1 lutego 2014, 11:54
Chciałabym się wygadać komuś, a że najlepiej spowiadać się anonimowo i najlepiej czuję się tutaj, to podzielę się swoim depresyjnym życiem tutaj.
Nie czuję się szczęśliwa w swoim związku. We wrześniu biorę ślub, który w zeszłym roku już raz odwołałam. Czuję w tym momencie, że idę w złym kierunku, nigdy nie chciałam, żeby moje życie tak wyglądało.. Chciałam się rozwijać, uczyć a nie zostać kurą domową. Chciałam przeprowadzić się do miasta, żyć wśród ludzi i jednym słowem zdobywać świat. A zdałam sobie sprawę, że godzę się na to, jak jest. Nie chciałabym zranić mojego narzeczonego, nie chciałabym mu łamać serca, bo teoretycznie jest najlepszym wymarzonym przyszłym mężem, ale mi czegoś u nas brakuje.
Brakuje mi adrenaliny, brakuje mi dreszczyku podniecenia, brakuje mi przede wszystkim seksu (nawet nie pamiętam kiedy ostatnio się kochaliśmy). Zachowujemy się jak stare małżeństwo, czuję że żyję jak emeryt i chciałabym to zmienić, ale nie mam odwagi.
Nie mam odwagi zostawić tego jak jest i ruszyć zdobywać świat. Mój narzeczony nie widzi świata poza mną, nie wiem jak by sobie dał radę po ewentualnym rozstaniu, więc na chwilę obecną jestem na etapie pogodzenia się z tym, że moje jedno jedyne życie zostanie po prostu przeegzystowane. Czuję, że jestem na prostej drodze do depresji. Kiedy ludzie pytają mnie jak przygotowania do ślubu to mam ochotę wybuchnąć płaczem i skryć się w mysiej dziurze.
Zawsze lubiłam spędzać czas sama, w swoim świecie, a wkurwia mnie niesamowicie jak mam wolne i przychodzi moje przyszła teściowa i opowiada mi o swojej wnuczce i proponuje drinki i pizzę wieczorem. Mam ochotę powiedzieć jej, że MAM TO W DUPIE i wcale nie chcę brać żadnego ślubu i mieszkać tutaj, tylko wrócić do domu, przytulić się do mamy i przepłakać dwa tygodnie.
Boję się tego, co przyniosą kolejne dni i najbardziej na świecie chciałabym wrócić do domu do rodziców i zamieszkać tam znowu...
- Dołączył: 2013-05-30
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 959
1 lutego 2014, 12:01
Miałam ten sam problem, tylko my jeszcze nie ustaliliśmy daty ślubu, ale zaręczyny się odbyły. Każdy myślał, nawet ja, że to niedługo nastąpi, ale coś w nas pękło, nic się nie działo w naszym związku, brakowało mi tego samego co Tobie. On był jak marzenie, ale bez polotu, nic się nie działo, nie było seksu, wszystko w nas wygasło, tak trwaliśmy ponad rok i oddałam pierścionek.Teraz zaczynam nowy etap w życiu, bałam się jego, ale jest coraz lepiej :)
- Dołączył: 2013-01-08
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 810
1 lutego 2014, 12:01
Przeczytaj to co napisałaś 10 razy! Weź swoje życie we własne ręce, jeżeli dopuścisz do ślubu z takim podejściem, z takimi emocjami to nie jedno życie będzie "przeegzystowane", a będą to dwa bardzo nieszczęśliwe życia.
- Dołączył: 2013-05-03
- Miasto: Toruń
- Liczba postów: 4686
1 lutego 2014, 12:20
nie bierz tego ślubu, bo po nim będziesz myśleć o rozwodzie. Lepiej rozstań się teraz niż później masz jeszcze bardziej cierpieć
- Dołączył: 2014-01-04
- Miasto: warszawa
- Liczba postów: 53
1 lutego 2014, 12:26
Dokładnie, popieram jeżeli już teraz się męczysz i źle czujesz, nie ma sensu tego ciągnąć dalej, ślub nic nie zmieni, to tylko jeden dzień a później znowu przyjdzie codzienność i tego typu rozmyślania, ma się jedno życie, trzeba je tak przeżyć jak się chce a nie tak jak musi...
- Dołączył: 2014-01-04
- Miasto: warszawa
- Liczba postów: 53
1 lutego 2014, 12:30
Z drugiej strony, ciesz się, że masz faceta który świata poza Tobą nie widzi, zazdroszczę :)
1 lutego 2014, 12:36
Właśnie o to chodzi! Mam faceta, który powinien być moim wymarzonym, nie widzi świata poza mną, sprząta razem ze mną i robi pranie, jest po prostu perfecto! Ale czuję się jakbym była w związku bez iskry, że jesteśmy ze sobą bo musimy. Nie ma z mojej strony ani krzty pożądania, może to dlatego, że ja zawsze muszę podejmować decyzje i można powiedzieć, że noszę spodnie w naszym związku...
Chciałabym żyć pełnią życia, a nie przemykać z dnia na dzień.
- Dołączył: 2013-03-29
- Miasto: Bydgoszcz
- Liczba postów: 749
1 lutego 2014, 12:42
A może z nim porozmawiaj i powiedz jak Ty byś chciała żyć ? Skoro on nie widzi świata poza Tobą, to może zrobi wszystko, byś jednak była szczęśliwa?
- Dołączył: 2009-12-08
- Miasto: Skołyszyn
- Liczba postów: 3381
1 lutego 2014, 12:43
bylam w identycznej sytuacji,razem bylismy 7lat!szkoda mi bylo tych lat i do slubu doszlo niestety...uczucia do niego juz nie ma,ale jest ogromna milosc ktora przelewam na dzieci...Gdybym miala druga szanse,zostawilabym go i nie mysla o tym,ze go zranie,ze zranie wszystkich bliskich.Mysl o sobie i uciekaj poki nie jest jeszcze za pozno,pozniej bedziesz sobie pluc w brode,ze nasrałaś sobie w papiery i musisz zyc z nimi wszystkimi do usranej smierci!ukarzesz sama siebie,bo bedziesz nieszczesliwa...(TAK JAK JA!!!)
Edytowany przez rybkaPatii 1 lutego 2014, 12:45
- Dołączył: 2013-07-11
- Miasto: radom
- Liczba postów: 955
1 lutego 2014, 12:47
Ja bym na Twoim miejscu nie brała tego ślubu bo pomyśl też o sobie a nie martwisz się tylko szczęściem narzeczonego, rozumiem, że go skrzywdzisz ale pomyśl jak Ty się będziesz czuła po ślubie jak już jesteś nieszczęśliwa