- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
20 maja 2014, 12:21
Hej Vitalijki.
Chciałabym poznać Waszą opinię, bo już sama nie wiem czy ja jestem "ta zła" czy za dużo wymagam....
Otóż: aktualnie jestem na urlopie wychowawczym. Mamy prawie dwu letnią córeczkę. Siedze z nią całymi dniami, opiekuję sie jak tylko mogę. Do tego sprzątam, gotuje, piorę, prasuje... wszystko co robi się w domu aby był porządek. Pewnie mamy, które siedzą z dziećmi wiedzą ile ciągle trzeba robić, żeby utrzymać jako taki porządek.
Problemem moim jest podejście mojego męża. Pracuje w korporacji, najczęściej jeździ do pracy na 13 do 21. Ale poza pracą nie wczuwa się za bardzo w nic. Jakby to powiedzieć, ktoś zadzwoni w sprawie komputerów (jest informatykiem) od razu leci do kompa, pomaga mu i nic go więcej nie interesuje. Nasza córeczka jest żywym dzieckiem, trzeba za nią ciągle latac, lubi psocić , nie usiedzi na miejscu. Dla męża siedzenie z nią to chyba najwięsza kara. Denerwuje się szybko, krzyczy na nią jak jest nieposłuszna.... Jak go proszę żeby został z nią bo np. lece do sklepu to po minie widze że "jest uradowany". Z obowiązkami domowymi jest tak samo... po kłótni że nic nie robi zmyje naczynia np. ale z takim fochem że aż żal.... nic z własnej woli nie zrobi, tylko muszę mu tak dać do zrozumienia, że zaraz i tak kłótnia gotowa.
Ja oczywiście w tygodniu jak pracuje staram się brać wszystko na siebie. Wiadomo on praca w firmie, ja praca w domu. Ale jak przychodzi weekend....coś trzeba ogarnąć, ten usiądzie przed tv albo przed kompem i nic..... ja staram się sprzątać, Mała lata w
Powiedźcie mi, czy ja za dużo wymagam ?? Zeby chociaż odrobine zrobił coś, z własnej inicjatywy, chociażby śniadanie w niedziele. (nie zdarzyło się nigdy żeby zrobił żadnego posiłku, bo tłumaczy że się do tego nie nadaje). Nawet ugotowanie kaszki na mleku dla Małej uważa za "wyczyn" i tego nie robi.... Poza tym jak mała zrobi w pieluche to też albo z takim obrzydzeniem do niej albo robi wszystko żeby na mnie spadła cała "robota". Mi to nie przeszdasza, mogę cały czas jej pieluchy zmieniać, ale czy ojcowie tak mają że z taką łachą pieluche dziecku zmieniają ??
Od narodzin Małej jestem praktycznie zdana na siebie z ogarnianiem jej i domu. Dzień do dnia podobny, monotonnia, koleżanki już dawno o mnie zapomniały bo mają swoje życia, imprezy itp. Czasami czuję że Mała to jedyny mój przyjaciel.
21 maja 2014, 21:41
Twój mąż nie chce i nie czuje się w Waszym związku partnerem.Ty masz swój świat- dziecko, dom, on - swój- praca. Trochę Was mało rzeczy łączy. Poza dzieckiem.Może czas to zmienić?
Odniosłam dokładnie to samo wrażenie… Autorko wątku, czy Wy w ogóle spędzacie czas tylko we dwoje? Może fajnie byłoby rozpocząć zmiany od zbliżenia się do siebie na nowo. Piszesz, że mieszkacie z Twoimi rodzicami. Może poproś Mamę, żeby zajęła się Małą i wyciągnij męża na randkę? Łatwiej będzie Ci cokolwiek "wynegocjować", jeśli mąż na nowo zauważy w Tobie kobietę :)
21 maja 2014, 22:14
strasznie to przykre, kiedy trzeba ojca zachecac do zajmowania sie jego wlasnym dzieckiem....poczytalam troche twoj pamietnik i wspolczuje meza, ktory widocznie jeszcze nie odcial pepowiny od mamusi....:/
22 maja 2014, 12:17
oj Kochana, nie raz tak rozmawiałam. 2-3 dni było dobrze i dalej to samo.... To nie jest tak, że my nie rozmawiamy. Ja bardzo chcę spokojnej rozmowy, lubie wyjasniać wszystko rozmową, a nie krzykami itp. Ale z nim ciężko sie ostatnio rozmawia :/ wiem, że ja też święta nie jestem (chyba nikt nie jest), ale bardzo się staram... staram się nie narzekać, daje z siebie wszystko w wychowywaniu Małej i bycia żoną. Ale mam wrażenie że u niego bycie mężem/ojcem kończy się na przyniesieniu pieniędzy do domu.... Tak...już na pewno zaraz będę komentowana przez inne Panie....tak, to jest bardzo ważne, doceniam, po ciężkim dniu w pracy naprawdę nie każę mu sprzątać , prać ,gotować.... ale przy weekendzie, albo na urlopie jakikolwiek objaw chęci pomocy, zainteresowania co się dzieje w domu i z nami.... Ja czuję się sama.... i nie chodzi tu nawet o obowiązki domowe-bo przy dobrej organizacji można nawet na vitalię wejść :P ale ogólnie, sama z problemami..... przepraszam że tak jęczę, ale zaraz dam sobie kopa w tyłek i polece dalej sprzątac i robić obiad ;)
22 maja 2014, 12:24
idealnie ujelas najwiekszy problem osob tylko zajmujacych sie swoimi pociechami. Czułam dokladnie to samo - samotnośc, wyobcowanie. Nie miałąm z kim pogadać o swoich emocjach, problemach dnia codziennego. Moje życie krecilo sie wokol dzieciatka i bylam ta monotonia zmeczona, mimo ze dawala mi tez bardzo duzo pozytywnej energii (to przychodzilo falami naprzemiennie - depresja i euforia). Długo ccesz być jeszcze ze swoją Małą? Bo widzę że potrzebne Ci zajęcie.
