- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 maja 2014, 11:33
Witajcie, piszę tutaj z nadzieją, że usłyszę jakieś obiektywne opinie.
Chodzi o to, że mój mąż uważa że jestem za gruba.
Jesteśmy małżeństwem od 2 lat. Znamy się łącznie od 7. Zawsze z podtekstu różnych rozmów wynikało że lubi szczupłe dziewczyny. Ja nigdy nie byłam szczypiorkiem ale jakoś strasznie gruba chyba też nie. Mam 171 cm wzrostu i ok 75 kg. Ostatnio zaczęliśmy sprzeczać się o różne pierdoły i w końcu doszło do poważnej rozmowy. Powiedziałam mu że nie wiem czy tak chce dalej żyć, że zastawiam się czy ciągnąć to małżeństwo. Zapytałam też dlaczego sex zszedł na dalszy plan (max 1 raz w tygodniu), odpowiedział mi: mogłabyś schudnąć, masz za grube nogi. Potem się wypierał, że to ma bardzo mały wpływ na sprawy łóżkowe, jednak najpierw swoje powiedział.
Co Wy o tym myślicie? Czy uważacie że schudnięcie może faktycznie coś zmienić? Czy uważacie, że facet, który twierdzi, że kocha mówił by coś takiego? Mówiłby że sex jest rzadko bo mam dla niego za grube nogi?
Czuje się fatalnie. Nie wiem co robić, co myśleć....
2 czerwca 2014, 20:41
ja bym wyjela polowe pieniedzy z konta, w razie gdyby pozyczyl....polowa jest jednak twoja, a jezeli nie jestes pewnoa zwiazku ani partnera, to czas zaczac wyslec o sobie.
2 czerwca 2014, 20:49
Jesli nie widzisz wspolnej przyszlosci, to tak naprawde juz pojelas decyzje, tylko sie boisz sama przed soba do niej przyznac....
Ja bym na nic nie zwazajac wyciagnela polowe oszczednosci z konta, poprosila o wydruk kwoty na koncie z przed wyplacenia polowy i po, jako dowod, i tyle, zalozyla wlasne konto. Jesli facet by mnie tak traktowal, to niestety nie ufalabym mu, za tydzien moze przyjsc do domu i ci oswiadczyc, ze pozyczyl calosc oszczednosci bratu, i po ewentualnym rozstaniu juz pewnie nie zobaczysz ani grosza. Maz cie nie szanuje, nie liczy sie z twoim zdaniem, poniza cie, ja tam bym sie nie zastanawiala.
3 czerwca 2014, 16:10
Tak też zamierzałam, zresztą i kłótnia zeszła na te tory, ze jak chce niech pożycza ale swoją cześc, że żądam podzielenia oszczednosci i że zakłądam swoje konto.. On chyba nie traktuje tego poważnie - bo najpierw sie wkurzyl a teraz udaje jakby nie było tematu. DLatego nie wiem czy lepiej odczekac czy zaczac temat jeszcze raz?Nie jestem pewna. Ale chyba mój mąż wykorzystuje moją "dobroć". Jestem chyba na to wszystko za miękka. A kiedyś wydawało mi się ze wiedziałabym co robić w takiej sytuacji. hmmm tzn wiem, ale chyba nie potrafię. Kopnijcie mnie proszę w tyłek żeby to jakos ogarnela ;(Ja go chyba nie potrafie zostawić, a wspólnej przyszłosci tez nie widzę.... ;(ja bym wyjela polowe pieniedzy z konta, w razie gdyby pozyczyl....polowa jest jednak twoja, a jezeli nie jestes pewnoa zwiazku ani partnera, to czas zaczac wyslec o sobie.
Lepiej od początku ustalać własne granice, bo z roku na rok bedzie gorzej bo bardzo łatwo wpedzić się w schemat zona uległa a mąż władca.Oczywiscie w duzym uproszczeniu.Cały wic polega na tym aby widzieć przede wszystkim siebie w tym wszystkim i swoje Ja.kobiety bardzo czesto o tym zapominają.Robią wszystko albo bardzo duzo pod faceta-myslą, ze swoim zachowaniem, nastawieniem zmienią i wplyną na niego...zrobie to i to, tak sie zachowam bo on tego oczekuje etc.Nie daj sie w to wpedzic.Jak chcesz sie odchudzic dla siebie to rob to, a jak tylko pod niego to zrezygnuj, za duzo od siebie dawac, to nie jest dobra strategia.Oj mozna by pisac, ja dopiero teraz dochodze do pewnych wnioskow.Sama przez jakiś czas mysle, ze bylam za dobra, za ulega, powoli sie z tego lecze, tak jakby przebudzam, dla samej siebie bo ogolne relacje z mezem mam ok tylko bardzo sie roznimy.On sie nawet chyba niczego nie domysla, ze zachodzi we mnie zmiana menatalna-myslenie o sobie i nie robienie wszystkiego pod niego..
