- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
11 kwietnia 2014, 13:06
Jestem z chłopakiem pół roku. Mieszkamy od siebie 50 km, to znaczy jesteśmy z jednego miasta, ale ja studiuję dziennie w innym, zjeżdzam na weekendy. On studiuje, pracuje, trenuje, ma duzo kumpli. Problem polega na tym, że widzimy sie raz, maks dwa w tygodniu. Na przykład w tym tygodniu przyjechałam w czwartek, wieczorem się nie widzieliśmy bo było późno, dzisiaj się nie zobaczymy bo on się uczy i ma trening (no może na chwilę, pojadę do niego na chwilę, jak on będzie wyprowadzał psa, lub przyjdę ze swoim psiakiem, dam mu ciastka, 20 minut i on pójdzie się uczyć). W sobotę niby się zobaczymy, ale jak on to powiedział: "chodźmy na imprezę do znajkomych, żeby ich nie zaniedbac i spędzić jednocześnie razem czas". W niedziele niby pojedziemy na wspólny wypad rowerowy o ile będzie pogoda, ale ja weiczorem muszę wrócić na studia, rano mam zajęcia. Dużo piszemy an gg, facebooku, ale jak on to mówi, że czuje się "jakby pisał z drewnem". Rzeczywiście nie okazuję specjalnych emocjo na fejsie, bo ostatnio bardzo mi go brakuje i jestem zdołowana, że tak rzadko się widzimy, czasem wolałabym o nim nie pamiętac i nie pisać, to tak boli. Jak się widzimy jest cudownie, ale ten czas trwa krótko (3-4 godziny) i potem znowu zaczyna się szara rzeczywistość.Czasem on przyjeżdza do mnie do miasta w którym studiuje, ja też mam sporo zajęć, studiuję dość trudny i absorbujący kierunek, mam znajomych, udzielam się w różnych organizacjach, kołach naukowych, ale jak on się zapowiada to potrafię rzucić wszystko i na niego czekać, robić mu obiad, sprzątać, przygotowywać coś dla nas. Gdy ja przyjeżdzam nie jest tak, zawsze jest trening, znjomi których nie można zaniedbać, pies, rodzice itp.
Kocham go, ale czuję się zaniedbana, niepotrzebna, xxx miejscu, po kumplach, treningach, nauce, pracy, psie itp. Może nie nadaje się do zwiażku na odległość, nigdy w takim nie byłam. czasem mam wrażenie że dziewczyna mu niepotrzebna, że nie odczuł by brakunawet. Rozmawialiśmy, on mówi że to nieprawda, mówi że jestem najważniejsza, że stara się mnie zadowolić najbardziej ze wszytskich, ale się nie roztroi, że zaraz będą wakacje i znowu będziemy razem. Ale wakacje się skończą i co potem? Znowu to samo. Pozatym mam bardzo dużo praktyk, więc różowo nie będzie.
Zastanawiam się czy to ma sens, czy powinnam to skończyć, czy po prostu zaakceptować, rzeczywiście czekać, ale nie wiem czy potrafię. A może po prostu przesadzam i za bardzo się zaangażowałam w to wszytsko, sama nie wiem.
Edytowany przez b09bb6afd1794eec30caff847ebfc8d3 11 kwietnia 2014, 13:31
11 kwietnia 2014, 15:19
Mysle, ze to nie odleglosc sprawia, ze czujesz sie tak jak opisalas. 50 km to niewiele. Mnie z moim narzeczonym /teraz juz mezem/ dzielilo 1600 km, a czulam sie jakby byl obok. Potrafil rzucic wszystko i przyleciec samolotem /drogie loty/, zeby tylko zjesc ze mna obiad.
Ale wracajac do Ciebie...Mysle, ze slabo mu zalezy na Tobie. Bo skoro czujesz sie zaniedbywana, to facet nawala i to mocno. Widac, ze oboje jestescie bardzo aktywni i to jest Wasz plus. Moze teraz oboje tego potrzebujecie, w taki sposob sie wydzalec, zeby kiedys gdy juz bedzie rodzina, to skupic sie na tym co najwazniejsze.
