- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 marca 2014, 17:55
Cześć,
piszę chyba w desperacji bo już nie wytrzymuję... Otóż większość moich znajomych ma drugie połówki. I Ci najbliżsi przyjaciele i dalsi znajomi... Mam 24 lata i ostatni raz byłam z facetem w sierpniu zeszłego roku. Powiedziałam sobie wtedy , że nie będę naciskała, że w następnych miesiącach się ułoży. Niestety się nie ułożyło. I od września jestem sama. Widziałam podboje moich znajomych, pomagałam im, wysłuchiwałam żali przyjaciół kiedy byli samotni, a sama miałam swoje sprawy - uczelnia, praca, itp i pomyślałam, że u mnie też to się ułoży. Minęło pół roku i to ja zostałam z ręką w nocniku... Jest wiosna.. Nie mam z kim wyjść. Chciałabym wyjść gdzieś z facetem, a go nie mam... Znajomi w parach już się do mnie nie odzywają, bo mają swoje życie. Najbardziej boli świadomość możliwe, że zerwania kontaktu z najbliższym przyjacielem na korzyść jego dziewczyny. Nie odezwał się do mnie od 3 tygodni... Nie wiem. czasem czuję, że robię dużo dla innych a sama nie radzę sobie w życiu, tylko gram przed ludźmi... Nie mówię o swoich bolączkach, bo to tylko zostawiam rodzinie - mamie i siostrze... Boje się, że nawet przyjaciele mnie wyśmieją- wtf. Kiedyś mówili, przesadzasz, nie wymyślaj sobie. A sami jak mieli problem w związku to pierwsze co, lecieli do mnie po radę ( mimo, że jestem singlem :/). Co mam zrobić...
Niby jakiś kontakt mam ze znajomymi, ale też nie chce mi się wychodzić codziennie gdzieś. Czasem czuję się zapchajdziurą kiedy ich partnerzy wyjeżdżają gdzieś i nie ma ich przez jakiś czas. Ale może właśnie to jest normalnie :/ Może problem jest we mnie i potrzebuję podświadomie faceta :/ Tylko gdzie mam ich znaleźć... Czasem mi się wydaje, że jestem już taka okropna i nieatrakcyjna, że się nie dziwię. A następnego dnia czuję się bardzo seksownie, a nie mam z kim wyjść do miasta.... ehhh
Wiem, że ludzie mają inne poważniejsze problemy, ale ostatnio to spędza mi sen z powiek... A nie chcę umawiać się z innymi koleżankami singielkami, bo zawsze kończy się na smętach, plotach i ogólnej depresji... A ja tak nie chcę..
29 marca 2014, 20:08
Nie szukaj i nie miej depresji z tego powodu - podstawowa zasada.
Gdy ja odpuściłam, to nie mogę się opędzić! ;-)
29 marca 2014, 20:13
Wiesz, ze z czasem beda sie wykruszac wszyscy. I przyjkaciolki od serca i wierni przyjaciele. Takie jest zycie. Samotnosc jest gorzka, wiem cos o tym, gdyz swojego meza poznalam majac 31 lat! Ale na pocieszenie Ci powiem, ze w koncu kazda, albo prawie kazda znajduje swoje milosc! :)
29 marca 2014, 20:16
im bardziej ci zależy tym bardziej się na tym skupiasz i akurat w tej dziedzinie determinacja nie jest tak bardzo wskazana. traci się wtedy zdrowy rozsądek i właściwe proporcje oceny sytuacji. wtedy masz tą desperację na czole wypisaną - zwykle faceci nie traktują takiej dziewczyny poważnie.
Jestem idealnym przykladem dziewczyny, ktora opisalas ;) Przez moja desperacje nic mi nie wychodzi...
