Temat: problem z ...

Nie wiem , może jestem przewrażliwiona, więc liczę żebyście spojrzały na to z boku i oceniły sytuacje :)

Więc jestem z M. od pół roku. Układa Nam się dobrze, wiadomo jak to w związkach, różne sytuacje wynikają, ale ogólnie jest dobrze. Od samego początku jego rodzice miałam wrażenie, że trzymają go krótko. Jak chce gdzieś pojechać, czy gdzieś wyjść to często po prostu nie może bo mu nie pozwalają. no ok, po prostu są bardziej surowi, mimo że ma 22 lata. Fakt jest na ich utrzymaniu, ale uczy się dziennie.Ja mieszkam na stancji w Warszawie, on w akademiku, 15 min ode mnie. Spotykamy się w Warszawie 1- 2 razy w tygodniu, raczej raz w tyg. Ok, rozumiem, mamy naukę... Choć przyznam, że średnio mi to wystarcza. w weekendy wracamy do domów, mieszkamy około 30 km od siebie. I gdy jestem w domu, to On do mnie rzadko kiedy przyjeżdża. Ja rozumiem paliwo, samochód rodziców, ale są też pociągi, dla chcącego nic trudnego. I odnoszę wrażenie, że rodzice niezbyt mnie polubili i po prostu nie chcą żeby się ze mną spotykał. A jak już przyjedzie to przed 24 musi być...chyba, że przyjeźdza z kolegą, który też jedzie do dziewczyny to wtedy nie musi od razu wracać. Zawsze mówi, że ma coś do zrobienia w domu, że to, że tamto, ale w sobotę...I też kwestia moich rodziców, którzy nie rozumieją dlaczego chłopak nie przyjeżdża do dziewczyny, w sobotę itp itd, ze pewnie mu nie zależy i w kółko słyszę taką gadkę. Albo np jak jest u mnie w Warszawie, i rodzice do niego dzwonią, to nigdy nie mówi, że jest u mnie, tylko mówi, że się uczy itp itd. 

troszkę chaotycznie, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co cho. 

może przesadzam...chyba tak :)

RybkaArchitektka napisał(a):

jestescie z innych swiatow, on z omu z zasadami i ambicjami; dlatego to Ci sie wydaje dziwne;

Ja też w domu mam ,,granice", zasady, rodzice chcą abym sie rozwijała i uczyła.Nigdy nie miałam tak, że wszystko mi było wolno, ale wiadomo z wiekiem rodzice przestali mnie AŻ tak ograniczać.  Ale chyba jeżeli się z kimś jest to sie to okazuje, spędza czas. no ja nie wiem...

Domyślam się jak taka gadka Twoich rodziców podkopuje dołki, ale to że on nie chce się spotykać ciągle jeszcze nic nie znaczy. Po prostu taki jest. Jedni są zauroczeni i lecą do drugiej połówki jak na skrzydłach, a inni bardziej racjonalnie podchodzą do miłości. Poza tym dwa razy w tygodniu to nie jest tak mało, a pół roku bycia razem to jeszcze nie jest nie wiadomo jaki związek poważny, szczególnie jak się razem nie mieszka. Może poszukajcie czegoś razem od przyszłego roku jeśli do tego czasu uznacie, że to na poważnie?

Ewidentne jest niestety tylko, że masz nieco większe potrzeby emocjonalne względem niego niż on względem Ciebie. Jedno będzie musiało się trochę przemęczyć żeby drugie mogło być zadowolone.

Filigranowa_Kotka napisał(a):

A co do 22 lat i odcieciu pepowiny ... 22 lata, ludzie w tym wieku nie ma sie za bardzo poukladane w glowie. Na studia idzie sie zwykle by przedluzyc troche "wolnosc" i pobalowac. Ja majac 22 lata nie myslalam jeszcze mialam siano w glowie. Takie odciecie od "pepowiny" nastepuje zwykle dosc gwaltownie i czesto nieprzewidywalnie.

Całkowicie się zgadzam. Odcięcie pępowiny w wieku 22 lat, na utrzymaniu rodziców, jeszcze facet do tego? Można się tylko z politowaniem uśmiechnąć jak się coś takiego czyta.

Ale faktem jest, że za mało o Ciebie walczy i broni przed rodzicami, oczywiście werbalnie. Puścić ściemę, że się uczy, zamiast przyznać że jest z Tobą? Facet musiałby mi bardzo dobrze uzasadnić takie zachowanie, żebym je przełknęła.

sylson napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

jestescie z innych swiatow, on z omu z zasadami i ambicjami; dlatego to Ci sie wydaje dziwne;
Ja też w domu mam ,,granice", zasady, rodzice chcą abym sie rozwijała i uczyła.Nigdy nie miałam tak, że wszystko mi było wolno, ale wiadomo z wiekiem rodzice przestali mnie AŻ tak ograniczać.  Ale chyba jeżeli się z kimś jest to sie to okazuje, spędza czas. no ja nie wiem...