Przeczytaj sobie te ksiazke i sama sobie odpowiedz czy mu zalezy na Tobie, czy nie....Bo jesli tak, to bedzie trzeba zacisnac zeby, a jesli nie...to szkoda czasu!
http://pu.i.wp.pl/k,NDY3NzIzNDMsNDY2MTIwNzI=,f,Greg_Behrendt__Liz_Tuccillo_-__Nie_zalezy_mu_na_Tobie.pdf
11 kwietnia 2014, 16:24
Mysle, ze to nie odleglosc sprawia, ze czujesz sie tak jak opisalas. 50 km to niewiele. Mnie z moim narzeczonym /teraz juz mezem/ dzielilo 1600 km, a czulam sie jakby byl obok. Potrafil rzucic wszystko i przyleciec samolotem /drogie loty/, zeby tylko zjesc ze mna obiad.Ale wracajac do Ciebie...Mysle, ze slabo mu zalezy na Tobie. Bo skoro czujesz sie zaniedbywana, to facet nawala i to mocno. Widac, ze oboje jestescie bardzo aktywni i to jest Wasz plus. Moze teraz oboje tego potrzebujecie, w taki sposob sie wydzalec, zeby kiedys gdy juz bedzie rodzina, to skupic sie na tym co najwazniejsze.Przeczytaj sobie te ksiazke i sama sobie odpowiedz czy mu zalezy na Tobie, czy nie....Bo jesli tak, to bedzie trzeba zacisnac zeby, a jesli nie...to szkoda czasu!http://pu.i.wp.pl/k,NDY3NzIzNDMsNDY2MTIwNzI=,f,Greg_Behrendt__Liz_Tuccillo_-__Nie_zalezy_mu_na_Tobie.pdf
Dzięki książka jest świetna! Taki sposób myslenia miałam przed tym jak zaczęliśmy być razem- samorozwój, dobra organizacja czasu, dobra zabawa i nic poważnego. Latał za mną rok :P Może rzeczywiście w jakimś stopni trzeba do tego wrócić- być dobrze bawiącą sie dziewczyną, mniej zatroskaną o swego faceta i losy związku. Dzięki :)
11 kwietnia 2014, 16:36
50 km to naprawde mało, ale wiem, że jesli jest sie daleko od ukochanej osoby to każda odleglosc będzie sie nam wydawac ogromn.
Któras z dziewczyn wczesniej powiedziala, ze taki zw nie ma sensu, ze po co sie angazawac... no coz nie zgodze sie z tym stwierdzeniem. To, ze akurat ona nie miala szczescia w takim zwiazku to nie znaczy, ze wszystkie musza sie tak konczyc.
Po pierwsze moja przyjaciolka ma chlopaka w tym samy miescie (Warszawa), ale ona studiuje dwa kierunki na raz, a on studiuje, pracuje i udziela korepetycji. Mimo, ze mieszkaja od siebie +/-30km to nie maja dla siebie za duzo czasu. Widuja sie w co drugi weekend, czasami raz w miesiacu. Ale sobie ufaja, i sa razem szczesliwi. No i po drugie, sama jestem w zwiazku na odległość. Jednak dzieli nas nie 50km a ponad 7tys km. Ja mieszkam w warszawie a on w Nowym Jorku. Jestesmy ze soba juz ponad 3 lata. I bedac szczera, nigdy w zyciu nie zamienilambym go na chlopaka "na miejscu". Widzimy sie srednio 2 razy w roku.... Zaufanie to jednen z najwazniejszych fundamentow zwiazku. Bez niego nic sie nie zbuduje a zw wczesniej czy pozniej sie rozpadnie....
Pamietaj, ze kazdy inaczej radzi sobie w trudnych chwilach. Wg mnie powinnas mu powiedziec, ze brakuje ci go, ze chcialabys spedzac z nim wiecej czasu etc. Facet czasami moze nie zdawac sobie z tego sprawy. I napewno NIE rezygnuj z niego jeszcze. Pol roku to malo czasu. Nidlugo wakacje, ktore mozecie razem spedzic :)
11 kwietnia 2014, 18:10
50 km to nie jest żadna odleglość, tym barziej jesli co weekend jesteś w domu. Wymysliłaś sobie taki problem, że to zwiazek na odleglosc, ktory tak na prawde nim nie jest. Jesli coś takiego myslisz, nie powinnaś z nim być i tyle.
11 kwietnia 2014, 19:18
Za bardzo się tym przejmujesz. Żyj swoim życiem, a nie tak jakby tylko on był jego sensem. Masz studia, na pewno znajomych, zainteresowania. Skonczysz studia, wrócisz do swojego miasta i będziecie się widywać. Co to za odległość 50km? Pól h jazdy. Myślę, że jeśli ludziom na sobie zależy to się nie rozchodzą przez taką "odległość". Jeśli widzicie się raz w tygodniu to ja nie widzę problemu.
