- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 czerwca 2014, 20:28
Mam problem z moimi rodzicami. Ja nie umiem i oni nie umieją się ze mną dogadać. Mam 19 lat. Zacznę od początku.
Od zawsze byłam posłuszna, byłam na każde ich zawołanie. Robiłam co chcieli. Gdy nie zrobiłam czegoś bo zapomniałam - był krzyk. Więc starałam ZAWSZE (i nadal się staram) wywiązywać ze swoich obowiązków. Ale jest pewien problem. Nigdy nie uważałam, że mam z nimi źle. To, że gdzies nie moglam zawsze wrocic pozniej do domu (np o 20) argumentowałam sobie tym, że większość osób tak ma i że po co mam się zadręczac problemami, po co mam się kłócić. Ale... poznałam 2 lata temu chłopaka (obecnego); jest ode mnie dwa lata starszy. I się zaczęły problemy. Moi rodzice nie akceptują go od samego początku. Nie wiem dlaczego. Po prostu. Okej, miałam 17 lat i może dlatego. Rok temu w moje 18 urodziny (jak ktoś czytal kiedys moj post to pewnie pamięta) po szkole zabrał mnie do miasta o tak, po prostu. By spędzić dzień razem. Zadzwoniłam do mamy, że K (moj chlopak) zrobil mi niespodzianke i przyjechal i JAKBY MOGŁA (nie kazałam jej bron Boże) to niech tam mi ogarnie w pokoju jakby coś było brudno czy coś. (wiem dziecinne zachowanie, ale do zrobienia bylo tylko poscielenie łóżka bo w domu zawsze mam czysto) No i się zaczęło. W domu byłam o godzinie 18:15. Oni byli WSCIEKLI że wrocilam bardzo późno. O godzinie 20 moj tata kazal mi przyjsc do kuchni i niemal wykrzyczał "KONIEC WIDZENIA!!!" a K był w pokoju obok. Pojechał więc do domu, z własnej inicjatywy (i tak sie juz zbieral sam zanim moj tata mi to powiedzial w kuchni sam na sam). Pojechal, nie uplynelo 10 minut miałam ogromną awanturę o to ze przyjechalam bardzo pozno, o to, ze "wożę się autem jak z narzeczonym". Były krzyki, był płacz. Robiłam potem urodziny rodzinne takie jakby tylko, bo dla znajomych nie robiłam. No i rodzice postanowili ze zrobimy je u mojej babci bo tam rodzina jest cala. No i K mi nie pozwolili zaprosić oczywiscie. No bylo mu przykro i mi też, ale jakos tam to znioslam.
K w tamtym roku zaprosil mnie na studniówkę. Jako jedyna para z całej szkoly nie tanczylismy poloneza bo moj tata sie nie zgodzil bym pojechala do niego na proby (K. mieszka 80 km ode mnie) i nie zgodził się by to K po mnie przyjechał i pojechał. No nic. Na samą impreze moj tata zawiozl mnie sam bo powiedzial, ze nie zgodzi sie by przyjechał po mnie K. A ile ja sie musialam oprosic bym mogla pojsc na ta studniowke... 3 miesiące.
Podałam kilka przykladow z mojego zycia, tak jak zachowuja sie moi rodzice wobec mnie, ale nie okreslilam sie o co mi konkretnie chodzi. A wiec - czy to normalne? Ja juz psychicznie wytrzymac nie moge. Wiem, wtedy mialam 17 lat. Ale minelo 2 lata a sytuacja caly czas sie pogarsza. Nie akceptuja tego ze mam chlopaka, wiec od roku spotykamy sie na miescie tylko. On przyjezdza do mnie od czw do ndz bo ma szkołę w moim miescie. Moi rodzice na samo to ze powiedzialabym ze sie z nim spotykam dostaliby szału. Na początku roku szkolnego powiedzialam mamie (bo z nia myslalam ze jednak da sie dojsc do porozumienia bo to wkoncu kobieta i rozumie ale sie mylilam) ze K bedzie tu co tydzien na 4 dni przyjezdzal do szkoly i chcialabym sie z nim widywać na co ona krzykiem NO CHYBA NIE MYSLISZ ZE SIE BEDZIESZ Z NIM CO TYDZIEN SPOTYKAĆ!!!!!!! stad spotykalismy sie na miescie od wrzesnia.