29 marca 2014, 20:25
nie wiem nawet z kim mogłabym o tym pogadać.... :/ nie wiem czy wgl znajomi domyślają się, że jestem taka wewnątrz.. nawet jak gdzieś wychodzimy to ja zawsze jestem uśmiechnięta bo lubię, cenię ich towarzystwo i zawsze jest mi wesoło jak się razem spotykamy... a później jak wracam do domu znowu czuję to samo, ten sam dół, to samo jakies poczucie winy nie wiadomo skąd :/ a znajomi myślą, że jestem wesoła- jeśli z nimi byłam wcześniej szczera i wesoła to dlaczego miąłabym nie być taka później. poza tym mam też tak, że nie lubię przygnębiać ludzi moimi problemami i dołować ich... wiem, że każdy ma swoje życie i nie każdy czuł by się komfortowo wysłuchując moich żali i smętów...
Oj Kochaniutka, jak ja dobrze wiem o czym mowisz... Wszyscy tez mysla o mnie, ze jestem totalna wariatka, wesola dziewczyna, ktora jest szczesliwa teraz jak nigdy, bo promienieje... Co za bzdura!!! Jestem taka na kawie z przyjaciolka, na imprezie, tancze i bawie sie, smieje sie na maksa.. ale co z tego ? Wracam do domu i zdejmuje ta cala maske. Zakladam dresy i siedze przytlumiona i nic mi sie nie chce procz placzu. Jestem strasznie sama... "Sama ale nie samotna"- chcialabym by tak bylo. Musze udawac twarda, mimo ze cholernie jest mi ciezko... Tak bardzo chce miec kogos.. ale z drugiej strony strasznie sie boje znowu tego zawodu.. ze zacznie mi zalezec i nic z tego nie bedzie. Poza tym, chyba mam na czole wypisana depseracje, bo trace kontrole nad soba, robie rzeczy, ktorych nigdy bym nie robila.
29 marca 2014, 20:30
zajmij się czymś, miej cel w życiu to ci desperacja minie.
29 marca 2014, 20:34
Może nie napiszę nic odkrywczego, ale naprawdę nie ma sensu na siłę szukać faceta do związku :D albo uznasz, że to nie to, albo się nie zakochasz i takie tam. Ale np. na takie niewinne randki mogłabyś sobie pochodzić, czemu nie! :) ja kandydata na randkę szukałabym wg własnych upodobań, a co tam :P Jeśli np. lubisz facetów kreatywnych to w jakiejś organizacji do takich spraw, np. studenckiej (nie wiem, czy jesteś studentką), jeśli chciałabyś aby lubił sztukę - idź na wystawę i zagadaj do jakiegoś fajnego gościa ;) jeśli ważna jest dla Ciebie religia - to w neokatechumenacie, jeśli wolałabyś, aby umiał gotować, zapisz się na kurs - może kogoś poznasz :) oczywiście to tylko przykłady! Ja bym szła tym tropem :)
29 marca 2014, 20:38
Oj Kochaniutka, jak ja dobrze wiem o czym mowisz... Wszyscy tez mysla o mnie, ze jestem totalna wariatka, wesola dziewczyna, ktora jest szczesliwa teraz jak nigdy, bo promienieje... Co za bzdura!!! Jestem taka na kawie z przyjaciolka, na imprezie, tancze i bawie sie, smieje sie na maksa.. ale co z tego ? Wracam do domu i zdejmuje ta cala maske. Zakladam dresy i siedze przytlumiona i nic mi sie nie chce procz placzu. Jestem strasznie sama... "Sama ale nie samotna"- chcialabym by tak bylo. Musze udawac twarda, mimo ze cholernie jest mi ciezko... Tak bardzo chce miec kogos.. ale z drugiej strony strasznie sie boje znowu tego zawodu.. ze zacznie mi zalezec i nic z tego nie bedzie. Poza tym, chyba mam na czole wypisana depseracje, bo trace kontrole nad soba, robie rzeczy, ktorych nigdy bym nie robila.nie wiem nawet z kim mogłabym o tym pogadać.... :/ nie wiem czy wgl znajomi domyślają się, że jestem taka wewnątrz.. nawet jak gdzieś wychodzimy to ja zawsze jestem uśmiechnięta bo lubię, cenię ich towarzystwo i zawsze jest mi wesoło jak się razem spotykamy... a później jak wracam do domu znowu czuję to samo, ten sam dół, to samo jakies poczucie winy nie wiadomo skąd :/ a znajomi myślą, że jestem wesoła- jeśli z nimi byłam wcześniej szczera i wesoła to dlaczego miąłabym nie być taka później. poza tym mam też tak, że nie lubię przygnębiać ludzi moimi problemami i dołować ich... wiem, że każdy ma swoje życie i nie każdy czuł by się komfortowo wysłuchując moich żali i smętów...
