadopiekuńcza....koleżanki już chodziły na imprezy ja miałam być o 20 w domu....szłam na noc do koleżanki to dzowniła do jej mamy czy na pewno tam jesteśmy ale to jak miałam naście lat... Mając prawie 18 poznałam chłopaka, fakt, nie polubiła go, ale uznała że skoro go kocham to i tak zrobimy co chcemy( bo taka prawda, tak jak Ty to robisz po kryjomu), a wiedząc że jestem z nim uznała że jestem bezpieczna...a i o zgrozo mój facet jest 9 lat starszy...po jakimś roku odpuściła i nawet pozwalała mu zostać na noc...w innym pokoju....odkąd natomiast poszłam do pracy i w miare jakoś się usamodzielniłam (studiuję dziennie i mieszkam z nią, ale na "swoje potrzeby" mam swoje pieniądze) robie co chce, prawie, za wyjątkiem picia alkoholu, na tym punkcie ma hopla, K.zostaje u mnie na noc( ze mną), ja pomieszkuje u niego, wychodze kiedy chce. A wiesz co pomogło? jak zaczęłam do niego uciekać, wiedziała że jak  nie odpuści to się do niego wyprowadzę i dała spokój, od tamtej pory mamy świetne relacje. więc pomysł żeby się postawić jest moim zdaniem bardzo dobry. ale fakt faktem że u mnie to był lajcik w porównaniu do Ciebie, jakby moi rodzice się tak zachowywali to z dniem moich 18-tych urodzin już by mnie w tym domu nie było.

O to to ! 

Moi też byli nadopiekuńczy i jak zaczęłam się im stawiać i robić po swojemu to na początku owszem były spiny ale teraz jest dzieki temu super i robie wszystko jak chce:)

Pasek wagi

Ja w wieku 19 lat wyprowadziłam się z domu. Rodzice mi pomogli wyremontowali mieszkanie po babci.I tam mieszkamy razem z M. a go traktują jak syna. Na początku mama też gadała,że stać mnie na kogoś lepszego po studiach on ma średnie techniczne,ale w małej mieścinie na cnc zarabia 2500 tyś. i to nam wystarcza,abym studiowała a on pracuje rodzice nam pomagają. Nikt Ci nie pomoże musisz się twardo przeciwstawic ile można.

Podawałaś taki przykład, że chciałaś wyjść na piwo a tata do ciebie że pod parasolem bd jak alkoholi ( mogłam coś przekręcić), a ty zrezygnowałaś ze spotkania. Ojcu może się nie podobać, ale ty wychodzisz z domu, mówisz kiedy wrócisz i tyle, a on nie ma nic do gadania. Wg mnie u cb to już nie jest nadopiekuńczość. Nie długo bd ci mówić jak masz się ubierać i co jeść. Najwidoczniej twoi rodzice nie wiedzą co to znaczy wychowywać dziecko. Ja również mam 19 lat, prawie 20, studiuje i teraz jestem odpowiedzialna za moją 16 letnią siostrę i ona ma więcej swobody niż ty. Zwykle mówi mi gdzie idzie, ale ma tendencje do spóźniania się i faktycznie człowiek się martwi. Wyjechanie na studia, życia za swoje to nie taka prosta sprawa, tym bardziej, że psychicznie możesz tego nie unieść. Ja również nie mogę się dogadać z ojcem, tylko tu nie kwestia tego, że mnie kontroluje tylko wręcznie przeciwnie nie bardzo się interesuje swoimi dziećmi. Musisz zacząć się przeciwstawiać, zacząć od drobnych rzeczy, typu nie wiem ojciec chcę żebyś mu zrobiła kawę, piwo itp Ja zwykle odpowiadam tak: nie jestem twoją służącą żeby ci kawę robić, co nie umiesz, przecież jesteś mądrzejszy od telewizora. Wiem, że dla niektórych to dziwne, że tak się odzywam, ale niestety na mojego ojca nic nie działa.

oczywiscie nie jest latwo wyprowadzic sie i utrzymac, ale zyc tak jak teraz zyje autorka tez sie nie da. cos za cos. mecze sie zarabiajac pieniadze ale jestem wolnym czlowiekiem albo jestem ponizana i zniewolona ale mam podane na tacy

primaverra napisał(a):