Nie pozwalaja mi nawet do niego jezdzić. Powiedzieli, że nigdy mi nie pozwolą do niego jechać...
Nie raz pytalam czy moze przyjechac do mnie. Nie to ze sama go zapraszalam a oni nie wiedzieli o tym nic. I zawsze atmosfera byla niemal nerwowa oraz napieta. Od samego poczatku go nie polubili. Nie wiem do tej pory dlaczego. Nic im nie zrobil. Oni uwazaja, ze on mnie zmienil. Jak zawsze mowie cos szczerego oni uwazaja, ze ja pyskuje.
Inna sprawa jest to, ze moi rodzice mi na wiekszosc rzeczy nie pozwalaja. Nie moge przyjsc do domu o 20... Na imprezy nie chodze, bo o 23 bym musiala przyjsc do domu to raz, a dwa ze tata by MUSIAL po mnie przyjechać. Jak jezdze do kolezanki na noc... (raz na 2 miesiace np) to jest milion pytan typu: co robiłam, o ktorej poszlam spac, co jadlam, gdzie chodzilam, ile wzielam pieniedzy, co kupilam, czy bylam w kosciele, co mi kolezanka opowiadała. Albo zanim wyjdę z domu oni dalej mi daja taka "litanie" jak mam sie zachowywać... typu mam nie pić zimnego picia... bo mnie bedzie gardlo bolało, mam nie siedzieć długo na dworze bo bede chora... Nie mogę nic powiedziec w domu, w sensie nie moge wyrazic swojego zdania... Bo od razu jest, że pyskuję, że mam nie dyskutować. Jak byłam u koleżanki na noc na początku maja i teraz o dziwo... byłam w ten weekend to moj tata się zdenerwował i od razu ZNOWUUU??????!!!!!!!!!!... aż mi się odechciało jechać, na prawdę.
Mam awantury o nic. O to, że leżą 3 ścierki na stole w kuchni i od razu, że burdel jest w domu. Moj tata denerwuje sie o wszystko. Jemu trzeba dawać wszystko pod nos. Jedzenie pod nos. On zje, ale talerza do zlewu nie jest łaskaw wstawić... Łóżka też nie pościeli bo uważa, że to należy do kobiecego obowiązku. I ja im to robię...
Problem w tym wszystkim polega w tym, że oni uważają mnie jak małe dziecko. Dobrze, wiem, martwią się. Ale nie puszczają mnie na żadne imprezy, ciągle siedzę w domu. Zawsze dobrze się uczyłam wiec chociażby nagrodą za to wszystko mogliby mnie RAZ puścić do mojego K... Brakuje mi trochę swobody, wiem, że dużo koleżanek (bardziej znajomych niz kolezanek, bo kolezanek za duzo nie mam bo sie ode mnie troche odwrocily jak zobaczyly ze ja nigdzie nie chodze tylko w domu siedze i sie ucze) chodzi na imprezy, czy chociażby darmowe koncerty typu juwenalia. Dużo z Was pewnie napisze mi, zebym sie wyprowadzila (w tym roku zaczynam studia) ale oni stanowczo mi zabronili. Może nie tyle co zabronili, ale po prostu powiedzieli ze "nie maja kasy by utrzymywac mieszkanie w innym miescie". Co jak co, ale na auto za 25 tys było ich ostatnio stać... A na to już niby nie. Myśle, ze problem jest w tym, ze oni po prostu by nie mieli nade mną kontroli, co robię, gdzie z kim...
Długo tego troche wyszlo, ale mam nadzieje, ze dojdziecie do konca. Mozecie mi powiedziec jak to bylo u was w takim wieku? Mieliscie podobne sytuacje? Mozecie mi doradzic co ja moge zrobic? Ja oszaleje... Czuje, ze z moja psychika cos nie tak... Bo wystarczy ze krzykna na mnie a ja placze juz :/ w tamtym roku bylam u pedagoga szkolnego i doradzila mi by porozmawiac ale z nimi sie nie da rozmawiac, na prawde probowalam to zrobic... Ale ja nie moge swoich argumentow przedstawiac, tylko musi byc tak jak chce moj tata (zazwyczaj). Dodam tez, ze moj tata byl kiedys w policji przez chyba rok i eh nie wiem moze mu sie teraz to udziela jakos...