ojj tak, też byłam zawsze uważana za wariatkę, za kogoś kto ma swój świat a przy okazji jest mega otwarty i mega towarzyski.. zawsze taka byłam. zawsze chciałam mieć dużo znajomych. czy to nie egoistyczne i infantylne? może przez kompleksy kiedy to w podst i gimnazjum śmiali się ze mnie i z mojej wagi.. mimo upływu czasu jak widać wryło mi się to w pamięć. staram się zapomnieć. oczywiście też mam przebłyski szczęścia. może nawet nie przebłyski ale długie okresy kiedy to ja zawsze daję komuś radę itp, ale skrycie tak mi jakoś źle... nie wiem... ja nawet nie wiem czy takie Twoje zachowanie można nazwać maską czy po prostu w danej chwili jesteś szczęśliwa, bo otaczasz się znajomymi, ludżmi których lubisz i dlatego może mimowolnie taka się wydajesz i nie grasz... ale w domu to już inna sprawa... ja mam tak samo. i coraz częściej płaczę... kiedyś mogłam o tych problemach porozmawiać z tym moim przyjacielem, ale teraz... nawet nie wiem czy kiedykolwiek on po tym moim wyznaniu się do mnie odezwie... tak się tego wstydzę. jestem głupia. i boję się że przekreśliłam tą naszą relację... a znaliśmy się od 5-6 lat :/ dlaczego tak się dzieje. tak dużo chciałabym mu powiedzieć, nawet teraz. ale z drugiej strony wiem, że prawdopodobnie nie pisze bo ma inne sprawy, dziewczynę itp a mi tak cholernie smutno...
nie wiem dlaczego zawsze o tym myślę na wiosnę albo jesien. w 2013 miałam tak samo. zamiast jesienią emanować szczęściem znowu udawałam przed samą sobą... ale z drugiej strony- czy ja mam znajomych i obcych dołować moimi stanami depresyjnymi? kto by chciał taką koleżankę która tylko marudzi i jest nieszczęśliwa....
29 marca 2014, 21:34
Dobrze prawisz :) muszę wypróbować te miejsca. Tylko u mnie jest jeszcze problem, że nie umiem zagadać, nieśmiała jestem ale pracuję nad tym.
Edytowany przez BernadettaBzdetta 29 marca 2014, 21:34
29 marca 2014, 21:50
Dobrze prawisz :) muszę wypróbować te miejsca. Tylko u mnie jest jeszcze problem, że nie umiem zagadać, nieśmiała jestem ale pracuję nad tym.
Mówisz o moim poście? :D Co do zagadania, to chyba kwestia treningu. W sumie co masz do stracenia? :) Nawet jeśli się zbłaźnisz (wątpię :D) to i tak zapewne chłopaka widzisz pierwszy i ostatni raz, a można zyskać, więc myślę, że warto! :)
29 marca 2014, 22:33
nigdy o tym nie myślałam powiem szczerze. dla mnie to wieje jakąś desperacją straszliwą... może się mylę ( pewnie tak jest :/) ehhmoże spróbuję
Szukanie faceta na przeznaczonym do tego celu portalu to desperacja, ale pytanie na forum "gdzie ja mam poznać faceta?!" to już nie? ;)
Ja swojego poznałam właśnie przez internet, ale fakt faktem, raczej z nastawieniem "jak się uda to super, jak nie to drugie dobrze" ;)
Zauważyłam tutaj taki trend (nie mówię teraz o autorce), że dziewczyny są TAKIE SAMOTNE I TAKIE NIESZCZĘŚLIWE, ale jak im się poddaje pomysły gdzie mogą faceta poznać to nic się nie podoba... Internet nie, bo desperacja, klub nie, bo tam tylko imprezowicze, teatr nie, bo tam to nudziarze, a na ulicy to już w ogóle sami zboczeńcy... ;)