Ja jak wróciłam do pracy odżyłam wewnętrznie, mimo ze też strasznie tesknie za tym ogromem czasu spedzanego razem z Małą, bo teraz nie mamy go dla siebie az tak duzo.
22 maja 2014, 12:42
idealnie ujelas najwiekszy problem osob tylko zajmujacych sie swoimi pociechami. Czułam dokladnie to samo - samotnośc, wyobcowanie. Nie miałąm z kim pogadać o swoich emocjach, problemach dnia codziennego. Moje życie krecilo sie wokol dzieciatka i bylam ta monotonia zmeczona, mimo ze dawala mi tez bardzo duzo pozytywnej energii (to przychodzilo falami naprzemiennie - depresja i euforia). Długo ccesz być jeszcze ze swoją Małą? Bo widzę że potrzebne Ci zajęcie.Ja jak wróciłam do pracy odżyłam wewnętrznie, mimo ze też strasznie tesknie za tym ogromem czasu spedzanego razem z Małą, bo teraz nie mamy go dla siebie az tak duzo.
Chyba kazda matka tak ma, takie zmienne nastroje.Ja czasem czuje sie nie do zycia, wstaje rano, corka juz mnie wola a ja ledwo na oczy widze, wszystko mnie boli i kompletnie nie chce mi sie po raz milionowy wykonywac tych samych czynnosci....a są dni, ze jakos to sie kreci, zrobie wszystko co trzeba i jeszcze dobry nastroj mam.duzy wplyw ma pora roku, wiosną gdy mozna wyjsc jest o wiele inaczej niz zimą gdzie o 16 robi sie ciemno, dziecko marudzi i mozna popasc w depreche doslownie no ale to temat rzeka..
autorko,trzymaj sie, nie jestes sama, zobacz ile matek w kolo ciebie,moze to ciut pomoze,pozdrawiam
22 maja 2014, 13:07
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Dziękuję Wam z całego serca. Tyle ciepłych słów i zrozumienia. Widocznie my, mamuśki już tak mamy.
Dokładnie mam jak Wy. Raz wstaje rano mam wrażenie że świat jest piękny, mam pełno energii, wygłupiam się z Małą, jednocześnie sprzątam i robie obiad. A czasami.... wstaje jak zombie i bez kija nie podchodzić :P Zauważyłam też że złe dni są przede wszystkim przed @. Wtedy wszystko jakoś nachodzi, mam dosyć i użalam się nad sobą :P Może "ten typ tak ma".
Jeszcze raz dziękuję Wam za odpowiedzi :)
23 maja 2014, 16:33
Nie, nie czepiasz się. Nie wiem co Ci poradzić. Niektórzy ludzie (nie tylko faceci) za nic nie potrafią znaleźć wspólnego języka z tak małym dzieckiem. Może jak córka trochę urośnie, będzie to dla niego łatwiejsze. No i zniknie kwestia pieluch. Ale chyba powinnaś z nim porozmawiać, żeby ustalić czego konkretnie oczekujesz.
25 maja 2014, 08:49
Czy wasze dziecko bylo planowane ? jesli tak to kto wywieral wiekszy nacisk na to by je miec ? Mi sie wydaje ,ze Twoj mąż kocha to dziecko ale poprostu nie lubi dzieci , ja tez tak mam ,ze kazdy halas i płacz dziecka mnie denerwuje , oczywiscie gdy bede miala swoje bede je kochala i sie nim opiekowala ,ale biorac pod uwage ,ze on wraca zmeczony z pracy a w domu halas to troche go rozumiem ..moze on nie jest jeszcze gotowy na dziecko ,wiem jak to brzmi ale niektorzy faceci sa gotowi w wieku 22 lat a jeszcze inni wieku 35 ...jesli dzieci go denerwuja to nic na to nie poradzisz ..jesli dziecko bylo planowane to mysle ,ze on poprostu sie przeliczyl ..moja matka ma podobny problem z moim ojczymem , gdy urodzil sie moj braciszek ojczym byl najszczesliwszy pod sloncem , ze ma syna ,ze ma dziecko ,byl juz po 30 ... ale szybko ten zapal mu minal i w ostatecznosci widze ,ze kocha mojego brata ale tez palcem nie kiwnie ,mimo ze brat ma juz 8 lat ale mimo wszystko ojczym nie ma cierpliwosci do niego ,wraca z pracy,otwiera piwo i oglada tv ,ale to jest tez zrozumiale bo wstaje o 5 aby w korkach dojechac na 8 do pracy ( mieszkaja za granica ) ,pracuje do 18 ,czasem dluzej ,wraca o 21 zmeczony i chce odpoczac a jak ma dzien wolny ,sama nazwa dzien wolny oznacza ze jest to dzien wolny,dla odpoczynku i trzeba to szanowac ale z drugiej strony Ty tez powinnas zawalczyc o dzien wolny dla siebie czasem ...zostaw mala z rodzicami,przyjaciolmi i zrob sobie dzien wolny , wyjdz na spacer,do kosmetyczki,na zakupy gdzie chcesz albo siadz przed tv i poogladaj filmy .. rozumiem i Ciebie i jego i zawsze mi szkoda takich rodzin ... dla mniej najzdrowszy jest uklad gdzie oboje pracuja i zajmuja sie dzieckiem wspolnie lub na zmiane i do takiego ukladu bede dążyć ..