Doradzcie prosze...
2 czerwca 2014, 20:36
Hmmm tutaj nie da się nic doradzić oprócz jak najszybszego opuszczenia domu.Twoi rodzice są NIENORMALNI.Jakbym takich miała to chyba by mnie już nie było...
Uciekaj stamtąd.
2 czerwca 2014, 20:37
mi rodzice dali wolną ręke jak skończyłem 18 lat ale jak im nie mówie kiedy będe to jak nie ma minie w domu przed północą to dzwonią z awanturą, jednak się martwią o mnie
2 czerwca 2014, 20:38
Jak to czytałam to aż mi się przykro zrobiło z Twojego powodu. Nie poradzę nic poza znalezieniem sposobu na wyprowadzkę. Praca i studia zaoczne? Ewentualnie szukanie sojusznika wśród innych członków rodziny, jakaś ciocia czy babcia może Cię wesprze?
2 czerwca 2014, 20:41
Dla mnie to jest chore. Poszukaj jakiejś pracy, wynajmij pokój i uciekaj, bo marnują Ci najlepsze lata życia.
2 czerwca 2014, 20:43
Jabym postawila sprawe jsno i byla stanowcza JESTEM PELNOLETNIA I MAM PRAWO WYJSC Z KOLEZANKAMI NA IMPREZE JAK INNI MOI ROWIESNICY I SPOTYKAC SIE Z CHLOPAKIEM raz drugi trzeci sie postawisz i moze zrozumieja oni moze nie akceptuja faktu ze dorastasz.Jak bedziesz chciala wyjsc z kolezankami gdzies to powiedz im dokladnie gdzie idziesz z kim co bedziesz robic o ktorej bedziesz.Ja pomimo ze mam 22lata i gdzies wychodze ze znajomymi tez mam szczegolowe pytania nie przeszkadza mi to poprostu wiem ze sie martwią:)
studjujesz juz? jesli nie to wyjedz do innego miasta moze zrozumieja ze pora dac ci troche luzu
Edytowany przez soleila007 2 czerwca 2014, 20:45
2 czerwca 2014, 20:43
Może to głupie ale planowałam "ucieczkę" :/ albo chociazby po jakiejs klotni wyjsc z domu na jakies 3 godziny lub np wrocic na drugi dzien. Ale wiem, ze nie dalabym chyba rady tego zrobic, bo jestem za slaba psychicznie...
Juz niedlugo sa maliny, na ktore od urodzenia (juz jak bylam w wozku to mnie brali) jezdze ;/ nienawidzę tego robić...
Kolejną sprawą jest to, że zrobilam w tamtym roku prawo jazdy eh. Za sam kurs zaplacilam ze swoich pieniedzy z urodzin. Nie zdalam 4 razy teorii to byli wsciekli zawsze ze sie nie ucze do tego (a uczylam sie za kazdym razem...) i byly niemalże awantury. Tata mi nie daje jeździć swoim autem bo boi się jak cholera, że coś sie stanie jemu SAMOCHODZIKOWI, a nie mi ewentualnie. Przez to, że mi nie daje jeździć autem jeżdżę czasem z K jak u niego jestem... ( po kryjomu... ;/) K mi chce dawać jeździć jak najwięcej bo twierdzi, że muszę jeździć zebym potem się nie przestawila, ze zrobilam prawo jazdy i nie bede jezdzila. A moj tata jest przeciwnoscia, nie pozwala mi zabardzo jezdzic. A jak wjadę w jakiś mały dołek... To malo z fotela nie wyskoczy obok. Zreszta, moj tata jest od zawsze nastawiony anty do wszystkiego, co sie nie powie to on zawsze jest na NIE.
