- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 maja 2014, 22:24
Taaa, sama się śmieje z tych co walą tu takie tematy ale sama nie wiem co mam robić
. Cóż z K. spotykam się 5 lat, nie było różowo, i ja i on mamy trudne charaktery. Kiedyś zdarzało mu się być agresywnym ale ten etap mamy za sobą na szczęście. Problem tkwi w tym, że nie jest romantyczny, nie dostaje prezentów, nie chodzimy nigdzie, kwiaty dostałam może ze 3 razy, nawet prezentów na urodziny mi nie kupuje tylko daje pieniądze albo zabiera mnie ze sobą żebym wybrała.... Ja mieszkam 50 km od niego, mam uczelnie w rodzinnym mieście więc nie opłaca mi się codziennie dojeżdżać, za to weekendy,święta, wakacje (chyba że pracowałam) mieszkałam u niego(mieszka sam). Ostatnio jak przyjeżdżałam nawet nie ruszał tyłka sprzed tv żeby się przywitać, bo film ważniejszy, nie chciał rozmawiać ani nic, a ja płakałam po nocach, bo ja jadę do niego po pracy, zmęczona a on mnie olewa. Oczywiście, w innych kwestiach też nie lepiej bo źle sprzątam, rozwalam pieniądze (moje pieniądze), wieczne czepianie się mojej rodziny...i tak w kółko, jedyne co nam się układało to seks. Jedyny aspekt idealny w tym związku. Powiedziałam dość, zerwałam, chociaż to nie było proste bo myślałam, że to ten jedyny, miałam plany, wymyślone imiona dla naszych dzieci i w ogóle.
Trochę o nim. Cholernie uparty, zadziorny, i czasem bezczelny. Zdarzało mu się ubliżać, poniżać mnie itp. Z ojcem swoim nie rozmawia od paru ładnych lat. Z rodzeństwem też stracił kontakt. Do obcych bardzo miły. 32 lata. Pracujący, bardzo zaradny i pracowity.
Do rzeczy, zerwałam, i nie spodziewałam się po nim takiej reakcji bo po ostatnim okresie naszego związku myślałam że ma mnie w dupie. Ale nie, płakała błagał, nie raz zresztą, widzę, że robi dużo żeby mi udowodnić że będzie inaczej. Obiecuje, ale to tylko słowa, ale widzę, że i robi. Np. nie chciał nigdy jeździć ze mną do moich rodziców, teraz jeździ do mojej mamy sam z siebie, nawet jak mnie nie ma, nie chciał wychodzić nigdzie - w sobote przyjechał po mnie zabrał mnie na impreze.
A dziś się dowiedziałam, że prawdopodobnie wyjedzie za granice...planowaliśmy to już od dawna, żebyśmy mogli kupić mieszkanie ( bo teraz wynajmuje, z tym, że on chciał kupić sobie mieszkanie za kawalerskie pieniądze, żeby było tylko jego - teraz zmienił zdanie) ale teraz...sama zerwałam, teraz mięknę i nie wiem, rozpłakałam się na myśl, że wyjedzie. Wiem, że jak wrócę i tak wyjedzie. Dla nas-tym bardziej. Teraz nie wiem czy zagryść zęby i zaczekać, może mi przejdzie, czy powiedzieć mu przed wyjazdem że będę na niego czekać .
Wiem, że jak zerwałam to nie spał, nie jadł, odpala jednego papierosa od drugiego, może jednak mnie kocha i zrozumiał? Dałybyście mu jeszcze szanse? Bo on płacze, i błaga (chociaż to typ człowieka który tak nie robi, jestem zszokowana, jak wspomniałam z ojcem nie rozmawia tyle lat) , rozmawiamy regularnie jako kolega-koleżanka, ale uszanował moją decyzję, mówi, że rozumie, ale jednak ma nadzieje, i będzie na mnie czekał.
9 maja 2014, 18:26
Vanavila, jesteś przykładem zinternalizowanej niechęci kobiet to innych kobiet. Tak, kobiety są czasami najgorszymi strażniczkami patriarchatu i mizoginii. Ja się męczę, niech i inne się męczą, bo kobita cierpieć ma! Czytam co tu wypisują na autorkę i włos się na głowie jeży.Ja mam swoje lata, o ogniu wypalającym się i codziennym ciężkim szarym życiu mi nie trzeba mówić. Pewnie, wielka miłość, motylki i inne badziewia miną, a wtedy zostaje człowiek i jego wychowanie, jego postawa względem świata. Jak to postawa chama, niedbalucha i ogólnie agresora manipulującego uczuciami drugiej strony, to ja takiego delikwenta usuwam z życia i na nic się godzić nie muszę i nie chcę.Kobita poprosiła o radę, bo jej związek się sypnął i ma wątpliwości, a baby na nią z ozorami wyskoczyły, że głupia, że księżniczka i się nie zna. Właśnie dzięki takim gadkom kobiety tkwią w bezsensownych związkach dłużej niż powinny. Może jej 5 lat uczynne "ciocie" gadały, żeby nie "księzniczkowała", zaciskała zęby, trwała aż do teraz, no i ma teraz dylemat.Z kobietami, które lubią oskarżać inne kobiety o wszystko, co się da, nie prowadzę już dialogu. Swoim córkom powiedzcie, że jak partner je oleje, poubliża i rzuci z łapami, że to naturalne, bo ludzie się kłócą. (co za ludzie? mater dyjo...)Do autorki- rób tak, abyś była szczęśliwa. W moim ujęciu to z tym typem, agresywnym manipulatorem, szczęśliwa nie będziesz (i sama to wiesz, bo z jakiegoś powodu z nim zerwałaś)
zgadzam sie w 100%.To jakies dziwne, chore podejscie, ze mozna sobie ublizac w "przyplywie emocji", to moze problem tkwi w osobie, ktora sobie z tymi emocjami nie potafi poradzic? bo ja moze i nie mam 10letniego stazu z mezem, ale nawet w przyplywie emocji nie wyzywam go od najgorszych i nie wykrzykuje, zeby spier....lal, on tez nie, a klocimy sie przewaznie raz na tydzien Tu nie chodzi o "emocje"tylko o ogolny szacunek, A rutyne i szare zycie mamy na codzien, wiec nie rozumiem dlaczego rutyna mialaby byc wymowka?A jesli z kolei rutyna jest problemem, to trzeba chyba o takich rzeczach rozmawiac w zwiazku?