Podawałaś taki przykład, że chciałaś wyjść na piwo a tata do ciebie że pod parasolem bd jak alkoholi ( mogłam coś przekręcić), a ty zrezygnowałaś ze spotkania. Ojcu może się nie podobać, ale ty wychodzisz z domu, mówisz kiedy wrócisz i tyle, a on nie ma nic do gadania. Wg mnie u cb to już nie jest nadopiekuńczość. Nie długo bd ci mówić jak masz się ubierać i co jeść. Najwidoczniej twoi rodzice nie wiedzą co to znaczy wychowywać dziecko. Ja również mam 19 lat, prawie 20, studiuje i teraz jestem odpowiedzialna za moją 16 letnią siostrę i ona ma więcej swobody niż ty. Zwykle mówi mi gdzie idzie, ale ma tendencje do spóźniania się i faktycznie człowiek się martwi. Wyjechanie na studia, życia za swoje to nie taka prosta sprawa, tym bardziej, że psychicznie możesz tego nie unieść. Ja również nie mogę się dogadać z ojcem, tylko tu nie kwestia tego, że mnie kontroluje tylko wręcznie przeciwnie nie bardzo się interesuje swoimi dziećmi. Musisz zacząć się przeciwstawiać, zacząć od drobnych rzeczy, typu nie wiem ojciec chcę żebyś mu zrobiła kawę, piwo itp Ja zwykle odpowiadam tak: nie jestem twoją służącą żeby ci kawę robić, co nie umiesz, przecież jesteś mądrzejszy od telewizora. Wiem, że dla niektórych to dziwne, że tak się odzywam, ale niestety na mojego ojca nic nie działa.

kiedyś jak nie zrobilam taty kanapek do pracy bo najzwyczajniej w swiecie nie chcialo mi sie... przyszlam do domu przed 15 a on o 15 wychodzil i tylko bylo "zrob mi kanapki" na wejsciu w drzwiach jeszcze nie zdazylam sie rozebrać z kurtki... powiedzialam, ze dopiero co przyszłam, że tez chce cos zjesc! a on sie obrazil, poszedl... zadzwonil do matki wydarl sie na nia a ona dopiero jak przyszla do domu to darła sie na mnie... on nie potrafi ze mna rozmawiac tylko najpierw mowi do mamy a ona dopiero do mnie...

Nie rób sobie krzywdy i uciekaj od nich. Miałam podobnie z matką i nic nie zrobiłam, teraz żałuję, że zmarnowałam wtedy swój czas ze strachu przed kimś, kto nie chciał nawet mojego dobra.

Z trudem przeczytałam wątek, bo po prostu się we mnie skręca. Dziewczyno, przepraszam, że to powiem, ale Twoi rodzice są na prawdę nienormalni. To chore, co oni wyprawiają. Jak tak dalej pójdzie, to zrobią z Ciebie aspołeczną, znerwicowaną i zahukaną starą pannę bez cienia własnej osobowości. Tak nie wygląda miłość. Oni Cię krzywdzą. Odcinanie od świata, znajomych, chłopaka, wytykanie korzystania z pomocy lekarskiej... Są skrajnymi egoistami, którzy nie mają na względzie Twojego dobra, a własne ego i to, żebyś poza nimi nie miała innego świata. Chore, to jest chore!

Błagam Cię, postaw się im w końcu. Rozmowy nie będą do niczego prowadziły, jeśli oni nie chcą Cię słuchać. Biorąc pod uwagę to, jak się wypowiadasz  przypuszczam, że faktycznie jesteś ułożoną i kulturalną osobą, która potrafi utrzymać swoje emocje na wodzy, więc to nie w Tobie jest problem. Zbierz się w końcu w sobie i zbuntuj. Ucieknij na noc do koleżanki. Zrób coś, żeby ich zaszokować i wylać im na głowy wiadro zimnej wody. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdarzyło mi się poradzić komuś innemu coś takiego i ciężko mi uwierzyć, że właśnie robię coś takiego, ale to chyba na prawdę jedyne wyjście. Oni mają Cię za jakieś totalnie ubezwłasnowolnione stworzonko bez własnego rozumku. Jasne, że po takiej ucieczce będziesz miała w domu burdel, ale pokaż im w końcu, że nie mają nad Tobą władzy absolutnej. Nie jesteś przedmiotem, zabawką ani pluszakiem, jesteś człowiekiem posiadającym własną wolę i świadomość. Mamy tyle samo lat i uważam, że jesteśmy już w takim wieku, że mimo zależności od rodziców powinniśmy zaczynać sami decydować o własnym życiu. Tak zaczyna się wchodzenie w dorosłość. Dobry rodzic o tym wie i w pewnym momencie życia już tylko "asekuruje" dziecko, a nie do ostatniej chwili  trzyma na sznurku żeby potem, bez ostrzeżenia, wrzucić je na głęboką wodę.

Trzymaj się kobieto!

Pasek wagi

Może pogadaj z chłopakiem. Jeśli on studiuje, ty byś miała stypendium, jakaś dorywcza praca może udałoby ci się z domu wyprowadzić. Już po maturze możesz iść do pracy przez wakacje, nie wiem jakieś zbiory truskawek, innych owoców, telemarketer, praca w piekarni, sklepie itp. Zawsze to coś byś odłożyła. Wiem, że może być problem z tym bo pewnie rodzice będą przeciwni pracy i bd wymyślać, ale może się uda :)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.