Edytowany przez Mandaryneczka 3 czerwca 2014, 16:12
4 czerwca 2014, 22:35
we mnie zaszła ogromna zmiana. Im dłuzej o nas myśle to czuje, że powinnam odejść. Ale on gdy mu o tym powiedziałam powiedział ze wyolbrzymiam, ze wymyślam. Ze nie wie co mi jest - bo przeciez było nam dobrze. I nie rozumie jak moge chciec przekreslic 2 lata malzenstwa i kilka znajomosci...
jak mu to wytlumaczyc? da się wogóle dojść do jakiegoś porozumienia?
4 czerwca 2014, 22:37
Widocznie facet jest tchorzem, skoro udaje, ze jest ok i ze to ty "oszalalas", jestem pewna, ze w glebi doskonale wie dlaczeog tak sie czujesz.
4 czerwca 2014, 22:45
możliwe, ale to nie zmienia faktu, że mi przez to jest trudniej wykonać jakikolwiek krok. Ciagle sie waham, bo w głebi serca jest mi go szkoda. Nie chce go ranic ("bo co jak faktycznie kocha i nie rozumie, czy on sie po tym pozbiera?"). Wiem wiem mam glupi charakter. Mysle o tym co on poczuje jak go zostawie a nie o tym co ja czuje teraz i o tym jak bede sie czuc gdy bedziemy razem...
powinnam byc egoistka, ale chyba nie potrafie... :(
Edytowany przez iplove 4 czerwca 2014, 22:46
4 czerwca 2014, 22:47
Milosc sie pokazuje w czynach, a nie brakiem jakiegokolwiek szacunku....
5 czerwca 2014, 09:38
zadaj sobie szczere pytanie wylaczajac ostatnie wasze przeboje-kochasz go, lepiej ci bedzie bez niego??wiecej masz minusow w tym zwiazku???
wiesz moj maz tez mnie czasem denerwuje ale jak sobie robie bilans to nie moge zyc bez niego,kocham go i mam wiecej zalet ze zwiazku
4 lutego 2024, 03:25
Witajcie, piszę tutaj z nadzieją, że usłyszę jakieś obiektywne opinie.
Chodzi o to, że mój mąż uważa że jestem za gruba.Jesteśmy małżeństwem od 2 lat. Znamy się łącznie od 7. Zawsze z podtekstu różnych rozmów wynikało że lubi szczupłe dziewczyny. Ja nigdy nie byłam szczypiorkiem ale jakoś strasznie gruba chyba też nie. Mam 171 cm wzrostu i ok 75 kg. Ostatnio zaczęliśmy sprzeczać się o różne pierdoły i w końcu doszło do poważnej rozmowy. Powiedziałam mu że nie wiem czy tak chce dalej żyć, że zastawiam się czy ciągnąć to małżeństwo. Zapytałam też dlaczego sex zszedł na dalszy plan (max 1 raz w tygodniu), odpowiedział mi: mogłabyś schudnąć, masz za grube nogi. Potem się wypierał, że to ma bardzo mały wpływ na sprawy łóżkowe, jednak najpierw swoje powiedział.Co Wy o tym myślicie? Czy uważacie że schudnięcie może faktycznie coś zmienić? Czy uważacie, że facet, który twierdzi, że kocha mówił by coś takiego? Mówiłby że sex jest rzadko bo mam dla niego za grube nogi?Czuje się fatalnie. Nie wiem co robić, co myśleć....
Ja osobiście uważam, (przepraszam), że jest jebanym burakiem.
Jak można powiedzieć coś takiego swojej żonie? Kobiecie z którą wzieles ślub, którą rzekomo kochasz i chcesz spędzić z nią resztę swojego życia?
Szczerze? Myślę, że tracisz z tym człowiekiem swój cenny czas
uważam, że osoba która naprawdę Cię kocha nie jest w stanie wypowiedzieć tych słów.
12 lutego 2024, 10:13
Myślę sobie, że skoro on problemu nie widzi, więcej - nieświadomie go maskuje głupotami (tak, rozmowa o twoim wyglądzie to tylko wymówka), to cię wspierać nie będzie. W takim wypadku po prostu pomóż sobie. Może terapia wskaże ci, jak działać, jak się chronić przed raniącymi komentarzami i zachowaniami? Większości dziewczyn tu się wypowiadających łatwo powiedzieć: kopnij drania w tyłek, rozwiedź się, niech zazdrości, też mu dowal ostrym komentarzem... Ble, ble, ble! Kurczę, to małżeństwo, nie zabawa dzieci w piaskownicy. Dajcie sobie czas, może i potrzebną przestrzeń. Może na jakiś czas niech się jedno wyprowadzi? Niekoniecznie z mieszkania, które dzielicie, to może być symboliczna przeprowadzka do drugiego pokoju... Pokaż mu, że dzieje się coś poważnego i on też będzie musiał jakieś decyzje podejmować. Co do pieniędzy - dziewczyny mają, niestety, rację: rozdziel kasę na pół i załóż własne konto, jeśli widzisz, że on się z twoim zdaniem nie liczy i zaraz możesz tych pieniędzy nie odzyskać...
Współczuję ci i choć się nie znamy - czuj się przytulona. Tak po babsku... :) Powodzenia!
Edytowany przez teina_mag 12 lutego 2024, 12:53