Rozumiem, ze tez jestes z domu z zasadami. U Twojego chlopaka jak widac ta wiez, pepowina czy nawet zaleznosc finansowa z rodzicami jest duzo silniejsza niz w Twoim domu. Byc moze maja wobec niego jakies wygorowane ambicje /ze tak go kontroluja z nauka/. Moze nie zauwazyli, ze on dorosl i powinni go ksztaltowac na dojrzalego iodpowiedzialnego faceta, ktory lada moment /moze i pare lat/ zostanie glowa rodziny i bedzie musial sam odpowiadac za innych. Moze rozmowa by pomogla? U mnie byla w pewnym sensie podobna sytuacja...moze bniepodobna, bo moj maz mial 33 lata i mnie /juz zone i nasze male dziecko/, a rodzice codziennie dzwonili i go kontrolowali.. Traktowali jak male dziecko, a maz mi jeszcze wmawial, ze oni sie martwia /i ze ja tego nie rozumiem, bo moi rodzice od dawna nie zyja i ja sie sama troszczylam o wszystko/. Moj chlop nie widzial tej pepowiny, a telefony sprawdzajaco-kontrolujace byly 5 razy na dzien. Moje rozmowy nie pomagaly, w koncu zglosilismy sie do mediatora /taki psycholog od konflikttow/. Chodzimy regularnie na rozmowy /my we dwoje/ raz w miesiacu juz prawie rok czasu. Zmiana zaszla o 180 stopni /a rok temu bylismy na skraju rozstania przez te pepowine/.  Moj maz wiele zrozumial, moje argumenty i obawy, ale dojrzal przede wszystkim. Mediator tez go oswiecila i powiedziala, ze zmiany beda zachodzily powolutku. On sie uczy, ale jak sie uczy to na szostke. Juz skonczyla sie tez zaleznosc finansowa /wprawdzie nie bylismy na ich utrzymaniu, ale gdy maz wpadal w tarapaty, to bral od nich pieniadze/. Teraz juz tego nie ma. A tesciowie tez znalezli swoje miejsce czyli troskliwych dziadkow. Moze takiprofesjonalista by Wam pomogl, jesli chcesz walczyc o zwiazek?

uśmiechać się z politowaniem?:) ja Wam wpółczuję jakich Wy macie facetów. Mój to widocznie prawdziwy skarb! Jesteśmy ze sobą kuuupę lat, zawsze mnie bronił, nawet gdy ojciec tłumaczył mu, że młody, że powinien też może jeszcze inne dziewczyny mieć. Tuż po maturze poszedł i do pracy i na studia, za które sam płacił, a w dodatku jego rodzice mieli kłopoty finansowe i jeszcze im dokładał, ba, w sumie z wypłaty dla siebie samego zostawały mu grosze.

Wy tłumaczycie faceta 22 letniego, który ewidentnie żyje pod pantoflem rodziców, to brawo, mnie facet- kastrat nie interesowałby. Każdy weekend z mamusią i jeszcze ukrywa to, że się ze mną spotyka, w dodatku jak pisze autorka, raz- dwa w tygodniu. Coś nie halo. 

No ale uśmiechajmy się z politowaniem, dawajmy facetom maximum luzu (wcześniej pisał ktoś że mu autorka siedzi na głowie:P) i zero wymagań, będziemy się przy nich czuć taaaakie wyjątkoooowe

Mycella napisał(a):

uśmiechać się z politowaniem?:) ja Wam wpółczuję jakich Wy macie facetów. Mój to widocznie prawdziwy skarb! Jesteśmy ze sobą kuuupę lat, zawsze mnie bronił, nawet gdy ojciec tłumaczył mu, że młody, że powinien też może jeszcze inne dziewczyny mieć. Tuż po maturze poszedł i do pracy i na studia, za które sam płacił, a w dodatku jego rodzice mieli kłopoty finansowe i jeszcze im dokładał, ba, w sumie z wypłaty dla siebie samego zostawały mu grosze.Wy tłumaczycie faceta 22 letniego, który ewidentnie żyje pod pantoflem rodziców, to brawo, mnie facet- kastrat nie interesowałby. Każdy weekend z mamusią i jeszcze ukrywa to, że się ze mną spotyka, w dodatku jak pisze autorka, raz- dwa w tygodniu. Coś nie halo. No ale uśmiechajmy się z politowaniem, dawajmy facetom maximum luzu (wcześniej pisał ktoś że mu autorka siedzi na głowie:P) i zero wymagań, będziemy się przy nich czuć taaaakie wyjątkoooowe

Gdyby wszyscy byli tacy sami i tak idealni, to.........nudne bylo to zycie. Jedena ma takie zalety, inny inne. Grunt, to byc zadowolonym. Rozne sa domy, rodzine, modele wychowania. Oby dojrzal ow facet!

