Temat: Wyolbrzymiają?

Witajcie. Mam tutaj konto ale założyłam nowe ze względu na mój gimasiasty problem (a jestem dużo starsza). 
Tzn problem... moim zdaniem to takie wyolbrzymianie straszne no ale do rzeczy. 
Jestem w bardzo szczęśliwym związku od ponad 6 lat. Mieszkamy razem, powoli planujemy ślub i przyszłe życie. Mamy do siebie ogromne zaufanie, którego - wg mojej wiedzy - nie nadszarpnęliśmy. 
Problem nie dotyczy mojego mężczyzny a moich koleżanek. On zazdrosny nie jest. 

Zawsze miałam lepszy kontakt z płcią przeciwną, choć zawsze raczej koleżeński. Miałam kiedyś jednego chłopaka, trochę razem pobyliśmy i tyle. Z kilkoma chłopakami się całowałam. 
Nigdy jakoś nie uważałam, że mogę się podobać (ach te kompleksy!). A podobno - flirtuję (jeśli tak to bardzo nieświadomie).

Mam takich dwóch kolegów. Jeden to w zasadzie kolega mojego mężczyzny no ale po tylu latach trochę się znajomymi "powymienialiśmy".  Ten oto kolega zawsze wyróżnia mnie na tle wszystkich dziewczyn obecnych na spotkaniu. Stawia mi piwo (tylko mi), kiedy chcę mu oddać mówi, że od kobiety pieniędzy nie weźmie i potem muszę czatować, żeby jak skończy pić to się zrewanżować. Często stara się na tych spotkaniach przebywać w moim towarzystwie, często siada koło mnie i chyba szuka "kontaktu". Siada bardzo blisko, tak że w sumie się stykamy ze sobą. Łaskocze mnie, czasem obejmie ramieniem żeby niby coś powiedzieć. Ja tego nie traktuję nigdy poważnie - ot żarty i droczenie się dobrych znajomych. Mój mężczyzna też nie widzi problemu bo ja zachowuję się neutralnie. 

Mam też drugiego kolegę. To jest typowo "mój" kolega, z dawnych czasów. Mój chłopak go nie zna i nigdy poznać nie chciał. Raz na jakiś czas spotykamy się pogadać. Nie ma żadnego kontaktu fizycznego poza przytuleniem na powitanie/pożegnanie. Droczymy się często słownie, lekko się wyśmiewamy :P 
No ale koleżanka dostrzegła smsa, w którym nazwał mnie "kochaniem" i już afera... że ja tych chłopaków tak niby kokietuję. 

Czy ja naprawdę robię coś złego? Ja nie wierzę w to, żebym mogła się podobać. Nie wiem gdzie mój facet ma oczy, a co dopiero dwóch kolejnych? Czy to naprawdę wychodzi poza normalne koleżeńskie kontakty? 

Proszę o nie obrażanie mnie. Wiem, że problem dziecinny ale trochę dziwi mnie postawa moich koleżanek.

nine-nine napisał(a):

Witajcie. Mam tutaj konto ale założyłam nowe ze względu na mój gimasiasty problem (a jestem dużo starsza). Tzn problem... moim zdaniem to takie wyolbrzymianie straszne no ale do rzeczy. Jestem w bardzo szczęśliwym związku od ponad 6 lat. Mieszkamy razem, powoli planujemy ślub i przyszłe życie. Mamy do siebie ogromne zaufanie, którego - wg mojej wiedzy - nie nadszarpnęliśmy. Problem nie dotyczy mojego mężczyzny a moich koleżanek. On zazdrosny nie jest. Zawsze miałam lepszy kontakt z płcią przeciwną, choć zawsze raczej koleżeński. Miałam kiedyś jednego chłopaka, trochę razem pobyliśmy i tyle. Z kilkoma chłopakami się całowałam. Nigdy jakoś nie uważałam, że mogę się podobać (ach te kompleksy!). A podobno - flirtuję (jeśli tak to bardzo nieświadomie).Mam takich dwóch kolegów. Jeden to w zasadzie kolega mojego mężczyzny no ale po tylu latach trochę się znajomymi "powymienialiśmy".  Ten oto kolega zawsze wyróżnia mnie na tle wszystkich dziewczyn obecnych na spotkaniu. Stawia mi piwo (tylko mi), kiedy chcę mu oddać mówi, że od kobiety pieniędzy nie weźmie i potem muszę czatować, żeby jak skończy pić to się zrewanżować. Często stara się na tych spotkaniach przebywać w moim towarzystwie, często siada koło mnie i chyba szuka "kontaktu". Siada bardzo blisko, tak że w sumie się stykamy ze sobą. Łaskocze mnie, czasem obejmie ramieniem żeby niby coś powiedzieć. Ja tego nie traktuję nigdy poważnie - ot żarty i droczenie się dobrych znajomych. Mój mężczyzna też nie widzi problemu bo ja zachowuję się neutralnie. Mam też drugiego kolegę. To jest typowo "mój" kolega, z dawnych czasów. Mój chłopak go nie zna i nigdy poznać nie chciał. Raz na jakiś czas spotykamy się pogadać. Nie ma żadnego kontaktu fizycznego poza przytuleniem na powitanie/pożegnanie. Droczymy się często słownie, lekko się wyśmiewamy :P No ale koleżanka dostrzegła smsa, w którym nazwał mnie "kochaniem" i już afera... że ja tych chłopaków tak niby kokietuję. Czy ja naprawdę robię coś złego? Ja nie wierzę w to, żebym mogła się podobać. Nie wiem gdzie mój facet ma oczy, a co dopiero dwóch kolejnych? Czy to naprawdę wychodzi poza normalne koleżeńskie kontakty? Proszę o nie obrażanie mnie. Wiem, że problem dziecinny ale trochę dziwi mnie postawa moich koleżanek.