11 kwietnia 2014, 20:38
50 km to naprawde mało, ale wiem, że jesli jest sie daleko od ukochanej osoby to każda odleglosc będzie sie nam wydawac ogromn. Któras z dziewczyn wczesniej powiedziala, ze taki zw nie ma sensu, ze po co sie angazawac... no coz nie zgodze sie z tym stwierdzeniem. To, ze akurat ona nie miala szczescia w takim zwiazku to nie znaczy, ze wszystkie musza sie tak konczyc. Po pierwsze moja przyjaciolka ma chlopaka w tym samy miescie (Warszawa), ale ona studiuje dwa kierunki na raz, a on studiuje, pracuje i udziela korepetycji. Mimo, ze mieszkaja od siebie +/-30km to nie maja dla siebie za duzo czasu. Widuja sie w co drugi weekend, czasami raz w miesiacu. Ale sobie ufaja, i sa razem szczesliwi. No i po drugie, sama jestem w zwiazku na odległość. Jednak dzieli nas nie 50km a ponad 7tys km. Ja mieszkam w warszawie a on w Nowym Jorku. Jestesmy ze soba juz ponad 3 lata. I bedac szczera, nigdy w zyciu nie zamienilambym go na chlopaka "na miejscu". Widzimy sie srednio 2 razy w roku.... Zaufanie to jednen z najwazniejszych fundamentow zwiazku. Bez niego nic sie nie zbuduje a zw wczesniej czy pozniej sie rozpadnie.... Pamietaj, ze kazdy inaczej radzi sobie w trudnych chwilach. Wg mnie powinnas mu powiedziec, ze brakuje ci go, ze chcialabys spedzac z nim wiecej czasu etc. Facet czasami moze nie zdawac sobie z tego sprawy. I napewno NIE rezygnuj z niego jeszcze. Pol roku to malo czasu. Nidlugo wakacje, ktore mozecie razem spedzic :)
Nie ma to jak budowanie widząc się 2 razy w roku. To bardziej wciskanie sobie kitu.
Edytowany przez stockholm. 11 kwietnia 2014, 20:39
11 kwietnia 2014, 21:51
Nie ma to jak budowanie widząc się 2 razy w roku. To bardziej wciskanie sobie kitu.50 km to naprawde mało, ale wiem, że jesli jest sie daleko od ukochanej osoby to każda odleglosc będzie sie nam wydawac ogromn. Któras z dziewczyn wczesniej powiedziala, ze taki zw nie ma sensu, ze po co sie angazawac... no coz nie zgodze sie z tym stwierdzeniem. To, ze akurat ona nie miala szczescia w takim zwiazku to nie znaczy, ze wszystkie musza sie tak konczyc. Po pierwsze moja przyjaciolka ma chlopaka w tym samy miescie (Warszawa), ale ona studiuje dwa kierunki na raz, a on studiuje, pracuje i udziela korepetycji. Mimo, ze mieszkaja od siebie +/-30km to nie maja dla siebie za duzo czasu. Widuja sie w co drugi weekend, czasami raz w miesiacu. Ale sobie ufaja, i sa razem szczesliwi. No i po drugie, sama jestem w zwiazku na odległość. Jednak dzieli nas nie 50km a ponad 7tys km. Ja mieszkam w warszawie a on w Nowym Jorku. Jestesmy ze soba juz ponad 3 lata. I bedac szczera, nigdy w zyciu nie zamienilambym go na chlopaka "na miejscu". Widzimy sie srednio 2 razy w roku.... Zaufanie to jednen z najwazniejszych fundamentow zwiazku. Bez niego nic sie nie zbuduje a zw wczesniej czy pozniej sie rozpadnie.... Pamietaj, ze kazdy inaczej radzi sobie w trudnych chwilach. Wg mnie powinnas mu powiedziec, ze brakuje ci go, ze chcialabys spedzac z nim wiecej czasu etc. Facet czasami moze nie zdawac sobie z tego sprawy. I napewno NIE rezygnuj z niego jeszcze. Pol roku to malo czasu. Nidlugo wakacje, ktore mozecie razem spedzic :)
12 kwietnia 2014, 22:54
.
Edytowany przez arabianka 7 czerwca 2014, 21:53