ale ja nie kumam jednej rzeczy, Ty mieszkasz na stancji, on w akademiku, więc wnioskuję jego rodzice są daleko od niego, więc to chyba tylko wasza decyzja, że się widujecie tylko tyle prawda? Nie mają go tutaj codziennie na oku. Ja rozumiem, że nauka, ja ze swoim chłopakiem w hardych momentach w czasie studiów widuję się raz w tygodniu, a w czasie sesji często nawet przez 2 tygodnie się nie widzimy ( a mieszkamy 2 przystanki od siebie), ale ja nie szukam winnych tego w otoczeniu. Jakby Twój chłopak mieszkał z rodzicami to w ogole gadalibyśmy o czymś innym. Macie wolną rękę to albo nauka, albo częste spotykanie się, nikt go tutaj co dzień nie kontroluje. 

dzięki za rady :) podstawa to rozmowa, więc na pewno o tym porozmawiamy. 

dlaczego to on ma przyjeżdżać do ciebie? przyjedź też do niego, na zmianę. poza tym jeżeli mieszkacie oboje w tygodniu w warszawie to nie dziwię się że facet chce spędzić weekend z rodzicami - ja sobie nie wyobrażam mojego rzadkiego czasu z rodzicami poświęcać na faceta. jeżeli on przyjeżdża do mnie to spędzamy czas głównie z moimi rodzicami, nie ma zamykania się w pokoju. jesteśmy razem na codzień w tygodniu, mieszkamy blisko siebie, spotykamy się choćby na 5min na buziaka. z pewnością nie studiujecie oboje od 7:00 do 22:00, by nie znaleźć 15min na opowiedznie sobie jak minął dzień, przytulenie się, poleżenie razem. zadziwiające jest to, że nie spotykacie się częściej niż ten raz w tygodniu - co was hamuje? a raczej - co jego hamuje?

Chyba jednak nie pakowałabym się w taką rodzinkę, dzięki za takich teściów ;)

Mycella napisał(a):

uśmiechać się z politowaniem?:) ja Wam wpółczuję jakich Wy macie facetów. Mój to widocznie prawdziwy skarb! Jesteśmy ze sobą kuuupę lat, zawsze mnie bronił, nawet gdy ojciec tłumaczył mu, że młody, że powinien też może jeszcze inne dziewczyny mieć. Tuż po maturze poszedł i do pracy i na studia, za które sam płacił, a w dodatku jego rodzice mieli kłopoty finansowe i jeszcze im dokładał, ba, w sumie z wypłaty dla siebie samego zostawały mu grosze.Wy tłumaczycie faceta 22 letniego, który ewidentnie żyje pod pantoflem rodziców, to brawo, mnie facet- kastrat nie interesowałby. Każdy weekend z mamusią i jeszcze ukrywa to, że się ze mną spotyka, w dodatku jak pisze autorka, raz- dwa w tygodniu. Coś nie halo. No ale uśmiechajmy się z politowaniem, dawajmy facetom maximum luzu (wcześniej pisał ktoś że mu autorka siedzi na głowie:P) i zero wymagań, będziemy się przy nich czuć taaaakie wyjątkoooowe

A ja Tobie hipokryzji.

Dojrzałość to nie tylko skutek cech wrodzonych, ale i doświadczeń. Zazwyczaj osoby, które znajdują się w trudnej sytuacji życiowej, mają problemy zdrowotne, rodzinne czy finansowe, jak Twój "skarb" przedwcześnie nabierają odpowiedzialności. Idziesz do pracy, bierzesz ślub, rodzi się dziecko - to kolejne etapy. Nie ma co oczekiwać od 22-letniego chłopaka, który ma je wszystkie przed sobą, a w szczególności jest zależny finansowo(nie każdy studiuje marketing czy socjologię, że może jednocześnie pracować), żeby nagle próbował "odciąć pępowinę", bo jakie ma ku temu możliwości w takim momencie życia? Są osoby, które same się pchają do dorosłości, ale większości potrzeba naturalnych etapów lub przymusu. 

Chyba, że chodzi Ci o to, żeby chłopak kłócił się z mamą, nie przestrzegał jej zasad, jak powrót do domu przed wyznaczoną porą, a później przyszedł po kieszonkowe, bo chce sobie kupić gacie. Albo lepiej, dziewczynę na randkę zabrać. Chciałabyś mieć takiego syna?

Ja sama nie zawsze się zgadzałam z rodzicami, często się kłóciłam i dyskutowałam z ich zasadami, ale je szanowałam. Czułam, że muszę i tyle. Wstyd by mi było ich nie przestrzegać, a później przyjść po pieniądze. A skąd wiemy, że chłopak autorki nigdy nie próbował prowadzić dyskusji? A może sam widzi, że nie ma to sensu? Poza tym ostatecznie widuje się z autorką, więc jednak bez prowadzenia walk robi po swojemu.

Rodzic ma obowiązek jak najlepszej opieki nad dzieckiem i przekazania mu swoich wartości. Każdy wychowuje jak umie, a błędy wychowawcze - do nich też ma święte prawo. Niestety, kiedy na horyzoncie kogoś tak krótkowzrocznego jak Ty pojawia się osoba o innym życiorysie niż Twojego partnera wielka nagonka trwa. Niektórzy po prostu potrzebują trochę czasu, możliwości i okazji by dojrzeć i nabrać innych perspektyw. Może Ty również ;-)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.