NIE

kolezanka nie ma wlasnego zycia?

koleżanka ma problem a twoj facet, ty i wspomniani wyżej kolesie nie mają? w takim razie zmień koleżankę, bo widocznie ona nigdy w normalnym szczerym związku nie była i wszędzie upatruje się "sensacji"

Wiesz, ponoć każda kobieta nie świadomie flirtuje:P Że faceci do Ciebie lgną to nie Twoja wina, jesteś pewnie atrakcyjną i fajną kumpelą, nawet jeśli chcą czegoś więcej to wiedzą że masz faceta i nie zgodzisz się na to. Ale sms z tym kochaniem to zależy od chłopaka, bo co Cie obchodzą koleżanki? Mój by się wkurzył :P

Pasek wagi

amadeoo napisał(a):

Wiesz, ponoć każda kobieta nie świadomie flirtuje:P Że faceci do Ciebie lgną to nie Twoja wina, jesteś pewnie atrakcyjną i fajną kumpelą, nawet jeśli chcą czegoś więcej to wiedzą że masz faceta i nie zgodzisz się na to. Ale sms z tym kochaniem to zależy od chłopaka, bo co Cie obchodzą koleżanki? Mój by się wkurzył :P

No właśnie on mnie raczej "kochaniem" nie nazywa, to pierwszy raz (chciał coś :P) a ja nie widzę w tym nic na tyle nienormalnego, żeby się akurat spowiadać mojemu mężczyźnie, że ktoś mnie tak nazwał (interesownie). 
Po prostu aż zdziczałam, że takie rzeczy można rozdmuchiwać ale zaczęłam się zastanawiać czy to ja jestem nienormalna czy koleżanki. 

Wg mojej wiedzy nikt z tym problemu nie ma. No ja czasem jak kolega uparcie próbuje mi zakupić piwo a ja strasznie nie lubię jak mnie ktoś "wyróżnia" i się muszę rewanżować :D Ale z tym da się żyć.

koleżanka chyba zazdrosna =)

mamaCzarka napisał(a):

koleżanka chyba zazdrosna =)

Jeśli chodzi o jedną to jestem prawie pewna, że o to chodzi. Bo smaliła cholewki do jednego z tych chłopaków a on ją olał. No ale on w ogóle na romanse czasu nie ma, studia ma bardzo ciężkie. Więc to nie moja wina, że on ma ją gdzieś ;p

Ale ta druga (ta od smsa)? Nie zna tych chłopaków nawet :) A poza tym sama jest w poważnym związku i z tego co opowiada to raczej szczęśliwa jest ;)


No ale mniejsza o większość. Ważne, że to jednak nie ja jestem ta nienormalna :D

Nie robisz nic złego. Koleżanka na siłę próbuje znaleźć w Twoich relacjach jakieś brudy, niczym dziennikarz z brukowca. Jak czasem chcę się komuś podlizać, żeby coś dla mnie zrobił, zdarza mi się mówić "wiesz, tak cie lubię i kocham, dlatego czy mógłbyś blablabla..." i nic z tego nie wynika.

Pasek wagi

anna987 napisał(a):

Nie robisz nic złego. Koleżanka na siłę próbuje znaleźć w Twoich relacjach jakieś brudy, niczym dziennikarz z brukowca. Jak czasem chcę się komuś podlizać, żeby coś dla mnie zrobił, zdarza mi się mówić "wiesz, tak cie lubię i kocham, dlatego czy mógłbyś blablabla..." i nic z tego nie wynika.

No i właśnie ja tak tego smsa odebrałam :) A tu afera. 

Aż powiedziałam mojemu facetowi o tej sytuacji całej bo jak ona coś wymyśli i mu zacznie opowiadać? Eh. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.