Kiedys byla sytuacja, że chcialam pojsc z kolezanką na piwo i powiedzialam im (bo chcialam byc szczera w stosunku do nich) ze chce isc z kolezanka i bym byla tu i tu. Tata wpadl w szal bo powiedzial ze A IDZ!!!! I BEDZIESZ PILA PD PARASOLEM JAK ALKOHOLICZKA!!!!!!!!!! i jej odmówiłam...
Zreszta, gdzie nie pojdde to zawsze jest milion pytan. Od zawsze.
Edytowany przez ponizana... 2 czerwca 2014, 20:47
2 czerwca 2014, 20:44
Jedyna mozliwoscia jest pojscie do pracy i usamodzielnienie sie, czyli wyprowadzka. Poki jestes pod ich dachem, na ich utrzymaniu, mysle, ze wiele nie zwojujesz
2 czerwca 2014, 20:47
Może to głupie ale planowałam "ucieczkę" :/ albo chociazby po jakiejs klotni wyjsc z domu na jakies 3 godziny lub np wrocic na drugi dzien. Ale wiem, ze nie dalabym chyba rady tego zrobic, bo jestem za slaba psychicznie...Juz niedlugo sa maliny, na ktore od urodzenia (juz jak bylam w wozku to mnie brali) jezdze ;/ nienawidzę tego robić... Kolejną sprawą jest to, że zrobilam w tamtym roku prawo jazdy eh. Za sam kurs zaplacilam ze swoich pieniedzy z urodzin. Nie zdalam 4 razy teorii to byli wsciekli zawsze ze sie nie ucze do tego (a uczylam sie za kazdym razem...) i byly niemalże awantury. Tata mi nie daje jeździć swoim autem bo boi się jak cholera, że coś sie stanie jemu SAMOCHODZIKOWI, a nie mi ewentualnie. Przez to, że mi nie daje jeździć autem jeżdżę czasem z K jak u niego jestem... ( po kryjomu... ;/) K mi chce dawać jeździć jak najwięcej bo twierdzi, że muszę jeździć zebym potem się nie przestawila, ze zrobilam prawo jazdy i nie bede jezdzila. A moj tata jest przeciwnoscia, nie pozwala mi zabardzo jechac. A jak w jadę jakiś mały dołek... To malo z fotela nie wyskoczy obok. Zreszta, moj tata jest od zawsze nastawiony anty do wszystkiego, co sie nie powie to on zawsze jest na NIE.
Ty jesteś już tak zaszczuta,że nie będziesz w stanie normalnie żyć sama.Idź do psychologa.
2 czerwca 2014, 20:47
Może to głupie ale planowałam "ucieczkę" :/ albo chociazby po jakiejs klotni wyjsc z domu na jakies 3 godziny lub np wrocic na drugi dzien. Ale wiem, ze nie dalabym chyba rady tego zrobic, bo jestem za slaba psychicznie...Juz niedlugo sa maliny, na ktore od urodzenia (juz jak bylam w wozku to mnie brali) jezdze ;/ nienawidzę tego robić... Kolejną sprawą jest to, że zrobilam w tamtym roku prawo jazdy eh. Za sam kurs zaplacilam ze swoich pieniedzy z urodzin. Nie zdalam 4 razy teorii to byli wsciekli zawsze ze sie nie ucze do tego (a uczylam sie za kazdym razem...) i byly niemalże awantury. Tata mi nie daje jeździć swoim autem bo boi się jak cholera, że coś sie stanie jemu SAMOCHODZIKOWI, a nie mi ewentualnie. Przez to, że mi nie daje jeździć autem jeżdżę czasem z K jak u niego jestem... ( po kryjomu... ;/) K mi chce dawać jeździć jak najwięcej bo twierdzi, że muszę jeździć zebym potem się nie przestawila, ze zrobilam prawo jazdy i nie bede jezdzila. A moj tata jest przeciwnoscia, nie pozwala mi zabardzo jechac. A jak w jadę jakiś mały dołek... To malo z fotela nie wyskoczy obok. Zreszta, moj tata jest od zawsze nastawiony anty do wszystkiego, co sie nie powie to on zawsze jest na NIE.
z ta ucieczka na kilka godzin to dobry pomysl:D udowodnisz im ze jak nie ma cie kilka godzin w domu to nie znacz cze odrazu cos sie stalo:)